Afganistan - jaki diabeł nas tam zawiódł?
Szanowni Państwo!
W Rzeczpospolitej (wydanie internetowe z dnia 20 grudnia 2009) ukazała się bardzo interesująca rozmowa red. Piotra Zychowicza z panem Martinem van Creveldem (http://www.rp.pl/artykul/107684,409025.html ) na temat wojny w Afganistanie i tego co van Creveld o niej myśli.
Gorąco polecam to Państwa uwadze, bo jest to akurat człowiek, którego warto posłuchać. Niekoniecznie się z nim trzeba zgadzać, ale posłuchać, co mówi warto. Jest to urodzony w Holandii Żyd, który zajmuję się generalnie mówiąc historią militarną i konfliktami zbrojnymi, uznawany jest przez wielu za autorytet w tej dziedzinie. Jest trochę lewicujący – pisuje m.in. w tygodniku nowojorskim The Forward (http://www.forward.com ) - ale często szczery aż do bólu.
W rozmowie z Rz potwierdza pogląd, który można podsumować stwierdzeniem, że Ameryka nie ma ani militarnych możliwości do wygrania wojny w Afganistaniem, ani nie ma do tego politycznej woli. Prawdopodobnie nie ma również do tego możliwości finansowych.
Jedyne, co Ameryka teraz robi, to przeciąganie tego konfliktu za cenę, którą płacą przede wszystkim Afgańczycy. Powtarza się sytuacja z Wietnamu, kiedy to polityczne błędne decyzje inspirowane polityką wewnętrzną zadecydowały o fiasku całej operacji wojskowej. Obama miesiącami zwlekał z decyzją o wysłaniu dodatkowych wojsk (abstrahując nawet od tego, że w opinii van Crevelda jest to i tak bez sensu), w końcu wysłał mniej niż gen. McChrystal prosił (McChrystal mówił, że potrzebuje MINIMUM 40 tys., Obama mu obiecał 30). I jeszcze na dodatek obiecał, że w lipcu 2011 wycofa wojska z Afganistanu. Nie trzeba być historykiem wojskowości i ekspertem – każdy głupi się domyśli, co zrobią Afgańczycy i Talibowie. Afgańczycy będą chcieli przede wszystkim przetrwać, więc będą udawali współpracę z wojskami NATO jednocześnie dogadując się na boku z Talibanem. A Talibowie? No cóż, dostali prezent, o jakim chyba nie marzyli: czas. Muszą tylko poczekać spokojnie te półtora roku, pochować się po dziurach, rozmyć się w społeczeństwie, od czasu do czasu przeprowadzić jakiś dobrze zaplanowany atak i spokojnie sobie czekać. Aż Amerykanie sobie pojadą, a wtedy ich głównym przeciwnikiem stanie się śmieszna, do cna skorumpowana, źle wyszkolona i wyposażona tzw. armia afgańska. Co do rezultatu tej następnej wojny - tym razem domowej - nie mam najmniejszych złudzeń.
W międzyczasie Amerykanie odniosą kilka spektakularnych zwycięstw – pewnie, czemu nie? W Wietnamie Ameryka nigdy nie doznała jakiejś znaczącej klęski militarnej. W czasie tzw. ofensywy Tet wojska amerykańskie prawie całkowicie rozgromiły siły Vietcong-u, tylko po to, by się potem przekonać, że zostały one zastąpione potem przez regularną armię Wietnamu Północnego i cały obraz tej wojny się zmienił. Nie była to już ekspedycja karna przeciwko słabej partyzantce, lecz wojna konwencjonalna pełną gębą. Tylko, że Ameryce zabrakło politycznej woli do prowadzenia tej wojny w jej zmienionej formie. I w rezultacie ofensywa Tet okazała się pyrrusowym zwycięstwem, a końcu jej obraz w mediach amerykańśkich był taki, że opinia publiczna uważała ją za klęskę.
Cała afgańska awantura, w którą wplątała się Ameryka, tak naprawdę nie może być nawet nazwana wojną. Przecież to nie Talibowie stali za zamachami z 9/11. Osama bin-Laden stał za nimi, a on ukrywa się najpewniej nie w Afganistanie, ale w Pakistanie na tzw. terenach plemiennych. Jeśli Obama na serio by chciał wygrać wojnę afgańską, to musiałby ją eskalować w bardzo znaczący sposób (np. poprzez użycie taktycznej broni atomowej), trzymać tam wojska amerykańskie przez znaaacznie dłuższy czas (kilkanaście lat moim zdaniem) i zmienić zasady prowadzenia tej wojny, a zwłaszcza te, dotyczące obchodzenia się w rękawiczach z tzw. ludością cywilną. Obama nie jest politycznym samobójcą i tego nigdy nie zrobi.
Zamiast prowadzić tę bezsensowną udawaną wojnę, administracja amerykańska powinna się raczej zająć bezpośrednim bezpieczeństwem kraju. Mam tu namyśli likwidację islamskich obozów treningowych w samych Stanach (tak, tak, są takowe), czy zupełnie idiotyczne próby przedefiniowania zjawiska terroryzmu poprzez traktowanie terrorystów jak zwykłych kryminalistów i sądzenie ich w sądach cywilnych (sprawa 5 islamskich terrorystów przed sądem w Nowym Jorku). A Afganistan powinni zostawić samemu sobie.
Na końcu rozmowy z "Rzeczpospolitą" van Creveld dosyć delikatnie mówi, co myśli o polskim zaangażowaniu w Afganistanie. Ja osobiście uważam, że nie ma żadnego powodu, by nasi żołnierze byli wysyłani na śmierć na wojnie, która jest toczona w sposób co najmniej dziwny, na wojnie bez wyraźnego celu, gdzie nie wiadomo, co jest zwycięstwem a co porażką. Na wojnie, gdzie przeciwnik z góry wie, że za półtora roku nas tam nie będzie. Na wojnie, która tak naprawdę nie jest naszą wojną, bo Talibowie Polski nie zaatakowali, nie zaatakowali też naszych sojuszników z NATO, włączając w to Stany Zjednoczone Ameryki Północnej.
Po co nam to! Jaki diabeł wplątał nas w tą awanturę?!
Panie premierze Tusk!
Panie prezydencie Kaczyński!
Zróbcie temu narodowi prezent na Boże Narodzenie i ściągnijcie naszych chłopców do domu! A Naród to doceni. Bo na wdzięczność Obamy nie liczcie.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1669 odsłon
Komentarze
"Panie premierze Tusk! Panie
21 Grudnia, 2009 - 13:23
"Panie premierze Tusk!
Panie prezydencie Kaczyński!
Zróbcie temu narodowi prezent na Boże Narodzenie i ściągnijcie naszych chłopców do domu! A Naród to doceni. Bo na wdzięczność Obamy nie liczcie."
Szczegolnie na te wdziecznosc nie liczcie!
Pozdrawiam Akiko
...Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną. K.Wierzyński
...Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną. K.Wierzyński