Spiski

Obrazek użytkownika Andrzej Wilczkowski
Blog

Niemal każdy polski intelektualista, nie mający ochoty zasłużyć na miano oszołoma czy kołtuna dystansuje się od spisków na ogół slowami: „nie wierzę w spiskową teorię dziejów”. Na szczęście jeszcze często dodaje „ale” z którego to „ale” wynika, że tak naprawdę to przychyla się do wniosku, że z tymi spiskami to nie wszystko jest jasne.

Przywołajmy definicję encyklopedyczną spisku. Nie będzie to takie łatwe, bowiem Nowa Encyklopedia Powszechna PWN – widocznie pisana przez nie-kołtunów – w ogóle nie podaje hasła „spisek”. Na szczęście mamy słownik języka polskiego – także wydany przez PWN – w którym widocznie dominowały kołtuny, bowiem możemy tam znaleźć określenie spisku. Czytamy: „tajne porozumienie grupy osób dla wspólnego osiągnięcia jakiegoś celu; sprzysiężenie, zmowa.”

Szanowni Państwo Otóż nie ma powodu wymyślać jakichś innych definicji spisku. Ta przytoczona in extenso jest – jak sądzę – zupełnie prawidłowa i na niej się należy opierać. A jeśli już ją przyjmiemy to okaże się, że historia roi się od spisków. Nie będę tu zajmował się jakimiś angielskimi gun powder plotami. Wystarczą mi rodzime intrygi. Przypomnimy najpierw, że każda kolejna elekcja w Rzeczypospolitej Obojga Narodów to było wręcz wężowisko tajnych intryg podlanych sowicie obcym groszem. Warto też wspomnieć, że chluba naszej historii – Konstytucja 3 Maja gdyby nie spisek w ogóle weszłaby do historii jako zakończone dzieło. Na konstytucję odpowiedziano targowickim spiskiem, który okazał się skuteczniejszy. Następny był spisek kościuszkowski itd., itp. Jak skuteczne potrafią być tajne zmowy – nawet nie śmierdzące pieniędzmi – najlepszym przykładem może być powstanie listopadowe, gdzie kilkudziesięciu młodych ludzi, biednych jak myszy kościelne, rozbujało całe społeczeństwo. Czyżby intelektualiści nie wierzyli w to, że takie powstanie w ogóle miało miejsce?

Sądzę jednak, że nie o to tu chodzi. Po prostu, takie nerwowe wyrzekanie się spiskowej teorii dziejów, jak nie przymierzając szatana na chrzcie świętym, albo jeszcze bardziej emocjonalnie, wynika stąd, iż potrafiono nam wmówić, że chodzi tu jedynie o jedną tajną zmowę – mianowicie o spisek żydo-masonerii. Otóż każdy, kto dopuszcza istnienie takiego spisku jest po prostu kołtunem, półgłówkiem, oszołomem, antysemitą, żydożercą, itd. Takiego spisku po prostu nie ma, nie było i nikt o nim nie słyszał.
Tymczasem – niech mnie kosztuje – wezmę na siebie te wszystkie epitety i jeszcze parę innych – i spróbuję się nieco pokłócić z Europejczykami. Najpierw rozdzielmy masonów i Żydów. Masoneria ex definitione jest spiskiem, bowiem spełnia wszystkie kryteria przytoczonej definicji. Jest konkretna grupa ludzi i tajna zmowa i wspólne zadania. – Nic dodać nic ująć. Z drugiej strony Żydzi w sprawie generowania rozmaitych spisków wcale nie są gorsi od innych nacji, a jak sądzę, dużo, dużo lepsi. Czy istnieje spisek żydo-masoński? – Musi! Jeżeli masoneria jest organizacją spiskową, a są loże opanowane przez Żydów (jak choćby loża o nazwie Benait Brit – czy podobnej), to taki spisek istnieje obiektywnie i żadne „odcinanie się”, „zaklinanie” czy „zamawianie” nic nie pomoże. To jednak dlatego, że każdy choć trochę oblatany w świecie człowiek o tym co wyżej napisałem wie dobrze, prawdopodobnie znacznie lepiej niż ja, dlatego truchleje na samą myśl, że mógłby się zgodzić z teorią spiskową dziejów, bo go natychmiast okrzyczą antysemitą i powiedzą, że zaczytuje się w protokołach Mędrców Syjonu. Rzecz w tym, że ja również w taką teorię gdzie na placu jest tylko jeden spisek, który rządzi wszystkim to nie wierzę. Po prostu to nie jest jedyny spisek o światowym znaczeniu. Równie silny, albo nawet znacznie silniejszy jest np. spisek pogrobowców KGB. CIA też nie od macochy. Organizacje terrorystyczne również mają coś do powiedzenia w sprawie tajnych sprzysiężeń.

Sądzę, że gdyby się tylko udało zajrzeć pod pokrywkę demokracji i poznałoby się te zmowy i kontr-zmowy to człowiek wyłysiałby w ciągu kilku minut z przerażenia. Kret, kiedy ryje to na powierzchni widać całą jego niby to podziemną drogę. Kiedy ludzie ryją pod sobą tylko czasem skutki tej działalności wypływają na wierzch, jak nie przymierzając bąble na powierzchnię bagna. Czy ja mam pretensję do ludzkości o te spiski? Nie. Gatunek taki jest, jaki jest i pretensja o to, że ludzie to nie – na przykład – pingwiny nie ma żadnego sensu. Ja jedynie wyrażam szczery żal, że polskie spiski, co najmniej od kilkunastu lat są takie jakieś zupełnie niewydarzone. No bo co. Jeden polityk kradł a drugi wiedział i nie powiedział. Czysta siermiężność. Albo taki: wezwał tow. Miller kilku kolesiów i sobie z nimi o czymś tam gadał. O czym? O „lub czasopisma”. Był taki jeden co zdradził, a cała reszta się wyparła. Nie było żadnego spisku. Nikt się z nikim nie widywał. Nikt z nikim nie gadał. Ale ten język! Warto się pochylić nad tekstem rozmowy przebiegającej – jakby nie było – pomiędzy głównym animatorem polskiej kultury a naczelnym polskim intelektualistą.
Pierwsze, co przychodzi do głowy to okrzyk. – Na Boga! Jakim językiem oni mówią?

Proszę się wsłuchać.

Rywin: I ta grupa po prostu, znaczy jak gdyby z jednej strony mówi: gwarantuje ci ustawę /-/ I oni chcą wykorzystać mnie do zrobienia, żeby to było koszerne i czyste /-/ A jak nie, to bierzesz jak gdyby sam na siebie ryzyko, jakie będą walki w sejmie i w senacie.
Michnik: I ty usłyszałeś to na rybach wszystko, tak?
Rywin: Ja to usłyszałem. Gdzieś tam.
Michnik: Jeśli to jest wiadomość, message od Leszka Millera to ja to biorę. Ja żadnego innego message nie biorę serio. Już za dużo mnie wykiwali.


To jest jak wycinek skeczu z kabaretu i to przedwojennego. Tu się słyszy ten akcent.

Potem spiski się trochę poprawili – bo przestano gadać a zaczęto wieszać w więzieniach, ale to ciągle tandeta.
Marzy mi się taki dobry rzetelny polski spisek, któryby zatrząsł światem. Dla czego inni potrafią – a my nie? Jak wykazali belwederczycy, posiadanie pieniędzy wcale nie jest warunkiem koniecznym do zawiązania skutecznego spisku.

A może to nie te czasy? Może teraz jak się nie ma tylu pieniędzy co bankierzy w Ameryce to się nie da nic porządnego zrobić.

AW

Brak głosów