Rozgrywka o tarczę antyrakietową

Obrazek użytkownika Patryk Gorgol
Świat

 Coraz bardziej komplikuje się sprawa amerykańskiej tarczy antyrakietowej. Amerykanie przystąpili do kolejnej fazy rozgrywki – sondują, czy bardziej opłaca im się inwestycja w projekt, czy jej zaniechanie. W roli podbijająego stawkę występuje Rosja, w grze jest głównie Afganistan i Iran, a w my i Czesi jesteśmy traktowani jako przedmiot rozmów. Nie omżna zapomnieć też o rosyjskich zapowiedziach zainstalowania Iskanderów w Obwodzie Kaliningardzkim.

Tarcza antyrakietowa może przynieść Stanom Zjednoczonym największą z możliwych korzyści. Trwałe przejęcie inicjatywy strategicznej w Europie. Nie bez powodu w 1972r podpisano porozumienie ABM o „ nieograniczonym czasowo ograniczeniu rozwoju, testowania i rozmieszczania systemów antybalistycznych”. W 2001r umowę wypowiedziały Stany Zjednoczone. Na czym polega problem systemów antybalistycznych? Jedna z popularnych koncepcji głosiła, iż – w czasie zimnej wojny - żadne z supermocarstw nie odważy się zaatakować drugiego, gdyż skończyłoby się to wzajemnym zniszczeniem siebie i przy okazji świata. Skuteczny system antyrakietowy daje przewagę uderzenia, a w najgorszym przypadku więcej czasu na reakcję. Dlatego w latach siedemdziesiątych uznano, iż są one zwyczajnie zbyt niebezpieczne dla świata.

Realia się jednak zmieniły, a wraz z nimi zdanie amerykańskie. Rosjanie nie mają technologicznych możliwości ścigania się z Amerykanami. Co prawda administracja amerykańska mówi przede wszystkim w kontekście tarczy antyrakietowej o „zagrożeniu irańskim”, ale rosyjski niedźwiedź może jest stary, ale nie głupi. Pamiętam jak kilka lat temu rosyjscy dziennikarze myśleli, że polski dyplomata żartuje, gdy jako pierwszy wspominał o Iranie. Niedoszły zart stał się wersją oficjalną. Tylko, jak w takim razie wyjaśnić, dlaczego Amerykanie zaczęli pracę nad tarczą antyrakietową na długo przed uznaniem Iranu za państwo „osi zła”? Uznajmy na moment, że Amerykanie mówią prawdę. Co pomyślelibyśmy o polityku, który inwestuje dziesiątki miliardów dolarów w projekt, który skierowany jest przeciwko tzw. państwom bandyckim. Państwa te nie dysponują rakietami zdolnymi do poważnego rażenia Stanów Zjednoczonych, a – co najważniejsze – najprawdopodobniej nigdy nie odważą się takiej rakiety wystrzelić, bo amerykańska riposta byłaby dla nich zabójcza, jak 15 sekund dla Duńczyków na Mistrzostwach Świata w piłce ręcznej.. Dziesiąki miliardów dolarów wydano by po to, aby postraszyć Kim Dzong Ila (może stąd ten podejrzewany zawał?) czy Radę Strażników Rewolucji? Zarówno Stany Zjednczonne, jak i ich sojuszników (np. Izrael) mogą przecież bardzo skutecznie bronić konwencjonalne systemy. Inaczej jednak należy oceniać ten projekt, gdyby założyc, iż jest to instrument poszerzania wpływów, a raczej zmniejszanie możliwości rosyjskich. Stąd nerwowe reakcje Moskwy. Polepszenie sytuacji wobec państw bandyckich to efekt pozytywny, ale niezamierzony. Amerykanie wiedzą, że buisness is buisness i nie ma co inwestować tylu pieniędzy w budowę dywizji czołgów, które mają stawić czoło jednemu Fiatowi 126p.

Projekt tarczy antyrakietowej nie jest jednak idealny. Po pierwsze, cena. Nowy prezydent Stanów Zjednoczonych ma wątpliwości, czy w dobie kryzysu powinien inwestować miliardy dolarów w niepewny biznes. Po drugie: badania przewidują, że tarcza będzie skuteczna, ale tak naprawdę nie odpowiada ona współczesnym zagrożeniom np. terrorystycznym. Do przenoszenia broni maswoego rażenia w XXI wieku nikt nie potrzebuje przecież rakiety balistycznej. Po trzecie, Amerykanie boją się, iż powstaną rakiety zdolne do omijania tarczy, a wtedy te miliardy dolarów zostaną wydane na marne. Ich wartość będzie porównywalna z tymi z Zimbabwe. Pierwszym celem potencjalnego rosyjskiego ataku będą przecież elementy bazy zainstalowane w Europie. Po czwarte, projekt tarczy antyrakietowej to również polityczne konsewkencje i międzynarodowe reperskusje.

O tym, że Barack Obama będzie rozgrywał kwestię tarczy antyrakietowej pisałem już wcześniej. Teraz czeka na ofertę. O możliwych rozmowach pisałem tak: „Spójrzmy na to od strony amerykańskiej. Demokraci celowo unikają jasnego określenia swojego stanowiska w/s tarczy antyrakietowej już teraz. Pozwala im to na rozdawanie kart Polakom i Rosjanom. Tak naprawdę w ich interesie jest utrzymanie obecnego stanu rzeczy (wszystko zgodnie z umową), ale zawsze warto się z ruskimi potargować. Może zaproponują coś ciekawego np. w kwestii Azerbejdżanu albo Iranu? Ekipa Baracka Obamy celowo wypuszcza sygnały sondujące. W najgorszym wypadku mogą powiedzieć Polakom, że „everything is ok”, ale musimy troszkę renegocjować kwestię tarczy. Tego polski rząd (i prezydent) boją się najbardziej. Stąd nieporozumienie na linii prezydent-elekt-Kancelaria Prezydencka RP.. Panika mogłaby pokazać naszą niestabilność. W razie czego jestem pewien, że bez bazy amerykańskiej w Polsce da się wytrzymać. Trzymajmy się obecnego kursu.”

Co zatem mają Rosjanie do zaoferowania dla Baracka Obamy? Okreslmy jasno. Nawet, jeśli baza antyrakietowa powstanie, to i tak rozmowy z Rosjanami dadzą nowemu prezydentowi bardzo dużo wiedzy o Federeacji Rosyjskiej. Obama podgląda tym samym ich karty.

Rosjanie trzymają w ręku Iran, a Iran to klucz do obencej sytuacji na w Palestynie i Iraku, a w jakimś stopniu też w Pakistanie. Rosjanie są w stanie wymusić na Teheranie zmianę kursu. Moskwa ma możliwość zablokowania irańskiego programu atomowego. Ostatecznie może też wystapić jako medaitor. Irański „change” to też potencjalny pretekst do zaniechania budowy tarczy antyrakietowej. Stabilizacja w tamtym regionie świata jest Waszyngotnowi bardzo potrzebna. Rosjanie mogą to zaoferować. 

Rosjanie mogą wycofać pomysł zainstalowania Iskanderów. Tylko, że to kiepski blef, w związku z tym nie będę się rozpisywał. Są marnym atutem. 

Jest też Afganistan i Pakista
n. Rosyjska pomoc w tamtym rejonie świata byłaby nieoceniona. Jest również pewnie ze sto innych ustępstw, jakie może poczynić Moskwa. Poczekajmy na rozwój wydarzeń, no los tarczy wcale nie jest przesądzony. Teraz do gry wkracza polityka na najwyższym poziomie.

Na koniec zostawiłem fragment, który pokazuje, że z Moskwą gra się bardzo trudno:

„Iwanow zaprzeczył też, jakoby Rosja wywarła na Kirgistan presję w sprawie zamknięcia amerykańskiej bazy w tym państwie, udzielając mu kredytu w wysokości 2 mld dolarów.'Nie ma związku pomiędzy zamknięciem bazy USA a rosyjską pożyczką dla Kirgistanu, który ma poważne problemy gospodarcze' - oświadczył Iwanow.”

Na pewno. 
 

Warto przeczytać:

O rosyjskim blefie

Korea Północna, a sprawa gwiezdnego cyryku

Brak głosów

Komentarze

Witam w naszym serwisie! :) Zachęcam do częstego komentowania, bo dyskusje bywają tu ożywione. :)

Vote up!
0
Vote down!
0
#13938

Najgorsze w tym,że Polska jest takim pionkiem w tej grze.
Możemy wygrać i możemy dużo stracić.
Mając na uwadze tchorzliwą polityke Doanlda,stawiam na straty.

pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0
#13961

Wspomniałeś coś o tym że Iran nie ma rakiet balistycznych? Być
może w tej akurat chwili nie ma.Ale z pewnością ma je Rosja i
nie zawaha się ani chwili żeby udostępnić je Iranowi jeżeli będzie widziała w tym swój interes.Z całą mocą pomaga im w tej chwili rozwijać broń nuklearną,więc nie widzę powodu dla którego nie mieliby udostępnić im rakiet.I jest to atut w ich
tali kart którymi grają ze Stanami.Niestety.

Vote up!
0
Vote down!
0
#13996

Więcej:

http://www.astronautix.com/country/iran.htm
http://www.astronautix.com/lvs/shahab.htm

Vote up!
0
Vote down!
0
#13998

Krzysztof J. Wojtas

Mnie interesuje Pana punkt widzenia, gdzie dobro wszelakie spływa na nas z Hameryki, a nastawianie d... za kochanych amerykanów (i ogona, który macha tym psem) to nasz najbardziej szczytny obowiązek i radość niewypowiedziana.
Bo bez tego to będziemy żyć w jaskiniach i innych lepiankach, i to bez Coca Coli i bananów o określonej krzywiźnie.
A fakty są takie, że jesteśmy niewolnikami we własnym kraju. Spłacamy specjalnie wykreowane zadłużenie, a teraz w ramach "kryzysu" dodatkowo banki wyprowadziły kilkadziesiąt mld PLN. No i opcje, które wydrenują dalsze kilkadziesiąt mld. Przemysł sprzedany, zostały jakieś resztki, któro też chce się wyprzedać - kto to kupił i za jakie pieniądze.
USA wprowadza prawie 1 bln USD bez żadnego pokrycia tylko po to, aby za te "drukowane papierki" wykupić resztę gospodarek u nas i pozostałych krajów w podobnej sytuacji.
Walczymy o interesy amerykańskie w Afganistanie - po co?

No to zaczyna za mną chodzić pomysł na odwrócenie sojuszy i powiedzenie, że powinni nam zwrócić jeszcze zrabowane pieniądze.
Niech Pan zacznie o tym myśleć w wolnych chwilach, póki jeszcze ma Pan te chwile, bo niedługo nie będzie przerw w pracy na plantacji "amerykańskiej".

Vote up!
0
Vote down!
0

Krzysztof J. Wojtas

#14022