POJEDNANIE WYMAGA REZYGNACJI Z TOŻSAMOŚCI WYZNANIOWEJ?

Obrazek użytkownika Demokracja
Kraj

23 stycznia 2011 podczas Mszy św. ekumenicznej w bazylice Świętego Krzyża w Warszawie w ramach Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan, zwierzchnik Kościoła ewangelicko-augsburskiego w Polsce biskup Jerzy Samiec.

Nabożeństwu przewodniczył w niedzielę bp Krzysztof Nitkiewicz, ordynariusz sandomierski i przewodniczący Zespołu Konferencji Episkopatu Polski ds. Kontaktów z Polską Radą Ekumeniczną. Obecni byli także m.in. bp Tadeusz Pikus, przewodniczący Rady KEP ds. Ekumenizmu, oraz zwierzchnicy i przedstawiciele Kościołów i wspólnot chrześcijańskich zrzeszonych w Polskiej Radzie Ekumenicznej.

W kazaniu bp Samiec powiedział, że „właściwie chrześcijaństwo nigdy nie stanowiło monolitu”. Na jakiej podstawie tak daleko wyciągnięty wniosek w ustach biskupa – sługi słowa Bożego…? Bp Samiec podkreślił bowiem, że już podczas pierwszego soboru Jerozolimskiego Piotr kłócił się z Pawłem i nie potrafili tego konfliktu wcale przezwyciężyć ekumenicznie, uciekając się do modlitwy, za to używano argumentu siły. Spór dotyczył m.in. obrzezywania Żydów – neofitów. Ocena postawy Piotra i Pawła na soborze Jerozolimskim wydaje się być wysoce subiektywna. Spory były przecież owocem dynamizmu poszukiwań najpełniejszego wyrazu wiary i kontynuacji nauczania Jezusa Chrystusa wobec współczesnych wyzwań. Nigdy nie były natomiast przejawem osobistych preferencji czy ambicji Apostołów. Tyle wieków istnienia Kościoła katolickiego, zwłaszcza w kontraście do mnogości odłamów protestanckich, jest najbardziej wymownym świadectwem jedności, fundamentalnej jedności Kościoła katolickiego.

Bp Samiec stwierdził ze sceptycyzmem, że osobiście nigdy nie wierzył w pojednanie, zwłaszcza, że ten podzielony świat chrześcijański, na różne podejście do liturgii, różne odczytywanie Pisma Świętego, po tylu latach rozłamu stał się elementem dziedzictwa i kultury. „Sami przyznajmy – zachęcał, że tak naprawdę nie chcemy zmian, bo jest nam dobrze w naszych Kościołach, w naszych tradycjach!” – mówił bp Samiec, sugerując, jakby owo przywiązanie do tradycji wiary, Kościoła, liturgii stało na przeszkodzie pojednaniu.

W pewnym momencie zaostrzył swą wypowiedź, podważając czystość intencji w podchodzeniu do sprawy pojednania i różnym założeniom stojącym u podstaw modlitw o jedność chrześcijan: „Domniemywam, że gdybyśmy mieli wspólne cele, to do pojednania dawno by już doszło”. Zaraz potem dodał jedno z najbardziej kuriozalnych stwierdzeń: „Jednak takie pojednanie wymaga rezygnacji z części swojej tożsamości wyznaniowej, a przecież na to jeszcze nikt z nas nie jest gotowy” Właściwie ta wypowiedź nie wymaga już żadnego komentarza. Wygłoszona z ust honorowego gościa zaprzysiężenia prezydenta Komorowskiego, uczestnika wszystkich większych uroczystości państwowych po 10 04. 2011, w rządzie prem. Tuska… Ale ponieważ nikt na to nie zareagował, a zwłaszcza obecny biskup Piskus, nie opatrzył tej wypowiedzi ani jednym komentarzem, muszę uczynić to na łamach tego pisma. Oświadczam, zatem, że nie jest to tylko oryginalna koncepcja, niepopularne stanowisko, ale zwykła herezja. Jeżeli na tym mamy budować ekumenizm i pojednanie, to podcinamy fundamenty Kościoła, który za nic w świecie nie może wyrzec się swoje tożsamości! I nigdy tego nie zrobił, przez tyle tysięcy lat!

Naiwna wydaje się być także wiara kaznodziei w obecny stan Europy, która przecież ani nie stanowi jedności, ani nie jest wolna. Tymczasem z dumą wskazywał na Chrystusową gotowość do odpuszczenia grzechów i przebaczenia, owocem której było pojednanie Polsko-Niemieckie i zbudowanie obecnego kształtu „wolnej, zjednoczonej Europy”… Czyżby owo pojednanie zdaniem luterańskiego zwierzchnika było w dużej mierze dziełem Kościoła luterańskiego…?

Na koniec, odniósł się do współczesnej, polskiej sceny politycznej, którą także podsumował ze swoistym „znawstwem”. Zauważył np., iż „to wydarzenia, które nastąpiły po katastrofie smoleńskiej stały się przyczyną narastającej agresji, wzajemnych oskarżeń i nienawiści w Polsce, stały się pretekstem do wywoływania wojny domowej”. Tymczasem, jak zalecił wszystkim biskup: „Nasze przebaczenie nie może zależeć od pokuty naszego winowajcy. Bóg nakazał nam błogosławić nawet tych, którzy nas prześladują, naszych wrogów” I sfinalizował to wszystko trywialnym zdaniem: „Trudno mi było zauważyć miłość Bożą w czasie awantury o krzyż na Krakowskim Przedmieściu” – dodał bp Samiec. Tak… ze smutkiem patrzyło się na paszkwilanckie wypowiedzi w sejmie w trakcie debaty nt. katastrofy Smoleńskiej, gdzie wciskano nam, że mamy wreszcie „zamilknąć”, „przestać poddawać się zbiorowej histerii”, „nie bluźnić” – (to o pytaniu nad udziałem Rosji w zamachu), „natychmiast zakończyć to pajacowanie z pochodniami przed pałacem prezydenckim”, itd., itd… Ale usłyszeć to ze swojej własnej ambony tak bez komentarza, jakby to poszkodowani byli winni temu, co się stało, a już grzeszyli przez sam fakt upominania się o najbliższych, o tak potworną zbrodnię – obojętnie jakie jej przyczyny…? Naprawdę w tym momencie zaczęłam szczerze dziękować Bogu, że nie urodziłam się w wierze luterańskiej, skoro tak bardzo tłumi się tam prawdę na rzecz politycznej poprawności…
I ten krzyż na Krakowskim Przedmieściu… naprawdę tak bardzo boli, czy też jest wyrzutem sumienia, skoro staje się przedmiotem ataków nawet z ambony luterańskiego biskupa…?
Przyznam, że wypowiedzi zwierzchnika Kościoła Luterańskiego nie zachęciły mnie do jedności. Poczułam się zbesztana, poniżona i upolityczniona. Przede wszystkim zaś jestem poważnie zatroskana o losy naszego Kościoła Katolickiego. Jeśli dopuszcza się podobne herezje, pozostawia bez komentarza, nie broni się swojej tożsamości i wartości płynącej z depozyty wiary, to czyż nie idziemy w kierunku nakreślonym przez kaznodzieję…?

O błędnie zinterpretowanym soborze jerozolimskim można więcej przeczytać na stronie:
http://zrodlaobjawienia.blogspot.com/2010/02/sobor-jerozolimski-i-klauzula-jakuba.html

Brak głosów

Komentarze

Pan Samiec nie jest biskupem co najwyżej tzw. biskupem.

Cały ten ekumenizm to takie hobby kościelnych hipisów .

 

Kazek

Vote up!
0
Vote down!
0

Kazek

#129893

Zamysł pierwotny był czysty i święty, bo płynął spod krzyża: "Aby byli jedno", ale sęk w tym, że tacy biskupi - politycy zniekształcają to pragnienie Chrystusa robiąc zeń własny użytek. A "nasi" siedzą cicho i nie bronią depozytu wiary. To uważam za poważny błąd.

Vote up!
0
Vote down!
0
#129924