Komendant "Krysia" - część 1

Obrazek użytkownika Żołnierze Wyklęci
Historia

Por. Jan Borysewicz „Krysia”, "Mściciel" i Zgrupowanie „Północ”

"Co też sądzisz, co ja powinienem był uczynić wobec dwóch nieprzyjaciół, stokroć potężniejszych, przeciwko którym obronić tego kraju nie mogłem?
Zginąć! - odpowiedział szorstko Kmicic.”
H. Sienkiewicz, "Potop"

„Ciało Komendanta tylko w kalesonach z worka, włożonych na urągowisko, wozili ze śpiewem po wszystkich jarmarkach i miasteczkach.

Chodzili po domach, wypędzali ludzi, aby poznawali, czy to jest naprawdę «Krysia». Naigrywali się mówiąc: «Wasz Bóg, wasz „Krysia”, całujcie jego ręce i nogi»" - wspominała W. Lisowska „Grażyna”.
Pośmiertną Golgotę por. Jana Borysewicza „Krysi” wyznaczyły kresowe miasteczka: Nacza, Koleśniki, Raduń, Ejszyszki i „kurhan” Majak. Była ostra zima 1945 roku, grunt na wskroś przemarznięty. Do jednej z trzech studni znajdującej się w fosie średniowiecznego grodziska Majak, bolszewiccy „bojcy” wrzucili zwłoki trzech osób, wiązkę granatów i pocisk moździerzowy. Prawdopodobnie jedną z tych osób był Komendant „Krysia”.

„Krysia” poległ w dniu 21 stycznia 1945 roku pod wsią Kowalki na Nowogródczyźnie, w walce z grupą  operacyjną NKWD. Sam ten fakt, był rzecz jasna wystarczającym powodem, by pamięć o tym dzielnym człowieku zamilczeć w PRL.  Pamięć o nim była niewygodna, również z innych powodów. Był żołnierzem zawodowym Wojska Polskiego, partyzantem Armii Krajowej. Walczył za Polskę Niepodległą, Wolną, ale też i Całą. Nie taką, jaką chcieli rodzimi  komuniści  - „aż po Bug” i jaką w końcu mamy dziś.

Por. Jan Borysewicz "Krysia", Mściciel". Zdjęcie przedwojenne ze Szkoły Podchorążych. [ze zbiorów Michała Wołłejko]

Pisklę

Jan Borysewicz, urodził się 12 września 1913 r. w Dworczanach (obecnie Białoruś) w parafii Wasiliszki w powiecie lidzkim ówczesnej guberni wileńskiej, w rodzinie chłopskiej. Osiadłej, jak to mawiano „od zawsze na Kresach”. Mama Jana, z domu Jakubaszko, również pochodziła z okolic Wasiliszek. Rodzice Jana w okresie międzywojennym posiadali dobrze prosperujące gospodarstwo rolne o powierzchni 20 hektarów. Małego Jasia ochrzczono w miejscowej parafii, w kościele w Starych Wasiliszkach. Kościół ten, istniejący po dziś dzień został zbudowany w 1907 roku - zaledwie sześć lat - przed narodzinami Jana.  Piękna neogotycka bryła świątyni powstała z datków miejscowych ziemian i włościan (także rodziców Jana).

Budowa kościoła Św. Apostołów Piotra i Pawła w Starych Wasiliszkach. Początek XX w.

Kościół w Starych Wasiliszkach.

Przez  dziesięciolecia, aż do 1905 roku, w ramach szykan po Powstaniu Styczniowym, carat zakazywał stawiania świątyń katolickich na Kresach. Stąd ludność miejscowa z Dworczan, Starych Wasiliszek, Szlachtowszczyzny,  Hołowiczpola i innych miejscowości pozbawiona była własnej parafii. Jeżdżono do tzw. starego (barokowego) kościoła w Wasiliszkach.

Wasiliszki - barokowy kościół św. Jana Chrzciciela.

Jaś, jak wspomina jego rodzony brat Michał uczył się dobrze. Ukończył z dobrą lokatą szkołę powszechną w Wasiliszkach. Następnie, po zdaniu egzaminu, został przyjęty w szeregi uczniów Seminarium Nauczycielskiego w Szczuczynie Nowogródzkim. Seminaria Nauczycielskie w międzywojennej Polsce odznaczały się wybitnie wysokim poziomem nauczania. Z założenia przygotowywały kadry nauczycielskie dla rozwoju szkolnictwa podstawowego, zwanego wówczas powszechnym, czyli były czymś, co nazywamy dziś liceami pedagogicznymi. Niestety, dyplomy nauczycielskie absolwentów seminariów nie uprawniały do wstępu na wyższe uczelnie. Jan po ukończeniu szkoły wybrał więc karierę wojskową. 

Żołnierz

Służbę wojskową odbył na dywizyjnym kursie Szkoły Podchorążych w Zambrowie. Po jego ukończeniu wstąpił do szkoły Podchorążych Piechoty w Ostrowii Mazowieckiej - Komorowie. Podchorążówkę skończył w 1938 r. Uzyskał stopień podporucznika i przydział do stacjonującego w Suwałkach 41 pułku piechoty. Był dobrze zapowiadającym się żołnierzem zawodowym i służył w świetnym pułku. Dość wspomnieć, że 41 suwalski pułk piechoty noszący imię Marszałka Józefa Piłsudskiego dzierżył dumnie sztandar przyozdobiony klejnotem najcenniejszego orderu wojskowego – Virtuti Militari. Wśród żołnierzy pułku było aż 42 kawalerów Virtuti Militari i 243 odznaczonych Krzyżami Walecznych. Doświadczenie z okresu służby czynnej w Wojsku Polskim, w tym doskonałe wyszkolenie strzeleckie, jakim odznaczał się żołnierz zawodowy tamtego czasu, zaowocuje w przyszłości, w warunkach partyzanckich. Jan Borysewicz, już jako „Krysia” będzie przywiązywał ogromną wagę właśnie do szkolenia strzeleckiego, czyniąc tym samym ze swych żołnierzy bojową elitę nowogródzkiej Armii Krajowej.

Tragiczny rok 1939. Żołnierz-oficer wyrusza na front, dowodzi plutonem a następnie kompanią w 29 Dyw. Piech. Armii „Prusy”. Na dzień dzisiejszy, wiedza o wrześniowych losach Jana Borysewicza ogranicza się do znajomości losów jego macierzystego I baonu 41 pp. 1 wrzesień 1939 r. zastał go na pozycjach osłonowych Suwalszczyzny, drugiego ruszył on w rejon Pilicy. Tu 8 września pod Odrzywołem batalion zostaje rozbity przez jednostki 13 Dyw. Zmot. W masakrze baon traci swego d-cę mjr. Edwarda Billika oraz wielu młodszych dowódców piechoty.

Grób mjr. Edwarda Eugeniusza Billika na cmentarzu w Lipie k. Rudy Malenieckiej.

To jednak nie koniec historii pododdziałów I baonu. Rozproszone działają teraz samodzielnie poszukując silniejszych struktur taktycznych. Widzimy jednostki I/41 pp w grupie kpt. Stanisława Potockiego d-cy 3 bat. 29 pal, najpierw cofające się ku Wiśle a następnie okrążone pod Ryczywołem. Grupa podejmuje rozpaczliwie próby wyrwania się z matni 10 i 11 września. 12 dnia miesiąca St. Potocki koncentruje wszystkie działa na skraju lasu, pod jego zmasowanym ogniem przerywają się przez okrążenie kolejne jednostki. Traci wszystkie działa - przez Wisłę by ich nie przeprawił - ale kocioł rozrywa. St. Potocki  ginie idąc w ariergardzie. Już za Wisłą znajdujemy 2 plutony 41 pp dołączające dnia 27 września pod Krasnobrodem do 77 pp, widzimy też resztki 41 pp. 2 października pod Biłgorajem w oddziale Zielińskiego. Różne były drogi rozbitków z I/41 pp...
Jan Borysewicz do niewoli nie trafił. Udało mu się wrócić do domu. Na Jana czekała umierająca mama. Nie mając informacji o lasach syna, czuła - jak to matka - że żyje. Powtarzała, młodszemu, będącemu w domu synowi - Michałowi, że czeka, by pobłogosławić przed śmiercią obu chłopców. Niestety, śmierć zabrała ją szybciej, niż dotarł Jan. Przybył w kilka dni po jej odejściu. Zmarła 23 września 1939 roku.

„Pierwszy Sowiet”

Podporucznik Jan Borysewicz wiedział, że przegrany wrzesień ’39 to dopiero preludium walki o niepodległość, która będzie się toczyć w innych warunkach, ale będzie trwać. Z Paryża nadchodziły drogą radiową komunikaty o tworzeniu się Wojska Polskiego na obczyźnie. Tymczasem sowieci, którzy zajęli Nowogródzkie, wraz z całymi Ziemiami Wschodnimi, ale także z Łomżą czy Zambrowem - jako Zachodnią Białorusią - rozpoczęli już pierwsze aresztowania ziemian, urzędników i rzecz jasna oficerów Wojska Polskiego. Jan długo w domu nie zabawił. Postanowił przedostać się na Zachód, do odtwarzanej Armii Polskiej. Niedaleko od Wasiliszek była granica z formalnie jeszcze niepodległą Republiką Litewską, która w „podarku od Stalina” ochoczo przyjęła Wilno i część polskiej Wileńszczyzny w podziale łupów po rozebranej Rzeczypospolitej. W owym czasie na terytorium Litwy Kowieńskiej przebywało wielu oficerów i żołnierzy WP, próbujących się przedostać via Skandynawia do Francji. Granicę między ZSRS a Litwą, jakkolwiek strzeżoną przekraczały nielegalnie setki osób, próbujących wyrwać się czy to po prostu z sowieckiej zony, by uniknąć aresztowania czy to właśnie przez Litwę dostać się na Zachód.

Okoliczności peregrynacji - zresztą nieudanej - Jana Borysewicza do Armii Polskiej we Francji są niejasne. Prawdopodobnie jesienią 1939 roku udało mu się przedostać do Wilna okupowanego przez Litwinów. Najprawdopodobniej stamtąd chciał dołączyć do oddziałów polskich na Zachodzie. Jakim sposobem, którą drogą? Tego nie wiemy. Niewykluczone, że w Wilnie związał się już z polską konspiracją. W każdym razie w drugim kwartale 1940 roku dostał się w ręce Sowietów. Osadzono go w więzieniu w Baranowiczach. Przeszedł tam ciężkie śledztwo. Jak opowiadał później - już za niemieckiej okupacji - bratu i ojcu, pomógł mu wówczas jeden z funkcjonariuszy NKWD, który nie wiedzieć czemu, może targany wyrzutami sumienia, powtarzał: „nie przyznawaj się, jeśli się przyznasz to po tobie”. Z Baranowicz, wciąż bez wyroku, został przeniesiony do Brześcia. Dotrwał tam do ataku Niemców na swego sojusznika tj. Związek Sowiecki, w czerwcu 1941 roku. Bolszewicy ewakuowali więzienie. Tak zwana ewakuacja polegała na tym, że pędzono wycieńczonych aresztantów, a ci z nich, którzy nie mieli sił iść, byli dobijani strzałem w potylicę. Jan wraz z trzema towarzyszami niedoli postanowił „prysnąć”. Udało się trzem, jednego z nich - polskiego Tatara spod Lidy - dosięgła sowiecka kula. Szczęśliwie cala trójka ocalałych dotarła do domów. Rozpoczęła się kolejna, tym razem niemiecka okupacja.

Komendant „Krysia”

Niemal od początku, po zajęciu Kresów przez Niemców rozpoczęła się na nowo praca konspiracyjna. Jan Borysewicz był jednym z pierwszych, który wstąpił do Armii Krajowej w Lidzkiem. Przysięgę złożył już w 1941 roku. (Rok później sam odbierał przysięgę od swego młodszego i jedynego brata Michała). Do konspiracji prawdopodobnie przyjmował go przyjaciel i jeden z pierwszych partyzantów Ziemi Nowogródzkiej, por. Jan Skorb „Puszczyk”, „Boryna”.

Por. Jan Skorb ps. "Puszczyk", "Boryna".

Jan przyjął pseudonim „Krysia”. Od tego momentu dla towarzyszy broni staje się „Krysią”, dla podwładnych Komendantem „Krysią”, a później - już za kolejnej okupacji sowieckiej - „Mścicielem”. Objął posadę leśniczego w leśniczówce Czaszcza, (leśnictwo Starodworce, nadleśnictwo Wasiliszki - dawne lasy ks. Drucko-Lubeckich). W październiku 1941 zostaje mianowany dowódcą plutonu w kompani konspiracyjnej Wasiliszki - „Pastwisko”. Kompanią dowodził w tym okresie ppor. Franciszek Stankiewicz „Alinta”. „Krysia” zabiegał o utworzenie oddziału leśnego jeszcze na terenie kompanii „Pastwisko” (było to na długo przed wyjściem w pole pierwszych oddziałów partyzanckich AK na Nowogródczyźnie).

W tym czasie na Nowogródczyźnie działała jedynie mała grupka podporządkowana por. „Puszczykowi” - „Puszkarowowi”. Witold Skorb brat „Puszyczyka” relacjonuje: „Krysia” nieraz długo czekał na przyjęcie u „Wiesława” [komendanta obwodu „Łąka” późniejszego d-cy 6 komp. w bat. „Krysi”]. „Wiesław” nie żywił do niego sympatii. Dopiero Kmdt. Okręgu Nowogródzkiego „Borsuk” [Jan Szulc vel Janusz Szlaski] zezwolił na zorganizowanie czynnej partyzantki i wyznaczył mu teren po zachodniej stronie od Lidy”.
Według relacji Aleksandry Niedzielko, „Krysia” uzgodnił sprawę utworzenia oddziału z ppłk. „Borsukiem” w domu Komorowskich przy ul. Grodzieńskiej w Szczuczynie. Jesienią 1942 r. Jan Borysewicz zostaje odwołany do dyspozycji komendy Okręgu. Przebywa w Lidzie u p. Zygmunta Lisieckiego, zaś następne  3 tygodnie w miejscowości Iwje u Jana Jankiewicza ps. „Wołga”. Według gospodarza stąd wyruszył organizować oddział.
Do dyspozycji przygotowującego siatkę konspiracyjną w północno - zachodniej części powiatu Lidzkiego „Krysi” zostaje oddany ppor. „Alinta”, były Komendant Ośrodka „Pastwisko”.

Komendant "Krysia" - część 2>
Strona główna>

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)

Komentarze

Szkoda, że wszystkie odcinki wstawił Pan dziś.
Gdyby wskoczyły dzień po dniu, więcej osób by je przeczytało.

Pozdrawiam.

Vote up!
1
Vote down!
0
#11284

można poprzestawiać na nadchodzące dni, a  notki publikować sukcesywnie. na razie dać jako nieopublikowane? to jak?

Vote up!
0
Vote down!
0
#11285

U mnie na stronie jest w całości i tak zostanie, a tutaj zróbcie jak uważacie za najlepsze dla czytelników.
Pozdrawiam !

"Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią się im płaci".

Vote up!
0
Vote down!
0

"Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią się im płaci".

#11287

Jest link do kolejnej części, więc chętni skorzystają.
Pozdrawiam i dziękuję za całość.

Vote up!
1
Vote down!
0
#11294

Są linki do kolejnych także niec się nie stanie jeśli zdejmiemy z SG kolejne (już to zrobiłem)

Vote up!
0
Vote down!
0

Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.

#11296

Jestem za takim rozwiązaniem, czytać rozdział za rozdziałem.
Jeśli ktoś wróci pojutrze z wywczasów, to będzie miał szansę poznać całość bo trafi na trzeci odcinek i sięgnie po pierwsze dwa. (nie wątpię - bo tematyka doskonała)

Vote up!
1
Vote down!
0
#11293