Jak Joe Biden pokój na Bliskim Wschodzie wprowadzał...
Szanowni Państwo,
ostatni tydzień spędziłam w Izraelu (pomimo tego, że jestem już Starą Babą, to ostatki mojej działalności zawodowej powodują, że czasami mogę sobie pojeździć po świecie…). Traf chciał, że prawie w tym samym czasie w Izraelu gościł vice prezydent Stanów Zjednoczonych, Joe Biden. Miałam więc możliwość bliższej obserwacji jego wizyty, a także rozmowy z miejscowymi Żydami i wysłuchania ich opinii. Postaram się pokrótce streścić, to czego się tam dowiedziałam, z zastrzeżeniem, że występuję tu w roli obserwatora składającego niejako raport z tego, co widziałam – moje prywatne poglądy nie będą tu przedstawione.
Otóż całkiem sporo Żydów w Izraelu wręcz nie znosi Bidena i gotuje się w nich krew, kiedy Biden udziela im rad dotyczących ich polityki wewnętrznej. A tu warto nadmienić, że Biden miał niezbyt pochlebną opinię w Izraelu już wcześniej, kiedy to np. wsławił się stwierdzeniem, że to Stany Zjednoczone i Francja wyrzuciły Hezbollah z Libanu. Tak, on to naprawdę powiedział – w roku 2008, chyba w październiku, w trakcie debaty telewizyjnej z Sarą Palin.
Można z dużą dozą pewności stwierdzić, że w sprawie konfliktu izraelsko-arabskiego, Biden jest największym matołem ze wszystkich amerykańskich polityków. I izraelscy Żydzi czują się urażeni, kiedy taki matołek jak Biden, chce im udzielać rad, jak np. mają postępować z Palestyńczykami. Biden jest w swojej ignorancji bardzo podobny do swojego szefa, Baraka Obamy: oni obydwaj w jakiś dziwaczny sposób chcą przekonać Żydów w Izraeli (a także cały świat), że istnieje swoista równowaga moralna pomiędzy wyznającymi tylko przemoc i terroryzm palestyńskimi Arabami (tak, to odnosi się do CAŁEJ ich populacji, a nie tylko do tzw. radykalnych ugrupowań, czy tzw. radykalnych przywódców) a obywatelami Izraela. Izraelscy Żydzi po prostu nie mogą sobie wyobrazić, żeby ktoś co cośkolwiek wie o sytuacji w regionie, może pleść takie androny i stawiać ich moralnie na równi z Palestyńczykami i Arabami! Szukając analogii, można by się pokusić o stwierdzenie, że czują się oni podobnie (Żydzi), jak czuliby się Polacy, gdyby nas ktoś próbował przekonywać, że w czasie II wojny światowej Niemcy mieli moralnie takie same prawa, jak obywatele Polski.
W poniedziałek Biden powiedział następujące słowa: “It is incumbent on both parties to build an atmosphere of support for negotiations and not to complicate them” – co można przetłumaczyć następująco: “Jest obowiązkiem obu stron budowanie atmosfery wspierania rokowań a nie utrudnianie ich”.
Oczywiście kontekstem tych słów była decyzja rządu izraelskiego o rozpoczęciu budowy 1600 nowych domów dla osadników żydowskich we Wschodniej Jerozolimie.
Dalej Biden powiedział (pozwolę sobie już przytoczyć wersję po polsku): “Wczorajsza decyzja rządu Izraela o rozpoczęciu budowy nowych osiedli żydowskich we Wschodniej Jerozolimie podważa to zaufanie, którego tak potrzebujemy, aby rozpocząć konstruktywne rokowania”.
Wielu Żydów w Izrealu określa to stanowisko jako “miękki” anty-semityzm. Takie samo podejście ma Obama - jego też w Izraelu określają jako miękkiego anty-semitę. Zresztą, nie ma się temu co dziwić, wystarczy przyjrzeć się jakimi ludźmi Obama się otacza, jaką posługuję się retoryką, i jego anty-izraelskiem uprzedzeniom. Obama – w wielu opiniach, które słyszałam – chciałby, aby Żydzi bezwględnie ustępowali wobec wszystkich żądań swoich wrogów. Biden wyraźnie uważa tak samo.
A to, co uważają Żydzi, można pokrótce streścić następująco: Wschodnia Jerozolima to terytorium państwa Izrael, zdobyte i przyłączone do Izraela po wojnie w roku 1967. I wszystkie wzięte do kupy rezolucje ONZ nie zmienią faktu, że napadnięty kraj wygrał wojnę i jest to jego zdobycz wojenna. Izrael ma pełne prawo do budowania na tym terenie osiedli żydowskich – to jest jego własne terytorium.
No, ale Biden, Obama i jego akolici uważają, że to podważa zaufanie…
Nie wiadomo tylko, o jakim zaufaniu Biden bredził. Palestyńczycy świętują uroczyście każdy samobójczy zamach bombowy, odmawiają Izaelowi prawa do istnienia, uczą swoje dzieci jak mordować Żydów (przykłady programów nadawanych w palestyńskiej telewizji do obejrzenia np. na stronie Palestinian Media Watch), i zupełnie bez kozery przyznają, że ten cały tzw. process pokojowy mają głęboko w d… i traktują go jako przykrywkę do realizacji swoich własnych celów. Druga strona – Izrael – czyniła ustępstwo za ustępstwem nie dostając w zamian nic poza krwią i śmiercią swoich mieszkańców. I pomimo tego Obama i Biden są święcie przekonani, że najwiekszą przeszkodą w rokowaniach pokojowych jest budowa osiedli żydowskich na terytorium państwa Izrael!!
Jeden z moich znajomych powiedział mi, że Biden powinien zamknąć jadaczkę. Bo nie wie nic o konflikcie izraelsko-palestyńskim i w dodatku nie wie nic także o naturze dobra i zła. I za każdym razem, kiedy próbuję skłonić Izrealczyków do poddania się złu, podkreśla tym samym miękki anty-semityzm: swój, Obamy i całej Obamowej administracji.
Mój prywatny komentarz do tej ostatniej myśli: myślę, że skłonienie Bidena by zamknął jadaczkę i nie plótł bzdur może być zadaniem znacznie cięższym niż doprowadzenie do pokoju na Bliskim Wschodzie.
Serdeczne pozdrowienia,
Stara Baba
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1585 odsłon
Komentarze
Absurdy Izraelskiego Bliskiego Wschodu..
11 Marca, 2010 - 15:54
Wszystkie te dywagacje o słuszności czy nie postępowania Izraelczyków i Palestyńczyków, bez zaglądniecia w dawne czasy tzn. momentu i trybie powstania państwa. Pani relacja z tej podróży świadczy o podeściu do problemu tych obu państw tak, jakby konflikt, wynikał li tylko z obecnych niesnasek i głupoty. Jednak tak nie jest, i tylko dlatego, że to mały naród, można go w ten sposób traktować??? Wyobraźmy sobie realizację zakusów innych państw na polskie terytorium??? Wiemy co to oznacza, my Polacy wiemy najlepiej o co chodzi. Bez rozliczenia histori, nie można rozwiązać żadnego konfliktu, bo bez żadnych wątpliwości Palestyna ma swoją historię!!! Sprawa ta musi czekać na sprzyjające okoliczności, na osoby z dobrą wolą z obu stron
Dziękuję za bieżące informacje
o tych sprawach.Pzdr.
W odpowiedzi Balsamowi:
11 Marca, 2010 - 19:47
Szanowny Panie,
te, jak Pan je raczył określić, dywagacje nie miały na celu stwierdzenia, czy Izraelczycy mają rację, czy też jej nie mają. Pytania, które Pan stawia o przyczynach konfliktu żydowsko-arabskiego są oczywiście istotne.
Mam wielką nadzieję, że nie oczekiwał Pan, że w tak krótkim tekście znajdzie Pan na nie odpowiedź! Oczywiście, że jej tam nie ma. Jakby wszystkie wątpliwości, pytania i propozycje dotyczące tego tematu można było zmieścić na paru stronach papieru, to dawno by to już uczyniono, bo wielu łebskich ludzi spędziło dużą część swego życia próbując to zrobić.
Nie było, broń Boże, moją ambicją ani przedstawianie historii konfliktu na Bliskim Wschodzie (proszę udać się do biblioteki - rzeczywistej lub wirtualnej - i przeczytać te kilkanaście tysięcy dostępnych pozycji; będzie Pan wtedy wiedział na ten temat o wiele więcej ode mnie), ani nie było moim zamiarem przesądzanie kto ma, a kto nie ma w tej sprawie słuszność (nie chciałam obrażać inteligencji czytelników, którzy w większości na pewno zdają sobie sprawę, że takie sądy nie poparte gruntownymi i czasochłonnymi studiami nad tym tematem mają tyle wartości, co papier, na którym by je ktoś spisał).
Tych kilka luźnych myśli i obserwacji, które pozwoliłam sobie Panu i innym czytelników przedstawić, to takie luźne impresje, których doświadczyłam będąc tam na miejscu. Są one z oczywistych powodów jednostronne, bo moje kontakty ograniczały się do rozmów z Żydami - nie miałam sposobności rozmawiania na ten temat z żadnym Palestyńczykiem czy Arabem. I to jasno - wydaje mi się - powiedziałam na początku mojego tekstu. Prezentują one więc pewien raczej ograniczony punkt widzenia na raczej wąski temat: stosunku administracji Obamy do państwa Izrael. Czy jest on słuszny , czy też nie, to już zupełnie inna historia...
Dziękuję za Pański komentarz i za pozdrowienia i załączam również moje,
Stara Baba
Mój komentarz...
11 Marca, 2010 - 20:25
Gdyby pani relacja ograniczyla sie tylko, właśnie do relacji, to wówczas ograniczyłbym sie jedynie do podziekowań. Jednak w materiale wyrazila pani kilka stanowczych własnych kwestii, wskazujac palcem na tego złego, co starała się pani potwierdzić rozmowami z mieszkancami. Tak odebrałem pani reportaż i nie mogłem się powstrzymać do tak jednostronnej pani kwesti. Otóż nie jest to takie oczywiste, że Palestyńczycy nie walczą o własną słuszną sprawę, dlatego wspomniałem o konieczności dobrego czasu i woli!!! Na tym chciałbym zakończyć, wymianę tak różnych pogladów w tej sprawie. Pzdr.
Stara Baba
11 Marca, 2010 - 20:44
Ciekawa choć dość jednostronna relacja ..
pozdrawiam
............................
"Pozwól mi Panie bym stał się narzędziem Twej sprawiedliwości"
http://andruch.blogspot.com/
-----------------------------------------
Andruch z Opola
]]>http://andruch.blogspot.com]]>
W trakcie czytania
2 Sierpnia, 2010 - 03:43
W trakcie czytania rzeczywiście zapomina się o wstępnym zastrzeżeniu, że to tylko relacja usłyszanych/zaobserwowanych reakcji i opinii. Może warto by to było przypomnieć na końcu tekstu?
Pozdrawiam.
Re: Jak Joe Biden pokój na Bliskim Wschodzie wprowadzał...
2 Sierpnia, 2010 - 08:21
http://spiritolibero.blog.interia.pl/
"Izraelscy Żydzi po prostu nie mogą sobie wyobrazić, żeby ktoś co cośkolwiek wie o sytuacji w regionie, może pleść takie androny i stawiać ich moralnie na równi z Palestyńczykami i Arabami!"
Oczywiście, że nie może ! Swoją drogą, Żydzi, taki inteligentny naród, mogą pleść takie androny...
"Jeden z moich znajomych powiedział mi, że Biden powinien zamknąć jadaczkę. Bo nie wie nic o konflikcie izraelsko-palestyńskim i w dodatku nie wie nic także o naturze dobra i zła."
Bardzo symptomatyczna odpowiedź. Budzi jednak ambiwalentne skojarzenia.
Przyłączam sie do zdania poprzedników - pani artykuł sprawia jednak wrażenie, że utożsamia sie pani z tymi tezami. Szkoda, że nie rozmawiała pani z choć jednym Palestyńczykiem- terrorystą (chyba nietrudno tam o takiego i mówią zwykle świetnie po angielsku)
Pozdrowienia od matoła - miękkiego antysemity (a raczej twardego antysyjonisty)
SpiritoLibero