Pożagnanie psa
Wspominałem już, że moje „mienie ruchome” składa się z żony, trójki dzieci, dwóch psów płci mi przeciwnej i równie złośliwej kotki.
Psy dzielą się na „moją” Sonię (mamuśka) i Kretkę – psa żony. Ci, co mają zwierzaki wiedzą, że podział jest istotny – Sonia zawsze pierwsza zareaguje na moje słowa i wykona polecenie; Kretka za żoną „wskoczyłaby w ogień”.
Niestety czas ma swe prawa. Sonia , jest średniej wielkości psem, a ma już blisko 14 lat. To dużo na psa tej wielkości (mniejsze żyją zazwyczaj dłużej).
Ostatnio obserwuję pogarszający się stan zwierzęcia. Przez prawie cały czas jej życia, razem rano biegaliśmy – tylko poważna choroba (moja), lub np. w dniu oszczenienia się – pies odmówił udziału. Rano zwykle budziła mnie i wyciągała z łóżka – i oczekiwała na poranny spacer, ponaglając niekiedy.
Już od kilku miesięcy, po dostaniu się do bocznej ulicy, puszczałem psa ze smyczy – nie nadążał za mną w biegu - jedynie kontrolował, czy za bardzo się nie oddalam. Kiedy wracałem – mijałem psa, a ona dobiegała, zostając niekiedy kilkadziesiąt metrów z tyłu. Widać, że z coraz większym wysiłkiem, co objawiało się podnoszeniem wysoko pyska (psy zwykle biegną z pyskiem skierowanym w dół). Znaczy, że tylko mój widok , jako cel biegu, skłaniał ją do wysiłku.
Przez ostatni miesiąc znacznie schudła, a od kilku dni prawie nic nie je. Nawet smakołyków. Kiedy zjadła „kity kety” (to chyba na złość kotce), to niestety szybko zwróciła. Próbujemy, a to kiełbaskę, a to mielone mięso wołowe – czasami coś przełknie, ale niewiele.
Dziś rano tylko doszła ze mną do furtki i wróciła. Później zabrałem ją na pieszy spacer – doszła ok. 100m od domu i wskazała drogę powrotną.
Psy zwykle przychodzą do nas, na piętro domu do spania. Sonia już dawno miała problemy z chodzeniem po schodach, ale kiedy próbowałem ją wnosić uciekała – ewidentnie wstydziła się swej słabości. Później, powoli wchodziła na górę.
Wczoraj sama poprosiła o wniesienie.
Nie je i nie ma siły na chodzenie. Głównie leży całymi dniami. Chyba wie, że czas jej życia się kończy.
Smutno mi.
Boże. Kiedy przyjdzie mój czas, pozwól mi odejść tak samo godnie, w świadomości wypełnienia dni.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1441 odsłon
Komentarze
Pożagnanie psa
15 Stycznia, 2010 - 13:44
przeżyłam śmierć psa, dlatego bardzo Cię rozumiem
pozdro
ps. mój owczarek niemiecki jak odchodził od nas ukrył sie pod ławą w kuchni, nie chciał nikomu przeszkadzać, niesamowita godność odchodzenia, wstrzasajace i wzruszające i jakze piękne
kryska, Dixi
15 Stycznia, 2010 - 14:42
Krzysztof J. Wojtas
Zwierzęta "odchodzą" bardziej godnie niż ludzie.
(Znane są cmentarzyska słoni).
Przyznam, że pisząc tę notkę także ten aspekt miałem na myśli. Zwróćcie uwagę jak "brzydko" pokazywana jest śmierć człowieka. Bez godności. Często jako sensacja, albo coś wstydliwego.
W szpitalu - to za parawanem.
Cenię tych, którzy decydują się wrócić do domu, kiedy wiedzą, że to już blisko końca. Oni zachowują swe człowieczeństwo.
Krzysztof J. Wojtas
przykro mi, Krzysztof, ale...
15 Stycznia, 2010 - 15:46
...dosłownie na moich rękach zdychało (a także rodziło się - wspaniałe doświadczenie) wiele zwierząt, bo zawsze miałem ich w domu stado. Na ogół nie było to ani ładne, ani "godne", tylko rozpaczliwe, dramatyczne a nawet wstrząsające. Mam nadzieje, że Ciebie to ominie.
Nie zestawiajmy nawet śmierci ludzi ze śmiercią zwierząt, proszę. To nie ten kaliber. Mam porównanie.
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Dixi
15 Stycznia, 2010 - 15:51
Krzysztof J. Wojtas
Nie tak.
Każda śmierć jest związana ze smutkiem, przemijaniem. Ludzka, ma dla nas szczególny wymiar i prawdą jest, że nie można jej porównywać ze zwierzęcą.
Czy jednak?
Wszak to "nasi bracia mniejsi".
Jeśli pozwalam sobie na odniesienia, to z racji "odhumanizowania" ludzkiej śmierci. A nawet jeśli jest to związane z cierpieniem, nie powinniśmy zapominać o tych aspektach.
Też miałem do czynienia ze śmiercią bliskich i także swoich zwierząt. Nie miałem żadnych obiekcji przed uśpieniem kota, który był z nami przez kilkanaście lat - było to konieczne.
Ale mgła smutku jest zawsze.
Pozdrawiam
Krzysztof J. Wojtas
Krzysztof!
15 Stycznia, 2010 - 15:59
Mam doświadczenia i takie, i takie. U nas jest w rodzinie zasada, że umiera się w domu (choć i pradziadek i dziadek dawali nieźle popalić w ostatnim okresie życia z powodu starczej demencji). Odhumanizowana śmierć jest na pogotowiu i w szpitalu. To spotkało mojego ojca i brata. Aż strach pomyśleć... Czasem zwierzęta są lepiej traktowane.
No dobra, nie będę więcej przysmucał.
Jeszcze raz życzę twojej suczce, żeby zgasłą spokojnie.
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
moja suka doga...
15 Stycznia, 2010 - 13:49
... miała kilkanaście lat (więc dużo) i cierpiała na dysplazję, więc często nie mogła chodzić. Czasem zbiegała do mnie z górki, jak wysiadałem z samochodu, a pod górkę musiałem jej robić "taczki". Bywało, że w nocy zrobiła kupę przez sen i czułą to tylko nosem... Odeszła cicho i spokojnie. Całe szczęście. Jej koleś, wieki samiec prawdopodobnie został otruty, więc męczył się straszliwie na kroplówkach przez kilka dni....
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Krzysztof J. Wojtas- dla Ciebie
15 Stycznia, 2010 - 14:51
Znam ten bol... W czerwcu
15 Stycznia, 2010 - 15:36
Znam ten bol...
W czerwcu pożegnałam Kajtka...15 lat miał.
Rok wcześniej w lipcu starszego psiaka..też miał około 15tu lat...
Teraz każdy napotkany psiak wydaje mi się niesamowicie piękny.
W pracy ściany obwieszone ich zdięciami...
To byli członkowie Rodziny..
Serdecznie pozdrawiam...Akiko
...Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną. K.Wierzyński
...Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną. K.Wierzyński
Akiko
15 Stycznia, 2010 - 15:53
Krzysztof J. Wojtas
To są członkowie rodziny. To wszystko.
Krzysztof J. Wojtas
@Autor
15 Stycznia, 2010 - 18:13
Witam
Piękne i wzruszające... Dziękuję.
Moja sunia (jamnikowata) ma już prawie 16 lat (w najbliższych dniach muszę ja uśpić - rak)...
Jestem też woluntariuszem w hospicjum...
Nie chcę porównywać śmierci zwierząt do ludzi, ale przez te 16 lat nieraz miałem wrażenie, że moja sunia jest bardziej ludzka niż jeden zezwierzęcony negatywnie człowiek...
A w hospicjum... jestem wdzięczny JPII za wskazanie przez niego godności umierania... dla wielu w ostatnich chwilach ta postawa pozwala na "odejście w spokoju".. i nawet za to należy mu się świętość...
Pozdrawiam
krzysztofjaw
krzysztofjaw
krzysztofjaw
15 Stycznia, 2010 - 19:35
Krzysztof J. Wojtas
Też mam podobne skojarzenie, także odnośnie JPII.
A tu - brak będzie takiej suni. Ale z czasem, powoli,miejsce się wypełni. Ślad jednak zawsze zostaje.
Pozdrawiam.
Krzysztof J. Wojtas