Koń by się uśmiał...ale nie w Janowie podlaskim
2016-04-17 10:26
W Janowie Podlaskim konie kują... jest stadnina koni. Ostatnio miały tam miejsce dość niemiłe wydarzenia. Padła klacz należąca do bardzo bogatej pani która chce skarżyć rząd polski... o straty. No cóż, okolicznosci całej sprawy sa dosyc niejasne bo poprzedni własciciel przygarnął konia tak na "gentelemnt agreement"...słowem przygarnął konika wartego cos 2-3 miliony ojro tak jak przygarnia się pieska czy kotka który niema domu. Nie jestem specem od hodowli koni takich czy innych ale chyba takiego numeru bym nie zrobił... choćby z tej prostej przyczyny, ze gdyby taki koń padł to nie stać mnie na zwrot kosztów. Poprzedniego dyrektora najwyrazniej stać... i tak za bezdurno bierze na siebie odpowiedzialność za przygarniecie konika. No tak...wszystko fajnie, ładnie...ale istnieje coś takiego jak ubezpieczenie. Powstaje pytanie, czy koń był ubezpieczony ?
Jeżeli tak, to u kogo, na jakich warunkach... no i czy te warunki obejmowały "gentelman agreement" pomiędzy właścicielem konia i dyrektorem stadniny. Jak znam życie i firmy ubezpieczeniowe to ciężko takie warunki brać serio. Firma ubezpieczeniowa która takie ubezpieczenie przyjmie do realizacji stawia szereg warunków. Czy te warunki zostały spełnione, czy w dokumentacji (pytanie czy jest dokumentacja usługi) są odpowiednie dokumenty ?
Zważywszy na wyniki autopsji konia, czy nie chodzi tutaj o wyłudzenie ubezpieczenia ? Na miejscu prokuratury, zwróciłbym się do firmy ubezpieczeniowej w której był ubezpieczony koń i ujawnił wątpliwości. Firma ubezpieczeniowa ze swojej strony wdroży śledztwo i sprawdzi czy koń był, że tak powiem, użytkowany zgodnie z zasadami ujętymi w umowie ubezpieczeniowej. No i tutaj wyłania się pytanie, czy koń był dozorowany ? Jak wiadomo dopiero obecny dyrektor zajął się sprawą właściwego dozoru nad stadniną wydając polecenie zainstalowania odpowiedniej infrastruktury, czyli położenie światłowodu, instalację kamer etc. Jako człowiek mający trochę pojęcia o technice, jestem deczko zdziwiony, że tego nie zrobiono jakieś dwadzieścia lat temu gdyż kultura techniczna pozwalała na to od lat kilkudziesięciu co najmniej. Ale jako człowiek znający realia biznesu kompradorskiego, gdzie państwowe jest eksploatowane prywatnie wcale mnie to nie dziwi. Mało tego, można i należy zadać sobie pytanie, czy przypadkiem, stadnina w Janowie podlaskim nie jest zamieszana w wyłudzenia ubezpieczeń za padłe konie i czy przypadkiem nie robi się kradzieży materiału genetycznego.
Inne pytanie brzmi, czy prowadzona jest biblioteka materiału genetycznego hodowanych koni ? Jakby nie patrzeć, hodowcy czy to koni czy owiec, dobierają materiał genetyczny który rokuje na poprawę czy udoskonalenie hodowanych zwierząt. Kultura techniczna, naukowa pozwala na prowadzenie swoistego archiwum genetycznego (tutaj koni) od lat dwudziestu co najmniej, jeśli nie dłużej. Czy coś takiego miało miejsce w stadninie ? Stawiam dolary przeciw orzechom, ze nie. Obawiam się, ze najcenniejszy materiał genetyczny w postaci koni został ukradziony i wyprzedany za bezdurno. Dlatego moim zdaniem, kontrola stanu musi objąć lata przeszłe oraz badanie profili genetycznych. Jaką mamy gwarancję, że nie wyprowadzono najcenniejszego materiału za granicę w cenie koni rzeznych ? Słowo genetelamna poprzedniego dyrektora ?
Nie jestem fachowcem w hodowli koni ale zwykłym człowiekiem który lubi się zastanowić zanim da głos.
Co do dozoru... swego czasu mieszkałem niedaleko wyścigów w Warszawie. Któregos dnia ja i mój kuzyn, świeżo upieczony student doktorancki wybraliśmy się na terentychże wyścigów. To była bodajże niedziela, popołudnie, zimą... To coi pamiętam, to nikogo z personelu nie było. Były tylko bydynki w których rezydowały konie, można było zajrzeć poprzez niedomknięte drzwi (drzwi zamknięte na łańcuchy z kłódkami). Nikogo z personelu tylko inni specorwicze tacy jak my. Nikt,ale to nikt nas nie zaczepił, nie pytał kim jesteśmy, co tu robimy etc. Czy tak powinno być ? Moim zdaniem nie. /TUTAJ/ Relacja innego blogera któremu zdarzyło się zwiedzić stadninę w Janowie Podlaskim... budynki stajenne były otwarte... nikogo.
Konkluzja, koń by się uśmiał z fachowości... ale nie martwe konie w stadninie Janów Podlaski.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 4236 odsłon
Komentarze
@ gorylisko
17 Kwietnia, 2016 - 21:55
Córka jeździła bardzo drogiego konia, bardzo bogatej córki, bardzo wysoko postawionego pana. Taki koń, to nie samochodzik z lat trzydziestych, wypolerowany, na kołkach. Musi się ruszać, żyje, je, wydala.
Wysoko postawiony pan nie rozumiał, że nie będzie brał pieniędzy za pozwolenie obcowania z zabawką córki. Był bardzo zdziwiony koniecznością zapłacenia studentce, zafundowania biletu miesięcznego i ubezpieczenia.
Genetyka? Wyprowadzono siedem zarodków do USA, wyeliminowano matkę. Gdzie teraz znajduje się linia rodowa?
Stadniny koni (panstwowe) w Polsce przypominaja jako zywo...
18 Kwietnia, 2016 - 01:43
polskie szpitale. Wszyscy wiedza, ze i te i te sa panstwowe, ale tak naprawde co sie tam robi - decyduja ordynatorzy ( w przypadku stadniny: dyrektorzy), ktorzy bardzo czesto lecza po prostu swoich prywatnych pacjentow, udaja natomiast, ze lecza wszystkich...
mikolaj
pic
18 Kwietnia, 2016 - 08:02
W Janowie podobnie jak w innych miejscach III RP czyli państwa z dykty "europejczycy" z PO zamiast realnych działań zasłaniali sie picem i kłamstwem, a me(n)dia robiły im parawan...i tak to trwało...na szczęście to juz przeszłość...
Yagon 12
A może
21 Kwietnia, 2016 - 21:03
taki sabotażyk ?