Moje Miasto, a ja w nim.

Obrazek użytkownika obiboknawlasnykoszt@tlen.pl
Historia

Mojego śp. dziadka, ani Hitler ani Stalin nie głaskał po policzku tak jak to miało miejsce z dziadkiem Donalda Tuska w Kętrzynie.

Mojego śp. dziadka, ani komendant niemieckiego obozu koncentracyjnego ani gułagu czy łagru rosyjskiego nie zabierał ze sobą w ramach zmiany miejsca służby, tak jak to miało miejsce z dziadkiem Donalda Tuska w obozie Stutthof, bo mój dziadek nie był nigdy adiutantem komendanta ani obozu niemieckiego czy rosyjskiego gułagu, łagru.

W przeciwieństwie do Donalda Tuska, dla mnie polskość to oczywista normalność i obowiązek, taki mój chleb powszedni, taka święta komunia Polaka.

W moim albumie „Był sobie Gdańsk” w przeciwieństwie do Tuska, w którym śmiem twierdzić wykorzystał własne rodzinne fotografie z parad niemieckich faszystów z transparentami, flagami na ulicach i w każdym oknie - ciekaw jestem czy któreś z nich nie należały do rodziny Tuska?

W moim albumie Mego Miasta nie ma miejsca na gloryfikowanie okresu niemieckiego faszyzmu w tym marszy czy parad faszystowskich bojówek.

Mój Gdańsk był i jest Polski no i ma takim pozostać dla przyszłych Polaków pokoleń.

Nie znajdziecie w nim symboli III Rzeszy niemieckiej i faszystowskich, w którym o swojej rodzinie pisał tak: [quote]

 

„Co wieczór z Góry (chodzi o Górę Gradową - przypis Onwk) ścigał mnie donośny głos ojca, dobiegający ze strychowego okna naszego mieszkania: „bowke, kolacja!”. Przez lata całe nie zastanawiałem się, co tak naprawdę znaczy „bowke”, „lor bas” czy „pomuchelkop” i dlatego inni chłopcy z podwórka nie są dla swoich rodziców bowkami i lor basami. Ale kiedy pierwszy raz zapytano mnie o to, poczułem wstyd odmieńca, którego właśnie zdemaskowano. Podobny niepokój ogarniał mnie, gdy dziwiono się, że moja babcia mówi po niemiecku i z pewnym trudem przyjmowałem tłumaczenie przyjmowałem tłumaczenie rodziców, że kiedyś w Gdańsku wszyscy, nawet Polacy, rozmawiali po niemiecku. (Łże Donald Tusk m.in. w tym, że nie pisze tylko o babce, a nie pisze o tym, że jego matka dopiero 11 lat po wojnie zaczęła uczyć się języka polskiego(w 1956 od czasów Wiesława Gomułki), oraz o tym, że do śmierci rodziców rozmawiało się u nich w domu tylko po niemiecku. Polacy rozmawiali po polsku, a nie tak jak łże Tusk i jego cała rodzina - przypis Onwk). Takie tłumaczenia należały zresztą do rzadkości, bowiem starsi niechętnie sięgali w rodzinnych rozmowach do czasów przedwojennych.” [/quote]
( Szczególnie rzadko o swojej działalności mówiły rodziny folksdojczów, by nie zdradzić swojej tajemniczej przeszłości przed i wojennej - często jako strażników z wieżyczki lub służby obozowej. Przecież nigdy nie pociągnięto do żadnej odpowiedzialności oprawców aż 1800 volksdojczów tylko z jednego obozu koncentracyjnego jakim był obóz dziadka po mieczu Józefa Tuska – chodzi o mieszkańców Pomorza gdańskiego w tym Sopotu Gdańska, Elbląga. Przed sądami postawiono tylko kilkudziesięciu z prawie 2 tysięcznej obsługi tego obozu zagłady. - przypis Onwk).

[quote]

„Wiele lat później, już jako dorosły człowiek, zacząłem - krok po kroku – docierać do prawdy o losach rodziny i miasta. Im więcej się dowiadywałem, tym mniej rozumiałem, ta wiedza wyrzucała mnie z utartych kolein, niszczyła klisze i schematy, zgodnie z którymi historia najnowsza była prosta i jednoznaczna. To co odkrywałem było trudne, bolesna i równocześnie fascynujące. (Te dwa zdanie zdają się tłumaczyć bardzo wiele, bo te zdania pokazują iż tajemnice rodziny Tuska są bardzo mroczne i zgoła inne od tych, o których on raczył był sam napisać i powiedzieć. To co napisał i powiedział miało za zadanie wybielania ciemnej i brunatnej przeszłości całej rodziny Tuska i po mieczu i po kądzieli - przypis Onwk). Dziadek po kądzieli, Franz Dawidowski, mówił o sobie z dumą: Danziger. Jednemu z synów dał na imię Jurgen, drugiemu Henryk, nie Heinrich i posłał go do polskiej szkoły w Sopocie. Dziadek był piłkarzem w klubie polskich kolejarzy Gedania, w czasie wojny naziści zesłali go na przymusowe roboty, po ’45 wybrał Polskę. Jego brat służył w Wehrmachcie, szwagier zginął od kuli polskiego żołnierza, siostra znalazła grób w Bałtyku jako jedna z ofiar „Gustloffa”, statku z gdańskim uchodźcami storpedowanego w 1945 roku przez sowiecką łódź podwodną. Dziadek po mieczu, Józef Tusk, już drugiego września został aresztowany przez gestapo i wojnę spędził w obozach koncentracyjnych. Był polskim kolejarzem, miał kaszubskie korzenie, czuł się gdańszczaninem, ale z babcią rozmawiał po niemiecku równie swobodnie, jak po polsku. Wszyscy oni czuli się przede wszystkim „heisige”, tutejszymi i dopiero wojenny paroksyzm historii zmusił ich do wyboru miedzy Niemcami a Polską. Ale niezależnie od tego wyboru jedni i drudzy stracili bezpowrotnie swoją małą ojczyznę, swój Heimat.” [/quote]

Ostatnie zdanie, które było zdaniem pewnej mendy dziennikarskiej z Pomorza wyparowało, bo Ne pasowało do artykułu wybielającego rodzinę niemieckich folksdojczów z Gdańska.

Może gdzieś w tym polskim Heimat były gdzieś zakopane obozowe fanty?

„Dziennikarka” Barbara Szczepuła oraz inni szemrani próbowali za wszelką cenę udowodnić Polakom, że Tusk to nie Niemiec tylko niemiecko-polski autochton, który polskość uważa za nienormalność, za która nie warto ginąć.

http://www.wiadomosci24.pl/artykul/dziadek_z_wehrmachtu_8211_jozef_tusk_i_inni_3469.html

[quote]

„W 1945 roku, gdy z rozkazu marszałka Rokossowskiego płonął Gdańsk i babcia Anna Dawidowska, matka mamy Soni i Donalda, płakała, domagając się wyjazdu, dziadek po prostu się uparł i oznajmił, że nigdzie nie jedzie, choć Stalina nie znosił i bał się równie mocno, co Hitlera - pisałam w 1992 roku w reportażu „Cień Hitlera, cień Stalina i skrzypce” Z Hitlerem zetknął się osobiście. Dziadek Franciszek, wtedy jeszcze oczywiście nie żaden dziadek, ale cieśla Dawidowski, wywieziony został przez Niemców na roboty do Kętrzyna. Pracował tam przy budowie „Wilczego Szańca”. Pewnego dnia zawaliło się rusztowanie, na którym stał. Spadł tak nieszczęśliwie, że uszkodził sobie kręgosłup i stracił oko. W szpitalu leżał w tej samej sali, w której kurowały się ofiary zamachu na Hitlera i pewnego dnia pojawił się tam sam Fuehrer z przyjacielskimi pozdrowieniami. Franciszek Dawidowski wpadł w panikę, co robić, myślał, co robić? Nie poda ręki, zabiją go jak psa, poda – nie będzie mógł do końca życia patrzeć na siebie bez obrzydzenia. Udam nieprzytomnego, wymyślił wreszcie, dosłownie w ostatniej chwili, bo Fuehrer gawędząc z rannymi zbliżał się nieuchronnie do jego łóżka. Podszedł, spojrzał na poturbowanego mężczyznę z opatrunkiem na oku, poklepał go po policzku… i poszedł dalej. Dziadek odetchnął z ulgą, ale policzek palił go jeszcze przez lata. - Wszyscy stąd wyjeżdżają! – krzyczała Anna Dawidowska do swego męża Franciszka w 1945 roku. – Zobacz, co się dzieje – postawiła na stole talerz zupy z kartoflanych łupin i pokazała czerwoną łunę za oknem. - Rosjanie nas zabiją albo spalą żywcem. Wtedy dziadek położył się do łóżka i zaczął udawać, że ma tyfus. Babcia musiała skapitulować, bo chorzy na tyfus jechać nie mogli.” [/quote]

Niektórzy w 2006 roku tak łgali dla tej pokomuszej, genskowej załganej telewizyjno-papierowej manipulatorce:

[quote]

„Mój kuzyn niestety został wcielony do Waffen SS. Nie ośmielił się po wojnie wrócić do Polski.” [/quote]Przecież to oczywiste kłamstwo, bo do Waffen SS nikogo siłą nie wcielali, musiał być ochotnikiem, a tera kuzynka Renata K., Kaszubka z Żukowa łże, tak jakby odmawiała swój wieczorny pacierz.

Mój mały album gdański „Moje Miasto, a ja w nim” dedykuję dla Niepoprawnej byłej Gdańszczanki @Contessy i Niepoprawnym w ogóle.

Ad rem.

Zabieram na wycieczkę po Moim sraeym Gdańsku.

Polski posterunek graniczny, między Rzeczpospolitą Polską a Wolnym Miastem Gdańsk.

Zdjęcie z roku 1921.

Gdański posterunek graniczny nad Sweliną.

Zdjęcie z lat 1932-1937.

Pozowane zdjęcie propagandowe ukazujące Niemców podczas zrywania z posterunku granicznego, polskiego godła, oraz tablicy z napisem "Lasy Państwowe. Nadleśnictwo Wysoka. Leśnictwo Gołębiewo" nie mającej nic wspólnego z tym miejscem.

W rzeczywistości zdjęcie zostało wykonane po Kampanii wrześniowej.

Zdjęcie z września 1939 roku.

Niemcy podczas łamania szlabanu po polskiej stronie granicy.

To propagandowe zdjęcie rzeczywiście wykonano już po Kampanii wrześniowej.

Czy był wśród nich stryjek Donalda Tuska, ten którego polski żołnierz zastrzelił gdy atakował we wrześniu 1939 roku jako bojówkarz z V kolumna obrońców Westerplatte, Pocztę Polską, Gdynię, Oksywię czy półwysep Hel lub jakiś polski posterunek graniczny jak choćby ten w Tczewie lub Szymankowie, który był też niemiecko-polskim (kolejowym) węzłem granicznym. Kto to wie, prawda?

Zdjęcie z 1 września 1939 r.

Graniczny, polski posterunek celny - 1.09.1939 r.

 

Zbrodniarze niemieccy w akcji, 1 września 1939 rok - niemieckie oddziały wkraczają do Polski. Na zdjęciu graniczny polsko-niemiecki posterunek celny.

Ciekawe jest także i to, że aby pokazać Gdańsk z okresy 1933 – 1945 nie natknąłem się na te faszystowskie niemieckie flagi III Rzeszy niemieckiej tak jak ma to miejsce w albumie Donalda Tuska, w którym jest tego spora kolekcja.

Zdjęcie z lat 1891-1903 Ul. Chlebnicka z widoczną w głębi Bramą Chlebnicką.

Ulica równoległa do Długiego Targu, ten sam okres i ani jednej flagi, czy to nie jest dziwne? Zdjęcie z lat 1935-1940

Podobnie przy ulicy Stągiewnej, gdzie mieści się dziś po prawej jeden z oddziałów Amber Gold, a po lewej widoczna jest na tej fotografii pierzeja z ładnymi kamienicami nie została jeszcze odbudowa, a w głębi tej ulicy widoczna jest Brama Stągiewna też nie widać niemieckich flag w każdym oknie tak jak to raczył w swoich albumach przedstawiać Donald Tusk, dla którego „polskość to nienormalność”. Stągiewna to ulica za Długim Targiem, Zieloną Bramą, Mostem Zielonym na Motławie - w kierunku na Elbląg, centrum gdańskiej starówki.

Wielka Zbrojownia widziana z ulicy Tkackiej. Zdjęcie z lat 1930-1935 i też nie widać na całej ulicy ani jednej niemieckiej flagi, prawda?

Hala Targowa w Gdańsku od strony Podwala Staromiejskiego, widziana z Pańskiej, w kierunku Lawendowej. Zdjęcie z roku 1935 i też ani jednej flagi, prawda, że nawet drobni kupcy i rzemieślnicy ich nie wywieszali jak to raczył narzucić nam Polakom Donald Tusk w swoim antypolskim albumie?

A niemieccy wycieczkowicze pod pomnikiem cesarza Wilhelma nie mają ani flag ani opasek ze swastykami, chociaż fotografię tę wykonano w dniu 17 maja 1936roku.

Wycieczkowicze na Długim Pobrzeżu, fotografując się na tle Wyspy Spichrzów, z okolic Żurawia. Fotografia wykonana w dniu 17 maja 1936 roku.

 

Pocztówka z widokiem Głównego Miasta znad Motławą z lat 1928-1934.

 

Fragment gdańskiego Głównego Miasta z Ratuszem po lewej stronie i Kościołem Mariackim po prawej. Pośrodku widać kamienice przy ulicy Chlebnickiej i Piwnej w czasie największej zawieruchy wojennej. Zdjęcie z lat 1940-1944 i ani jednej niemieckiej flagi, prawda, że dziwne?

Fragment Głównego Miasta z Kościołem Mariackim. Ilustracja pochodzi z: Danzig - Westpreußen Ein deutsches Kulturland, Verlag Danziger Verlags-Gesellschaft m. b. H. (Paul Rosenberg), Danzig 1940. Zdjęcie z lat 1935-1940 i też brak flanelki niemieckiej, prawda?

Gdańsk. Bliżej nieznane miejsce. Fotografia n/n. Zdjęcie z lat 1930-1940. Tym też nikt nie domalował widocznych w Tuskowych albumach Flanelki ze swastyką na rękawach, chociaż wyglądają na oddział szturmowy SS.

Gdyby dziadek Donalda Tuska był kopaczem gały jak on, to miałby dziadka Franza na tej fotografii Piłkarska drużyna GEDANII. Zdjęcie z roku 1926.

 

Uczestnicy I nowożytnej olimpiady w Atenach, reprezentujący Cesarstwo Niemieckie. Pośrodku gdańszczanin Alfred Flatow, gimnastyk. Zdjęcie z roku 1896.

 

Niemieckie U-Booty zniszczone zgodnie z umową rozejmową po I wojnie światowej. Zdjęcie z roku 1919. Mogło być wykonane na terenie wyspy Ostrów, gdzie w czasie II W.Ś. mieściła się ich baza naprawcza i akumulatorownia. Takie informacje posiadam od więźnia i przymusowego robotnika w tej bazie, który pracował w Gdańskiej Stoczni Remontowej, mieszkańca Sopotu przy ulicy Chopina. O ile mnie pamięć z lat 70 XX wieku nie zwodzi, to ten Pan nazywał się Stefan Ruciński.

Dźwig młotowy w basenie wyposażeniowym Schichau Werft. Teren obecnej Stoczni Gdańskiej im. Lenina. Zdjęcie z lat 1920-1930.

Widok na Motławę z okolic ul. Wartkiej i Targ rybny. Po prawej widoczne budynki elektrowni na wyspie Ołowianka, obecnie Filharmonia Bałtycka. Zdjęcie z lat 1933-1939 i też nie widać flag, którymi tak fascynował się Donald Tusk w swoim albumie, prawda?

 

Teatr Miejski i miejski autobus. Zdjęcie z lat 1939-1945 i co? Ano nie ma Flanelek ze swastyką.

 

Teatr Miejski i Targ Węglowy.

 

Targ Węglowy z gmachem Teatru Miejskiego. Zdjęcie z lat 1920-1940.

 

Szukam tych flanelek ze swastyką i nic, a Tusk miał ich całą masę w swoim albumie, prawda, że to dziwne?

Ruch na Motławie. Zdjęcie z lat 1939-1945, nawet na statkach jest ich brak.

 

Ulica Długi Targ - kamienice od lewej 40, 41 (Złota) i 42. Zdjęcie z roku 1940.

 

Brama Żuławska po przebudowie w połowie lat 30 XX w. Zdjęcie z lat 1934-1936.

 

Brama Żuraw przy Długim Pobrzeżu. Zdjęcie z lat 1930-1940.

 

Zielona Brama i most Zielony na Motławie. Zdjęcie z roku 1938. Nie che się wieżyć, że w tak prestiżowych miejscach Tuskowego „Heimatu” nie było ani jednej Flanelki ze swastyką. Czy to jakiś chochlik mnie strzeże przed nimi?

 

Długi Targ i w głębi Zielona Brama. Zdjęcie z roku 1938 i idzie jeden żołnierz z wermachtu, może nawet Tuska po kądzieli, Franz Dawidowski lub syn dziadka Jurgen albo i jego brat, który służył w Wehrmachcie, albo szwagier, który zginął od kuli polskiego żołnierza. Patrzcie no idzie taki dziadek w mundurze galowym wermachtu główną ulicą „Heimatu” i nie widać ani jednej flanelki ze swastyką.

 

Przystań rybacka na Motławie. Zdjęcie z roku 1938.

 

Motława i wszystko co najpiękniejsze na Długim Pobrzeżu. Zdjęcie z roku 1938. Siostra dziadka z wermachtu, która znalazła grób w Bałtyku jako jedna z ofiar „Gustloffa”, statku z gdańskim uchodźcami do nowego i dużego „Heimatu” storpedowanego w 1945 roku przez sowiecką łódź podwodną, trenująca na Motławie, i nic też nie ma flanelek ze swastykami. Pełnia sezonu turystycznego i nic, czy to nie jest dziwne?

 

Ulica Podmłyńska i kościół św.Katarzyny. Zdjęcie z lat 1930-1940 i znów kulą w płot, flanelek nie widać, prawda?

 

Po wielu godzinach przeglądania zbiorów fotograficznych dawnego Gdańska udało się dla mnie znaleźć jedną fotografię z symboliką niemiecką tamtych czasów i nawet nie jestem tym ani trochę zdziwiony, bo sami zobaczcie gdzie i na czym. Ulica Piwna 11 - W tej kamienicy Albert Forster urządził siedzibę NSDAP. Było tu też biuro samego Forstera. Kamienica nazywana była Haus des Gauleiters, czyli Domem Gaulaitera. Tutaj też zawitał Adolf Hitler podczas wizyty w 1939. Zdjęcie z roku 1939.

Forster posiadał sporo kamienic na ul. Piwnej w wyniku konfiskowania majątku Polakom i Żydom. W tej tutaj na zdjęciu urządził siedzibę NSDAP. Było tu też biuro samego Forstera. Kamienica miała nr 11 i nazywana była Haus des Gauleiters, czyli Domem Gaulaitera.

Ciekaw jestem kto wykonał tę sztukaterię nad drzwiami wejściowymi do siedziby NSDAP, może dziadek po kądzieli, którego w czasie wojny swoi naziści zesłali go na przymusowe roboty do Wilczego Szańca w Kętrzynie, gdzie za zasługi sam Adolf Hitler go po policzku pogłaskał.

No i takie znalazłem jak niemiecka ludność Gdańska wita w dniu 3 września 1939 roku wojska niemieckie na ulicy Długiej. Widoczna armata sFH 18 kal 150 mm.

 

Niemieccy żołnierze prowadzą wziętych do niewoli bohaterskich obrońców Poczty Gdańskiej. Data wydarzenia: 1939-09.

 

O Westerplatte i jego Bohaterskich Obrońcach, z których dwóch znałem osobiście napiszę specjalne i tylko im poświęcone notki. O Obrońcach Poczty Gdańskiej takoż.

Grupa cywilów, polskich mieszkańców Gdańska schwytana przez Niemców w czasie zajmowania miasta stoi z rękami podniesionymi do góry.Data wydarzenia: 1939-09.

Jeńcy polscy przed ruinami warowni „FORT” na Westerplatte pilnowani przez niemieckich żołnierzy. Data wydarzenia: 1939-09.07

To był tylko zwiastun przyszłych notek i fotografii.

O tych wydarzeniach z bogatą dokumentacją fotograficzną zamieszczę z jednej z kolejnych moich notek, w tym i o tym kto i kiedy zniszczył w sposób barbarzyński Moje Miasto Gdańsk, bo teraz na chciałbym zadać pytanie.

Kto podpieprzył Flanelki ze swastykami z tego albumowego Tuskowego „Heimatu”?

Tu chciałoby się zapytać, QRWA Tusk, skąd miałeś te swoje fotografie z ogromem niemieckich faszystowskich flag w każdym oknie twojego starego „Heimatu”, z rodzinnych albumów niemieckiej chwały?

Radzę reklamować album Donalda Tuska pt. „Był sobie Gdańsk” i żądać zwrotu pieniędzy za załgany album wraz oraz zadośćuczynienia za straty moralne, bo fotografie w nim umieszczone są wykonane w jego rodzinnym „PHOTOSHOPIE”, gdzie na jego stronie tytułowej pisze tak: – „POLSKOŚĆ TO NIENORMALNOŚĆ”.

Sami oceńcie, który album jest lepszy, Obiboka na własny koszt - czy tego potomka dziadków, wujków, stryjków, stryjenek i ciotek z wermachtu i adiutantów komendantów obozowych lub strażników z obozowych wieżyczek?

I jeszcze raz przypomnę niepokojące fakty z lat minionych, bo one jak ulał pasują do tego co stało się w 1989 roku w PRL vel III RP.

Z liczącej około 1800 osobowej załogi obozu zagłady w Stutthof po wojnie odpowiedzialność karną poniosło tylko około 1% jego załogi w większości autochtonów niemieckich z Pomorza.

Tak skończyli niektórzy i nieliczni z nich:

 

Jeżeli chodzi o miejsce tej egzekucji wykonanej w Gdańsku, to było to właśnie tu:

Tak to miejsce dziś wygląda na mapach Gdańska:

http://goo.gl/maps/WymOG

http://goo.gl/maps/PXWI4

Nie zamieszczam bardziej drastycznych zdjęć z tamtej egzekucji zbrodniarzy z obozu zagłady Stutthof, chociaż nie wiem, czy nie powinienem je tu jednak upublicznić ku przestrodze innym bestiom przekonanych o swojej wyższości rasowej.

Tak powinni kończyć wszyscy ludobójcy i zbrodniarze.

Daje do myślenia, prawda?

 

PS

Tylko jedna z nich do końca była przekonana o swojej racji stając na skrzyni ładunkowej ciężarówki z pętlą na szyi i krzycząc znane skąd inąd niemieckie Sie…..! Po tym heroicznym zrywie zwieracze puściły i wyciekło z niej wszystko to, czym była cała za swego życia wypełniona.

 

 

DZIĘKUJĘ ZA WYTRWAŁOŚĆ I WSPÓLNĄ WYCIECZKĘ PO MOIM STARYM PIĘKNYM GDAŃSKU - ZAPRASZAM NA KOLEJNE.

TYMCZASEM.

 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)

Komentarze

Ciekawe jest także i to, że aby pokazać Gdańsk z okresy 1933 – 1945 nie natknąłem się na te faszystowskie niemieckie flagi III Rzeszy niemieckiej tak jak ma to miejsce w albumie Donalda Tuska, w którym jest tego spora kolekcja.

To faktycznie bardzo ciekawe...
Dziękuję Ci Obiboku już dziś po raz kolejny.
Niezależnie od notki - pokazałeś też wspaniały zestaw zdjęć. Dla mnie kompletnie nieznanych.

Vote up!
0
Vote down!
0
#286215

Nie nadymaj mnie, bo jeszcze pęknę.
Dziękuję za uznanie.

Obibok na własny koszt

Vote up!
0
Vote down!
0

Obibok na własny koszt

#286248

Z niecierpliwością czekam na kolejne notki. Może coś znajdziesz na temat naszej, jakże ulubionej Eriki Steinbach? A może coś więcej o historiach powojennych by się znalazło? Zdaje się, że znalazłoby się dużo interesujących, choć mrocznych historii.

Serdecznie pozdrawiam

HdeS

Vote up!
0
Vote down!
0

HdeS

#286227

Niektórym łonowym turystom Mój Polski Gdańsk bez flanelek ze swastyk się nie spodobał.

Pozdrawiam,
Obibok na własny koszt

Vote up!
0
Vote down!
0

Obibok na własny koszt

#286247

Tym bardziej warto takie rzeczy pisać, choćby po to aby ich powkurzać, :-)

HdeS

Vote up!
0
Vote down!
0

HdeS

#286297

niech nalepią na swój pusty dekiel, a druki niech wepną sobie w klapę ślubnej marynarki.

Wzór na wodogłowie:

Wzór dla jednokomórkowców z rdzeniem przedłużonym:

Obibok na własny koszt

Vote up!
0
Vote down!
0

Obibok na własny koszt

#286310

Jestem szczerze wzruszona dedykacją !
Dziękuję Ci serdecznie - i za tą wędrówkę i za poprzednie, szczególnie za jedną, Ty wiesz którą...

Z mętnych wspomnień bardzo wczesnych lat dziecinnych zachowało mi się to - mój Tata wspominał o wieszaniu katów ze Stutthofu i nie wiem czemu ale w mej pamięci plącze się, że jednym z miejsc ich egzekucji była właśnie Biskupia Górka (oczywiście mogę się mylić), na którą można było dotrzeć m.in. leśnymi ścieżkami, zaczynającymi się koło "mojej" kamienicy. Rodzice mieszkali w niej od 1945 r., od bodajże listopada, a w grudniu 1945 w Kościele św.Trójcy wzięli ślub. Jak trafili do Gdańska to temat na oddzielną opowieść, może właśnie w Gdańsku, przy dobrym winku. :):)
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam serdecznie.
contessa

_________________
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten aldd meg a Magyart

"Urodziłem się w Polsce" - Złe Psy :
http://www.youtube.com/watch?v=Zssi

Vote up!
0
Vote down!
0

contessa

___________

"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". L.Kaczyński

 

 

#286250

Wskazałem bardzo dokładnie miejsce załączając współczesną fotografię. Dziś to tragiczne dla tych katów ze Stutthofu miejsce wygląda inaczej.

To przez Aleję Armii Krajowej jest dziś niepodobne do minionych lat, gdy dowiezieni na ciężarówkach kaci zostali właśnie tam powieszeni.

A do komunikacji wystarczyłoby ruchome zwierciadło albo i stałe ustawione prostopadle wobec naszych mieszkać, prawda?

Tylko spójrz na tę fotografię wykonaną z mojego okna.

Pozdrawiam,

Obibok na własny koszt

Vote up!
0
Vote down!
0

Obibok na własny koszt

#286256

Stork

Ile można wyciągnąć wciąż nowych wniosków na ten sam temat. Bardzo dziękuję za to opracowanie. Pozdrawiam serdecznie i proszę o jeszcze.

Vote up!
0
Vote down!
0

Stork

#286263

Cóż? Jak ktoś jest wytworem medialnym specjalisty od sprzedaży serków homogenizowanych, to co tu się dziwić, że w siłę medialnego przekazu uwierzył?
10

Vote up!
0
Vote down!
0
#286305

Album "Był sobie Gdańsk" jest albumem fajnym, zawierającym ciekawe zdjęcia i jednocześnie fałszywym do szpiku kości.
Jako że fascynuję się Gdańskiem, szukam najróżniejszych relacji, opisów, historii i wszystkiego co z tym miastem się wiąże. Kiedy czasem są dwie relacje wzajem sie wykluczające albo znacznie różniące, szukam trzeciej nie bazującej na poprzednich dwóch a jeśli takowej nie ma, wyciągam coś w rodzaju średniej. Powoduje to zatem, że patrzę na to miasto zupełnie inaczej niż autorzy wspomnianego wyżej albumu. Jak dla mnie, manipulacja tym albumem jest wieloraka. Z jednej strony trzeba podejść do czasu powstawania zdjęć, czyli nowej techniki utrwalania obrazu. Tutaj akurat wypada to w połowie XIX wieku a więc w czasie gdy Gdańsk i Pomorze, znajdowały się w pruskim władaniu. Zatem dla mało uważnego odbiorcy, utrwala się przekonanie, że Gdańsk w istocie był miastem niemieckim (pruskim). W albumie nie ma żadnego wytłumaczenia ani rysu historycznego, skąd w ogóle wzięła się lokalizacja tego miasta. Że jego lokacja wynikała z dogodnego położenia portu morskiego, połączonego Wisłą z regionami położonymi w Polsce, z których przez wieki spływały dobra wytworzone na polskiej ziemi. Kiedy wedle rozbiorów Polska znikła, w Gdańsku przeciwko pruskiej władzy, wybuchło powstanie. Powstanie przeciwko zaborcy!!!, gdańszczanie (ponoć nie POLACY!!!), poddani króla Polski, przeciw Prusakom. Także rodzice Schopenhauera na wieść o rozbiorach i wchłonięciu Gdańska, wyjechali na zachód, poza Państwo Pruskie, wiedząc że to urąga im. Tu historyk Tusk, zaszyte usta ma bodaj na wieki, wieków.
Kolejna rzecz to zdjęcia ze swastyką w albumie.
Przyznam że jest to dziwoląg, dziwaczny, bowiem status miasta był konkretny i w miarę konsekwentnie sprawowany. Za podjętymi decyzjami stał Senat ze swym przewodniczącym, tyle że każda decyzja musiała być wpierw kontrasygnowana przez stałego przedstawiciela rządu RP w Gdańsku, którego siedziba mieściła się w obecnym Komisariacie Miejskim Policji a następnie przez Wysokiego komisarza Ligi Narodów.
Zatem flagi ze swastykami nie mogły ot tak sobie swobodnie wisieć w oknach i powiewać na wietrze. Zatem te które widzimy na zdjęciach, pochodzą z czasów wyborów do Senatu i są ściśle powiązane z okresem agitacyjnym. Dopiero tuż przed wybuchem wojny, flagi na domach i urzędach pojawiły się buńczucznie na nowo.
Następną rzeczą jest w ogóle powstanie albumu i dobór zdjęć czy raczej pochodzenie źródła tychże.
Nie będę pisywał że Tusk był w pracy nad albumem tylko figurantem, dając nazwisko które miało zwabić większą ilość kupujących (no może jeszcze konta fundacji), bowiem naprawdę stworzyli owo dzieło Grzegorz Fortuna i Wojciech Duda. Ci ostatni wcale nie spacjalnie się wysilili, bowiem zdjęcia są pobrane ze źródeł wieloletniego wydawcy na poły "ziomkowskiego" któren od lat 50-tych drukuje periodyk o nazwie "Danziger Hauskalender". Możemy się tu zatem domyślać, że "polski" wkład w album "BSG" do imponujących nie należy.
Parę słów krytycznych o albumie było, np tu:
http://blogi.newsweek.pl/Tekst/popisztuka/534329,byl-sobie-gdansk---1-album-tuska-i-3-jego-kolegow.html

P.S. Dziękuję za wpadanie, podglądanie i zamieszczanie zdjęć z fotopolski.
P.S.2. Zdjęcie Żurawia jest powojenne ;)

Vote up!
0
Vote down!
0
#294100