Pół człowiek, pół zwierzę

Obrazek użytkownika Bielinski
Humor i satyra

Ludzie żyją wydumanymi problemami. Na przykład pogoda. Jaka by nie była, pogoda zawsze się komuś nie spodoba. Albo jest za ciepło, albo za zimno. Albo pada, albo ze mało deszczu. Albo wieje, albo nie wieje. I tak dalej. Drugi przykład. Polityka. Tu także mnóstwo niezadowolonych. Że zwyciężyła ta partia a nie tamta. Inni, że zwycięstwo jest za małe, lub za duże. Jednym się nie podoba niski wzrost i zaawansowany wiek jednego wodza; drugim rude włosy i skrzywiona mina innego przywódcy, z wyglądu powiatowego Mefistotelesa. Lub czarny charakter z czeskiej komedii. Są i tacy, co nie śpią po nocach zamartwiając się ociepleniem klimatu. Tym, że zginiemy i my, i pchły nasze, za lat pięćdziesiąt, sto czy dwieście. Prawdziwi naukowcy od ocieplenia klimatu nie uzgodnili jeszcze terminu zagłady klimatyczno – termicznej. Są i następni, co mają podobnego kalibru problemy.

Ale to wszystko błahostki, czyli drobiazgi. Ludzie mają naprawdę poważne problemy. Mali ludzie mają małe kłopoty. Poważni ludzie mają naprawdę poważne dylematy, problemy rangi powiedziałbym egzystencjalnej. Oto wstrząsająca wiadomość z mojej ulubionej gazety, to jest portalu gazeta.pl. Gazety nie kupuję od lat. Nie dam im zarobić na mnie złamanego gorsza, ale lubię poczytać postępowe teksty za friko. Jak propaganda to propaganda. Gazeta raczy nas propagandą od prawie 35 lat. Propaganda powinna być, tak uważam, darmowa. Pamiętając czasy komuny wiem niestety, że propaganda jest za darmo tylko na początku. Gdy propagandziści dążą do władzy. Kiedy osiągną cel, kiedy zdobędą władzę, władzę absolutną – inna ich nie zadowoli – wtedy każą płacić. Słono płacić. Wówczas żadna cena nie jest za niska. Ale to inna historia. Wracając do artykułu. Oto fragmenty.

„Bennett Kaspar-Williams mieszka w Los Angeles. W 2020 roku, mając 37 lat, przeżył swój poród. W wyniku cięcia cesarskiego na świat przyszedł jego syn. Zarówno on sam, jak i jego mąż Malik, byli niezwykle tym faktem podekscytowani. Niestety stale powtarzające się incydenty z personelem szpitalnym sprawiły, że w obydwu mężczyznach budziło to złość i niesmak. Czuli się potraktowani bez szacunku. Kaspar-Williams rozpoczął swój proces transformacji w 2014 roku. Przeszedł operacje jedynie w górnej części ciała. "Pomimo pełnej brody, płaskiej klatki piersiowej i oznaczenia płci 'męskiej', ludzie nie mogli powstrzymać się od nazywania mnie "mamą". Takie zachowanie było nie tylko nie do przyjęcia. Frustrowało i sprawiało, że mężczyzna czuł się traktowany bez żadnego szacunku. "Dla mojego syna nie ma nic bardziej naturalnego i normalnego niż posiadanie taty i taty". Mężczyzna ubolewa, że cała koncepcja macierzyństwa w Stanach skupia się właśnie na kobietach. Uważa, że to niesprawiedliwe. Stara się walczyć z tym stereotypem do dzisiaj. To, że osoba z którą jest mogła spłodzić dziecko, a on mógł je wydać na świat sprawia, że jest niezwykle z tego dumny i stara się mówić i tym jak najczęściej. "Nie ma nic silniejszego niż móc powiedzieć, że jestem tatą, który stworzył własne dziecko" - powiedział w jednym z wywiadów”.

edziecko.pl/rodzice/7,79361,30925793,transplciowy-mezczyzna-urodzil-dziecko-ostro-o-pielegniarkach.html#do_w=126&do_v=1105&do_st=N&do_sid=1762&do_a=1762&s=BoxLSImg1

Artykuł z portalu: gazeta.pl. Autorka: Marta Korotko. Przypuszczam, że to tłumaczenie artykułu z gazety, czy portalu z Los Angeles. Gazeta.pl nie słynie z oryginalności swoich tekstów. Przeciwnie. Łatwiej i taniej jest przetłumaczyć, niż napisać samodzielnie.

Spójrzmy, co nam pokazuje ten tekst. Mniejsza o to, kim jest autor. Oto nowy, wspaniały świat w nowym, wspaniałym świecie za wielką wodą. Aż miło pomyśleć, że chamstwo, kołtuństwo i grubiaństwo powszechne u nas, w tym naszym zatęchłym zaścianku, występuje i to chyba równie powszechnie również w nowoczesnym usa, i to w samym Los Angeles, jednym najbardziej postępowych miast ameryki. Mam tylko jedną uwagę. Z teksty wynika, że bohater(ka) przeszedł(szła?) operację tylko w górnej części ciała. Tak sam(a) wyznaje. Ma brodę. Hormony? Przeszczep włosów? Jeśli tak, to z czego? Spod pach? Włosów łonowych? Pewnych rzeczy lepiej nie zgłębiać. Płaska klatka – to znaczy, że chirurdzy usunęli jej(jemu) cycki. Mastektomia jako zabieg chirurgii plastycznej? Czemu nie? W czasach postępu nie takie rzeczy chirurdzy wycinają i/lub przyszywają. Jak rozumiem, oznaczenie płci „męska” to adnotacje w dokumentach. Współcześni sędziowie są równie postępowi, jak chirurdzy. Jak ktoś chce, niech sobie będzie „menscyznom”, podobnie inny(a) zostanie w papierach „kobitom”. Wolna wola. I dobrze. Od pasa w górę Bennett Kaspar-Williams jest „menscyznom”. Niech mu lub jej będzie. Ale od pasa w dół pozostał kobietom, skoro chirurdzy nic tam nie gmerali. Czy zatem pielęgniarki nie miały nieco racji zwracając się do niego(niej) mama? Stare pytanie: czy szklanka jest do polowy pusta, czy pełna?

 Jest wyjście! Pan(i) Bennett powinien(nna) sobie przeszczepić penisa. Tylko nie swego „męża”, bo ten nie będzie miał frajdy. Co jak co, ale poświęcanie nie jest modne w ameryce. Zwłaszcza poświęcanie swoich „klejnotów”. Niech będzie penis od nieboszczyka. Najlepiej Murzyna. Dlaczego Murzyna? Żaden rasizm. Murzyni są bardzo dumni z wielkości swych penisów. Przeszczepiamy to co najlepsze. Zatem wielki, czarny penis, świeżutki, prosto z prosektorium. Tylko gdzie go umocować? Nad, obok, czy na wzgórku łonowym nowoczesnego „menscyzny”? Przy następnym porodzie pielęgniarki, jak coś takiego zobaczą, z pewnością nie odezwą się do niego(niej): mama! Zamilkną z wrażenia. Przy okazji: jak taki zabieg urozmaici życie seksualne jego(jej) oraz jego(jej) mężów, żon, partnerów i partnerek wszelkich 258 płci. Bo chyba tyle tych płci naliczyli. Po takim zabiegu, Pan(i) Bennett będzie miał branie jak marzenie. W swoim środowisku.

Idąc dalej. Nieograniczona jest wszak potęga współczesnej medycyny w tym chirurgii. Pan(i) Bennett mógłby kazać przyszyć sobie penisa, powiedzmy, na czole. Czemu nie? Czarny członek na środku białej twarzy, tak aby jego koniec sięgał ust okolonych brodą… W świecie pornografii dla gejów i transwestytów, pan(i) Bennett zostałby gwiazdą pierwszej wielkości i na dodatek zarobiłby krocie na występach w gejowskich pornosach. Przyjemność i zysk w jednym. Pieniądze to korzyść nie bez znaczenia przy kosztach operacji chirurgicznych przeprowadzonych przez najlepszych chirurgów w najlepszych amerykańskich szpitalach i dalszego leczenia. Niestety, nawet w postępowej ameryce żadna firma ubezpieczeniowa nie opłaci kosztów takich zabiegów. Inni, ci zacofani, wstrząsną się ze wstrętem. A fe! Czyje zdanie ważniejsze? O rację nie ma co pytać. Dziś racja nie istnieje, prawda to przeżytek. Liczy się opinia. Tylko czyja? Rzecz jasna tych lepszych, postępowych… Czy byłaby to perwersja? Gwoli usprawiedliwienia. Wiem, że dla niektórych taki temat może być… niesmaczny. Ale nie ja zacząłem o tym pisać i co gorsze, robić.

 Jeszcze jedna uwaga, skoro w tych rozważaniach anatomicznych zaszliśmy powyżej szyi. Wszystkie transy (tak ośmielę się ich nazywać) skupiają się na drugorzędnych cechach płciowych. To błąd, moim zdaniem. Przemiana, czyli tranzycja, musi być do gruntu. Trzeba iść po całości. Bez wahań i bez lęku. Na całego. Co z mózgiem! Tyle się pisze o płci mózgu. Inny jest mózg mężczyzny, inny kobiety. Tak powiadają. Mózg kobiecy jest oczywiście lepszy; może nie większy, ale „mondrzejszy” od męskiego. Wszystkie panie o tym wiedzą. Dlatego nazwanie „głupią” żadnej pani nie obraża. One wiedzą swoje. Móżdżek kobiecy także góruje. Żeby nie było, że dyskryminuję. Panie we wszystkim są lesze. Czy również panie trans? Tu trzeba namysłu.

Przyjmijmy, że przykład pana(i) Bennett to wyjątek potwierdzający regułę. Taki trans osobnik dopasuje górną połówkę, dopasuje dolną połówkę do płci postulowanej. A co z mózgiem? Ja się „zapytowywuję”! Wszystko już dopasowane. Góra dopasowana, dół pasuje, wszystkie organa na swoim miejscu i działają prawie jak te naturalne. Rany się zagoiły. Szwy zdjęte. Jest pięknie! Jest dobrze. Jestem tym, kim chcę być! Została tylko ta galareta w głowie. Jest wyjście. Przeszczep mózgu nie jest (jeszcze) możliwy. Ale jak nie można wszczepić to można usunąć. Hemisferektomia – to usuniecie części lub całość półkuli mózgu. Idźmy na całość odrzucając półśrodki. Jak tranzycja to do samego końca. Aby dokończyć przemiany, osobnik trans powinien poddać się pełnej hemisferektomii. Usunąć jedną półkulą mózgu. Najlepiej lewą, odpowiadającą za racjonalne, za rozumowe i logiczne postępowanie. Potem druga pełna hemisferektomia. Usunąć prawą półkulę. Co komu po prawej, gdy nie ma lewej? Oczywiście ośrodki sterujące pracą serca, oddychaniem czy temperaturą zostawmy. Wiem to trudne, ale da się pokonać mocą współczesnej neurochirurgii. Reszta, precz z makówki. Po co osobnikowi trans mózg? Na co ma myśleć? Organy płciowe – one się liczą. One są najważniejsze. Mózg tylko przeszkadza. Pełna, wymarzona i idealna tranzycja winna kończyć się podwójną hemisferektomią. Wymóżdżony pan(i) Bennett tylko zyska na atrakcyjność. Sama przyjemność, czysty seks, zero wątpliwości, wahań czy rozterek. Stworzony, skrojony czy zszyty do seksu. Żywy manekin, ludzka seks-lalka. Idealny osobnik trans. Ideał z krainy LGTIBiQ i duuuży puls.

Tylko, czy to będzie człowiek, czy zwierzę? Zdaniem ludzi światłych, jesteśmy tylko gatunkiem małp, więc pytanie jest źle postawione. Wołałbym się trzymać wyjątkowości człowieka. Nawet jako gatunku małp. A może to pól człowiek a pól zwierzę? Pamiętam jedno z opowiadań Stanisława Lema, o obcej, ale jakby bliskiej, cywilizacji, która osiągnęła całkowite panowanie nad swoimi ciałami. U nas to po prawdzie protezy, jesteśmy na początku drogi, tamci na końcu mogli wszystko uczynić ze swoimi ciałami. Kto chciał był mężczyzną albo kobietą. Albo był jednocześnie i mężczyzna, i kobietą i mógł jednocześnie uprawiać seks na dwa fronty, że tak się oględnie wyrażę. Można było zamieć się w lwa czy hienę, czy ptaka, powstawały wszelkie możliwe hybrydy znane nam z mitologii, chimery, pegazy, inne stwory. Można było doprawić sobie ogon albo skrzydła, albo dodatkowa parę nóg, lub kilka par kończyn, ile kto zechciał i co zechciał. Na tej planecie panowała taka wolność w kwestii władzy nad swym ciałem, że nawet najzajadlejsi dzielcze i działaczki LTIBiQ i duuuży plus tego nie ogarną. Niestety, kiedy bohater opowiadania doleciał na owa planetę, ta cywilizacja była w agonii. Dosłownie. Przetrwało tylko kilka osobników, tworzących jedność z maszynami, które zadawały im największy ból, by po chwili dać im największa rozkosz. Tylko to ich interesowało. Nic innego. Hedonizm posunięty do ostatecznych granic.

Kiedyś pisałem o eksperymencie za szczurami. Szczuty to społeczne zwierząt. Mamy ze szczurami więcej wspólnego niż chcielibyśmy przyznać. Eksperyment polegał na umieszczaniu i hodowli kilku szczurzych rodzin umieszczonych w optymalnym dla nich, ściśle kontrowanym środowisku. Temperatura odpowiednia, jedzenie w bród, żadnych zagrożeń, żadnych drapieżników. Stworzono taki szczurzy raj. Wydawać by się mogło, że w takich warunkach szczury będą się mnożyć jak szalone a ich liczba będzie rosła wykładniczo. Początkowo tak było, lecz ku zdziwieniu badaczy po osiągnieciu maksimum liczba szczurów zaczlea maleć. Samice szczurów odmawiały seksu albo zagryzały młode. Taka szczurza aborcja. Na końcu po ledwie kilkunastu szczurzych pokoleniach zostawało kilka, czy kilkanaście osobników, zajętych wyłącznie sobą, np. czyszczeniem swego futerka i obojętnych na wszytko inne. Eksperyment powtarzani kilkukrotnie, lecz wynik był zawsze taki sam. Jak w opowiadaniu Lema. Prorocza wizja.

Wracając do pana(i) Bennett i jej(jego) problemów ze społecznym odbiorem jej(jego) osoby. Od pasa w górę mężczyzna, od pasa w dół kobieta. Pół kobieta, pół mężczyzna. W mitologii greckiej boga Pana przedstawiano jako pół człowieka, a pół kozę. Podobnie satyr: skrzyżowanie człowieka z koza, lecz niższej rangi. Albo centaur: pół człowieka, pół konia. Greccy mieli wyobraźnię. My mam real, twardą rzeczywistość a w niej takich tryumfujących osobników jak pana(i) Bennett, i do niej(niego) podobni. I jest ich coraz więcej. Osobnicy wymóżdżeni, i to bez hemisferektomii, zwichrowani, nie wiedzący kim są i czego chcą. I mnóstwo propagandzistów zachwalających taki sposób życia jak wzorowy przykład do innych. Szczególnie dla ludzi młodych, z definicji zbuntowanych, niepewnych siebie, szukających swej drogi. Dobrzy, postępowi ludzie z chęcią służą im pomocą dostarczając odpowiednich przykładów. Wzorów do naśladowania?

Kiedy ktoś oświadcza, że jest Jezusem Chrystusem, to wsadzają go do szpitala dla psychicznie chorych i poddają terapii. Gdy ktoś uważa się za psa, czy konia, to leczą go potężnymi dawkami leków i/lub elektrowstrząsami. Jeśli zaś mężczyzną oświadcza, że jest kobietą, albo kobieta głosi, że jest mężczyzną ukrytym w ciele kobiety, to witają go gromkimi brawami. I zachętą: więcej, więcej! Więcej! Trudne do pojęcia. Lecz widać, tak musi być. Każda epoka ma swoje szaleństwa. I ma swoich bohaterów. O zgrozo. Czym zasłużyliśmy na takich bohaterów, jak Pan(i) Bennett?

Można się nie przejmować takimi rzeczami. Nie czytać o tym. Albo się pośmiać. Śmiech i kpina to to czego postępowcy i tzw. środowisko LGTIBIQ pluuus najbardziej się boją. Chyba, że w wyniku postępu dla każdego będzie możliwa zmian płci, albo przyprawienie dodatkowej pary rąk, skrzydeł, albo płetw i skrzeli. Gdy znikną wszelkie zagrożenia i będziemy jak w szczurzym raju. Koniec będzie jak z opowiadania Lema, czy z eksperymentu ze szczurami. Ale to daleka przeszłość. Jeśli kiedykolwiek się spełni. Na razie mamy propagandowe przygotowanie gruntu pod świetlaną(?) przyszłość. Gdy każdy będzie mógł ujawnić swoją naturę. Zadecydować, kim chce być. I ujawnia, i pokazuje kim jest. Pół człowiek, pól zwierzę. I ta zwierzęca część jest sympatyczniejsza niż ta niby ludzka. A w zasadzie ani człowiek, ani zwierzę. Taki los nam wyznaczono, nam ludziom. Albo jesteśmy nad, albo pod, i to dużo niżej. Tak uważam. Pytanie o tranzycję, o przemianę mężczyzny w kobietę, lub na odwrót, to pytanie o istotę, o granicę człowieczeństwa. Coś, jakiś osobnik, który nie chce być człowiekiem, który odrzuca człowieczy los, jest gorszy, jest dużo poniżej zwierząt. Ale to inna opowieść.

 

  Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie tekstu tylko za zgodą autora.

4
Twoja ocena: Brak Średnia: 3.8 (4 głosy)

Komentarze

 Miałem do czynienia z publikacją gdzie pochodzenie mitycznych lub nie stworów tłumaczono, a jakże, zarzuconymi eksperymentami genetycznymi.

 Bez wnikania w to po co by je ktoś miał robić ani kto.

 Jak nie przymierzając w pewnym nachalnym serialu.

 Ale potem... sięgając do słownika i mitologii ludów przed- greckich, wytłumaczono to i owo.

 Taki centaur? Gdy mniej obyte z końmi ludy zostały napadnięte przez uzbrojonych konnych. W dodatku niemal"zrośniętych" ze swymi wierzchowcami, to było wstrząsające. Jak pierwsze najazdy Mongołów bez problemu oburącz walczącymi z konia. To byli prawdziwi Centaurowie. Później pojawili się Scyci. Z cechami dziwnie korelującymi z opowieściami o olbrzymach. Dlaczego? Wina pewnego odkrycia i idącego za nim prostego wynalazku. A nazwa ich ludu pozostawiła wielkie ślady- w nazewnictwie... bardzo wielu polskich wsi i miejscowości. Także i w słowniku. Łatwe do znalezienia. Ślady zetknięcia kultur, podboju czy też starożytni lub jedni że starożytnych praprzodków. Zwłaszcza że dotąd historycy mają nielichy zgryz z umiejscowieniem Scytii.

 Jakby wszystkie ludy, nawet wędrowne były przyklejone na miejscu przez jakieś antyczne super glue.

 Bożek Pan, fletnia Pana i inne pokrewne? Przerażające opowieści kupców zapuszczających się w puszcze. Czasem ledwo uchodzących z życiem po napaści przez dziwne plemiona ubrane w skóry, z sarnimi i jelenimi rogami lub całymi czaszkami na głowie.

 Ostrzegających intruzów a potem biegnących sprawnie do ataku przy przeraźliwym dźwięku piszczałek. I jak ludzie- centaury niesłychanie sprawnie szyjących z łuków. Walczące zarówno kobiety jak mężczyźni. Jeszcze dodających sobie"miewidzialności" lub siły zastraszenia przez proste malowanie twarzy.

 Nimfy, driady, satyrowie i inne buty ginące w pomroce dziejów.

 Wszystko przez zderzenie kultur i próby tłumaczenia sobie tego.

 A jak było w krajach Dalekiego Wschodu? Kto i jakie badania prowadził? Może ktoś to badał.

 Gdy np.kupcy wczesnych Hellenów zapuszczali się

Vote up!
0
Vote down!
0

Dr.brian

#1660396