Kaczyński strzelał w Łodzi?

Słuchając dzisiejszych popołudniowych wydań wiadomości oraz towarzyszących im komentarzy „ekspertów”, można odnieść wrażenie, że do pracowników biura PiS w Łodzi strzelał osobiście Jarosław Kaczyński. Choć nikt nie powiedział tego karkołomnego idiotyzmu wprost (a może i powiedział, tylko nie jestem w stanie słuchać wszystkich krzykaczek jednocześnie), wniosek z przedstawionych słuchaczom i widzom pseudoanaliz jest jeden: To szef PiS, swoją nienawiścią i rzekomo niepohamowaną agresją doprowadził do dzisiejszej tragicznej śmierci.

Tym samym po raz kolejny (tylko okoliczności są dużo bardziej tragiczne niż zwykle) możemy obserwować zjawisko dla III RP typowe – bandzior (tym razem niestety krwawy) przyłapany na gorącym uczynku wszem i wobec, z medialnym błogosławieństwem i ku osłupieniu ofiary cynicznie wykrzykuje – „łapać złodzieja (mordercę)”. Zapytany o zdanie w tej sprawie poseł Neumann z PO (skądinąd bardzo prymitywny typek, co pokazała jego niedawna konfrontacja z prof. Rybińskim), jako pierwszy dziś stwierdził, że „winny jest Kaczyński”, potem wszystko się potoczyło w tym samym co zwykle kierunku. Autorytety zaczęły analizować kolejną klęskę moralną podłego karła, jakim według nich jest Jarosław Kaczyński. Nad ofiarami wylewano wiadra krokodylich łez – oczywiście z odpowiednim, ideologicznym, jednostronnym komentarzem. Tak jak zawsze, tym razem i dziś zafałszowuje się rzeczywiste znaczenia pojęć i słów, bezczelnie odwracając role i zakrzykując pojawiające się gdzieniegdzie głosy rozsądku . Z ofiary po raz kolejny próbuje się robić kata.

Jednak moim zdaniem coś dziś się w Polsce zmieniło. I choć nie jest to wbrew temu co mówią nawet niektórzy publicyści sympatyzujący z PiS – pierwszy tak brutalny mord polityczny III RP (bo jest choćby wcześniejsza, od początku przemilczana i zapomniana sprawa śmierci szefa NIK Waleriana Pańki), to rozgłos jaki łódzki dramat uzyska w mediach i Internecie będzie nieporównanie większy i wymowniejszy od tego co się działo w podobnych sprawach kiedyś. Dziś już na szczęście Gazeta Wyborcza nie ma monopolu na informację i prawdę, toteż spodziewam się, że do głów wielu Polaków w końcu dotrze, że dziś największym zagrożeniem nie jest wyimaginowana nienawiść zwolenników i działaczy PiS, tylko coś wręcz przeciwnego. Agresja jest tak naprawdę wyłącznie po jednej stronie – rządowo-medialnej. Trzeba to powiedzieć jasno i głośno: Kaczyński jedynie się broni, zresztą moim zdaniem i tak dość słabo, nieadekwatnie do kalibru artyleryjskiego ostrzału skierowanego przeciw niemu, choć rozumiem, że w obliczu serii tragedii, które go spotkały i tak robi co może aby odpierać brudne, nikczemne ataki.

Dla mnie osobiście ważne jest też, aby PiS tej sprawy nie odpuścił, tak jak na skutek namów partyjnych „liberałów” odpuszczono przed wyborami katastrofę smoleńską. Cisza i powściągliwość w sprawie łódzkiego mordu będzie otwarciem pola dla kłamliwej narracji szykowanej w tej chwili w sztabie PO i TVN. Z tego co się obecnie dzieje w mediach, widać, że nawet gdyby szef Prawa i Sprawiedliwości milczał, to i tak zostanie oskarżony o wykorzystywanie tej tragedii do niecnych politycznych celów, dlatego błędu z kampanii prezydenckiej po prostu nie można powtórzyć. To jest walka o demokrację w Polsce. Dziś poległy jej pierwsze ofiary.