ZABIĆ "JEŻA" - część 2

Obrazek użytkownika Żołnierze Wyklęci
Historia

Pierwsze partyzanckie zadania polegały na likwidacji agentów niemieckich na terenie powiatu mławskiego, udostępnianiu bazy osobom „spalonym”. Następne były już znacznie trudniejsze, wymagające sporych umiejętności - dokonywali wypadów na teren Prus Wschodnich: np. jesienią 1943 r. rozbroili posterunek żandarmerii w Muszakach, w marcu 1944 r. zdobyli broń od żołnierzy niemieckich w Krakowie w powiecie nidzickim. Akcje starali się przeprowadzać w taki sposób, aby nie było później odwetu na miejscowej ludności ze strony niemieckiej. Unikali niepotrzebnych starć. W czerwcu 1944 r. „Jeż” wziął udział w dużej akcji wspólnie z „Wiktorem”, „Wierzbą”, „Betonem”, „Robakiem” usuwania groźnych agentów pracujących dla Niemców.
Tuż przed wybuchem powstania warszawskiego oddział „Wiktora” liczył już 80 ludzi. Do partyzantki garnęli się mężczyźni zagrożeni wywózką na roboty, kopania okopów. „Jeż” i „Burza” zostali mianowani dowódcami drużyn. Inny ich szkolny kolega - „Niedźwiedź” - objął funkcję zastępcy dowódcy oddziału. Plany dowództwa AK zakładały, że oddział „Wiktora” na czas akcji „Burza” miał się dozbroić i uzupełnić stan osobowy do pełnych czterech plutonów, aby stał się podstawą do utworzenia pułku AK z żołnierzy powiatu mławskiego.

Północne Mazowsze, 1946 r. Żołnierze oddziału por. Wiktora Zacheusza Nowowiejskiego "Jeża". Od lewej stoją: Stanisław Borzuchowski "Niedźwiedź", Tadeusz Piotrowski "Zbyszek", Mieczysław Szczepkowski "Beton", Zacheusz Nowowiejski "Jeż", klęczy Mirosław Krajewski "Wiesiek".

Mimo tego, że „Jeż” był świetnie wyszkolonym, doświadczonym żołnierzem, mającym za sobą podchorążówkę, udział w niezwykle trudnych, ryzykownych akcjach partyzanckich, to jednak gdzieś w nim siedziała też natura nauczyciela, pedagoga. Ta jego druga natura, a kto wie czy nie pierwsza, często dawała o sobie znać. Jeżeli była tylko ku temu sposobność, wolał przeprowadzać kurs pedagogiczny, niż zabijać.
Tak też stało się m.in. wówczas, gdy dowództwo AK poinformowało o sześcioosobowej grupie mężczyzn, nie należących do żadnej organizacji podziemnej, ukrywającej się w lasach i odbierającej miejscowej ludności żywność i odzież. „Jeż” postanowił przyjąć tę grupę do oddziału - polecił bacznie obserwować i wychowywać. Okazało się jednak, że mimo stosowanych metod wychowawczych nie zaniechali kradzieży, nawet pod groźbą kary śmierci. Po wejściu Sowietów na teren Mazowsza kilku z tych przygarniętych „partyzantów” zasiliło szeregi Urzędu Bezpieczeństwa. Ze szczególną zaciekłością tropili chłopców z oddziału „Wiktora”, w tym również „Jeża”.

W sierpniu 1944 r. wybuchło Powstanie Warszawskie. Zgodnie z planami na czas akcji „Burza”, oddział, w którym walczył „Jeż”, miał zlikwidować okoliczne posterunki żandarmerii i walczyć z Niemcami na pograniczu Prus Wschodnich. Latem 1944 r. „Jeż” dokonał kilku udanych akcji w powiecie nidzickim - m.in. dając nauczkę, ale już nie pedagogiczną, nadgorliwym żandarmom, partyjnym aktywistom z NSDAP. Kierował min. akcjami, których owocem był udany wypad do wsi Piotrowice w celu zdobycia radia i broni oraz likwidacja w Pęczkach aktywisty NSDAP, który znęcał się nad Polakami. Stojąc na czele sześcioosobowego oddziału ubranego w mundury Wehrmachtu, zlikwidował duży posterunek żandarmerii w Sarnowie. We wrześniu 1944 r. „Jeż” brał udział w akcji zlikwidowania w Siennie
członka SA., który odznaczał się szczególnym okrucieństwem w stosunku
do robotników polskich, a także wobec Polaków uciekających z obozów. Święto Odzyskania Niepodległości Polski uczcił w ten sposób, że 11 listopada 1944 r. zdobył w Muszakach dużą ilość broni i odzieży, która służyła im później w walce z sowieckimi najemnikami. O działalności żołnierzy z oddziału „Wiktora” wiedziały władze niemieckie, które w różny sposób chciały go zlikwidować. Sprzymierzeńcem partyzantów była przyroda, to znaczy: bagna, mokradła, las. W akcjach tych "Jeż" odznaczał się pomysłowością, która bazowała na nieprzeciętnej inteligencji.
O niepospolitej osobowości „Jeża” może świadczyć choćby następujący fakt - otóż, jak za dawnych, szkolnych lat, kiedy działał w „Bratniej Pomocy”, popularnym „Bratniaku” (organizował pomoc materialną, finansową ubogim kolegom szkolnym, dostarczał im od zaprzyjaźnionych kupców pieczywo, wędlinę, herbatę), tak i w czasie okupacji zorganizował pomoc dla rodzin, których mężowie, ojcowie przebywali w niemieckiej niewoli, w obozach, byli aresztowani. Akcją pomocy (45 marek miesięcznie) kierowali osobiście „Jeż” z „Burzą”. Pieniądze dostarczał rodzinom Franciszek Nachtygal „Kasa”. W tym też czasie Zacheusz Nowowiejski otrzymał awans na stopień porucznika.

Nastał rok 1945. „Jeż” był świadom bolszewickiego zagrożenia nadciągającego ze Wschodu. Docierały wiadomości o klęsce powstania w Wilnie, w Warszawie. O aresztowaniach żołnierzy AK przez Sowietów. W drugiej połowie 1944 r. na terenie działania Stefana Rudzińskiego „Wiktora” pojawił się polsko - sowiecki oddział wywiadowczy kpt. Siergiejewa. Władze AK wyznaczyły do kontaktów z Siergiejewem por. „Jeża” - wedle zaleceń dowództwa udzielono mu wszelkiej pomocy. Desant ten został zrzucony na zaplecze frontu w okolicach Jabłonki w powiecie nidzickim. Polacy, będący w grupie desantowej, przeszli na stronę polskich partyzantów. Siergiejew był później dowódcą pułku, którego żołnierze zamordowali „Jeża”.

W styczniu 1945 r. Sowieci zaczęli instalować swoje przyczółki władzy na północnym Mazowszu. Trzech oficerów NKWD zakwaterowało się w Zembrzusie w domu Nowowiejskich. Ich pytania, dociekania nie pozostawiały najmniejszych wątpliwości, iż Sowieci planują ujęcie „Jeża”. Byli świetnie zorientowani w sytuacji - wiedzieli, jaką rolę odgrywał Zacheusz Nowowiejski w czasie okupacji niemieckiej.
Już wkrótce NKWD zastąpiły utworzone w marcu struktury UB. Ubecy z nie mniejszą zapalczywością zabrali się za obławę na żołnierzy AK niż ich sowieccy instruktorzy. Aresztowanych z Mławy, Przasnysza, Krasnosielca, Chorzel zwożono na punkt zborny w Ciechanowie, a stamtąd pociągami towarowymi transportowano na nieludzką ziemię. Nie wszystkim dana była nawet ta podła podróż - ginęli w mrocznych podwórkach ubeckich murów. Jedynym zarzutem, oskarżeniem była przynależność do AK.

ROZBICIE MŁAWSKIEJ BEZPIEKI

Na początku lutego 1945 r. „Wiktor” otrzymał rozkaz rozwiązania oddziału partyzanckiego podpisany przez ostatniego komendanta obwodu mławskiego Henryka Tyszkę „Żurka”. Z bólem serca, ale rozkaz został wykonany.
„Jeża” bardzo niepokoiły informacje o aresztowaniach żołnierzy AK. Zamykano nawet ludzi powracających z obozów, z przymusowej pracy czy wysiedleń. Partyzanci postanowili przeciwdziałać narastającemu zagrożeniu, aby nie dopuścić do całkowitego wyniszczenia ludzi związanych z podziemnym państwem polskim.
W połowie marca 1945 r. na terenie powiatu przasnyskiego została powołana do życia Samoobrona Społeczna. Jej organizatorem był Stanisław Rożek „Przebój” (późniejszy ps. „Zych”), komendant „dwójki” Obwodu Przasnysz, żołnierz oddziału „Rąbana”. Funkcję komendanta Ośrodka nr 3 objął Zacheusz, który przyjął nowy pseudonim „Żuk”, na jego zastępcę mianowano Ryszarda Żbikowskiego „Skibę” (po zmianie „Kalina”). Do zadań „Samoobrony Społecznej” należało prowadzenie wywiadu o aresztowanych i miejscach ich przetrzymywania, udzielanie pomocy zagrożonym, organizowanie bezpiecznych kwater. Rozwój wydarzeń spowodował, iż ważnym zadaniem partyzantów stało się odbijanie aresztowanych, przygotowywanie fałszywych dokumentów.

Ryszard Żbikowski ps. "Skiba", "Kalina", "Klon", Komendant Ośrodka Samoobrony Społecznej nr 3, później ROAK [Ruch Oporu Armii Krajowej].

Zacheusz Nowowiejski nie był początkowo zwolennikiem otwartej walki z ubekami, komunistami. Czuł się, jak zwykle, odpowiedzialny za żołnierzy, a sytuacja polityczna nie była zachęcająca do podjęcia walki - Rząd Jedności Narodowej został uznany przez państwa zachodnie. Spokój nie trwał jednak długo...
Do spektakularnej i pierwszej akcji grup zbrojnych, wywodzących się z Samoobrony Społecznej, doszło w bardzo tragicznych okolicznościach. Grupa funkcjonariuszy UB w Mławie poszukując Adama Czaplickiego „Torpedy” byłego żołnierza AK z oddziału Stefana Rudzińskiego, w dniu 28 V 1945 roku dotarła do wsi Ślubowo w powiecie przasnyskim i otoczyła dom Zarębskich, w którym ukrywał się „Torpeda”. Poszukiwanemu udało się uciec, został natomiast zabity zięć Zarębskiego, Tadeusz Długokęcki oraz jego 3-letni syn Janusz. Irenę Długokęcką, będącą w zaawansowanej ciąży, funkcjonariusze UB zmusili do zakopania ciała męża i syna. Następnie aresztowali młodszą córkę Zarębskich, a dom podpalili. Morderstwa te wstrząsnęły miejscową opinią publiczną.
Ich bezpośrednim następstwem było spotkanie Stanisława Rożka, Ryszarda Żbikowskiego i Zacheusza Nowowiejskiego. Spotkanie miało miejsce tam, gdzie doszło do opisanej tragedii. Po krótkiej naradzie zapadła decyzja zaprzestania biernej obserwacji wydarzeń. „Jeż” postanowił odbić dziewczynę oraz kolegów z konspiracji antyniemieckiej, którzy również siedzieli w piwnicach więzienia PUBP w Mławie. Byli to Aleksander Hausman, zajmujący się w podziemiu organizacją wojska, Jan Barański, szef Oddziału Informacji, a potem łączności Obwodu Mławskiego AK, Jan Nowakowski, szef Kedywu, Stanisław Borzuchowski, żołnierz oddziału „Wiktora” i Izydor Bukowski „Burza”. Razem w więzieniu przebywało około 40 osób z tym, że nie wszyscy byli uprzednio związani z konspiracją. Więźniowie ci byli poddawani normalnej procedurze śledczej, w zestaw której wchodziło bicie i tortury. Aleksander Hausman był tak storturowany, że nie mógł chodzić.

Akcja mająca na celu rozbicie więzienia UB w Mławie oraz wypuszczenie więźniów była doskonale przygotowana. Mówi także o tym stosowny zapis w Kronice MO i SB w Mławie, w której czytamy m.in.:
„W nocy 2/3 czerwca. 1945 roku banda BOW [?] pod dowództwem „Jeża” w sile około 15 ludzi, uzbrojona w broń ręczną i maszynową, podszywając się pod funkc[jonariuszy] MO, z rzekomo aresztowanymi, wtargnęła do budynku UBP w Mławie. Po wejściu do budynku rozpoczęli strzelaninę z zaskoczenia i likwidację wartowników. W czasie służby zostali zamordowani funkc[jonariusze] Oraczewski Stanisław, Eugeniusz Lemański, Zbrzyzny Henryk oraz ciężko raniono Stanisława Chylińskiego. Do wtargnięcia bandy i przygotowania im danych o możliwości obrony Urzędu dopomógł magazynier - zbrojmistrz PUBP Nowakowski, a to w ten sposób, że w tym czasie zarządził czyszczenie broni, sam opuszczając przed tym Urząd. Banda zdołała opanować parter budynku i areszty znajdujące się w piwnicach, z których zostało wypuszczonych około 20 zatrzymanych. Wśród oficerów znajdowało się 3-ch oficerów bandy NSZ „Burzy”, między nimi dowódca oddziału Stanisław Waśniewski, ps. „Orka”, były obszarnik, a w czasie okupacji rządca majątku w Uniszkach Zawadzkich i Gumowskich. Głównym celem operacji bandy było wypuszczenie na wolność aresztowanych, ich przywódców i innych członków bandy przebywających w aresztach.
Wycofując się banda ostrzeliwała budynek Urzędu i obrzuciła granatami, udając się w kierunku ulicy Olsztyńskiej do lasu mławskiego. W akcji pościgowej wzięli udział funkcjonariusze MO i UB oraz żołnierze Armii Czerwonej, w wyniku której został zabity członek bandy Jerzy Mandycz, zam. w Mławie. Po stronie ścigających został ciężko ranny żołnierz Armii Czerwonej, który zmarł w szpitalu w Warszawie”.

W przedstawionym zapisie roi się od nieścisłości, a nawet przekłamań. W meldunku Komendy Powiatowej MO w Mławie do Komendy MO Województwa Warszawskiego w Otwocku z 3 VI 1945 roku, znajdujemy lakoniczną informację:
„Dzisiejszej nocy o godz. 1.00-3.00 dokonano napadu na PUBP w Mławie. Napadu dokonała banda, która rozbiła areszt i wypuściła wszystkich więźniów. Milicja powiatowa i miejska wyruszyła na pomoc. Kilku członków bandy schwytano, 3 ludzi UBP zabito, 1 żołnierza sowieckiego i dwóch żołnierzy polskich. Jeden funkcjonariusz ranny. W całym powiecie zarządzono ostre pogotowie”.

W sprawozdaniu z działalności Powiatowej Rady Narodowej za czerwiec 1945 roku znajdujemy zaledwie mały akapit, dotyczący opisanego wyżej brawurowego wyczynu organizującego się podziemia, a mianowicie, iż „w nocy z dnia 2 na (3) czerwca r.b. dokonany był napad na Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa w Mławie. Napastnicy zwolnili około 40 osób z aresztu PUB. W wyniku zajścia zginęło 3-ch funkcjonariuszów PUB i żołnierz Armii Czerwonej. Śledztwo w sprawie toczy się”.

Zabić "Jeża" - część 3>
Strona główna>

Brak głosów