"DORODNA BRZOZA", CZYLI ANIMACJE ANTYBINIENDY
W programie Andrzeja Morozowskiego „Tak jest” gościł dzisiaj profesor Paweł Artymowicz, główny krytyk badań profesora Wiesława Biniendy, nazwany nawet przez prowadzącego „antybiniendą”. Z należną atencją i napięciem oczekiwałam na szumnie zapowiadane prezentacje profesora z Toronto, dotyczące ostatnich sekund lotu TU 154 M. Prowadzący program przedstawił Pawła Artymowicza, jako fachowca, który zajmuje się tą samą dziedziną, co ekspert Zespołu Parlamentarnego z USA. Było to spore nadużycie, wręcz przekłamanie, które już na samym początku dyskusji błędnie ukierunkowało odbiorców. O ile bowiem profesor Binienda jest specjalistą od wytrzymałości materiałów powszechnie stosowanych w lotnictwie, o tyle profesor Artymowicz wykłada fizykę i astrofizykę, co całkowicie zmienia postać rzeczy, gdyż każe traktować teorie profesora z Kanady z dużą rezerwą, jako jedną z działalności hobbystycznych, a nie element codziennej pracy zawodowej, jak w przypadku profesora Biniendy.
Redaktor Morozowski po wstępnej, błędnej prezentacji sylwetki zawodowej obu panów, zadał pytanie profesorowi Artymowiczowi, które miało stać się osią programu: jak to się stało, że panowie używając takich samych programów, tych samych metod doszliście do całkiem innych wniosków? W powyższym pytaniu prowadzący podał nieprawdę, gdyż profesor Binienda, w przeciwieństwie do profesora Artymowicza, zastosował do swoich badań i symulacji zderzenia skrzydła z brzozą powszechnie stosowany przy badaniu tego typu zdarzeń program LS DYNA 3D. Na to pytanie Paweł Artymowicz odpowiedział, że owszem zdarza się tak w nauce, że są różne odpowiedzi na to samo pytanie i dodał, mijając się z prawdą, że profesor Binienda utajnił swoje dane wejściowe, co powoduje, że jego badania są nie do powtórzenia.
Otóż profesor Binienda wielokrotnie ogłaszał, że wszystkie dane, które wykorzystał w symulacji zaczerpnął z raportów MAK i Millera, a także z danych producenta samolotu. Ponadto swoje prace konsultował z głównym konstruktorem Boeinga, (samolotu konstrukcyjnie zbliżonego do Tupolewa), doktorem inżynierem Wacławem Berczyńskim oraz specjalistą od aerodynamiki z MIT profesorem Brownem. Należy dodać, co zwykle jest pomijane w dyskusjach, że profesor Binienda dokonał oprócz symulacji numerycznych, także doświadczeń laboratoryjnych, ze zbudowanym do tego celu fragmentem skrzydła. Wynik symulacji naukowca z Akron, jak i jego doświadczeń laboratoryjnych był identyczny. Skrzydło zostało uszkodzone w swej przedniej warstwie, ale już pierwszy z trzech wbudowanych dźwigarów, ściął brzozę w ułamku sekundy. Jak zatem profesor Artymowicz tłumaczył zasadniczą różnicę w konkluzjach swoich badań i badań profesora Biniendy?
Otóż wynikała ona z tego, że profesor Binienda nie porównywał swoich symulacji z rzeczywistością, a więc ze ściętymi w Smoleńsku drzewami, a pan Paweł owszem wykonał takie porównanie i wyszło mu dokładnie to samo, co MAK i komisji Millera. Tak więc wygłosił znaną już nam prawdę objawioną sekty pancernej brzozy: skoro są połamane drzewa, to musiał tego dokonać Tupolew, tak jakby inne samoloty nigdy wczesniej tam nie lądowały,więc należy dopasować parametry lotu do pościnanych drzewek, a jeżeli jakieś parametry przeczą trajektorii wyznaczonej przez drzewka, tym gorzej dla tych parametrów (TAWS#38). Na pytanie Morozowskiego, dlaczego na animacji widać, że „pancerna brzoza” ścina skrzydło, a następne drzewa są ścinane przez ten sam samolot bez większego kłopotu, pan profesor Artymowicz odpowiedział: „bo ta brzoza była wyjątkowo dorodna”:) Na zaprezentowanej animacji, bo trudno ją nazwać profesjonalną symulacją, profesor Artymowicz starał się wykazać, że eksperci Zespołu Parlamentarnego niczego odkrywczego nie ogłosili, wskazując na tajemniczy i ukryty przez obie komisje TAWS#38. Artymowicz dowodził bowiem, że u niego w animacji jest ten punkt i ma się dobrze, więc nie rozumie, o co chodzi Macierewiczowi i spółce. Szkoda tylko, że dzielny naukowiec z Kanady nie przypomniał widzom kilku istotnych faktów: po pierwsze TAWS#38 zapisał parametry całkowicie przeczące oficjalnej wersji katastrofy, gdyż wykazał, że samolot był wówczas na 36 metrach i po minięciu brzozy leciał prościutko 140 metrów , by dopiero po dwóch wstrząsach gwałtownie zmienić kurs. Pan Artymowicz gładko przeszedł nad TAWS#38 do porządku, sprzedając bajkę dla mniej zorientowanych w temacie, którzy nie wiedza też jeszcze o jednej ciekawostce. Otóż komisja MAK całkowicie pominęła odczyty z urządzeń pokładowych przekazane przez USA, co wydaje się ze wszech miar dziwną praktyką, z której powinna sie wytłumaczyć. Tą utartą ścieżką chciała pójść komisja Millera, co jednak uniemożliwił profesor Nowaczyk, który na dzień przed prezentacją raportu Millera ogłosił, iż dysponuje danymi z Universal Avionics System (producenta TAWS i FMS). Pod wpływem tych informacji komisja Millera dołączyła, bodaj po 2 miesiącach protokół z UAS do załącznika 4 swojego raportu. Jednak na prezentowanej w raporcie trajektorii nie ma zaznaczonego punktu TAWS#38, a jego miejsce nieudolnie przykryto wyciętym, zielonym prostokątem (widać przy dużym zbliżeniu i zdjęciu poszczególnych warstw). Na koniec rozmowy gość programu Morozowskiego wyjawił, że zgłosił się z inicjatywą do prokuratury, by ta przyjęła go w poczet specjalistów. Jednocześnie ogłosił, że otrzymał zaproszenie od Zespołu Parlamentarnego, ale raczej nie skorzysta, gdyż koliduje to z jego umówionym spotkaniem w PW.
Co z programu mógł wynieść niezorientowany w tematyce widz? Przede wszystkim to, ze profesor z Kanady, o takich samych kompetencjach, co profesor Binienda, wykonał te same badania, mając te same dane, ale wyszło mu coś innego, co, cóz za przypadek, potwierdza wersję Anodiny. Kolejna manipulacja?
Tak na marginesie - pan profesor Artymowicz nie zauważył sprzeczności w tym, co mówił: skoro dane użyte przez profesora Biniendę są tak tajne, że nikt na świecie nie jest w stanie powtórzyć jego badań, to w jaki sposób wykonał , podobno te same symulacje, korzystając z tych samych danych wejściowych profesor z Toronto? Skąd miał pan dane panie profesorze? A może one nigdy tajne nie były?
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 5364 odsłony
Komentarze
w uzupełnieniu
11 Czerwca, 2012 - 21:17
http://www.sejm.gov.pl/Sejm7.nsf/transmisja.xsp?documentId=9017A9C78D4B80B0C1257A1A00289096&symbol=KONFERENCJA_TRANSMISJA
Osiem godzin poźniej okazało sie że pan profesor Artymowicz dowiedział sie o tym zaproszeniu niemal przed chwilą, a po drugie że juz o tej porze umówił sie z prokuraturą i chyba będa z tego nici.
Tymczasem AM podkreslił że jesli ten termin i pora nie pasują, to dostosujemy sie do p Artymowicza.
Nieszczęsliwie umówiony z prokuraturą dodał że waha się gdyz ZP to klub polityczny ........
No cóż....
11 Czerwca, 2012 - 22:44
Może w końcu PA stanie oko w oko z prof. Biniendą, jak naukowiec z naukowcem, choć PA para się zupełnie inną dziedziną, ale skoro się zdecydował zostać głównym polemistą...
Martynka
Martynka
Spotkały się dwie szuje.
11 Czerwca, 2012 - 20:44
Redaktor Morozowski i p.Artymowicz reprezentują ten sam poziom uczciwość, obaj są tak samo uczciwi "inaczej'.
Szkoda że nie zaprosił cyngiel TVN-ski do kompletu jeszcze jednego eksperta za jakiego uważa się 'flanelka" Osiecki.
Te wszystkie wywody SB-ckiej stacji to krótko mówiąc można "o kant d..y potłuc" choć niektórym głupolom w głowie może namieszać
To ya
To ya.
Re: Spotkały się dwie szuje.
11 Czerwca, 2012 - 22:47
Red. Morozowski zaprezentował PA jako specjalistę w dziedzinie wytrzymałości materiałów, a wiec równego prof. Biniendzie i już na wstępie była to manipulacja.
Martynka
Martynka
gdy Binienda był w Polsce to niekt z ekspertów nie chciał się z
11 Czerwca, 2012 - 20:46
nim spotkać. gdy Binienda wyleciał do siebie nagle się pojawiają. czy jak Binienda wróci to znowu się pochowają ?
.....................
nie gadam z krzesłami
Re: gdy Binienda wyleciał do siebie nagle się pojawiają
11 Czerwca, 2012 - 21:40
Mało tego - gdy Binienda wrócił do siebie, zaczęli rozpowszechniać info, że uciekł w popłochu do siebie.
Cóż.. od kanalii czego oczekiwać...
Profesorek z Toronto to taki sam pajac i pożyteczny idiota jak towarzystwo z komisji Millera. Na cito potrzebowali uczonego i gdyby się zgłosił specjalista od tekstyliów, też by go zrobili "ekspertem" od pancernej brzozy.
Muszą kolejne idiotyzmy wymyślać bo czas ich się powoli kończy.
Pozdrawiam.
contessa
_________________
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten aldd meg a Magyart
"Urodziłem się w Polsce" - Złe Psy :
http://www.youtube.com/watch?v=ZssiwkN86u0
contessa
___________
"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". L.Kaczyński
raczej nie pożyteczny idiota
11 Czerwca, 2012 - 23:30
On raczej z tych, którzy pozytecznych idiotów wykorzstują do swoich celów. Są sugestie, że profesor PA ma w swoim drzewie genealogicznym towarzyszy, którzy walczyli o zwycięstwo socjalizmu w polsce służąc w tzw. organach. Czesty przypadek - jak poskrobiesz to wylezie jakiś dziadek, tatuś, wujek czy stryjek bezpieczniak.
oszołom z Ciemnogrodu
oszołom z Ciemnogrodu
Re: gdy Binienda był w Polsce to niekt z ekspertów nie chciał si
11 Czerwca, 2012 - 22:48
Dokładnie, teraz nagle wszyscy wychodzą i się wymądrzają.
Dlatego dobrze, że ZP wystosował zaproszenie na spotkanie z WB dla PA. Pytanie, czy ten drugi się pojawi.
Martynka
Martynka
Jednak Morozowski
11 Czerwca, 2012 - 22:28
zadał niechcący kilka pytań podchwytliwych?
Ciekawa relacja Martynki, która wychwytuje błyskotliwie wszystkie manipulacje pseudospecjalisty Artymowicza. Szkoda, że większość zmanipulowanych nie przeczyta tego tekstu.
Dziękuję serdecznie Autorce! 10 pkt!
**********************************
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
[ts@amsint.pl]
********************************** Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
Re: Jednak Morozowski
11 Czerwca, 2012 - 22:52
Tak, jak choćby to, dlaczego pancerna brzoza przecięła skrzydło, ale już kolejne drzewa nie zrobiły żadnej szkody.
Dla mnie jest to zupełnie niepojęte, że nie ważne z jakiej dziedziny, ważne, że powiedzą "to profesor i to profesor", jakoby równy z równym. A przecież specjalizacje są zupełnie inne obu panów!
Martynka
Martynka
Nie piszcie że drzewa zostały ścięte przez inne samoloty
11 Czerwca, 2012 - 23:03
samolot rozleciał sie w powietrzu a spadające części pościnały drzewa
Paweł
odp
11 Czerwca, 2012 - 23:39
Lucyna
kochana martynko,masz moja dychę,podziwiam twoją pracę w tekście,ale dla mnie teza jest jedna-1.prof.Binienda przedstawił rzetelny,naukowy dowód tzw iluzji brzozy,efekt,jaki widzieliśmy,był wynikiem działania wewnątrz samolotu z ogromną siłą
2. dla mnie jest jasne,że hieny rzucą się na ten dowód,by go ośmieszyć i stało się
3.Morozowski jest wyjątkowo perfidną gnidą i jego goście są z piekła rodem,więc musieli nałgać,namieszać,zdezorientowć
4. Polakom należy mieszać w głowach ,NIE znają się na katastrofach,uwierzą
5.szkoda prądu na gnidy
banitka
Re: "DORODNA BRZOZA", CZYLI ANIMACJE ANTYBINIENDY
12 Czerwca, 2012 - 00:56
Fajny analityczny tekst. Tylko pogratulować.
pozdr...
/benjamin
animacje Antybiniendy
12 Czerwca, 2012 - 07:31
markowa
świetny tytuł i cała reszta; dziwne, że naukowiec robi z siebie pacynkę
Bóg - Honor - Ojczyzna!
obiecanki cacanki profesorze Artymowicz
12 Czerwca, 2012 - 07:37
we wrześniu Artymowicz opublikował artykuł " skrzydło kontra brzoza" (http://studioopinii.pl/artykul/2696-pawel-artymowicz-skrzydlo-kontra-brzoza-cz-i) w którym zapowiedział hucznie : "w następnym odcinku, obliczenia jak to jest naprawdę z wytrzymałością brzozy i skrzydła. Może być nudno!" ...do dzisiaj nie mogę znaleźć owych "obliczeń", a mówić to naukowiec sobie może....
Jarowit
może dlatego milczy
12 Czerwca, 2012 - 08:18
gdyz własnie obliczył...
Co charakterystyczne prezentacja Artymowicza zaczyna sie już po domniemanej kolizji z brzozą.
44cm średnicy brzozy to łgarstwo Artymowicza
12 Czerwca, 2012 - 09:25
Na początku o wysokości kikuta:
Oficjalne raporty były dwa, MAKu i Millera, cytat z raportu MAK, str.83:
"W odległości 244m od punktu pierwszego zderzenia i bocznym odchyleniu o 61m w lewo
od osi podłuSnej WPP, na wysokości około 5 metrów nastąpiło zderzenie samolotu z brzozą
o średnicy pnia 30-40cm ."
O wysokosci pisze też raport Millera i podaje wysokość scięcia brzozy na dokładnie 5,1 metra -tabela na str.66, zwraca uwagę dokładność, do jednego miejsca po przecinku, czyli dokonali dokładnego pomiaru. Niestety -jak stwierdzili na konferencji prasowej- nie mieli ze sobą drabiny i nie zmierzyli obwodu.
Cytat z raportu:
"O godz. 6:41:02,8 na wysokości 1,1 m nad poziomem lotniska, w odległości 855 m od
progu DS 26, samolot zderzył się lewym skrzydłem z brzozą o średnicy pnia 30-40 cm,
w wyniku czego nastąpiła utrata około 1/3 długości lewego skrzydła. Spowodowało to
wejście samolotu w niekontrolowany obrót w lewą stronę. "
Na stronie 75 załącznika raportu Millera jest juz ta wysokość podana wprost:
"W odległości 855 m od progu pasa nastąpiło uderzenie lewego skrzydła w dużą brzozę
na wysokości około 5,1 m (rys. 6), które doprowadziło do oderwania dużego fragmentu
(około 6 m) lewego skrzydła wraz z lotką. Środek ciężkości samolotu znajdował się wtedy
około 1,1 m powyżej progu drogi startowej, kąt przechylenia wynosił około -2,5°
(przechylenie w lewo), a pochylenia wzrósł do 12,8°."
Czyli znając dokładną wysokość mozna ze zdjęcia obliczyc pozostałe wymiary...
wysokość 467p =5,1m
srednica na kikucie 32p = 35cm
średnica na wierzchołku 28p =31cm
Jesli kikut który sie ostał ma 5,1m, to średnica pnia tuż poniżej miejsca uderzenia wynosi 35cm na kikucie i 31cm tuz powyżej na odciętym kawałku drzewa-pomiędzy nimi jest destrukcja drzewa.
Róznica nie dziwi, gdyż była to ta część drzewa gdzie pień przechodził w przewodnik i tracił na srednicy z każdymi 10 centymetrami długości.
Jako zywo otrzymamy średnią 33cm, a nie 44cm
Towarzysz
26 Czerwca, 2012 - 23:45
Moroz.....Od niego oczekujecie prawdy i wyjaśnień?Nazwisko ruskie.