Skąd ich ród

Obrazek użytkownika Leopold
Blog

Rdzeniem i filarem komunistycznego państwa był aparat represji, którego struktury (m. in. milicja, tajne służby, sądownictwo) przeszły w szyku zwartym, suchą stopą do III RP. Naiwnością było mniemanie, że kadry "socjalistycznego wymiaru sprawiedliwości" dobrze będą służyć budowaniu "państwa prawa". Znakomicie odnalazły się one natomiast w "państwie teoretycznym", które wyłoniło się po "upadku komuny". Nie będzie przesadą twierdzenie, że wieloraka działalność fachowców wywodzących się z komunistycznego aparatu represji była (i jest) źródłem wielu patologii naszego państwa. Ponieważ sam proces transformacji przebiegał pod całkowitą kontrolą komunisrtycznych służb, nie było możliwości pozbycia się "sprawdzonych" funkcjonariuszy ze struktur odradzającego się państwa. Warto przypomnieć słowa gen. Kiszczaka do przestraszonych towarzyszy z KC PZPR:
"Spokojnie towarzysze, scenariusz okrągłego stołu napisała partia, a jego realizacja przebiega niezmiennie na warunkach przez nas dyktowanych".
W krajach, gdzie nie było "okrągłego stołu" udało się powołać zupełnie nowe służby (tzw. "opcja zerowa"), u nas zadowolono się zmianą nazwy. Służba Bezpieczeństwa przekształciła się w UOP, a następnie w ABW, WSW w WSI...
"Zasłużony" przy "zabezpieczaniu" kwitów na Wałęsę min. Milczanowski przekonywał, że funkcjonariusze SB to cenni "bezpartyjni fachowcy" gotowi służyć każdemu kto zapłaci.
SB u schyłku komuny liczyła ok. 25 tys. funkcjonariuszy. Przezorny gen. Kiszczak zmienił legitymacje (przekształcając w milicjantów, którzy nie podlegali weryfikacji) pięciu tysiącom z nich. Osiem tysięcy nie było zainteresowanych dalszą służbą – nie przystąpili do weryfikacji i przeszli do "biznesu" zakładając hurtownie, firmy ochroniarskie, detektywistyczne itp. Siedem tysięcy zostało zweryfikowanych negatywnie, bo mieli sporo "za uszami", ale 6 tys. z nich się odwołało do Centralnej Komisji Weryfikacyjnej, która okazała się nadzwyczaj wyrozumiała – podtrzymano odmowę tylko w kilku przypadkach. W skład trzyosobowej komisji wchodziły osoby, które wówczas uważaliśmy za "solidarnościowców" – prof. Widacki, red. Kozłowski (z Tygodnika Powszechnego) i Jerzy Zimowski – mąż dziennikarki Polityki Janiny Paradowskiej.

Efektem było powstanie służby niemal w całości złożonej z byłych esbeków, ludzi głęboko zdemoralizowanych i przywiązanych do korzeni ideologicznych minionego okresu.
Sędziowie, prokuratorzy i służby wojskowe nie podlegali ŻADNEJ weryfikacji. Stworzono klimat dla sojuszy aferzystów z sędziami, tajnych służb z gangsterami, mafiozów z politykami.

Wiele wskazuje na to, że animatorami polskiej "pierestrojki" były służby wojskowe – formacje wyższego rzędu niż SB. Warto pamiętać, że "twórcy polskiej demokracji" – generałowie Kiszczak i Jaruzelski wywodzą się z "wojskówki". Kiszczaka później "rzucono" na odcinek cywilny, czyli, że przeszedł on dokładnie taką samą drogę jak Władimir Putin (mało kto wie, że macierzystą służbą tego męża stanu było GRU, skąd przeszedł do KGB). Mrówcza praca nad przekształceniem "demokracji socjalistycznej" w demokrację, jaką znamy z III RP, zajęła animatorom kilka lat, a ważnym momentem kontrolowanych przemian było utworzenie Trybunału Konstytucyjnego (1985r.). Wydarzenie to przedstawiano jako krok w kierunku demokratyzacji. Dziś wiemy, że TK miał ważniejsze zadania.
Ju
ż po „wielkich przemianach” gen. Jaruzelski informował swojego kolegę z NRD Egona Krenza: „Wprawdzie oddaliśmy przedsiębiorstwo, ale zachowaliśmy kontrolny pakiet akcji”.

Najważniejszym elementem kontrolnym był właśnie Trybunał Konstytucyjny. Wszelkie próby dekomunizacji, lustracji, czy pozbawienia wpływu na państwo dawnych funkcjonariuszy, były zawsze torpedowane w majestacie prawa przez facetów w śmiesznych czapkach.
W 1992 roku Trybuna
ł pod dyrekcją prof. Zolla dopatrzył się „niezgodności z konstytucją uchwały zobowiązującej do ujawnienia wyższych urzędników państwowych będących współpracownikami UB i SB”. Premier Jan Olszewski tak skomentował ten wyrok:
"TK jest strukturą, która powstała w okresie związanym ze stanem wojennym. Znaczna część także składu personalnego tego ciała wywodzi się z tamtego okresu. Trybunał był powołany do strzeżenia prawidłowości aktów prawnych z konstytucją. Natomiast przyznanie sobie kompetencji kontrolowania wszelkich uchwał sejmu, bo w tej chwili Trybunał jakby przyjął założenie, że jest kontrolerem działalności sejmu jako takiego - to jest w moim przekonaniu pozakonstytucyjna uzurpacja".
Dokładnie ten sam problem przerabialiśmy po 25 latach!
Okazja do kolejnego podej
ścia nadarzyła się dopiero w 2007 roku, w czasie pierwszych rządów PiS. Tym razem sędzia magister Stępień (wraz z kolegami profesorami) zablokował lustrację jako godzącą w "prawa człowieka" i służącą rzekomo "zaspokajaniu żądzy zemsty". W 2010 roku kolejny sędzia łaskawy dla swoich współtowarzyszy z PZPR – prof. Rzepliński - praktycznie uniemożliwił publikację aneksu do raportu z likwidacji WSI. Aneks (trzy razy większy od samego raportu) zawiera ok.10 tysięcy nazwisk ludzi, którzy zrobili znakomity interes na transformacji i są żywotnie zainteresowani "żeby było tak jak było". Aby zrozumieć skąd się biorą rzesze utytułowanych prawników (profesorów, doktorów czy zwykłych magistrów) tak wyrozumiałych dla komunistów, trzeba się cofnąć do czasów po kataklizmie wojennym.

Z punktu widzenia komunistów, zrujnowany kraj najbardziej potrzebował sędziów – nieliczni sędziowie, którzy uniknęli zamordowania przez obu okupantów nie nadawali się do nowych zadań. Zachodziła pilna potrzeba osądzenia kilkuset tysięcy "wrogów ludu". W tym celu utworzono "szkoły prawnicze" kształcące "sędziów" w 6 miesięcy (matura nie była wymagana). W 1948 r. Powołano Centralną Szkołę Prawniczą im. Teodora Duracza, w której "studia" trwały 2 lata. To w tej uczelni zdobył swoje kwalifikacje Stefan Michnik. Nowi "sędziowie" dobrze wykonali zadanie. Orzeczono 20 tysięcy wyroków kary śmierci. Twórcą "Duraczowki" był prof. Igor Andrejew - autor kodeksu karnego PRL, przewodniczący Komisji Etyki PAN, wychowawca licznych prawników, którzy następnie jako profesorowie opanowali wydziały prawa na uniwersytetach. Bez przesady można powiedzieć, że stalinowski profesor Andrejew był "guru" polskich prawników przez 50 lat. Jego karieia skończyła się dość nagle już w III RP, gdy wyszlo na jaw, że był zamieszany w zbrodnię sądową na gen. Fieldorfie - odrzucając apelację podtrzymał wyrok śmierci. Nie udało się skazać żadnego ze stalinowskich zbrodniarzy sądowych. Co więcej – wielu z nich orzekało "w imieniu Rzeczpospolitej" nawet w III RP! Wprawdzie zbrodnie komunistyczne nie uległy przedawnieniu, ale sprawców nie można było skazać, bo ich wyroki wydawane były "zgodnie z ówcześnie obowiązującym prawem". Holokaust też przeprowadzono zgodnie z ówcześnie obowiązującym prawem!
Nie powiodły się próby osądzenia Heleny Wolińskiej i Stefana Michnika. Cywilizowane państwa zachodnie, w których schronili się zbrodniarze, odmówiły ekstradycji argumentując, że z uwagi na powszechny antysemityzm w naszym kraju nie ma gwarancji na uczciwy proces...
Zresztą sędziów – zbrodniarzy wciąż chroni immunitet (!)
Prof. Strzembosz, który przejdzie do historii jako autor słynnej frazy o sądownictwie, które "oczyści się samo", dociskany przez red. Stankiewicz wyznał "a kto miał oczyszczać sądownictwo – dyrektor departamentu kadr, który był oficerem bezpieczeństwa"?
Sądownictwo nie tylko się nie oczyścilo, ale złogi komunizmu się wręcz zreplikowały.
Często bywa, że szewc rodzi szewca, Stuhr Stuhra, a prawnik prawnika. Dzięki temu zjawisku mamy wielopokoleniowe klany prawnicze potomków absolwentów "Duraczówki".

Mało jest spraw równie bulwersujących, jak przestępcy w zawodach zaufania społecznego.

Grozę budzi wiadomość o ratowniku medycznym mającym układ z zakładem pogrzebowym, katechecie -pedofilu, przekupnym prokuratorze, czy sędzi – złodzieju. Ale tylko sędziowie mają gwarancję bezkarności, bo chroni ich immunitet i w tym sensie są oni nadzwyczajną kastą ludzi.

W czasach "komuny właściwej" miałem pecha uczestniczyć w kolizji drogowej z sędzią. Choć wina sędziego była ewidentna, zażenowany milicjant uznał, że "winę ponoszą obaj kierowcy, bo nie zachowali należytej ostrożności". Jednak mandat zapłaciłem tylko ja – sędziego chronił immunitet.

"Skład orzekający zabezpieczony" – taką adnotację można spotkać w esbeckich papierach przygotowywanych w PRL procesów. Wtedy również sędziowie byli "niezawiśli". Trudno oprzeć sie wrażeniu, że i dziś w niektórych procesach ktoś zabezpiecza skład orzekający.
W stanie wojennych zwolniono z pracy rzeszę sędziów - członków Solidarności. Dlatego można zaryzykować twierdzenie, że w III RP sądownictwo stało się bardziej skomunizowane niż w latach 70 - tych – '''złotym wieku" PRL-u. 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (9 głosów)

Komentarze

na taki komentarz sobie pozwoliłem

Vote up!
4
Vote down!
0
#1533788

Oby tylko dzisiejsza wladza nie poszla na skroty - i nie zorganizowala kilkumiesiecznych kursow sedziowskich....

Mamy w Polsce wiele uczelni , gdzie zdobywa sie tytul  magistra prawa (ktory... niewiele daje, bo aby zostac zawodowym prawnikiem - potrzebne sa aplikacje, niby rzad (kazdy w ostatnim 27 leciu...) walczy  z  prawniczymi mafiami - ale efekty pozostaja mierne. W USA (gdzie pracuje podobno 70% wszystkich prawnikow swiata) po skonczeniu studiow prawniczych kazdy absolwent moze wpisac sie na liste adwokatow (placac symboliczna oplate i wyupujac... ubezpieczenie), moze tez zatrudnic sie w firmie prawniczej, albo w prokuraturze czy sadownictwie, gdzie zdobywa doswiadczenie - ukoronowaniem kariery prawniczej jest stanowisko... sedziego (najczesciej z wyborow powszechnych). 

Vote up!
3
Vote down!
0

mikolaj

#1533803

Wreszcie ktoś wspomniał o czystce w sądach po 13 XII 1981. Nie bardzo wiadomo ilu sędziów wywalono wówczas z aparatu sprawiedliwości. Poza tym, później zabrano się za tych co zostali, ale nie byli posłuszni. W Krakowie była sędzina, która w procesach prowadzonych "według surowych praw stanu wojennego"" przeciw strajkującym, czy też związanych z wydawaniem i kolportażem prasy podziemnej, w pewnej fazie procesu "odstępowała od rozpatrywania sprawy" jakoś to argumentując. W prasie podziemnej było sporo na ten temat informacji. "Waadza" sądowa (na polecenie "zielonych") odsunęła Ją od orzekania i odesłałą do zwykłych spraw kryminalnych - pobicia złodziejstwo itd. Potem chyba osdesłaną ją na emeryturę. Było więc trochę sędziów którzy nawet po czystkach próbowali zachować się przyzwoicie. Jakoś nikt tego dogłębnie nie zbadał. Nie wiem ilu sędziów wywalono, zdegradowano, skłoniono do odejścia (notariat, adwokatura, radcostwo).

No i na koniec pytanie. Czy ci wywaleni sędziowie wrócili do orzekania w 1989 roku? A jeśli wrócili to jakie były relacje tych co po 1989 roku "zostali w zawodzie", z tymi których wywalono i wrócili potem. To byłoby dość ciekawe. Czy po powrocie awansowali, np do sądów okręgowych czy apelacyjnych. Interesuję sprawami politycznymi kraju, a mimo to nie pamiętam aby o sądach była jakaś większa dyskusja w roku 1989 i później, poza tą nieszczęsną wypowiedzią Strzembosza.

Część sędziów była tak mocno związana z Sbecją. Też to jakoś "transformatorom" PRLu do III RP (czyli PRL bis). umknęło uwadze..

Vote up!
4
Vote down!
0

Traczew

#1533806

W bardzo ciekawym filmie "Elity III RP i agentura" www.youtube.com/watch?v=WfjvbBkjDUU&t=1135s

Fedyszak - Radziejowska przytacza nieco danych statystycznych. W ramach przygotowań elit do planowanej zmiany ustroju, dokonano "czyszczenia"  najistotniejszych środowisk. O ile w wypadku uczelni, dziennikarzy czy administracji państwowej ilość wyrzuconych po 13 XII 81 można liczyć w tysiącach, w wymiarze sprawiedliwości było znacznie mniej. Usunięto kilkudziesięciu sędziów i podobną ilość prokuratorów. Świadczy to o tym, że te środowiska nie wymagały głębszej "korekty". 

Vote up!
3
Vote down!
0

Leopold

#1533825

Dziękuję za informacje. 

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

Traczew

#1533911

absolwenci

 

z czerwonego

wyłażą sracza

to absolwenci

szkoły Duracza

Vote up!
2
Vote down!
0

jan patmo

#1533813