BRZOZA A LINIA ENERGETYCZNA. STUDIUM PRZYPADKU
Wielkie umysły techniki od jakiegoś czasu wzięły się za obalanie badań i analiz ekspertów Zespołu Parlamentarnego, dowodząc, że przecież w przeciwieństwie do nich eksperci ZP nie byli na miejscu, więc nie mogli na własne oczy zobaczyć tych połamanych drzew i innych niemych świadków tragedii. W sposób niezwykle prymitywny, widoczny nawet dla kompletnego laika, próbują dezawuować badania profesora Biniendy i nie zraża ich nawet świadomość, iż ten wyszydzany przez nich człowiek otrzymał kilka dni temu, podczas międzynarodowej konferencji „Earth and Space”, prestiżową nagrodę ASCE w kategorii „za wybitny wkład techniczny” miedzy innymi w dziedzinie rozwoju najnowocześniejszych konstrukcji kosmicznych z zastosowaniami w inżynierii lądowej.
Pan Lasek z panem Jedynakiem, członkowie niesławnej komisji Millera, w kolejnych wywiadach próbują wbić do spiskowych głów niedowiarków, że przecież została odnaleziona złamana brzoza, która stanowi wręcz corpus delicti, więc tupolew musiał się z nią zderzyć, nie ma innej możliwości. No, bo co mogło złamać brzozę, jak nie samolot? Przecież drzewa nie łamią się ot tak, łamią się tylko w kontakcie z samolotami. Panowie nie przeprowadziwszy żadnych szczegółowych badań materiałowych , czy pirotechnicznych wraku, skrzydła, czy tej nieszczęsnej brzozy (dowód: pismo – skarga z 2 lutego 2011 r, Biała Księga, str.142), a jedynie pobieżne oględziny , nie wykonawszy nawet fotografii (musieli korzystać ze zdjęć S. Amielina umieszczonych w Internecie) zawyrokowali o takim, a nie innym przebiegu wydarzeń. Oczywiście dociskani w sprawie badań brzozy uciekają w dywagacje typu - brzoza nie była przyczyną, bo przyczyny tkwiły, jak to barwnie określił jeden z panów, w zaburzonych relacjach pilota z samolotem. Ponadto panowie uparcie twierdzą, że profesor Nowaczyk mylił się określając inną, niż w raporcie Millera, trajektorię lotu, według której samolot nigdy nie zszedł poniżej 20 metrów, a nad feralną brzozą przeleciał co najmniej 14 metrów wyżej. Panowie też w żadnym z wywiadów nie raczyli odpowiedzieć na pytanie, dlaczego przemilczeli i nie ujęli w wyrysowanej trajektorii lotu ostatniego zapisu TAWS# 38, który jest chyba najmocniejszym dowodem na fałszerstwo oficjalnej wersji. Dlaczego TAWS#38 jest tak ciekawy? Przede wszystkim przeczy wykonaniu beczki przez samolot, który po minięciu brzozy leciał prosto jeszcze 140 metrów, by tam będąc na wysokości około 37 metrów doznać dwóch wstrząsów, porównywalnych ze wstrząsami , jakich doznał Boeinga 747 TWA lot 800, który w 1996 spadł do Atlantyku rozerwany eksplozją w centralnym zbiorniku paliw, o czym pisał dzisiaj bloger Peemka.
Jest jeszcze jedna rzecz, która sprawia, że nie można słów panów ekspertów brać poważnie i ślepo wierzyć w przedstawione przez nich niepodważalne dowody obecności samolotu na takiej, a nie innej wysokości, w takim, a nie innym miejscu, czy wreszcie zetknięcia z takimi, a nie innymi przeszkodami terenowymi. Takim artefaktem jest słynna linia energetyczna, która została zerwana w tajemniczych, nie do końca jasnych okolicznościach, a jednak przez komisję Millera została „policzona”, jako jedna z przeszkód terenowych, z którymi styczność miał nasz Tupolew. Dlaczego okoliczności zerwania linii energetycznej są tajemnicze?
Otóż według „Protokołu z przeprowadzenia dochodzenia w sprawie odłączenia linii wysokiego napięcia – 602 od stacji elektroenergetycznej „Siewiernaja” – 10 kwietnia 2010 r.” („Wyciągu z dziennika TS OIK (sygnałów zdalnych kompleksów operacyjno – informacyjnych)) linia wysokiego napięcia została zerwana o godzinie 10.39.35 (czasu ros.), czyli 8.39.35.
A gdzie w tym czasie był polski TU 154 M? Samolot z prezydencką delegacją znajdował się wówczas – uwaga - w odległości 8300 m od lotniska, na wysokości 528 m nad poziomem lotniska. A zatem nie jest możliwe, aby linia została zerwana przez polski samolot, który zderzywszy się z pancerną brzozą, odbijał się od kolejnych krzaków, kępek młodych topoli, tudzież linii energetycznej o tej właśnie godzinie. Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że linia 602 została ponownie uruchomiona o….10.41.11 (8.41.11), a więc kilka sekund po upadku Tupolewa.
A jednak z jakichś bliżej nieznanych powodów komisja Millera, postanowiła umieścić zerwaną linię energetyczną w rekonstruowanej, najwyraźniej palcem po wodzie, trajektorii lotu. Eksperci Millera napisali jeszcze inne wytłumaczenie zerwania linii:
„Niewykluczone, że linia energetyczna została zerwana nie bezpośrednio przez samolot, ale przez konary drzew odłamanych kilkanaście metrów wcześniej i przemieszczonych zgodnie z kierunkiem lotu samolotu”.
Zgodnie z millerowsko-makowską logiką linia, która została odłączona, wtedy, kiedy samolot był ponad 8 kilometrów przed lotniskiem, mogła zostać złamana przez konary drzew, które przemieszczały się zgodnie z kierunkiem lotu samolotu (mój ulubiony fragment raportu Millera).
Jak zrozumieć tą zagadkę? Jedyne logiczne wytłumaczenie: drzewa uciekały w popłochu przed zbliżającym się samolotem, pilotami kamikadze i dokonały zniszczeń w otoczeniu.
Konia z rzędem temu, kto znajdzie w okolicy zerwanej linii energetycznej olbrzymie konary, ale to temat na osobną historię.
Sprawa okoliczności zerwania linii energetycznej czyni sprawę złamania pancernej brzozy(najważniejszego dowodu millerowców obecności samolotu na wysokości 5 m w tym miejscu) jeszcze bardziej tajemniczą. Trudno bowiem nie zadać pytania, które ciśnie się na usta: a co jeśli to samo tajemnicze zjawisko, które zerwało linię energetyczną, złamało też pancerną brzozę, a eksperci Millera zostali zrobieni w przysłowiowego balona?
http://pmk.salon24.pl/412422,aktywizacja-ekspertow-komisji-millera
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100708&typ=po&id=po02.txt
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20120425&typ=po&id=po05.txt
http://m.naszdziennik.pl/zasoby/smolensk/RaportKoncowyTu-154M.pdf
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 4167 odsłon
Komentarze
Zrobienie w balona???
26 Kwietnia, 2012 - 21:56
Oni POprostu wykonują swoją pracę i POlecenie szefa.Wszak Miedwiediew POwiedział że ustalenia polskiej komisji nie mogą się różnić od "raPOrtu budrenki" bis.
Pozdrowienia
zib1
Pozdrowienia
zib1
Zrobieni w balona...
26 Kwietnia, 2012 - 22:24
Oj tak mi się napisało;)
Martynka
Martynka
Nie spotkałem się z jasnym opisem
26 Kwietnia, 2012 - 22:09
wyczynów IŁa 76, który w mniej więcej tym samym czasie czterokrotnie próbował lądować. Są domniemania, że te samoloty mogły być w tym samym miejscu w tym samym czasie i niektóre manewry tutki tym się tłumaczy. Być może te dwa wstrząsy też mają z tym coś wspólnego.
A panowie z komisji próbują argumenty Biniendy i Nowaczyka zdyskredytować gawędziarstwem. Tylko bigosu brakuje.
Gawędziarstwo
26 Kwietnia, 2012 - 22:27
Zostaje im kiepskiej jakości gawędziarstwo, bo nie mają nic innego.
Co do linii - a skąd wiadomo, że ją zerwano? Może zwyczajnie ją przecięto? Przecież te słupy stoją prościutkie, nawet się nie zgięły w chwili rzekomego zrywania.
Ale komisja Millera nie zajmowała się takimi drobiazgami, dla niej wszystko było od początku arcyboleśnie proste:)
Martynka
Martynka
@linia
27 Kwietnia, 2012 - 00:50
Ale oni nie piszę tego o linii niskiego napięcia znajdującej się koło ulicy? Że konary ją zwaliły?
To o nią chodzi.
27 Kwietnia, 2012 - 03:52
Gdyby ją zerwała tutka, to z autokomisu zostałoby wspomnienie. Że o wywiadach pracowników tegoż nie wspomnę (http://niepoprawni.pl/blog/2140/klucz-do-zrozumienia-przyczyn-katastrofy-zatajony-zapis-taws38 _ trzecie zdjęcie)
Naprawa zerwanej linii energetycznej w 2,5 min też w grę nie wchodzi, nawet ruskie tego nie potrafią. Za to możliwe jest zadziałanie bezpieczników na podstacji energetycznej na skutek zwarcia przewodów. A widać na zdjęciach, że linia składa się z trzech luźnych drutów i do zwarcia bimbających przewodów wystarczy silny podmuch.
Ponieważ w podanym czasie wyłączenia linii TU 154 był z dala od lotniska, to nie on spowodował zwarcie, jeśli w ogóle to musiał być samolot. A w tym samym czasie latał tam IŁ, co jest skrzętnie pomijane. Dwa samoloty we mgle i szympansy na wieży, to nieszczęście gotowe. Natomiast kolizja z IŁem tłumaczyłaby i dwa silne wstrząsy i destrukcję tutki w powietrzu (Iliuszyn to kolos w porównaniu z TU 154)
Ale nie musi oczywiście :) Bo nie zmienia to faktu, że mimo decyzji "odchodzimy", samolot wciąż obniżał lot.
Na ile
26 Kwietnia, 2012 - 23:32
podany czas zerwania linii energetycznej jest wiarygodny, skoro pierwotnie czas katastrofy podano o około 15-minut późniejszy? Na ile można domniemywać że ruscy, którzy potrafią (jak chcą) być precyzyjni popełniają takie (ewentualne) błędy i nie próbują ich odpowiednio zmodyfikować celem uwiarygodnienia ich wersji?
Wiem, wiem, pytania można mnożyć...
Urojone zycie w rownoleglej rzeczywistosci komisji MacMillera,
27 Kwietnia, 2012 - 09:20
w ktorej np. slynne juz smieci, lezace wokol pancernej brzozy, tez sa pancerne i zaden podmuch ich nie ruszy. Nawet z silnikow wielotonowego samolotu Tu154.
Galezie lataja przed samolotem, tak jak Pani pisze, zrywaja linie energetyczna, ktora jednak sama szybko sie naprawia.
Pancerna brzoza ma chyba pulsujaco zmieniajaca sie srednice, 30-40cm w/g nich, bo dokladniej ta komisja nie mogla jej ustalic.
"...wystąpił Wiesław Jedynak, również członek komisji Millera i PKBWL. Kolega Laska kwestionuje znaczenia nagłych wstrząsów kadłubem podczas ostatniej fazy lotu. Uważa, że zmiana przyśpieszenia z 1,2 g do 0,2 g w ciągu pół sekundy to efekt niewielki, spowodowany przez zderzenie z gałęziami. Ale to tak, jakby odczuwalna waga 120 kg zmniejszyła się nagle do 20 kg i z powrotem. - W czasie to było skorelowane z uderzeniem w brzozę - próbuje doprecyzować Jedynak. Tylko nie bardzo wiadomo, jak do pojedynczych zdarzeń (wstrząsu i rzekomego zderzenia z brzozą) zastosować statystyczne pojęcie korelacji. Może chodziło tylko o to, żeby zabrzmiało bardziej "naukowo". za "Nasz Dziennik" 24.04.12
Jakis zauroczone miejsce, czy co?. Taki "trojkat bermudzki" w wydaniu smolenskim ?
Genaral Blasik w kokpicie i juz. "Zresztą nawet red. Piotr Marciniak nie wytrzymał, gdy usłyszał, że wyniki badań krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych nie mają znaczenia.za "Nasz Dziennik" 24.04.12
CO TO JEST ? To nawet nie jest klamstwo, bo i one musi byc logiczne w swojej tresci. To sa jakies bredzenia od rzeczy. Oni tona i zaczynaja cierpiec na niedotlenienie mozgu. Urzadzaja sobie jakas zabawe na "argumenty" w smiertelnie powaznej sprawie, smierci 96 osob z prezydentem Polski L.Kaczynskim na czele.
A tak w ogole TAWS#38 jest moim ulubionym dowodem na ta katastrofe. Prosto, czysto i logicznie wykazuje oczywistosc faktow. Ladnie to wylozyl pan Marek Dabrowski na swoim blogu
http://www.niepoprawni.pl/blog/2140/klucz-do-zrozumienia-przyczyn-katastrofy-zatajony-zapis-taws38
pozdrawiam serdecznie
Nie tylko w Smoleńsku
27 Kwietnia, 2012 - 10:20
działy się rzeczy nadprzyrodzone w tym czasie. I nawet przed czasem. Oraz później, jak np. wpadnięcie czarnej skrzynki do czarnej dziury. Skrzynki z Jaka 40. IES nie może zrobić ekspertyzy, bo dostał z NPW jakąś odbitkę.
Nastąpiło klasyczne odwrócenie ról; to Rosja żąda od Polski dowodów rzeczowych. Do trzeciego pokolenia.
"To sa jakies bredzenia od rzeczy", bo nikt się nie waży powiedzieć grzecznie panu Putinu - "doceniamy dobre chęci, ale resztę załatwimy sami. Oddawać dowody rzeczowe!"
Okazać pogardę i zachować resztki twarzy wobec samych siebie i wobec świata.
No ale kto miałby to zrobić ?
.
27 Kwietnia, 2012 - 15:27
Podaje autorce pod rozwage to, że jak wyliczyl Ostry Manek (podpieram sie jego obliczeniami) brak prądu został odnotowany na 84 sekundy przed zjawieniem sie tam TU154, ale 4 sekundy po jego upadku pojawiło sie napiecie.
Tylko, że druty leżą na ziemi i żadnego pojawienia sie napiecia nie powinno być.
Wnioskuję z tego, że najprawdopdobniej chodzi o dwie rózne linie.
.
27 Kwietnia, 2012 - 15:35
Azaliż ów brak napiecia na ok.88 sek przed upadkiem (oficjalnym) wiązałbym ze stenogramami z wiezy szympansów:
"towarzyszu generale, jest już na trawersie, wszystko włączone, wszystko gotowe"
cytat z pamieci, a meldował tak Krasnokutskij...
.
27 Kwietnia, 2012 - 15:40
I chyba prowadzi to nas wprost do tzw. falszywej BRL, gdzie w raporcie Millera sfalszowali listki boczne (chodzi o czas trwania sygnału zależny od wysokosci przelotu nad nią), które owszem wystepuja, ale w płaszczyźnie prostopadłej, sfałszowali je tworząc na rysunku radiolatarnię typu zajęcze uszy.
"najprawdopdobniej chodzi o dwie rózne linie"
27 Kwietnia, 2012 - 18:26
"Komisja w składzie:
(...)
Stwierdziła:
10.04.2010 r. o godz. 10: 39: 35 na DP CUS (posterunek dyspozytorski centrum zarządzania systemem) otrzymała sygnał TM o odłączeniu linii wysokiego napięcia-602 na stacji elektroenergetycznej “Siewiernaja”, o czym poinformowano DODG Smoleńskiej Elektrowni Okręgowej, o godz. 10: 41: 11 linia wysokiego napięcia-602 została ponownie uruchomiona (...)
o godz. 14.00 na komendę dyspozytora został wyłączony R-294 i o godz. 14.05 brygada OWB na podstawie rozporządzenia przystąpiła do oględzin linii. W wyniku oględzin stwierdzono, że zostały zerwane kable linii wysokiego napięcia-602 w rozstawie słupów linii elektroenergetycznej 2/3 – 2/4 a w odległości około 10 metrów od słupa 2/4 znajdują się szczątki samolotu"
(http://smolensk-2010.pl/2010-07-09-sprzecznosci-w-rosyjskich-protokolach-tupolew-wypuszczal-podwozie-z-oderwanym-skrzydlem.html)
Chodzi więc o linię 602, przy ulicy Gubienki, przy której znaleziono końcówkę skrzydła, która mimo że zerwana, to została włączona i ponownie wyłączona o 14.oo, nie jest linią wysokiego napięcia i wisi na ok. 10 m. No ruski prąd się nie połapał, że druty zerwane i popłynął wesoło jak go włączyli. Rozkaz to rozkaz!
No i to są te zjawiska nadprzyrodzone. Gdyby tutka przylutowała w brzozę na wys. 5 m, to w okolicy tej linii ryłaby już ziemię. Z tym zastrzeżeniem, że była 8 km przed nią i na wys. 400 m wypuszczała podwozie w momencie zerwania.
Ten IŁ nie daje mi spokoju, podejście od wschodu było na tym lotnisku nie praktykowane, po poprzedniej katastrofie, też IŁa. Zatem 10.04. IŁ 76 mógł podchodzić od zachodu, poderwał się z pasa nie lądując, na tych 10 m wysokości "zerwał" linię, na pełnym "uchodzie" wystrzelił w górę i na wys. ok. 20 m doszło do kolizji z nadlatującą od wschodu tutką, którą mógł trafić np. nie schowanym jeszcze podwoziem. Po każdej stronie ma po dwa golenie. Czujniki zanotowały dwa wstrząsy.
Masa startowa IŁa to ok. 200 t + ładunek, masa tutki - ok. 100 t. Oba na pełnym ciągu, siły niszczące w momencie kolizji sumują się. Czy skutki mogą wyglądać jak "otwarta puszka" ? Czy przyhaczenie poprzeczne kadłuba wyjaśnia odwrócenie tylnej jego części? Tutka nie była na kursie, IŁ tak. Odchodząc, mógł być w ostrym skręcie.
Na taśmie, poza "kurwa mać", są tylko "przesuwające się przedmioty", co sugeruje gwałtowne manewry samolotem, natomiast od "kurwa mać" do "krzyku" mijają ponad dwie sekundy.
.
28 Kwietnia, 2012 - 00:28
Jeśli przyjąć, że jest to ta sama linia, to wówczas całość tego zdarzenia jest irracjonalna.
"całość tego zdarzenia jest irracjonalna"
28 Kwietnia, 2012 - 15:18
Na moje oko, powyższa opinia śmiało dotyczy wszystkich ruskich dowodów i raportów.
Jeśli nie fuszerka, to chamska fałszywka. W ostateczności - nie mamy pańskiego płaszcza. To wszystko dzieje się w XXI w. kiedy czas, miejsce, rodzaj określonego zdarzenia można stwierdzić z dokładnością do piątego miejsca po przecinku. Jednak w Smoleńsku wszystko dzieje się jak w gęstej mgle na moczarach.
A rzecz dotyczy śmierci przedstawicieli najwyższych władz Rzeczypospolitej wraz z Głową Państwa!