Kto i jak nas podzielił

Obrazek użytkownika Maszkaron
Blog

Dziel i rządź - divide et impera - to, jak podaje Wikipedia, "stara i praktyczna zasada rządzenia polegająca na wzniecaniu wewnętrznych konfliktów na podbitych terenach i występowaniu jako rozjemca zwaśnionych stron."

Łacińskie brzmienie tej starożytnej maksymy bierze swe korzenie w starożytnym Rzymie, gdzie stosowana była przez Rzymian względem podbitych ludów. Rzym nie pozwalał im zawierać umów miedzy sobą, w obawie że zjednoczone mogłyby zagrozić imperium. Podstawą sprawą było więc podzielić podwładnych. Bez skutecznego podzielania ich, okupacja nie była by możliwa. Z tej prostej i praktycznej zasady zdawał sobie sprawę Heinrich Himmler, który w ściśle tajnym memorandum z 1940 roku pt. "Traktowanie obcych rasowo na wschodzie", opisał niemiecką taktykę w Polsce: "Musimy podzielić Polskę na tak wiele różnych grup etnicznych, na wiele części i podzielonych grup jak to jest tylko możliwe".

Odnieść można wrażenie, że zasada dziel i rządź stosowana jest nadal. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy prawdopodobnie mieliśmy w Polsce dwie, zakrojone na szeroką skalę próby podzielenia polskiego społeczeństwa. Wydaje się, że pierwsza zaczęła się zaledwie parę dni po tragicznej śmierci prezydenta i innych dostojników państwa polskiego w Smoleńsku. Jako kość niezgody rzucony został pomysł pochowania prezydenta na Wawelu. Zamysł był sprytny: po długiej i skutecznej kampanii przeciwko Lechowi Kaczyńskiemu uważano, że przeciwników jego pochowania na Wawelu będzie wystarczająco dużo, oraz że będą oni wystarczająco głośni.

Plan nie powiódł się. Tylko małe grupki uległy prowokacji i raptem garstka ludzi wyległa na ulice protestować przed krakowska kurią. Tłumy przed pałacem oddające hołd tragicznie zmarłemu prezydentowi były bez porównania większe i donośniejsze. Prawdopodobnie było zbyt wcześnie po tragedii by plan się powiódł. W kulturze polskiej okres żałoby i sama ceremonia pogrzebowa traktowane są z największym szacunkiem. Na tyle dużym, że prowokacje w tym okresie nie wychodzą, ludzie nie dają się wciągać w szarpaniny gdy opłakuje się zmarłych. Pomysłodawca tej próby dzielenia polskiego społeczeństwa najwyraźniej nie był świadomy owej istotnej cechy charakterystycznej dla społeczności mieszkającej nad Wisłą. Być może sam nie darzy wielkim szacunkiem zmarłych i stąd pomyłka w obliczeniach.

Jeżeli rzeczywiście były podejmowane próby dzielenia społeczeństwa to druga próba była już lepiej przemyślana i cel, oraz czas i miejsce akcji, wybrane zostały bardziej właściwie. Były to odpowiednio: krzyż, lokalizacja przed pałacem prezydenckim, i moment zakończenia wyborów prezydenta. Tematy takie jak aborcja, miejsce religii w życiu publicznym zawsze i wszędzie wzbudzają wielkie emocje, wystarczy spojrzeć na podobne dyskusje toczone we innych krajach Unii Europejskiej lub USA. Jeżeli jeszcze do takiej "debaty" wybierze się odpowiednie miejsce jak np. okolice siedziby prezydenta, oraz emocjonalny moment jakim jest wybór nowego prezydenta, sukces jest murowany.

Idealny przepis przyniósł fantastyczny rezultat: społeczeństwo zostało mocno podzielone na zwolenników obozu byłego i obecnego prezydenta. Pierwsi cierpią widząc co dzieje się z Polską, drudzy twierdzą, że nic się z Ojczyzną złego nie dzieje. Wydaje się, że zapominają kto pociąga za sznurki w tym teatrze lalek, którego są wiernymi widzami, a który jest jedynie marnym odbiciem rzeczywistości.

Spektakl trwa, a części podzielonego społeczeństwa, tej zapatrzonej w to fałszywe przedstawienie, umykają najważniejsze dla jego funkcjonowania fakty, jak choćby stan finansów publicznych i bezpieczeństwo energetyczne, że już o takich drobnostkach jak tzw. "reorganizacja" armii czy tez "reforma" służby zdrowia nie wspomnę.

Jest jednak co najmniej jedna rzecz, której nauczyli się widzowie spektaklu kukiełkowego oglądanego nie po raz pierwszy zresztą (a mimo to zawsze z atencją): być podzielonym nie jest dobrze, a ten kto dzieli jest zły. Reżyserzy spektaklu zdają sobie sprawę z tej świadomości społecznej i dlatego z wyprzedzeniem podejmują konkretne wysiłki aby winny dzielenia był przez społeczeństwo zdemaskowany i rzucony na stos. Jasne jest, że dzieli ten kto sieje nienawiść. A kto sieje nienawiść to już zostało widzom spektaklu tak długo i rzetelnie tłumaczone (wbrew faktom oczywiście), że nie mają co do tego wątpliwości. Niestety spektakl ma dość chwytliwy scenariusz i ogląda go większość społeczeństwa co zapewnia zwycięstwo w wyborach parlamentarnych poufnym reżysera.

Tego rodzaju strategia inżynierii społecznej oparta jest na kierowaniu większością społeczną pozbawioną mocnego kręgosłupa ideologicznego ale skoncentrowaną na swojej sytuacji materialnej. Gdy ta ulegnie pogorszeniu, zawiedzeni posiadacze głosów wyborczych oddadzą je temu kto obieca większy kotlet na talerzu. Obecny reżyser zdaje sobie sprawę z tych okoliczności i tym należy tłumaczyć jego decyzje o przegrupowaniu najważniejszych pacynek na kilka mniejszych grup w momencie gdy główny okręt flagowy zaczyna powoli zmierzać ku mieliźnie. Istnieje niebezpieczeństwo, że w końcu na niej utknie na dobre. Może wtedy stracić poparcie widzów oczekujących rejsu pełnego nowych doznań i dobrze zaopatrzonych stołów na terasie restauracyjnym. Jeżeli główny okręt rzeczywiście utknie na mieliźnie (na co wskazują jego finanse), wtedy z pomocą wcześniej przegrupowanych pacynek (jak np. ta wyprodukowana w Biłgoraju) umieszczonych na mniejszych kutrach, reżyser zbuduje nowa pełnowymiarową jednostkę, która zapewni rejs przyciągający potrzebną do rządzenia większość.

Zawsze może się jednak zdarzyć, że będzie więcej chętnych do reżyserowania teatrzyku, i że pomiędzy zainteresowanymi pociąganiem za sznurki dojdzie do sprzeczki. Wtedy spektakl może się mniej podobać widzom i zaczną oni kierować swą uwagę na własne problemy i realny świat w jakim żyją. W skrajnej sytuacji, walczący ze sobą kandydaci do reżyserki mogą porzucić na chwilę pacynki, a pozbawiona kukiełkowego spektaklu widownia będzie miała szansę zająć się budowaniem prawdziwej rzeczywistości na własną rękę jak miało to miejsce miedzy 2005 a 2007 rokiem.

Maszkaron zaprasza: www.maszkaron.com

Brak głosów

Komentarze

spróbować podzielić reżyserow? Tylko trzeba by ich wszystkich pierw zidentyfikować. Bo juest prawdopodobne że reżyserzy posługują się postawionymi niby-reżyserami.

Dobry tekst: uderza w sedno problemu!

pozdrawiam serdecznie

Vote up!
0
Vote down!
0
#95369

o księciu Repninie, ambasadorze rosyjskim wysłanym do nas przez Katarzynę II, pod którego wpływem był Stanisław August Poniatowski.
Ten było dopiero specjalistą od mącenia (czytaj: dzielenia) wśród wpływowych familii Rzeczypospolitej.
Efekt osiągnął piorunujący.

Vote up!
0
Vote down!
0
#95379

pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#95382

efekty nieco przerosły reżyserów. W pierwszym momencie krzyż, był świetnym pretekstem do podziału, ale niektóre pacynki tak sie "zagrały", że postanowiły zrobic własny teatrzyk i może się okazać, że w rezultacie główny reżyser straci zbyt dużo widzów. Wszak chamstwo u Biłgoraj u nas zaczyna żyć własnym życiem i kwitnie, a że kwiat brzydki i śmierdzący to juz inna sprawa.

Vote up!
0
Vote down!
0

GosiaNowa

#95413

Znakomite- "...programowaniu najważniejszych pacynek na kilka mniejszych grupw momencie gdy główny okręt flagowy zaczyna powoli zmierzać ku mieliźnie"-

Dycha. Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0
#95419