Do Zbigniewa Brzezińskiego
Nieco starsi Polacy pamiętają zapewne Zbigniewa Brzezińskiego. W latach 70. jakże byliśmy dumni, że oto Polak urodzony w Warszawie został głównym doradcą prezydenta USA, Cartera. Wierzyliśmy, że polskie doświadczenia Brzezińskiego pomogą zrozumieć Ameryce, czym jest komunizm i jak z nim walczyć. Rzeczywistość okazała się mniej różowa. Oto prezydent Carter okazał się jednym z najgorszych prezydentów. Zostawił po sobie katastrofę społeczną i gospodarczą, a wobec Związku Sowieckiego okazał się bezradny i naiwny jak niemowlę. Przed kompletną katastrofą uratowała nas wszystkich zasada kadencyjności. Następca nieszczęsnego Cartera, Ronald Reagan, okazał się na szczęście jednym z najwybitniejszych prezydentów i przywódców wolnego świata. Postawił USA na nogi pod względem gospodarczym i przyczynił się walnie do upadku imperium zła, czyli ZSRR. Dziś musimy ze smutkiem powiedzieć, że nasz rodak Brzeziński był głównym winowajcą klęski polityki Cartera. I niestety powinniśmy się wstydzić, że jest naszym rodakiem.
Wracam do przeszłości, którą - taką miałem nadzieję - przykrył kurz historii. Niestety sędziwy Brzeziński postanowił jeszcze raz zabrać głos. Tym razem w sprawie katastrofy smoleńskiej. Na wstępie zauważył trzeźwo, że Rosjanie przetrzymują wrak samolotu, by nakręcać w Polsce emocje i rozgrywać wewnętrzne polskie sprawy. Tyle że wnioski, jakie z tego wyciąga, budzą najgłębsze zdumienie. Oto ogłasza Brzeziński, że Polacy powinni siedzieć cicho, nie drażnić Rosji, nie dopytywać o przyczyny i przebieg katastrofy. Powinni stać murem za rządem Tuska i z pokorą przyjmować oficjalne wersje wydarzeń. Słowem, należy trzymać się zasad realpolitik. Dla mojej generacji wynurzenia Brzezińskiego są powtórzeniem postawy Zachodu wobec zbrodni katyńskiej. Siedzieć cicho i ńie drażnić wujka Jóżefa Wissarionowicza, bo się go boimy. Dziś Brzeziński mówi nam, byśmy nie dociekali prawdy, byśmy nie drażnili wujków Władimira i Michaiła. Byśmy w imię relpolitik poświęcili naszego prezydenta, pamięć o gronie wybitnych Polaków - choćby Ryszarda Kaczorowskiego czy Anny Walentynowicz - byśmy poświęcili godność rzekomo niepodległej Polski.
Brzeziński nie poprzestał na tym. Ludzi, którzy nie chcą przyjąć tej cynicznej i lokajskiej wizji świata obrzucił obelgami i wyzwiskami. Podłość, choroba, szaleństwo - oto jego język. Brzezińskiego nie bulwersuje to, że polski rząd oddaje Rosjanom śledztwo, wbrew polskiej racji stanu, wbrew rozsądkowi, a nawet wbrew obowiązującemu prawu. Nie porusza go to, że oficjalna wersja wydarzeń jest jednym wielkim kłamstwem. Że polskie władze patronują całemu przemysłowi kłamstwa i pogardy. Brzezińskiego bulwersuje to, że ktoś domaga się prawdy, że głośno mówi n.p. o hipotezie zamachu.
Brzeziński jest starym człowiekiem i może nie zauważył, że żyjemy w innym świecie. W świecie, który potrafi wyciągnąć wnioski z epoki totalitaryzmów. Przede wszystkim wniosek taki, że prawda, godność nie mają ceny, że prawda i godność są jedyną zaporą dla tyranii i totalitaryzmu.
Nie wiem, co się stało w Smoleńsku. Czekam na twarde procesowe dowody. Mam natomiast twarde procesowe dowody, że oficjalna wersja wydarzeń jest kłamstwem. I wiem, że szukanie prawdy jest moim obowiązkiem wobec mojej Żony. I dlatego mam odwagę oświadczyć: Ja, skromny poseł RP, oświadczam, że profesor Zbigniew Brzeziński, fetowany i odznaczany, utytułowany i uszanowany swoją wypowiedzią przekroczył wszelkie granice głupoty, a co gorsze - granice zbydlęcenia!
Jacek Świat
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 9180 odsłon
Komentarze
Re: Do Zbigniewa Brzezińskiego
9 Listopada, 2012 - 00:31
Pozwalam sobie w geście poparcia ocenić Pana tekst. 10/10. Pozdrawiam
Re: Do Zbigniewa Brzezińskiego
9 Listopada, 2012 - 00:42
Pan Brzeziński już dawno, nie jest Polakiem, tylko tyle, że mówi po polsku? Wykorzystuje to, i próbuje występować jako autorytet??? Jak zawsze, kiedy wpływał na poczynania prezydenta Cartera, jak całe lata, traktowany jako ekspert, wypowiadał się wbrew logice, przede wszystkim, kiedy potwierdzał nieprawdę, że przed stanem wojennym, Rosjanie gromadzili wojska na polskiej granicy, i groziła nam wojna, bo dziś wiemy, że to nie prawda, kogo reprezentował??? Pan Brzeziński, prawdopodobnie uczestniczy w jakimś, być może projekcie, skolonizowania świata, co wprost jest sprzeczne z Polską racją stanu??? Wypowiedź, którą usłyszeliśmy niedawno, jest dowodem na zaprzaństwo o wiele większe niż naszych tubylczych przywódców, pytanie dlaczego??? Pzdr.
To nie jest przypadek ze Brzezinski dal glos zaraz po wyborze
9 Listopada, 2012 - 03:31
Obamy.
Morda tego dyzurnego autorytetu chlapie zydowskie lobby ktore
stoi za czarnym slupem idyktuje mu co ma robic.
Az dziw bierze ze po tylu wpadkach zostal znowu wybrany lewacki Zyd Obama i to glosami bialych, choc wiadomo ze czarni w USA nienawidza bialych, zoltych i Zydow.Widac czarnego Zyda uwazaja za bardziej czarnego niz Zyda.
Zydzi zas nienawidza wszytkich poza soba.Biali nienawidza z reguly czarnych.W dniu wyborow okazalao sie ze biali pokochali na tyle czarnego Zyda ze wygral wybory.
Do konca tak naprwde nie bylo wiadomo kto wygra gdyz sadaze pokazywaly fifty /fifty klan Clintonow rzucil sie na ratunek, a media zrobily swoje.W USA tak zreszta jak i w Polsce wikeszosc mediow okolo 90% jest w wiadomych rekach.To jest potezna pralnia umyslow, sa to matki, siostry ,bracia GW TVN, Radio TOK, ONET itd.
Ale mimo tych staran wygranie Obamy nie bylo pewne do konca.
Narod amerykanski jak nigdy do tad zostal podzielony.Teraz wystarczy go sklucic i mozna juz rzadzic bez problemu.
Jaki kociol te media zrobily to moze swiadczyc fakt ze moi znajomi Polacy byli za Obama. A przeciez to co zrobil on Polakom powinno go deskredytowac na zawsze.
Uwazam ze nastepstwie resetu z Rosja,czyli sprzedania Polski, nastapila zbrodnicza likwidacja polskich patryjotycznych elit wraz z Prezydentem na czele oraz dokonano zamachu stanu ustawiajac pod zyrandolem pacholkow moskalkich.
Obama wreczajac posmiertnie Janowi Kozielewskiemu (KARSKI)
Medal Wolnosci na rece nie rodziny tylko Zyda Rotwelda
- powiedzial o POLSKICH OBOZACH KONCENTRACYJNYCH to nie mogla byc pomylka powiedzial to co pisza i mu napisali jego zydowscy doradcy i sponsorzy.Oczywiscie za to nigdy oficjalnie nie przeprosil.
Dodam ze pominiecie rodziny Karskiego we wreczaniu medalu
bylo ku..stwem przedniej marki.TVN 24 oglosil ze Jan Karski nie pozostawil zadnej rodziny, tak wiec pojechal Rotweld w zamian za Walese, ktory tez byl kandydatem do wyjazdu po ten medal.Tak ze sprawa byla ukartowana i ze strony PObolszewi i Obamowcow. W tej chwili jest walka miedzy rodzina, a Pobolszewia, aby oddali ten medal do gabinetu poswieconego pamieci Karskiego otwartego pod Jego patronatem w 1999 roku w Muzeum Histori Miasta Lodzi.Decyzja Karskiego do tego muzeum trafily medale Sprawiedliwy Wsrod Narodow Swiata,Order Orla Bialego oraz kilkaset pamiatkowych przedmiotow o dokumentow.MSZ bezprawnie przywlasczyla sobie to co do nich nie nalezy.
Ale to sa standardy PObolszewickie.
Wracajac do wypowiedzi Brzeinskiego dokakldnie sie on wpisuje w polityke Obamowcow i daje przjrzyscie do zrozumienia ze ulegla kosztem Polski polityka Obamowcow
nie zmieni sie i ze Polacy nie maja na co liczyc ze obecny rzad amerykanski kiwnie palcem w sprawie wyjasnienia zamachu smolenskiego.
Od dzis Brzezinski stal sie persona non grata dla wiekszosci oraganizacji polonijnych,ktore tego stetryczalego antypolaka zapraszaly.
Jak sie przyjzec jego dotychczasowym dzialaniom dzialal on ewidentnie na zlecenie zydowskiego loby.
Rozumiem
9 Listopada, 2012 - 09:09
że Brzeziński nie jest wart nawet cytowania, bo - tak, jak wiekszość naszych emigrantów - z zagranicy - niewiele widzą, słyszą i konkludują. Ale co do tego żydostwa to jakaś kompletna paranoja. Gdzie tu lewacki Żyd ? To jest mulat z zacięciem marksistowsko-leninowskim. Nie sądzę , by lud pozwolił mu te idee wprowadzać w życie. To nie Polska, gdzie baran goni barana i popiera takich Tusków z jego bandą. Wcale nie Żyd, nawet nie lewak.
wilk na kacapy
9 Listopada, 2012 - 11:23
Gwoli uściślenia. Z. Brzeziński reprezentuje żydowskie lobby zasiadające w Komisji Trójstronnej i nie tylko. Na to zgoda. Z tym, że O'Bama nie jest żadnym "czarnym słupem", ale rodowitym - po matce - Żydem i reprezentuje tożsame lobby co Brzeziński.
Resztę dopowiedz sobie sam...
krzysztofjaw
krzysztofjaw
Zyciorys Zyda Obamy dla tych co maja watpliwosci.
9 Listopada, 2012 - 16:57
Kim jest Barack Hussein Obama? (Rodzina i Dzieciństwo)
To niezwykłe i fascynujące, że w XXI wieku, w realnie istniejącym świecie, jedyne światowe supermocarstwo jest kierowane przez syna członka kenijskiego plemienia Luo, który wydaje się, marzy o zmianie świata zgodnie z ideami swojego ojca.
Kim był więc Barrack Obama Sr. i w jaki sposób wychował syna powodując, że ten w swojej pierwszej autobiografii określił siebie, swoje życie jak i motywacje i swoje posłannictwo tytułem „Z marzeń mojego ojca”? Wydaje się, że musimy przyzwyczaić się do znaków zapytania, które jak grzyby po deszczu pojawiają się tym, którzy chcieliby poznać ścieżkę życia młodego Obamy.
image
Ojciec Obamy był kenijskim (ur. niedaleko jeziora Wiktoria) muzułmaninem, (później chrześcijaninem i później ateistą), marksistą, ambitnym aktywistą socjalistycznym, ekonomistą, poligamistą, który porzucił swoje żony i dzieci i rozgoryczony odsunięciem go od władzy w Kenii (zwycięstwo pro-wolno rynkowego Jomo Kenyatta), rozpił się utraciwszy w licznych wypadkach obydwie nogi, pozbawiony możliwości realizacji swoich antykolonialno–socjalistycznych planów, zginął uderzając w pień drzewa.
Czy nie brzmi to zbyt nieprawdopodobnie, że ten kobieciarz i alkoholik (już podczas studiów na Hawajach, był znany jako „podwójny-podwójny”, uwielbiał whiskey), przez całe życie syna nieobecny (pojawił się jedynie z wizytą kiedy syn miał 10 lat) , ale wyidealizowany przez lewicującą hippiskę matkę, był inspiracją dla syna i dziś jego duch niejako rządzi i kieruje agendą amerykańskiego supermocarstwa...
Barrack Obama Sr. dorastał w Kenii w czasie krwawego powstania Mau Mau w latach 50 – tych zorganizowanego głównie przez członków plemienia Kikuyu przeciwko brytyjskiej władzy kolonialnej, wychowany w islamskiej rodzinie, w wieku 6 lat , pod wpływem misjonarzy przeszedł na anglikanizm.
Dziadek prezydenta Obamy, Hussein Onyango (miał trzy żony) służył jako kucharz w brytyjskiej armii kolonialnej w Birmie, Cejlonie, Europie, Indii i Zanzibar (gdzie zmienił wiarę rzymsko-katolicką na islam), był aresztowany w 1949 roku i poddawany torturom. http://en.wikipedia.org/wiki/Barack_Obama_Sr
Ojciec Obamy przybył na uniwersytet na Hawajach w 1960 roku. Przed wyjazdem, ukończył korespondencyjnie szkołę (na wniosek dwu zaprzyjaźnionych amerykańskich misjonarek) pracował w biurze Araba, Suleimana, aby zarobić na utrzymanie swojej żony Kezia Aoko (ożenił się w wieku 18 lat w 1954 r.) i dwojga ich dzieci (Roy i Auma). Miał poparcie socjalistycznego aktywisty narodowego Toma Mboya i Amerykanek – misjonarek, to ułatwiło mu dostanie się na amerykańskie studia ekonomiczne.
Na zdjęciu: Stanley Dunham (dziadek), Ann, Maya i Barry Obama ( ok. 1975 r.)
image
18 letnia Stanley Ann Dunham, pochodziła z rodziny irlandzkich Żydów i była jedynym dzieckiem Madelyn Payne ( pracowała w bankowości) i Stanley Dunham (sprzedawca mebli, często bezrobotny). Rodzice Ann oczekiwali chłopca i kiedy urodziła się córka nadali jej męskie imię Stanley, z którym dziewczynka męczyła się, zanim nie przyjęła drugiego imienia (Ann). http://en.wikipedia.org/wiki/Ann_Dunham
W tym momencie wypada przedstawić osobę, która miała wybitny wpływ na póżniejsze ideowe wychowanie młodego Barry (Baracka II), tą osobą był pisarz (trochę pornograf), poeta (zauroczony Stalinem) pochodzący z Chicago, czarnoskóry członek Komunistycznej Partii USA, Frank Marshall Davis. Frank Davis utrzymywał dość bliskie kontakty z rodzicami Ann Dunham, jak również z samą Ann. Davis mieszkał w budynku w którym był klub nocny popularny w kręgach miejscowej cyganerii, znany z nalotów policji szukającej narkotyków. Davis był też znanym amatorem fotografem, autorem nieskromnych zdjęć nastolatki Ann Dunham. Część komentatorów wskazuje, że to on miał być ojcem Baracka... http://www.wnd.com/2012/06/was-communist-mentor-...
Rodzice Obamy poznali się na uniwersytecie na lektoracie języka rosyjskiego (sic!) jesienią 1960 roku. Wzięli ślub w lutym 1961, na wyspie Maui (obie rodziny były przeciwne temu związkowi). 4 sierpnia 1961 roku, 18 letnia Stanley Ann Dunham urodziła chłopca, który po ojcu otrzymał imię Barack (arabski odpowiednik chrześcijańskiego imienia Benedykt, czy żydowskiego Baruch, oznacza „błogosławiony”), a na drugie Hussein, po dziadku. Barack Sr. w międzyczasie używał imienia Barry, często przedstawiał się również jako „dr. Obama”, ale nade wszystko namiętnie kochał alkohol i kobiety.
Wśród licznych przeciwników Prezydenta Obamy bardzo żywy jest pogląd, że Obama urodził się nie na Hawajach, w Honolulu, ale właśnie w szpitalu w Mombasie, w Kenii, o czym mówiła z radością babcia Obamy, będąca rzekomo przy jego narodzinach w Mombasie. Zwolennicy Obamy przypominają o dwóch wzmiankach w lokalnych gazetach w Honolulu, obwieszczających narodziny Obamy.
Krytycy wskazują, że takie wzmianki prasowe były zamieszczane np. przez Japończyków w lokalnej prasie, chociaż urodziny miały miejsca w Japonii. Krytycy również wskazują, że w dziwny sposób zaginęły rejestracje podróżnych z 1961 r. między USA/Hawaje, a Kenią. Poza tym żądają formy długiej aktu urodzenia ze szpitala w którym miałby urodzić się Obama (rodzina wskazywała na dwa różne szpitale). Po długim czasie taka forma została ogłoszona przez Prezydenta Obamę w internecie , ale niestety w/g fachowców nie wytrzymuje ona krytyki.
http://www.wnd.com/2012/03/sheriff-joe-tons-more...
Związek Ann z nowym mężem nie układał się, w kilka tygodni po urodzeniu zabrała syna (który nazywany był Barry) i wyjechała kontynuować studia do Seattle, w północno zachodnim stanie Washington, gdzie mieszkała wcześniej z rodzicami. Obama Sr. zaś ukończył w 1962 r. studia, podążył na wschód i podjął studia na słynnym uniwersytecie Harvard, w Cambridge, Massachussetts. W 1964 r. Barack Sr poznał 27-letnią nauczycielkę, córkę litewskich Żydów, Ruth Baker i wprowadził się do niej. Administracja uniwersytetu zaczeła podejrzewać, że Obama jest bigamistą i odmówiła mu możliwości kontynuowania pracy nad doktoratem z ekonomii, radząc aby ukończył go już w Kenii.
W 1964 r. z Seattle na Hawaje wróciła z synem Barrym Ann Obama i złożyła pozew o rozwód z Barackiem Obamą Sr.
Po wyjeździe Baracka Sr do Kenii, w ślad za nim ruszyła Ruth Baker, którą tam (!) poślubił w grudniu 1964 roku i miał z nią dwoje dzieci. Bardzo „rodzinny” Obama nie zaniedbywał również swojej pierwszej żony Kezi z którą miał jeszcze dwoje dzieci (razem czworo). Po kilku latach burzliwego małżeństwa Ruth wyjechała z dziećmi. Obama Sr i jego trzecia żona Ruth ogłosili separację w 1971 r., rozwiedli się w 1973 r. Ruth wyszła za Tanzańczyka i przyjęła (i jej synowie) jego nazwisko Ndesandjo. Obama Sr obiecał małżeństwo młodej Jael Otieno, z którą miał syna Georga. Bilans jego aktywności był więc pokaźny: 3 żony, jedna w kolejce do ołtarza i 8 dzieci...
Barack Sr nie był dobrym mężem, czy ojcem, alkoholowi („double Scotch”) towarzyszyły awantury i bicia (relacja syna Ruth), rozwinęła się choroba wątroby, jeżdząc po pijanemu powodował wiele wypadków, w jednym z nich tracąc obydwie nogi (odtąd chodził na stalowych), w innym zabijając człowieka.
Obama Sr. był politycznym przeciwnikiem Jomo Kenyatty, długoletniego prezydenta Kenii (z plemienia Kikuyu), który był zwolennikiem wolnego rynku. Jak wspomniałem, mentorem Obamy był nacjonalista i aktywny działacz socjalistyczny z plemienia Luo, Tom Mboya (ukończył studia w Oxfordzie, Anglia), który pomógł mu znaleźć pracę najpierw w ministerstwie transportu, później finansów i ostatecznie w ministerstwie planowania. Tak Mboya jak i Obama byli pan-afrykańskimi socjalistami, którzy chcieli wyeliminować pozostałości kolonializmu (Kenia uzyskała niepodległość w 1963 r.) i zaprowadzić socjalizm, ale nie chcieli modelu sowieckiego, reprezentowanego przez innego socjalistę, Odinga Odinga.
Dla aktywistów ruchu antykolonialnego wolny rynek był sposobem dalszego wyzysku lokalnych społeczności przez byłe mocarstwa europejskie. Kolonializm nie kończył się wraz z uzyskaniem niepodległości, przyjmował za to formę neokolonializmu i system ekonomiczny , polityka polityczna były dalej kontrolowane z zewnątrz. Według nich jedynym skutecznym sposobem walki z neokolonializmem był socjalizm z centralnie sterowaną ekonomią i wszechmocnym ograniczającym prywatną własność rządem.
W 1965 r. Obama Sr opublikował w „East Africa Jurnal” ważny artykuł „Problemy przed którymi stoi nasz Socjalizm” w którym zalecał większą rolę rządu w konfiskacie środków produkcji, rozbudowaną dystrybucję, odebranie właścicielom ziemi i stworzenie klanowych kooperatyw produkujących żywność i rozwijających biznes i przemysł (był bardziej radykalnym socjalistą od Toma Mboya, który dopuszczał własność prywatną). Ostrze polityki miało być skierowane głównie przeciwko biznesowi i korporacjom europejskim oraz azjatyckim, które zdominowały kenijską ekonomię. Dla nich Obama przewidywał wysokie podatki, nawet do 100%, jeśli mieliby na tym skorzystać rodzimi Kenijczycy.
W połowie 1969 roku Mboya (wtedy minister planowania) został zamordowany w Nairobi (prawdopodobnie przez człowieka Kenyatty), Obama utracił swojego mecenasa popadając w konflikt tak z prezydentem Kenyattą jak i z jego następcą Danielem arap Moi, w konsekwencji tracąc wpływy i pracę. Poglądom Obamy Sr poświęciłem nieco miejsca, aby lepiej zrozumieć poglądy syna, który w swoich dwu autobiograficznych książkach nic nie wspomina o słynnym artykule ojca. Obama Sr zmarł w wieku 46 lat, w wyniku czołowego uderzenia w pień drzewa w listopadzie 1982 r.
Wróćmy teraz do matki Baracka/Barryego, która podtrzymywała synowi mit ojca większy niż życie, mit przywódcy, rewolucjonisty walczącego z całym złem tego świata, nieobecnego, bo potrzebnego gdzie indziej, unoszącego na swoich ramionach nadzieje tego świata, walczącego o lepszy sprawiedliwszy świat dla wszystkich biednych i bezradnych ludzi.
Przyjaciółka Ann, Julia Suryakusuma: „Ann była naprawdę biała. Ja myślę, że ona kochała ludzi o innym kolorze skóry”.
Kiedy nie powiodło jej się z Obamą Sr, zajęła się studentem z Indonezji, Lolo Soetoro, ślub miał miejsce w 1966 r., w następnym roku podążyła z małym Barrym za mężem do Indonezji, zamieszkali najpierw w Bandung, a następnie w ekskluzywnej dzielnicy w Jakarcie. Tam urodziła córkę Mayę. Ann była antropologiem, badała wiejskie kowalstwo i przemysł.
Sześcioletni Barry dorastał przez następne 4 lata w byłej holenderskiej kolonii pod okiem Lolo, który go zaadoptował i zapisał do szkoły według zachowanej karty, jako Barry Soetoro, wyznania islamskiego i służył radą i opieką jak ojciec. Obama dobrze wspomina Lolo jak uczył go jeść węże, psy, piec koniki polne i zaprawiał go na młodego mężczyznę.
Mimo rewolucyjnej przeszłości, stracił ojca i brata w walce z okupantem (choć świadkowie mówią, że ojciec zmarł podczas wieszania firanek w domu(sic!)), drugi mąż Ann obrał inną drogę niż Kenijczyk Obama. Z biegiem czasu coraz bardziej stawał się pro amerykański i antykomunistyczny, co doprowadzało matkę Barrego do furii. Tym bardziej podtrzymywała nieskazitelny mit rewolucyjnego ojca w oczach syna. Barack wspomina ich częste kłótnie w których Lolo mówił o swoich sympatiach do pracujących w Jakarcie Amerykanów i krzyk matki: „To nie są moi ludzie!”.
Wreszcie Ann aby ocalić syna od korumpujących miejscowych „kapitalistycznych” wpływów, w 1970 r. wysłała chłopca do swoich rodziców na Hawaje z nakazem cotygodniowych wizyt chłopca u jej starszego przyjaciela znanego nam już komunisty Franka Marshalla Davisa.
Ann rozwiodła się z Lolo w 1972 r., (który zmarł w Jakarcie w 1987 r.), podróżowała do Tajlandii, Nepalu, Indii, Bangladeszu, Pakistanu i Chin. Nigdy nie wróciła do USA, aby zamieszkać z synem. Jedynie przybyła do stanów w celu leczenia, kiedy rozpoznano u niej raka jajnika, ale Barrack Jr nawet nie odwiedził matki podczas choroby. Nie był też przy jej łożu śmierci w 1995 r. 52 letnia Ann zostawiła po sobie podobno wartościową książkę, pracę doktorską z antropologii „Wioskowy przemysł w Indonezji”. Jako ciekawostkę podam, że pracując w wielu krajach była zatrudniona również przez Petera Geithnera, ojca obecnego ministra skarbu gabinetu prezydenta Obamy (Timothy Geithner) we wdrażaniu programu małych pożyczek Fundacji Forda w Indonezji i pomaganiu ludziom w niedorozwiniętych regonach świata.
W grudniu 1971 r. dochodzący do zdrowia (po samochodowym wypadku) Barack Obama Sr, spędził cały miesiąc na Hawajach z synem i specjalnie goszczącą b. żoną Ann. Odwiedził prywatną ekskluzywną szkołę syna, gdzie wystąpił (imponująco!) jako gość z Afryki, zabrał 10 letniego syna na pierwszy w jego życiu koncert jazzowy (pianista Dave Brubeck) i podarował synowi jego pierwszą piłkę do koszykówki. Ten miesiąc musiał młodemu Barremu wystarczyć na całe życie, nigdy już nie miał kontaktu z ojcem.
Dzięki układom babci, która została wiceprezydentem banku hawajskiego, jak i pracodawcy dziadka, Barry dostał się do Punahou ekskluzywnej „białej” szkoły średniej. Grał w koszykówkę, na ile pozwalała mu „okrągła” tusza, należał do eksluzywnej grupy narkomanów (palili marihuuanę w mikrobusie z zasuniętymi oknami, aby osiągnąć maksymum odurzenia).
Regularnie i często odwiedzał przyjaciela matki i dziadków, komunistę Franka M. Davisa, który faszerował jego młody i chłonny umysł przykazaniami komunistycznymi, teorią walki klasowej, cudowną i mesjanistyczną wizją wspaniałych ideałów socjalizmu, który zlikwiduje wszystkie problemy ludzkie, kiedy tylko zapanuje na tym nieszczęśliwym świecie. Młody Barry wspomina z tego czasu o ideach walki klasowej (w póżniejszej autobiografii), jego szkolny kolega Kakugawa mówi o tym: „Jego największym problemem z jakim się zmierzył, to uczucie bycia porzuconym dzieckiem...”
Trzeba podkreślić, że dorastający Barry nigdy nie mieszkał w biednej dzielnicy murzyńskiej. Zawsze zamieszkiwał w ekskluzywnych dzielnicach zamieszkiwanych przez elity, tak było na Hawajach, jak i w Jakarcie, w Indonezji. Nawet później, podejmując pracę w czarnej dzielnicy w Chicago, nie zamieszkał w tejże, ale wolał codziennie dojeżdzać do pracy każdego dnia 90 minut z lepszej dzielnicy.
http://washingtonexaminer.com/chapter-i-a-childh...
Ktoś mądry kiedyś powiedział (a jak nie, to pewnie to zrobi), że aby naprawdę poznać i zrozumieć człowieka, niezbędnym jest poznanie jego dzieciństwa, które zawiera kod, klucz do pełniejszego zrozumienia jego motywacji, sposobu postępowania, ambicji, psychicznej głębi i siły przekonań. Następnym razem zajmę się dorastającym młodzieńcem i młodym człowiekiem Barackiem Husseinem Obamą II.
Jacek K. Matysiak
To niezwykłe i fascynujące, że w XXI wieku, w realnie istniejącym świecie, jedyne światowe supermocarstwo jest kierowane przez syna członka kenijskiego plemienia Luo, który wydaje się, marzy o zmianie świata zgodnie z ideami swojego ojca.
Kim był więc Barrack Obama Sr. i w jaki sposób wychował syna powodując, że ten w swojej pierwszej autobiografii określił siebie, swoje życie jak i motywacje i swoje posłannictwo tytułem „Z marzeń mojego ojca”? Wydaje się, że musimy przyzwyczaić się do znaków zapytania, które jak grzyby po deszczu pojawiają się tym, którzy chcieliby poznać ścieżkę życia młodego Obamy.
image
Ojciec Obamy był kenijskim (ur. niedaleko jeziora Wiktoria) muzułmaninem, (później chrześcijaninem i później ateistą), marksistą, ambitnym aktywistą socjalistycznym, ekonomistą, poligamistą, który porzucił swoje żony i dzieci i rozgoryczony odsunięciem go od władzy w Kenii (zwycięstwo pro-wolno rynkowego Jomo Kenyatta), rozpił się utraciwszy w licznych wypadkach obydwie nogi, pozbawiony możliwości realizacji swoich antykolonialno–socjalistycznych planów, zginął uderzając w pień drzewa.
Czy nie brzmi to zbyt nieprawdopodobnie, że ten kobieciarz i alkoholik (już podczas studiów na Hawajach, był znany jako „podwójny-podwójny”, uwielbiał whiskey), przez całe życie syna nieobecny (pojawił się jedynie z wizytą kiedy syn miał 10 lat) , ale wyidealizowany przez lewicującą hippiskę matkę, był inspiracją dla syna i dziś jego duch niejako rządzi i kieruje agendą amerykańskiego supermocarstwa...
Barrack Obama Sr. dorastał w Kenii w czasie krwawego powstania Mau Mau w latach 50 – tych zorganizowanego głównie przez członków plemienia Kikuyu przeciwko brytyjskiej władzy kolonialnej, wychowany w islamskiej rodzinie, w wieku 6 lat , pod wpływem misjonarzy przeszedł na anglikanizm.
Dziadek prezydenta Obamy, Hussein Onyango (miał trzy żony) służył jako kucharz w brytyjskiej armii kolonialnej w Birmie, Cejlonie, Europie, Indii i Zanzibar (gdzie zmienił wiarę rzymsko-katolicką na islam), był aresztowany w 1949 roku i poddawany torturom. http://en.wikipedia.org/wiki/Barack_Obama_Sr
Ojciec Obamy przybył na uniwersytet na Hawajach w 1960 roku. Przed wyjazdem, ukończył korespondencyjnie szkołę (na wniosek dwu zaprzyjaźnionych amerykańskich misjonarek) pracował w biurze Araba, Suleimana, aby zarobić na utrzymanie swojej żony Kezia Aoko (ożenił się w wieku 18 lat w 1954 r.) i dwojga ich dzieci (Roy i Auma). Miał poparcie socjalistycznego aktywisty narodowego Toma Mboya i Amerykanek – misjonarek, to ułatwiło mu dostanie się na amerykańskie studia ekonomiczne.
Na zdjęciu: Stanley Dunham (dziadek), Ann, Maya i Barry Obama ( ok. 1975 r.)
image
18 letnia Stanley Ann Dunham, pochodziła z rodziny irlandzkich Żydów i była jedynym dzieckiem Madelyn Payne ( pracowała w bankowości) i Stanley Dunham (sprzedawca mebli, często bezrobotny). Rodzice Ann oczekiwali chłopca i kiedy urodziła się córka nadali jej męskie imię Stanley, z którym dziewczynka męczyła się, zanim nie przyjęła drugiego imienia (Ann). http://en.wikipedia.org/wiki/Ann_Dunham
W tym momencie wypada przedstawić osobę, która miała wybitny wpływ na póżniejsze ideowe wychowanie młodego Barry (Baracka II), tą osobą był pisarz (trochę pornograf), poeta (zauroczony Stalinem) pochodzący z Chicago, czarnoskóry członek Komunistycznej Partii USA, Frank Marshall Davis. Frank Davis utrzymywał dość bliskie kontakty z rodzicami Ann Dunham, jak również z samą Ann. Davis mieszkał w budynku w którym był klub nocny popularny w kręgach miejscowej cyganerii, znany z nalotów policji szukającej narkotyków. Davis był też znanym amatorem fotografem, autorem nieskromnych zdjęć nastolatki Ann Dunham. Część komentatorów wskazuje, że to on miał być ojcem Baracka... http://www.wnd.com/2012/06/was-communist-mentor-...
Rodzice Obamy poznali się na uniwersytecie na lektoracie języka rosyjskiego (sic!) jesienią 1960 roku. Wzięli ślub w lutym 1961, na wyspie Maui (obie rodziny były przeciwne temu związkowi). 4 sierpnia 1961 roku, 18 letnia Stanley Ann Dunham urodziła chłopca, który po ojcu otrzymał imię Barack (arabski odpowiednik chrześcijańskiego imienia Benedykt, czy żydowskiego Baruch, oznacza „błogosławiony”), a na drugie Hussein, po dziadku. Barack Sr. w międzyczasie używał imienia Barry, często przedstawiał się również jako „dr. Obama”, ale nade wszystko namiętnie kochał alkohol i kobiety.
Wśród licznych przeciwników Prezydenta Obamy bardzo żywy jest pogląd, że Obama urodził się nie na Hawajach, w Honolulu, ale właśnie w szpitalu w Mombasie, w Kenii, o czym mówiła z radością babcia Obamy, będąca rzekomo przy jego narodzinach w Mombasie. Zwolennicy Obamy przypominają o dwóch wzmiankach w lokalnych gazetach w Honolulu, obwieszczających narodziny Obamy.
Krytycy wskazują, że takie wzmianki prasowe były zamieszczane np. przez Japończyków w lokalnej prasie, chociaż urodziny miały miejsca w Japonii. Krytycy również wskazują, że w dziwny sposób zaginęły rejestracje podróżnych z 1961 r. między USA/Hawaje, a Kenią. Poza tym żądają formy długiej aktu urodzenia ze szpitala w którym miałby urodzić się Obama (rodzina wskazywała na dwa różne szpitale). Po długim czasie taka forma została ogłoszona przez Prezydenta Obamę w internecie , ale niestety w/g fachowców nie wytrzymuje ona krytyki.
http://www.wnd.com/2012/03/sheriff-joe-tons-more...
Związek Ann z nowym mężem nie układał się, w kilka tygodni po urodzeniu zabrała syna (który nazywany był Barry) i wyjechała kontynuować studia do Seattle, w północno zachodnim stanie Washington, gdzie mieszkała wcześniej z rodzicami. Obama Sr. zaś ukończył w 1962 r. studia, podążył na wschód i podjął studia na słynnym uniwersytecie Harvard, w Cambridge, Massachussetts. W 1964 r. Barack Sr poznał 27-letnią nauczycielkę, córkę litewskich Żydów, Ruth Baker i wprowadził się do niej. Administracja uniwersytetu zaczeła podejrzewać, że Obama jest bigamistą i odmówiła mu możliwości kontynuowania pracy nad doktoratem z ekonomii, radząc aby ukończył go już w Kenii.
W 1964 r. z Seattle na Hawaje wróciła z synem Barrym Ann Obama i złożyła pozew o rozwód z Barackiem Obamą Sr.
Po wyjeździe Baracka Sr do Kenii, w ślad za nim ruszyła Ruth Baker, którą tam (!) poślubił w grudniu 1964 roku i miał z nią dwoje dzieci. Bardzo „rodzinny” Obama nie zaniedbywał również swojej pierwszej żony Kezi z którą miał jeszcze dwoje dzieci (razem czworo). Po kilku latach burzliwego małżeństwa Ruth wyjechała z dziećmi. Obama Sr i jego trzecia żona Ruth ogłosili separację w 1971 r., rozwiedli się w 1973 r. Ruth wyszła za Tanzańczyka i przyjęła (i jej synowie) jego nazwisko Ndesandjo. Obama Sr obiecał małżeństwo młodej Jael Otieno, z którą miał syna Georga. Bilans jego aktywności był więc pokaźny: 3 żony, jedna w kolejce do ołtarza i 8 dzieci...
Barack Sr nie był dobrym mężem, czy ojcem, alkoholowi („double Scotch”) towarzyszyły awantury i bicia (relacja syna Ruth), rozwinęła się choroba wątroby, jeżdząc po pijanemu powodował wiele wypadków, w jednym z nich tracąc obydwie nogi (odtąd chodził na stalowych), w innym zabijając człowieka.
Obama Sr. był politycznym przeciwnikiem Jomo Kenyatty, długoletniego prezydenta Kenii (z plemienia Kikuyu), który był zwolennikiem wolnego rynku. Jak wspomniałem, mentorem Obamy był nacjonalista i aktywny działacz socjalistyczny z plemienia Luo, Tom Mboya (ukończył studia w Oxfordzie, Anglia), który pomógł mu znaleźć pracę najpierw w ministerstwie transportu, później finansów i ostatecznie w ministerstwie planowania. Tak Mboya jak i Obama byli pan-afrykańskimi socjalistami, którzy chcieli wyeliminować pozostałości kolonializmu (Kenia uzyskała niepodległość w 1963 r.) i zaprowadzić socjalizm, ale nie chcieli modelu sowieckiego, reprezentowanego przez innego socjalistę, Odinga Odinga.
Dla aktywistów ruchu antykolonialnego wolny rynek był sposobem dalszego wyzysku lokalnych społeczności przez byłe mocarstwa europejskie. Kolonializm nie kończył się wraz z uzyskaniem niepodległości, przyjmował za to formę neokolonializmu i system ekonomiczny , polityka polityczna były dalej kontrolowane z zewnątrz. Według nich jedynym skutecznym sposobem walki z neokolonializmem był socjalizm z centralnie sterowaną ekonomią i wszechmocnym ograniczającym prywatną własność rządem.
W 1965 r. Obama Sr opublikował w „East Africa Jurnal” ważny artykuł „Problemy przed którymi stoi nasz Socjalizm” w którym zalecał większą rolę rządu w konfiskacie środków produkcji, rozbudowaną dystrybucję, odebranie właścicielom ziemi i stworzenie klanowych kooperatyw produkujących żywność i rozwijających biznes i przemysł (był bardziej radykalnym socjalistą od Toma Mboya, który dopuszczał własność prywatną). Ostrze polityki miało być skierowane głównie przeciwko biznesowi i korporacjom europejskim oraz azjatyckim, które zdominowały kenijską ekonomię. Dla nich Obama przewidywał wysokie podatki, nawet do 100%, jeśli mieliby na tym skorzystać rodzimi Kenijczycy.
W połowie 1969 roku Mboya (wtedy minister planowania) został zamordowany w Nairobi (prawdopodobnie przez człowieka Kenyatty), Obama utracił swojego mecenasa popadając w konflikt tak z prezydentem Kenyattą jak i z jego następcą Danielem arap Moi, w konsekwencji tracąc wpływy i pracę. Poglądom Obamy Sr poświęciłem nieco miejsca, aby lepiej zrozumieć poglądy syna, który w swoich dwu autobiograficznych książkach nic nie wspomina o słynnym artykule ojca. Obama Sr zmarł w wieku 46 lat, w wyniku czołowego uderzenia w pień drzewa w listopadzie 1982 r.
Wróćmy teraz do matki Baracka/Barryego, która podtrzymywała synowi mit ojca większy niż życie, mit przywódcy, rewolucjonisty walczącego z całym złem tego świata, nieobecnego, bo potrzebnego gdzie indziej, unoszącego na swoich ramionach nadzieje tego świata, walczącego o lepszy sprawiedliwszy świat dla wszystkich biednych i bezradnych ludzi.
Przyjaciółka Ann, Julia Suryakusuma: „Ann była naprawdę biała. Ja myślę, że ona kochała ludzi o innym kolorze skóry”.
Kiedy nie powiodło jej się z Obamą Sr, zajęła się studentem z Indonezji, Lolo Soetoro, ślub miał miejsce w 1966 r., w następnym roku podążyła z małym Barrym za mężem do Indonezji, zamieszkali najpierw w Bandung, a następnie w ekskluzywnej dzielnicy w Jakarcie. Tam urodziła córkę Mayę. Ann była antropologiem, badała wiejskie kowalstwo i przemysł.
Sześcioletni Barry dorastał przez następne 4 lata w byłej holenderskiej kolonii pod okiem Lolo, który go zaadoptował i zapisał do szkoły według zachowanej karty, jako Barry Soetoro, wyznania islamskiego i służył radą i opieką jak ojciec. Obama dobrze wspomina Lolo jak uczył go jeść węże, psy, piec koniki polne i zaprawiał go na młodego mężczyznę.
Mimo rewolucyjnej przeszłości, stracił ojca i brata w walce z okupantem (choć świadkowie mówią, że ojciec zmarł podczas wieszania firanek w domu(sic!)), drugi mąż Ann obrał inną drogę niż Kenijczyk Obama. Z biegiem czasu coraz bardziej stawał się pro amerykański i antykomunistyczny, co doprowadzało matkę Barrego do furii. Tym bardziej podtrzymywała nieskazitelny mit rewolucyjnego ojca w oczach syna. Barack wspomina ich częste kłótnie w których Lolo mówił o swoich sympatiach do pracujących w Jakarcie Amerykanów i krzyk matki: „To nie są moi ludzie!”.
Wreszcie Ann aby ocalić syna od korumpujących miejscowych „kapitalistycznych” wpływów, w 1970 r. wysłała chłopca do swoich rodziców na Hawaje z nakazem cotygodniowych wizyt chłopca u jej starszego przyjaciela znanego nam już komunisty Franka Marshalla Davisa.
Ann rozwiodła się z Lolo w 1972 r., (który zmarł w Jakarcie w 1987 r.), podróżowała do Tajlandii, Nepalu, Indii, Bangladeszu, Pakistanu i Chin. Nigdy nie wróciła do USA, aby zamieszkać z synem. Jedynie przybyła do stanów w celu leczenia, kiedy rozpoznano u niej raka jajnika, ale Barrack Jr nawet nie odwiedził matki podczas choroby. Nie był też przy jej łożu śmierci w 1995 r. 52 letnia Ann zostawiła po sobie podobno wartościową książkę, pracę doktorską z antropologii „Wioskowy przemysł w Indonezji”. Jako ciekawostkę podam, że pracując w wielu krajach była zatrudniona również przez Petera Geithnera, ojca obecnego ministra skarbu gabinetu prezydenta Obamy (Timothy Geithner) we wdrażaniu programu małych pożyczek Fundacji Forda w Indonezji i pomaganiu ludziom w niedorozwiniętych regonach świata.
W grudniu 1971 r. dochodzący do zdrowia (po samochodowym wypadku) Barack Obama Sr, spędził cały miesiąc na Hawajach z synem i specjalnie goszczącą b. żoną Ann. Odwiedził prywatną ekskluzywną szkołę syna, gdzie wystąpił (imponująco!) jako gość z Afryki, zabrał 10 letniego syna na pierwszy w jego życiu koncert jazzowy (pianista Dave Brubeck) i podarował synowi jego pierwszą piłkę do koszykówki. Ten miesiąc musiał młodemu Barremu wystarczyć na całe życie, nigdy już nie miał kontaktu z ojcem.
Dzięki układom babci, która została wiceprezydentem banku hawajskiego, jak i pracodawcy dziadka, Barry dostał się do Punahou ekskluzywnej „białej” szkoły średniej. Grał w koszykówkę, na ile pozwalała mu „okrągła” tusza, należał do eksluzywnej grupy narkomanów (palili marihuuanę w mikrobusie z zasuniętymi oknami, aby osiągnąć maksymum odurzenia).
Regularnie i często odwiedzał przyjaciela matki i dziadków, komunistę Franka M. Davisa, który faszerował jego młody i chłonny umysł przykazaniami komunistycznymi, teorią walki klasowej, cudowną i mesjanistyczną wizją wspaniałych ideałów socjalizmu, który zlikwiduje wszystkie problemy ludzkie, kiedy tylko zapanuje na tym nieszczęśliwym świecie. Młody Barry wspomina z tego czasu o ideach walki klasowej (w póżniejszej autobiografii), jego szkolny kolega Kakugawa mówi o tym: „Jego największym problemem z jakim się zmierzył, to uczucie bycia porzuconym dzieckiem...”
Trzeba podkreślić, że dorastający Barry nigdy nie mieszkał w biednej dzielnicy murzyńskiej. Zawsze zamieszkiwał w ekskluzywnych dzielnicach zamieszkiwanych przez elity, tak było na Hawajach, jak i w Jakarcie, w Indonezji. Nawet później, podejmując pracę w czarnej dzielnicy w Chicago, nie zamieszkał w tejże, ale wolał codziennie dojeżdzać do pracy każdego dnia 90 minut z lepszej dzielnicy.
http://washingtonexaminer.com/chapter-i-a-childh...
Ktoś mądry kiedyś powiedział (a jak nie, to pewnie to zrobi), że aby naprawdę poznać i zrozumieć człowieka, niezbędnym jest poznanie jego dzieciństwa, które zawiera kod, klucz do pełniejszego zrozumienia jego motywacji, sposobu postępowania, ambicji, psychicznej głębi i siły przekonań. Następnym razem zajmę się dorastającym młodzieńcem i młodym człowiekiem Barackiem Husseinem Obamą II.
Brzezinski
9 Listopada, 2012 - 03:20
Z. Brzezinski-tez kiedys dalem sie omotac temu typowi.
Teraz nie dziwie juz sie juz jego pogladom. Widac ,ze to juz koniec nadchodzi bo najgrubsze dziala wyciagaja.
Brzezinski
9 Listopada, 2012 - 03:34
to zarazony syndromem sztokholmskim mierny "doradca". Dziwne, ze po tylu latach spedzonych w USA, ciagle na "kolanach" wobec bolszewii.
a bolszewia to kto?
9 Listopada, 2012 - 10:07
żydostwo przecież, te bydlaki bezpaństwowe, gadzie pokolenia żerują na innych państwach i je rozwalają od środka. Rozwalają ewidentnie teraz USA, ale będzie tak, jak w Kalendarzu Majów. Zło nie przetrwa po 21 grudnia, dlatego tak się śpieszą. Wiecie dlaczego Tusk był w Peru? Bo tam poleciał po zlecenie do chronionej posiadłości Rothshilda...
Dziękuję
9 Listopada, 2012 - 05:43
Oczekiwałem głosu kogoś z Państwa w tej sprawie. Głosu osobistego, niezmanipulowanego, wypowiedzianego w zgodzie z własnym sumieniem a nie pod dyktando "doradców".
A czego można oczekiwać...
9 Listopada, 2012 - 06:14
od wysokiego masona na garnuszku NWO?....
Z. Brzezinski
9 Listopada, 2012 - 07:43
Nie urodzil sie w Warszawce, tylko w Przemyslu, w rodzinie gudlaji. Stad taki wstret do wszystkiego co polskie, niczym Tusek i innescierwa.
http://web.archive.org/web/20080531062753/http://www.polonica.net/masonstwo_w_Polsce.htm
ro: Nareszcie właściwy
9 Listopada, 2012 - 08:29
ro: Nareszcie właściwy język w stosunku do tych drani! Trzeba mówić łajdakowi, że jest łajdakiem, kłamcy, że kłamie, łgarzowi, że łże! Trzeba trzasnać pięścią w stół w studio telewizyjnym, czy radiowym, gdy szczekaczce gęba się nie zamyka, a potem trzasnąć drzwiami. (Szczekaczka dostanie orgazmu, bo jej od tego ogladalność wzrośnie).
<p>ro</p>
Przyłączam się do wyrazów uznania - 10
9 Listopada, 2012 - 08:47
Cieszę się, że Pan bloguje. Bardzo się cieszę.
Ameryka ma swoje interesy, a my mamy swoje. Brzeziński jest amerykańskim politykiem, a nie polskim. Przy okazji polecam swój tekst: http://niepoprawni.pl/blog/4949/doktryna-swing-state
alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
Post scriptum
9 Listopada, 2012 - 08:49
Z tym, że, chciałbym dodać, nie podzielam wiekszości pogladów wyrazonych w komentarzach ;-)
alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
Panie Jacku, podzielam Pana oburzenie, a słów
9 Listopada, 2012 - 09:15
komentarza mi zabrakło. Ukończyłam liceum, jestem po filologii polskiej (!), ale mój "język giętki" no nie jest w stanie powiedzieć wszystkiego, co pomyślała moja głowa gdy czytałam Pana notkę.
Obawiam się również, czy adresat tego wpisu jest w stanie go zrozumieć, bo - mam wrażenie - do zbydlęcenia i zeszmacenia się, dochodzi jeszcze uwiąd starczy jego wyzutych ze wszystkiego komórek.
Z wyrazami szacunki i sympatii
ossala
Brzeziński,
9 Listopada, 2012 - 09:23
Ordynarne słowa Brzezińskiego o polskiej opozycji, które można przyrównać do słów Palikota oraz całej pro-rosyjskiej agentury w Polsce, mają jeden cel: utrzymać przy władzy Tuska.
Brzeziński: "Polacy nie podskakujcie Rosji, gdyż to jest sprzeczne z polityką Baracka Obamy. Nie podskakujcie nikomu, tak jak nikomu nie podskoczy tandem Tusk-Komorowski, który realizuje na terytorium Polski cele wielkich mocarstw. Nie wybijajcie się na wolność, gdyż jesteście nikim".
Wielu przestrzegało, że Obama – dla swoich geopolitycznych celów – musi oddać Polskę Rosji – przynajmniej w tym sensie, że Polska nie będzie Rosji w niczym przeszkadzać: W jej gazowej ekspansji na Zachód, w odbudowie imperium, po włączeniu Osetii i w sprzeciwie Rosji w sprawie tarczy anty-rakietowej na terytorium Polski. Ordynarne słowa Brzezińskiego dotyczące rozwiązania zagadki katastrofy pod Smoleńskiem w sytuacji, gdy wrak samolotu i czarne skrzynki są od blisko trzech lat w posiadaniu Rosji, a śledztwo de facto prowadzi Rosja mogłyby zdumiewać w USA, które nigdy nie pozwoliłyby sobie na oddanie jakiemukolwiek państwu śledztwa w sprawie katastrofy własnego samolotu. Ale słowa Brzezińskiego, który realizuje cele Partii Demokratycznej i Obamy, który powtórnie został wybrany na Prezydenta Stanów Zjednoczonych, skierowane są do Polaków...
Słowa Brzezińskiego oznaczają jawne już wtrącanie się partii Demokratycznej w polskie sprawy, w celu utrzymania przy władzy w Polsce mono-partii Tuska.
Pamiętajmy - Brzeziński ma tylko polskie pochodzenie i Polska dla niego znaczy tyle, co nigdzie. Brzeziński, gdyby użył takich słów wobec jakiegokolwiek polityka partii Republikańskiej – byłby w USA skończony. Ale on to mówi do Polaków, świadomie wtrącając się w polskie sprawy, w celu realizacji celów partii Demokratycznej i Obamy. Bo Polska silna, z silnym przywództwem i świadoma swojej roli w Europie – mogłaby zakłócić proces normalizacji stosunków Obamy z Putinem.
http://niepoprawni.pl/blog/705/polska-czyli-nigdzie%E2%80%A6
Kto to Brzeziński?
9 Listopada, 2012 - 09:29
To jest niewątpliwie reprezentant sowieckiej agentury wpływu w polityce amerykańskiej z czasów Cartera. Należałoby zanalizować ile i jakich strat doznała Polska w wyniku jego działań.
*
9 Listopada, 2012 - 09:50
Popieram w całej rozciągłości.
"Być człowiekiem to czuć, kładąc swą cegłę, że bierze się udział w budowaniu świata." [Antoine de Saint-Exupéry]
"Być człowiekiem to czuć, kładąc swą cegłę, że bierze się udział w budowaniu świata." [Antoine de Saint-Exupéry]
Towarzysz Brzeziński zamiast detektorów?
9 Listopada, 2012 - 10:39
Medialny terror, jaki rozpętało towarzystwo w obronie swojego koryta jest dowodem na tezę, że państwo polskie nie istnieje.
Wskazania detektorów wyłożą nie tylko Tuska i Gazetę Wyborczą, ale przerwą cały system utrzymania wielu rodów i grup interesu. I tego już nie odwrócą.
ixi band
wszyscy
9 Listopada, 2012 - 11:24
Według wielu to własnie Z. Brzeziński jest jednym z kreatorów NWO. A ja mu nie wierzę od lat i wstyd mi, że używa polsko-brzmiącego nazwiska.
Pozdrawiam
krzysztofjaw
krzysztofjaw
Polska istnieje póki my żyjemy!
9 Listopada, 2012 - 11:57
Nie wolno myśleć inaczej, musimy walczyć z bandytami obecnej władzy i takimi cwaniaczkami typu brzeziński, bo wartości i wiara w Boga nie uczą inaczej. Brzydzi mocno postawa wielu ludzi "polakopodobnych" ale historia i Wszechmogący podliczy ich sowicie a kto wie, może już wkrótce sami dokonanamy mocnych zmian w konstytucji i wyrokami prawdziwego prawa - ukaramy winnych.
ps. Pozdrowienia dla Pana Jacka :)
Bóg-Honor-Ojczyzna
Bóg-Honor-Ojczyzna
Brzeziński chyba zapomniał dodać -
9 Listopada, 2012 - 12:07
"Dziś Brzeziński mówi nam, byśmy nie dociekali prawdy, byśmy nie drażnili wujków Władimira i Michaiła" -
wujka Sama.
Celowo czy przypadkiem, to nieistotne. Zapomniał !
O prawdę o Smoleńsku będziemy walczyć póki życia. Bo jesteśmy pokoleniem smoleńskim i signum smolenscianum wypalono nam na duszach ! Dlatego Smoleńsk będzie nas bolał już zawsze, nawet wtedy gdy zostanie wyjaśniony !
http://niepoprawni.pl/blog/1792/signum-smolenscianum
Pozdrawiam.
contessa
_______________
"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być".
Lech Kaczyński
_______________
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten aldd meg a Magyart
"Urodziłem się w Polsce" - Złe Psy :
http://www.youtube.com
contessa
___________
"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". L.Kaczyński
Szanowny Panie Pośle
9 Listopada, 2012 - 13:05
Bardzo dziękuję za taką reakcję!
Słuchałem wczoraj Brzezińskiego z rosnącym zdziwieniem i niesmakiem.
Granice które cały tzw. "salon" przekracza, wymagają takiej właśnie jednoznacznej oceny!
A swoją drogą, coraz wyraźniej rysuje się obraz grupy zainteresowanej takim a nie innym rozwojem sytuacji w Polsce!
z wyrazami szacunku
Zascianek
Nie wiem co powiedział Brzeziński, ale z pewnością ma Pan rację
9 Listopada, 2012 - 14:01
Pozdrawiam PS
Re: Do Zbigniewa Brzezińskiego
9 Listopada, 2012 - 22:08
Oczywiście, że pamiętam tego "doradcę".
Głęboko zakonspirowany sowiecki agent, zwariował do reszty albo kompletny pożyteczny idiota.
Pozdrawiam.
edward
"Pan miłuje prawo i sprawiedliwość".
Psalm nr 33,5.
edward
"Pan miłuje prawo i sprawiedliwość".
Psalm nr 33,5.