TATRY MI ŚWIECĄ...
TATRY MI ŚWIECĄ...
„Mówiła matka: Od Tatr nie odlecisz,
powrócisz jak ptak skrwawiony,
Poprzez zadymkę słońce świeci.
Jestem uspokojony.
Jalu Kurek - Tatry
Życie jak przypływ kruszy nasze brzegi
A góry płyną wielkie i wyniosłe
I gdy zbyt blisko podpłyną do nieba
Bóg je odpycha niewidzialnym wiosłem
Tyle pokoleń umarło w ich cieniu
Tyle narodów odeszło...wracało...
A one stoją ponad morzem czasu
W naszej pamięci nieśmiertelną skałą
A one płyn w Oceanie Czasu
Jak burta statku którym Bóg dowodzi
Kiedy ogromne granitowe żagle
Zanurza w niebie gdy z portu wychodzi
Jestem spokojny bowiem że tam wrócę
Wszystko co wielkie w górach zostawiłem
Już mnie nie łudzą zwodnicze pozory
Bo wiem że siebie ucieczką zdradziłem
I wracam rannym ptakiem i obłokiem
Tam mi się serce jak kompas obraca
Ciągle ku szczytom co nad Zakopanem
Wiatrem tęsknoty i mgłami powracam
Jestem spokojny – bo wiem – że nie zbłądzę
Tatry mi świecą latarnią lodową
Niczym północna gwiazda oszukanym
Którzy przestali wierzyć ludzkim słowom
I wierzą tylko tym ramionom krzyża
Co nad Giewontem podtrzymują niebo
Kiedy spadamy w lawinie kamieni
W łoskocie życia ku głębokim żlebom
Gdzie nam posłanie w granitowej skale
Anioł omiata szumnymi skrzydłami
I gdzie się tylko wysoko jękliwie
Halny na turniach jeszcze modli z nami
Jestem spokojny jak syn marnotrawny
Który upada pod garbem milczenia
Gdy mu na barki ciężkie dłonie kładzie
Ta matka ziemia w chwili przebaczenia...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 53 odsłony