Demokracja liberalna, czy komunizm utajony?
Formalnie komunizm w Polsce przestał istnieć w dniu "wolnych" (w 35 procentach) wyborów 4 czerwca 1989 roku. Jednak nietrudno dostrzec, że komunizm miewa się nieźle w wielu instytucjach i trwa w mentalności ludzkiej.
I nie są to bynajmniej relikty, lecz potężne twierdze. Komunizm tkwi nie tylko w nostalgicznych wspomnieniach starych "funków", ale także w sympatii intelektualistów, fanatyzmie młodych działaczy, w odrzuceniu chrześcijaństwa i jego dorobku cywilizacyjnego, w pogardzie dla patriotyzmu i polskiej tradycji, a zwłaszcza w temperaturze sporu politycznego - w "zoologicznej" (mówiąc Michnikiem) wręcz nienawiści do Prawa i Sprawiedliwości.
Wiedza na temat okoliczności „upadku komunizmu” jest bardzo pomocna do zrozumienia obecnej sytuacji politycznej i umożliwia podejmowanie świadomych decyzji wyborczych. Zdają sobie z tego sprawę ośrodki prowadzące „zarządzanie postrzeganiem”. Dlatego wiedza ta wciąż pozostaje hermetyczna. Dopiero w 2019 roku została napisana i wydana (w niszowym wydawnictwie) praca dr Jerzego Targalskiego pt. „Służby specjalne i Pierestrojka”, w której autor przeanalizował przebieg wydarzeń we wszystkich europejskich krajach „demokracji ludowej” i w tych republikach ZSRR, które stały się samodzielnymi państwami.
Wnioski z pracy Targalskiego w pełni potwierdzają słuszność definicji komunizmu, którą w 2007 roku sformułował bloger Michael – Abakus:
„Komunizm jest zorganizowaną grupą przestępczą, złożoną z ludzi interesu, świadomie i celowo realizujących plan zniszczenia systemów etycznych i społeczno-politycznych w państwach, dążącą do wrogiego przejęcia władzy politycznej, w stopniu umożliwiającym trwałą degenerację prawa państwowego, w sposób zapewniający tej grupie przejęcie kontroli nad gospodarką, w celu długotrwałej pasożytniczej eksploatacji jej zasobów materialnych i ludzkich, pod ochroną prawa państwowego i międzynarodowego. Ten cel zorganizowana grupa przestępcza realizuje wszelkimi dostępnymi, nawet zbrodniczymi środkami”. (Niepoprawni. pl)
Istnieje opinia, że proces wychodzenia z komunizmu zajmie tyle czasu, ile trwała okupacja komunistyczna. Minęło już 30 lat, osiągnęliśmy bardzo wiele, ale nasz proces "wybijania się na niepodległość" daleki jest od zakończenia. Istnieją ważne obszary państwowości całkowicie poza zasięgiem rządu i działające wbrew polskiej racji stanu. Czy po kolejnych 15 latach doczekamy się państwa, które będzie panowało nad swym terytorium i swymi agendami, które będzie działać w interesie mieszkańców i zostanie zaakceptowane przez wszystkich obywateli?
Odtwarzanie państwowości polskiej niemal od zera w 1918 roku przebiegało znacznie szybciej, niż odzyskiwanie państwa, które komuniści przekazali "w dobre ręce". Możliwe, że było to optymalne dla nas wszystkich rozwiązanie. Dlatego nie można deprecjonować ani ówczesnej roli noblisty – konfidenta (naprawdę szkodzić zaczął dopiero później), ani osiągnięć „okrągłego stołu” umożliwiających bezkrwawe przemiany. Pamiętajmy o niebezpieczeństwie jakim były resorty siłowe – kilkaset tysięcy uzbrojonych, przestraszonych i niepewnych swego losu ludzi.
Jednak taki sposób „przejścia do demokracji” w połączeniu z kompletnym brakiem rozliczeń miał swoją cenę - skutkiem było powstanie państwa „teoretycznego”, które najtrafniej ocenił minister B. Sienkiewicz („kamieni kupa”). Z kolei takie właśnie państwo było wręcz pożądane przez potężnych graczy, których interesy splatają się (na nasze nieszczęście) w Polsce.
Dlatego większość rządów III RP miała w mniejszym lub większym stopniu charakter kompradorski - musiała "zabezpieczyć" interesy swoich mocodawców, a skromne pozostałości przeznaczyć dla "krajowców" w postaci różnych "kuroniówek", "orlików" czy "schetynówek". O ile komuniści po powrocie do władzy w 1991 roku, jako "sukcesorzy prawni PZPR" musieli się mitygować (np. nie zlikwidowali IPN), to apogeum szkodnictwa nastąpiło podczas rządów PO – partii formalnie postsolidarnościowej, którą dość długo postrzegaliśmy jako bardziej "cywilizowaną" i mniej "oszołomską" wersję PiS.
Osłona medialno – propagandowa procesu transformacji ustrojowej była tak skuteczna, że do dziś, wielu ludzi sądzi, że komuniści oddali władzę „po dobroci”, czerwona „grupa trzech” (St.Ciosek – gen. Pożoga – J.Urban) była twórcą koncepcji „historycznego porozumienia”, a dżentelmeńska umowa konstruktywnej opozycji z reformatorami partyjnymi przyniosła sukces „okrągłego stołu”.
Ostatnio prof. Zybertowicz na portalu „wPolityce” doniósł w nieco sensacyjnym tonie, że w książce Władimira Bukowskiego „Judgment in Moscow: Soviet Crimes and Western Complicity” są zawarte dokumenty z posiedzeń kierownictwa KPZR, z których „wynika wyraźnie, że zarówno pierestrojka jak i Okrągły Stół w Polsce, a także walka o odprężenie i rozbrojenie to były pomysły kagiebowsko-KCowskiej elity politycznej ZSRR”.
Te fakty są znane od kilkunastu lat, ale nie przebiły się do świadomości ogółu obywateli, bo przestrzeń informacyjna opanowana była (i jest) przez media „okrągłostołowe”.
Istota „pierestrojki” polegała na odrzuceniu ideologii marksistowskiej i zastąpieniu niewydolnego centralnego planowania gospodarką rynkową. Zakładano pewną liberalizację i demokratyzację, ale w myśl zasady Wł. Gomułki "raz zdobytej władzy nie oddamy nigdy", mechanizmy demokratyczne musiały być „bezpieczne” - gwarantujące ciągłość władzy komunistycznych elit.
Brytyjski sowietolog Christopher Story uważał, że w stworzonym modelu „demokracji” niezależnie na kogo się głosuje, zawsze wygrywa KGB, a z analizy pism Lenina wynika, że na pewnym etapie rewolucji zaistnieje konieczność, aby „przywdziać szaty przeciwnika i przyjąć jego język”. Tym etapem jest właśnie „pierestrojka”.
Story zwrócił też uwagę na fakt, że „namaszczeni” przez organizatorów przemian dysydenci długo nie rządzili – wkrótce komuniści już z mandatem demokratycznym wracali do władzy:
„Co zdarzyło się po tzw. przemianach w krajach komunistycznych? Władze powierzono tam znanym opozycjonistom – dysydentom. A więc – w porządku, komunizmu już nie ma. Ci dysydenci z reguły nie pozostawali u władzy dłużej niż rok, w jednym przypadku było to 9 miesięcy. Tylko Wacław Hawel urzędował dłużej, bo miał jeszcze inne zadanie do wykonania. Polecono mu podział Czechosłowacji na 2 części” (w Polsce komuniści powrócili do władzy w 1991 roku).
Ponieważ demokracja wymaga istnienia opozycji, w ramach przygotowań do przemian, z inicjatywy KGB zorganizowano w Helsinkach Konferencję Bezpieczeństwa i Współpracy KBWE (1975), na której Związek Radziecki zobowiązał się przestrzegać "praw człowieka" – niezbędnych do zaistnienia legalnej opozycji.
Ponieważ w krajach komunistycznych poza Polską w zasadzie opozycji nie było, wykształcono nowy typ tajnego współpracownika zwanego w żargonie resortowym "zawodowym dysydentem", który miał zajmować się "walką z komuną" w pełnym wymiarze godzin. Przykładem życzliwego stosunku do opozycjonistów w tamtych czasach może być generał SB Krzysztoporski (dobry znajomy Wałęsy). Uważał on, że opozycji nie należy niszczyć, tylko wspomagać ją, a nawet … finansować.
„Pierestrojka” po nikaraguańsku
Dr Targalski przeanalizował rolę komunistycznych służb specjalnych, których funkcjonariusze pracowicie krzątali się wykonując mrówczą pracę przy demontażu komunizmu w naszej części świata.
Mało kto sobie zdaje sprawę, że w tym samym czasie "pierestrojka" szalała również w innym, odległym i dla nas egzotycznym kraju "demokracji ludowej" – Nikaragui. Ale naprzód trzeba było "zaimplementować" komunizm w tym kraju.
W 1961 roku radzieccy fachowcy zainspirowali i pomogli zorganizować tam Sandinistowski Front Wyzwolenia Narodowego. Planując rewolucję jej projektanci prawdopodobnie wykorzystali wnioski z Polski i wzięli pod uwagę trudności z wprowadzaniem komunizmu w społeczeństwie katolickim. Powstała dziwaczna hybryda marksizmu i "katolicyzmu reformowanego" według "teologii wyzwolenia". Po latach walk partyzanckich rewolucja zakończyła się zwycięstwem w 1979 roku. FSLN (w którego rządzie było dwóch księży) przeprowadził radykalne reformy - konfiskatę majątków ziemskich i nacjonalizację przemysłu. Ale jeszcze wcześniej powołano instytucję, bez której nie może się udać żadna rewolucja – policję polityczną.
„Sandiniści w okresie po rewolucji popierali oddolny pluralizm, byli jednak mniej entuzjastycznie nastawieni, jeśli chodzi o wybory ogólnokrajowe. Sandiniści uważali bowiem, że poparcie wyrażone zostało w czasie rewolucji, a wybory byłyby stratą i tak już ograniczonych zasobów” (wikipedia)
Obawy, że rząd pragnie utworzyć system wzorowany na kubańskim, spowodowały wielki opór społeczny, na który zareagowano wprowadzając stan wojenny (nieco później niż w Polsce).
W 1983 lider FSLN Daniel Ortega zniósł stan wojenny (dokładnie w tym czasie co u nas) i rozpoczął rozmowy pokojowe z opozycją zapowiadając zmniejszenie wydatków na zbrojenia, wyjazd z Nikaragui kubańskich doradców wojskowych i wolne wybory. W wyborach w 1984 wygrał D. Ortega i objął urząd prezydenta (jak Jaruzelski), natomiast w 1990 roku wybory wygrała już opozycja. Po przegranych wyborach, sandiniści niechętnie, po kilku tygodniach, przekazali władzę ale pod warunkiem zachowania kontroli nad resortami siłowymi (dokładnie tak, jak w gabinecie T. Mazowieckiego).
Nowe rządy cofnęły niemal wszystkie radykalne reformy i odrzuciły komunizm.
Jednak panujący nad przestrzenią informacyjną sandiniści ponownie powrócili do władzy po zwycięstwie Daniela Ortegi w wyborach z 2006 roku, ale już nie jako komuniści, tylko "liberalni demokraci" – koledzy Tuska i Napieralskiego...
Pracując na amerykańskich statkach wycieczkowych z załogą pochodzącą z 50 krajów, miałem okazję rozmawiać z kolegami z Nikaragui. Wymienialiśmy się doświadczeniami z przebiegu „pierestrojki” w naszych krajach. Okazuje się, że nie ma już w tym kraju żadnego komunisty (podobnie jak w Polsce), ale jak ktoś stara się o pracę, to musi szukać dojścia do camrade comendante, bo towarzysze komendanci stanowią elitę finansową kraju, są przedsiębiorcami, dyrektorami, właścicielami nieruchomości. Nie tylko my zostaliśmy przekręceni...
Nikaraguański epizod komunistyczny, ze względu na swą krótkotrwałość nie spowodował takiej dewastacji tkanki narodowej - tak głębokich podziałów społecznych jak w Polsce, a równocześnie miał swoje dobre strony – niewątpliwe osiągnięcia na polu oświaty, kultury i służby zdrowia.
Wyjątkowość polskich przemian
Przebieg "pierestrojki" w Polsce był inny niż w pozostałych krajach bloku – tylko u nas zainscenizowano "okrągły stół", bo Polska niewątpliwie była najtrudniejszym do przetrawienia kąskiem dla "rewolucji światowej".
Samo zainstalowanie komunizmu w Polsce napotkało ogromne trudności i do końca się nie udało. Tylko u nas komuniści zmuszeni byli do "odpuszczenia" indywidualnego rolnictwa (a chłop mający kilka kur i świnię był w pewnym stopniu niezależny i najmniej podatny na komunistyczne "zarządzanie postrzeganiem" - widać to do dzisiaj w preferencjach wyborczych). Kościół, choć osłabiony i zinfiltrowany, jednak pozostał niezależny i zachował wpływ na wiernych. Dlatego w roku 1984 gen. Jaruzelski mówił o „polskiej specyfice” wymieniając Kościół i religię jako „dziedziczną chorobę, która nas toczy od tysiąca lat, na którą trzeba znaleźć antidotum”. Antidotum potrzebne było również na polskie umiłowanie wolności, przywiązanie do tradycji katolickich, rodziny, państwa narodowego i pamięci o AK.
Dlatego komunistom nie udało się przeprowadzić w Polsce "pierestrojki" na swoich warunkach i konieczne było użycie tak drastycznych środków, jak stan wojenny.
Wyjątkowość polskiej "pierestrojki" polegała także na implikacjach międzynarodowych – nieobecnych w takim stopniu w innych krajach bloku. Te zależności nie są u nas dostatecznie rozpoznane i zrozumiałe. Dlaczego Amerykanie nalegali na wybór Jaruzelskiego na prezydenta? Dlaczego byli przeciwni rozwiązaniu SB? Tłumaczenie, że zbyt radykalne przemiany w Polsce mogą zamrozić postęp w budowie "rosyjskiej demokracji", chyba nie wyjaśnia sprawy.
Gdy współpracownik J. Kaczyńskiego – sekretarz Biura Bezpieczeństwa Narodowego na początku prezydentury Wałęsy, Maciej Zalewski- poskarżył się szefowi CIA, że nie da się przeprowadzić lustracji i zdekomunizować ważnych dziedzin państwa, usłyszał w odpowiedzi: „Zostawcie tych agentów, zostawcie tych szpiegów, wszyscy jak mieli być odwróceni, to zostali odwróceni, pracują na rzecz nowego układu. Zostawcie to w świętym spokoju. Wszystkie wasze pomysły są pomysłami idealistów, którzy nie rozumieją układu. Tak ma być”."
Sam fakt istnienia mechanizmów demokratycznych – partii politycznych, wyborów, braku cenzury - stwarzał (i stwarza) zagrożenia dla powodzenia operacji "pierestrojka", choć jej projektanci z pewnością rozpoznali te zagrożenia i stworzyli narzędzia zabezpieczające (a prokuratury i sądy cały czas trwały w gotowości nietknięte przez wiatr historii).
„Niebezpieczeństwo istnieje, ale jesteśmy czujni i będziemy umieli stawić mu czoła” - mówił Bronisław Geremek na temat obaw, że władza może się dostać w ręce „przypadkowych ludzi”. Mimo wszystko "przypadkowi ludzie" już trzykrotnie dorwali się do władzy – dwa razy dość szybko „opanowano sytuację”, lecz teraz, mimo zaangażowania wielkich sił i środków, „niewłaściwi” wciąż rządzą.
Już celnicy mogą „ruszać paliwa”, a wyłudzacze VAT muszą szukać innej pracy. Już szef FSB gen. Patruszew nie wizytuje Biura Bezpieczeństwa Narodowego, kontrwywiad nie używa rosyjskich serwerów, Komisja Wyborcza nie jeździ na szkolenia do Moskwy, a funkcjonariusze WSW nie piszą interpelacji posłowi Brejzie.
To wszystko bardzo nie podoba się „siłom postępu”.
Protestują intelektualiści, artyści, humaniści, politycy, dziennikarze i miłośnicy praworządności na całym świecie.
Układ okrągłostołowy znajduje obrońców nawet w tak odległych miejscach jak Islandia. Niejaki Jon Bjarki Magnusson, autor artykułu w „Stundin”, tak opisuje Marsz Niepodległości:
„Niektórzy palili flagi Unii Europejskiej, inni machali flagami z symbolami nazistowskimi. Można było usłyszeć pełne nienawiści okrzyki przeciw uchodźcom i imigrantom, a także hasła odwołujące się do tego, że Holokaust, za który odpowiedzialni są niemieccy naziści, to nieprawda i sfałszowanie historii. Było także słychać, że wrogów państwa polskiego można zabijać. Niektóre polskie media były określane właśnie jako ci wrogowie”
W obliczu obecnej pandemii szybkiej weryfikacji uległy różne błyskotliwe pomysły opozycji na usprawnienie państwa. Pamiętamy te hasła - "tanie państwo", "mniej biurokracji", "więcej Europy", "federacja autonomicznych regionów", "więcej uprawnień dla samorządów", "euroregiony" itp. Dobrze, że "biznes na służbie zdrowia" nie został zrobiony w takim stopniu jak zakładała posłanka Sawicka, bo we wszystkich krajach główny ciężar walki z epidemią spoczywa na publicznej służbie zdrowia. Widać, jak się przydaje Obrona Terytorialna, jak potrzebna jest telewizja publiczna jako narzędzie komunikacji rządu z ludnością. Telewizja BBC pokazuje Brytyjczyków, którzy utknęli gdzieś na świecie, a ich los niewiele interesuje władze brytyjskie. Polski rząd sprowadza dziesiątki tysięcy rodaków z odległych kierunków, choć pogarsza to sytuację epidemiologiczną i zwiększa kłopoty z kwarantanną. Jednak nie wszyscy ze sprowadzonych to doceniają – są i tacy, co mają pretensje, że w samolocie nie było gorących posiłków tylko suchy prowiant...
Polacy już zapomnieli o szybkiej interwencji rządu przy ratowaniu Wisły przed katastrofą ekologiczną, ale chyba widzą, że Polska radzi sobie z sytuacją kryzysową znacznie lepiej niż reszta krajów Europy. Mimo to wściekłe ataki na PiS nie uległy stonowaniu. Stopień zacietrzewienia polityków opozycji świadczy o ich ogromnej motywacji. Czy mają jakieś zobowiązania? Dlaczego nie są w stanie przemówić ludzkim głosem, ani wypowiedzieć kilku słów bez agresji? Chciało by się powiedzieć: spokojnie towarzysze - Polacy nie są mściwi, ani pamiętliwi, z pewnością nie będą odbierać majątków, ani uprzykrzać życia postkomunistycznym elitom. Ale byłoby miło, aby te elity same posunęły się trochę, bo kołderka jest dość krótka, a zmarzniętych sporo.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1216 odsłon
Komentarze
Demokracja liberalna ma tyle
27 Marca, 2020 - 14:16
Demokracja liberalna ma tyle wspólnego z demokracją co krzesło elektyczne z krzesłem i o tym od dawna wiadomo. Niezaleznie od genezy danego ustroju, trzeba ten ustrój analizować od strony strukturalnej - relacji społecznych, w tym relacji wpływów i władzy. Pojęcie komunizmu jest tu zbędne, bo demoliberalizm jest formacją odrębną, ustrukturowaną swoiście, a w przypadku Polski mamy jeszcze do czynienia z chimerą ustrojową, w której demoliberalizm ożeniono z postkomunizmem, przy czym postkomunizm to też odrębna jednostka systemowa/ustrojowa.
To wszystko prawda!
27 Marca, 2020 - 21:05
Jak zwykle świetny artykuł. Z kilkoma tezami można się nie zgodzić, w szczególności z początkową o pewnym mitygowaniu się w ocenie przemian. Panie Leopoldzie to bzdury! Nie tylko można ale NALEŻY deprecjonować rolę noblisty – konfidenta oraz "osiągnięcia" okrągłego stołu.
I ja właśnie o tym. Cała prawica z PiS na czele, siły głęboko patriotyczne wiedzą, że przy okrągłym stole doszło do wielkiego wała. Wie o tym każdy rozsądny prawicowiec, przecież to jest wiedza powszechna. Wszyscy wiedzą o wystrychnięciu Solidarności na dudka. Może prof. Zybertowicz szuka kliknięć, sprzedając to jako sensację, ale na tym portalu naturę przemian rozumie zdecydowana większość. A to są tysiące ludzi.
I co? Nadal 99% z nas o tym milczy! Mam żal do prawicowych elit, do PiS, że walczą z sędziami, podczas gdy walcząc z samą istotą "układu" i prowadząc mądrą kampanię, tę walkę musiałoby przejąć społeczeństwo. Tak jak Sz. P. Leopold pisze - bez zrozumienia tych faktów nie można zrozumieć ani "obecnej sytuacji politycznej" oraz "podejmować świadomych decyzji wyborczych."
Pisze Pan to w pierwszym akapicie, aby potem mitygować się osiągnięciami Wałęsy, okrągłego stołu, bezkrwawym przejęciem władzy. Guzik! Dopóki całe środowisko niepodległościowe nie zacznie o tym głośno mówić, dopóty minimum 50% obywateli "tenkraju" będzie jedynie żywiołem. Braun na mówieniu tej prawdy wszedł do parlamentu, bez w zasadzie żadnego zaplecza! To na niego zagłosowali ludzie, którzy widzą w PiS część systemu. Jakie to nieszczęście dla Polski!
Zobaczymy wszyscy tego konsekwencje przy kolejnych wyborach. Może spin doctorzy, którzy stworzyli pojęcia IV RP i układu nie zrobili wszystkiego co można zrobić, ale przynajmniej była to podorywka dla dalszej pracy. Mam wrażenie, że obecne władze zupełnie edukację w tym zakresie zarzuciły. A powtórzę za autorem: "Wiedza na temat okoliczności „upadku komunizmu” jest bardzo pomocna do zrozumienia obecnej sytuacji politycznej i umożliwia podejmowanie świadomych decyzji wyborczych." Zatem do roboty, nagłaśniajmy to, a nie liczmy że ludzie się domyślą... Ile nam to czasu zajęło, żeby przejrzeć na oczy? Mi kilka lat. Dajmy szansę młodym żeby się wyrwali z macek GW, TVN et consortes przed kolejnymi wyborami!!!
Niepoprawny_Realista
28 Marca, 2020 - 03:30
" Z kilkoma tezami można się nie zgodzić...". Oczywiście :) Tak np : "Dlatego nie można deprecjonować ani ówczesnej roli noblisty – konfidenta (naprawdę szkodzić zaczął dopiero później), ani osiągnięć „okrągłego stołu” umożliwiających bezkrwawe przemiany".
Trochę dziwne zdanie, ale skoro autor tak ocenia tamtejsza rzeczywistość, jego prawo. Nawet jeśli sami uznajemy, że "Bolek" był "Bolkiem" już wtedy, gdy trzymał wielki długopis i miał Matkę Boską w klapie a nie "naprawdę zaczął szkodzić dopiero później". A kto w porozumieniu z Kiszczakiem zmontował fałszywą "Solidarność" w drugiej połowie lat 80-tych ? Pamiętam, że już we wrześniu 80 r ojciec powiedział do mnie : "Będziecie tam mieli samych agentów". Zniecierpliwiony pytam: "A niby po czym to poznasz"? On: "Będą wysoko". Prosty człowiek. Ale oczywiście tekst zawiera dużo ciekawych wątków.
Jednak słowa z komentarza, że "na tym portalu... to jest tysiące ludzi..." . Tysiące to mało. Nawet gdy nie 5 a 35 tysięcy ludzi to mniej niż....... 1 PROMIL polskiej populacji. W sensie wyborczym nic, w zasadzie pewnego rodzaju bardziej świadome mikro-środowisko. Pokolenie do 25-iu lat, w zasadzie ....już nie wie nic. Nie dziwię się, gdy miałem 10 lat, to 56 rok to była daleka przeszłość a II w. św. to prehistoria, o której uczyliśmy się w szkole. Taka kolej rzeczy. Ale oczywiście kierunek i idea uświadamiania młodego pokolenia jak najbardziej słuszna. Tylko kto ma to robić na masową skalę, emeryci ? Gdy oni w gruncie rzeczy mają szkoły i uczelnie? / Taki ichni ZNP 5 razy silniejszy od " Solidarności"? A niedawny "nauczyciel roku" z tego kierunku to przypadkiem nie pederasta? Przypadek? A czerwone profesorstwo, nie odchowało dubeltowo swoich następców ? Lustracji przecież nie było/ . Ciężka sprawa. ale oczywiście, po chrześcijańsku trzeba ufać i co można, trzeba robić. Pozdrawiam.
Bogdan Jan Lipowicz
Janksero
28 Marca, 2020 - 10:55
Twoje stwierdzenie "Lustracji przecież nie było", jest okresleniem zrodla, z ktorego wyrosla Gruba Kreska obowiazujaca do tej pory, a zezwalajaca na bezkarne niszczenie naszego majatku narodowego, naszej kultury i naszej historii.
Dlatego Polska w objeciach zydokomuny, prawdopodobnie zostanie Polinem, witanym z takim samym aplauzem jak witano akces Polski do podporzadkowania sie rzadom UE.
Pozdrawiam.
To się zaczeło od likwidowania polskości, od wyśmiewania i lżenia naszej przeszłości, naszych bohaterów i naszej wiary. To jest pierwszy krok, drugim będzie likwidacja Polski. J.M.Rymkiewicz
Też nie lubię Bolka
28 Marca, 2020 - 10:22
Ale czy była możliwość uzyskania czegoś więcej bezkrwawo, a więc stosunkowo małym kosztem? Czy Solidarność pod przywództwem A. Gwiazdy była by do zaakceptowania przez komunistów? Używali oni swego człowieka do sterowania związkiem (St. Kania: "Wałęsa jest parawanem z za którego będziemy sterowali Solidarnością"). "Rokowania" sierpniowe przyniosły dobry skutek - komuna (i Wałęsą) zgodziła się na związek zawodowy Wybrzeża, ale Gwiazda łamiąc ustalenia zorganizował strukturę ogólnopolską. I w ten sposób należało wyrywać komunie kawałki niepodległości. Zagrożenie ze strony przestraszonych siepaczy było całkiem realne. Było ich naprawdę dużo. Czy Ludowe Wojsko Polskie pod kierunkiem oficerów politycznych wsparło by Polaków?
Największym osiągnięciem komunistów było zorganizowanie "opozycyjnej gazety" i sterowanie (po dziś dzień) za jej pośrednictwem całym narodem.
Leopold
Gdybanie
29 Marca, 2020 - 21:19
Można gdybać... Przede wszystkim, czy "bezkrwawo" jest faktycznie taką wielką wartością? Jaki jest faktyczny koszt przemian? Sam Pan pisze, że do dziś w zasadzie bez żadnego uszczerbku uchowały się liczne "twierdze"... Czy brak krwawej ofiary (jednorazowej), nie był po prostu błędem, który który spłacamy do dziś i który będziemy spłacać kolejne 50 lat (także krwią, nie udawajmy, że po roku 90-tym nie ginęli ludzie walczący z postkomuną, której mogło już nie być)?
To trochę jak pytanie czy w obecnej sytuacji z wirusem lepiej pozwolić zginąć 100.000 obywateli i uratować gospodarkę czy wykończyć gospodarkę i uratować 95.000 z tych, którzy w drugim scenariuszu mieli zginąć.
Ja nie znam odpowiedzi na żadne z powyższych, tak jak nie zna jej nikt, nie zgodzę się jednak, aby broniąc jednego ze scenariuszy (tego bezkrwawego) wybielać go kosztem innych, nieznanych, ale moralnie doskonalszych (bo nie godzących się na zdradę, mniejsze zło, układanie się z wrogiem). Być może w alternatywnej rzeczywistości plułbym na Gwiazdę za 50 tysięcy ofiar i konsekwencje wojny domowej, które naszą gospodarkę usadowiły pomiędzy krajami trzeciego świata, a może...?
Bardzo bym oczekiwał jakiegoś opracowania czy -
28 Marca, 2020 - 11:46
- komunistów da się resocjalizować i edukować choć by w kamieniołomach ? - czy tylko ich fizyczna eliminacja pozwoli ludzkości przetrwać ? - bo czerwone ścierwo dąży za wszelką cenę do zagłady ludzkości - ( oni zachęcają nawet do zabijania małych nienarodzonych dzieci) - czy można być gorszym bydlakiem, potworem i mordercą niż to czerwone czarcie ścierwo ?
Wzięli to jako spadek po bolszewikach którzy bez mrugnięcia okiem zamordowali całą rodzinę Cara dlatego w przyszłym wybuchu rewolty i odwecie nie może być dla nich litości i czerwonych ku*ew żywcem nie można wypuszczać.
Motto na dziś: "Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć".
Jeszcze nikt...
29 Marca, 2020 - 07:13
...nie podjął się próby ich esocjalozacji, może poza Berezą Kartuską. Marksiści to siew wielu odmian oraz często zmieniający swoje upodobania pod presją warunków. Zauważmy że dzisiejsza lewica, nawet za cenę skłócenia się z marksistami z KO, głosuje tak jak PiS. Nie, nie jestm naiwny! Nikt mnie nie zwiedzie i nadal będę żądał głów wszystkich, którym przychodzi do głowy coś takiego jak lewicowość. Nie wspominając o odmianach tego parszywego systemu.
Jednak nie spodziewam się by w naszym horyzoncie czasowym nastąpiło jakieś powszechne otrzeźwienie, jakis impuls powodujący odwrót od postaw tyle nieracjonalnych, którym brak podstaw logicznych i wszelkch innych, co głupich do tego stopnia, że poslugują się nawet swoim zaprzeczeniem, by omamić, zbałamucić i oczarować swoim wrednym i zbrodniczym jezykiem.
Lewactwo, marsizm czy jak to zwał to, jedynie nazwy za którymi stoi zawsze to samo. ZŁO. Wiemy z doświadczenia, ci ktorzy pamietają, jak wielkie było kłamstwo, ile ono kosztowało energii, ilu ludzi musiało zostać przekupionych, zbałamuconych, oglupionych, wreszcie zaszantarzowanych, aby wspólnie, pod ścisłym nadzorem, mogło się dokonywać codzienne, wszechogarniające, zagłuszające wszystko inne, KŁAMSTWO. Za komuny robiły to gazety, na czele z Trybuną Ludu, radio, a później także telewizja od samego jej powstania. Zakazane byly całe dlugie listy książek, a określone osoby, autorzy nie mogli byc publikowani. Dystrybucja i sprzedaż papieru była pilnie strzeżona równid dobrze jak działanie cenzury prewencjnej. Bez jej pozwolenia nie ukazał się żaden artykuł, żadna książka, żaden spektakl ani film. Kotrola przekazu pozwalała uprawiać to powszechnie obowiazujace KŁAMSTWO. W tym kłamstwie żyliśmy codziennie!
Spryt tych przeklętych zbrodniczych bandytów polega na tym że -
30 Marca, 2020 - 07:27
- przy pomocy perfidnych kłamstw przeciągają na swoją stronę masy uczciwych ludzi obiecując im "gruszki na wierzbie" i o dziwo przychodzi im to z dużą łatwością.
Samo zbrodnicze ścierwo chełpi się potem władzą dla samej władzy i aby ją utrzymać dopuszcza się nacięższych grzechów (patrz. np.- komunistyczny zbrodniarz W.Gomółka o odrąbaniu ręki jak ktoś sięgnie po władzę) a nawet jak sowiety i ludobójstwa.
Należało wtedy opracować skuteczną metodę jak tą właściwie garstkę zbrodniczych komunistycznych kurew osaczać u władzy i unicestwiać.
Dobrze by było aby Naród Polski masowo posiadał legalnie broń palną bo to zagwarantuje że czerwoni ludobójcy nigdy nie wrócą do władzy w Polsce bo zostaną wszyscy zabici. Nawet o tą władzę przestaną zabiegać bo te złodziejskie rury nie po to kradną aby leżeć w trumnie w piachu.
Najgorsze co my możemy zrobić to dać komunistom czas, spokój i swobodę działania.
Można by ich teraz mocniej wziąć za pysk bo jak będę kwiczeć czerwone, zbrodnicze świnie to w obliczu pandemi nikt ich nie będzie słuchał w obawie o własne życie przed zarazą.
Motto na dziś: "Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć".
Jeszcze nikt...
29 Marca, 2020 - 15:36
...nie podjął się próby ich resocjalozacji, może poza Berezą Kartuską. Marksiści to siew wielu odmian oraz często zmieniający swoje upodobania pod presją warunków, jednakże cel jest zawzze ten sam. Zauważmy że dzisiejsza lewica, nawet za cenę skłócenia się z marksistami z KO, głosuje tak jak PiS. Nie, nie jestm naiwny! Nikt mnie nie zwiedzie i nadal będę żądał głów wszystkich, którym przychodzi do głowy coś takiego jak lewicowość. Nie wspominając o odmianach tego parszywego systemu.
Jednak nie spodziewam się by w naszym horyzoncie czasowym nastąpiło jakieś powszechne otrzeźwienie, jakiś impuls powodujący odwrót od postaw tyle nieracjonalnych, którym brak podstaw logicznych i wszelkch innych, co głupich do tego stopnia, że poslugują się nawet swoim zaprzeczeniem, by omamić, zbałamucić i oczarować swoim wrednym i zbrodniczym językiem.
Lewactwo, marsizm czy jak to zwał to, jedynie nazwy za którymi stoi zawsze to samo. ZŁO. Wiemy z doświadczenia, ci ktorzy pamietają, jak wielkie było KŁAMSTWO. Ile ono kosztowało energii, ilu ludzi musiało zostać przekupionych, zbałamuconych, oglupionych, wreszcie zaszantarzowanych, aby wspólnie, pod ścisłym nadzorem, mogło się dokonywać codzienne. Wszechogarniające, zagłuszające wszystko inne, KŁAMSTWO. Za komuny robiły to gazety, na czele z Trybuną Ludu, radio, a później także telewizja od samego jej powstania. Zakazane byly całe dlugie listy książek, a starannie wyselekcjonowani, autorzy nie mogli byc publikowani. Dystrybucja i sprzedaż papieru była pilnie strzeżona równie dobre, jak działanie cenzury prewencjnej. Bez jej pozwolenia nie ukazał się żaden artykuł, żadna książka, żaden spektakl ani film czy widowisko. Kotrola przekazu pozwalała uprawiać to powszechnie obowiazujace KŁAMSTWO. W tym kłamstwie żyliśmy codziennie!
Moim skromnym zdaniem, wyczulonego przez dziesięciolecia już, obserwatora tego co się dzieje, nie widać na scenie kogokolwiek, kto reprezentował by narodowe wartości PO POLSKU. Nawet jeśli jakiś Bosak czy Winnicki starają się jak mogą ukryć prawdziwe wnętrze tego co sobą reprezentują to, prędzej czy później kłamstwo wychodzi na jaw. Nie, nie napiszę po czym poznaję te ich kłamtwa, by nie ułatwiać im zadania. Ale jestsm głęboko przekonany, że gdyby tylko zdobgli jakąś zanczącą część władzy, jakiś istotny wpływ na bieg spraw, mielibyśmy wszystko to jak na dłoni. I nie jest istotne czy ten i ów z nich przeżyłby szok i nawrócenie, rezygnując poniewczasie. Jeśli mamy ufać ludziom organizującym POLSKĄ PRAWICĘ NARODOWĄ, muszą się najpierw zdeklarować i udowodnić, że te deklaracje nie były oszutwem rzuconym na potrzeby zdobycia władzy. Wlaściwie każda partia czy ruch społeczny albo instytucja w Polsce, jeśli ma zamiar posługiwać się w swoim dzialaniu przymiotnikiem polski, MUSI CO JAKIŚ CZAS UDOWADNIAĆ, a najlepiej robić to ciągle, że jej najważniejszym zadaniem jest dbałość o Polskę, polski interes i Polaków. Taki mamy klimat.
Wielu młodszych Poaków, którzy czasy komuny znają jedynie z opowiadań, nie zdaje sobie sprawy jak przemyślne i Sprytne są kłamtwa podrzucane im jako prawda. Częściowo przyczyną jest brak znajomości prawdziwej historii Polski, ktory jak dla mnie jest szczepionką uodparniającą na falszywą propagandę. Wtedy nawet rozpoznanie fałszywej flagi staje się możlwe SAMODZIELNIE.