Zbliża się 10 kwietnia
* * *
III. Tradycja opisu zbrodni.
( )
Przemożny wpływ na historyczną wizję przebiegu masakry w lesie katyńskim miały wnioski z obdukcji zwłok oraz oględzin terenu, zawarte w "Amtliches Material zum Massenmord von Katyn" a także sprawozdania osób z kręgu ekipy PCK, w szczególności K. Skarżyńskiego oraz dr M. Wodzińskiego.
Ten ostatni w raporcie sporządzonym jeszcze w 1947 roku, podtrzymał swój pierwotny wniosek, iż egzekucji dokonano w pobliżu, względnie nawet po wprowadzeniu ofiar do wnętrza uprzednio wykopanych dołów. Głównym argumentem było znalezienie w miejscu ekshumacji nie tylko znacznej ilości wystrzelonych pocisków, lecz także kilkuset łusek. Z uwagi na wprowadzony przez Niemców zakaz ich zbierania, dokładnej ilości ujawnionych elementów amunicji nie odnotowano. Znalezisko przesądziło zasadniczo zgodną opinię większości badaczy na następnych kilka dekad. [8]
Brak śladów przedśmiertnej walki nasuwał wytłumaczenie, iż ofiary musiały być obezwładnione przed śmiercią przez pomocników kata. Skrępowanie rąk od tyłu sznurkiem u około 20% zwłok wyjaśniano prewencją wobec ofiar młodszych i silniejszych fizycznie. Stwierdzone w pewnej liczbie przypadków zarzucanie płaszczy na głowę z jednoczesnym skrępowaniem rąk z tyłu, uzasadniano tłumieniem krzyków ofiar przed śmiercią. Wnioski te w sumie pokrywały się z tezami ekspertów, powołanych przez stronę niemiecką. Znany badacz problematyki zbrodni katyńskiej J.K. Zawodny nie widział podstaw do ich podważania: Ofiary musiano najwidoczniej obezwładnić i trzymać, gdy kat strzelał do nich, w przeciwnym wypadku śmiertelne rany nie byłyby u wszystkich tak identyczne. [9]
Autor przypomniał informację z trzeciej ręki opublikowaną w roku 1943 przez "Volkischer Beobachter" oraz "Nowy Kurier Warszawski": Polacy musieli położyć się twarzą do ziemi na linii grobów, a dwóch NKWD - zistów przechodziło wzdłuż nich; jeden strzelał do oficerów przyłożywszy im rewolwer do głowy, drugi ładował broń. Zawodny wzmiankował też wersję "Nowego Kuriera Warszawskiego", według której jeńców zmuszono raczej do wejścia do grobów i położenia się na już zabitych lub umierających kolegach i dopiero wtedy przykładano im do głowy rewolwer i oddawano śmiertelny strzał. Prasa okupacyjna sugerowała również, że oficerowie sami wykopali groby, na których skraju, według jeszcze innej wersji, musieli uklęknąć przed rozstrzelaniem.
_____________________________________________________
1.Jeńców wożono ze stacji pozbawioną okien karetką więzienną lub zwykłym autobusem, którego okna były jednak od zewnątrz zasmarowane wapnem. Na zdjęciu lotniczym masowe groby w trakcie ekshumacji. W jego gónej części widoczny fragment głównej drogi leśnej, prowadzącej z szosy witebskiej do willi NKWD. Uderza niewielka odległość dołów od drogi. (foto"Amtliches Material zum Massenmord von Katyn"Berlin 1943)
Współcześnie J. Tucholski przekazał sugestywną relację z drugiej ręki J. Laskowskiego; - Jeńcy byli brani zza ogrodzenia i wywożeni ciężarówkami wiejską drogą na Wzgórze Kóz. Właśnie wtedy, gdy ich wysadzano, krępowano im ręce. Przerażenie zamieniało się w rozpacz. Wyglądało na to, że gdy więzień stawiał opór, to oprawca zarzucał mu na głowę płaszcz, wiążąc go naokoło szyi i zakapturowanego prowadził na skraj dołu. W wielu właśnie wypadkach, takie zwłoki znaleziono, omotane i z dziurą płaszczu, tam, gdzie znajdowała się podstawa czaszki.
Dla idących na śmierć bez protestu widok ten musiał być makabryczny. W szerokim, głębokim dole leżeli ich towarzysze, poukładani ciasno przy ścianach dołu, głowy przy nogach, jak sardynki w puszce. W środku grobu nie przestrzegano już tak porządku. W tę i tamtą stronę deptali po ciałach oprawcy, ciągnąc zwłoki w różne strony, depcząc we krwi. [10] Tamże przypomniano propagandowy plakat hitlerowski rozpowszechniany w okupowanej Francji, a przedstawiający funkcjonariuszy NKWD, rozstrzeliwujących polskiego oficera stojącego nad krawędzią dołu śmierci. W literaturze pięknej wizję taką utrwalili m.in.Wł. Odojewski i J. Trznadel. [11]
Ciekawe, że sami badacze rosyjscy, których zaangażowaniu i odwadze wiele zawdzięcza stan współczesnych badań nad problematyką katyńską, nie podjęli próby samodzielnego wyjaśnienia kwestii modus operandi, wpisując z reguły swe ustalenia w rezultaty śledztwa niemieckiego z 1943 r. Podkreślając, że w dokumentacji Zarządu NKWD ZSRR do spraw Jeńców Wojennych oraz Głównego Zarządu Wojsk Konwojowych nie ma żadnych dokumentów świadczących o tym, jak odbywało się rozstrzeliwanie, podzielono tradycyjny pogląd: Niedaleko Gniezdowa, w sosnowym lesie obok domu wypoczynkowego NKWD, grupami w cyklu pół godzinnym rozstrzeliwano oficerów bezpośrednio nad głębokimi wykopami. [12]
Lecz Rosjanie cytują przekazy pochodzące zawsze z drugiej lub nawet z trzeciej ręki, przy tym budzące sporo wątpliwości merytorycznych i wzajemnie sprzeczne. Ja sam byłem w Kozich Górach przypadkowo i widziałem - rów był duży, ciągnął się do samych moczarów, a w tym rowie leżeli warstwami przysypani ziemią Polacy, których rozstrzeliwano wprost w rowie. Wiem to, ponieważ sam widziałem trupy (przysypane ziemią) Polaków.
O okolicznościach rozstrzeliwania mówił mi Ustinow: to był kierowca, który woził Polaków na rozstrzelanie i widział, jak sam mówił, jak to było. Z samochodów ich wyładowywano wprost do rowów i strzelano, a niektórych dobijano bagnetem. [13] Od majora KGB Nikołaja Smirnowa, który z kolei słyszał o tym od uczestnika egzekucji Mokrżyckiego dowiedziano się, że Polaków rozstrzeliwano grupami. Wprowadzano ich na miejsce ogrodzone płotem z desek i odczytywano nazwiska. W tym samym czasie Stelmach, Mokrżycki oraz inni członkowie grupy komendantów, stojąc na specjalnych podwyższeniach [sic!- przyp. autorów], strzelali do nich z góry w tył głowy. [14]
Niewiedza na temat przebiegu kaźni powoduje czasem oczywiste wpadki dziennikarskie i w polskiej prasie, jak w wywiadzie Anny Żebrowskiej z Richardem Pipesem, gdzie padło niefrasobliwe stwierdzenie, iż oficerów w Katyniu ustawiano po dwóch i strzelano w skroń, tak by jedna kula przechodziła przez dwie głowy. [15] Teza o egzekucji nad dołami w lesie katyńskim przyjęta tak przez Niemców, jak i PCK, nie znalazła nigdy ani zasadniczego potwierdzenia, ani też stanowczego zaprzeczenia. Ujawnione poszlaki rzeczowe i osobowe w najlepszym wypadku wzajemnie się nie dopełniają.
Brak zeznań bezpośrednich świadków kompensują w jakiejś mierze informacje Tokariewa i Syromiatnikowa, odnoszące się do zbrodni w Twerze i Charkowie a także analogie znalezisk archeologicznych na wszystkich trzech cmentarzyskach oficerów.
CAŁOŚĆ : https://www.katyn.org.au/polish/katynpopolsku.html
APPENDIX. RAPORT PCK 1943. Katyń
* * *
DODATEK.
_______________________________________________
PYTANIE KOŃCZĄCE:
KIEDY NORYMBERGA I I ?
From 1926 to 1953, the Head Commandant of the OGPU-NKVD-KGB was Vasiliy Blokhin , who was infamous for carrying
out large-scale executions.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 667 odsłon