SOS, markety nami manipulują!
30.12.2016
Od jakiegoś czasu jestem klientem marketu " T...o". Mam nawet kartę lojalnościową z prawem do jakichś tam bonifikat. Zwykle przed zakupami przeglądam internetową gazetkę, skrupulatnie spisując interesujące mnie promocje....
Już w markecie okazuje się, że owego promowanego towaru...nie ma. Przez cały okres promocji." Nie było" - mówią ekspedientki. To, że w rzeczonym markecie od lat nie ma takich fanaberii jak czerwony barszcz ze śliwką czy "leśny" płyn do kąpieli - zdążyłem się już przyzwyczaić. A może, kliencie, chcesz kupić pieprz? Na wysokości oczu masz ten po 1,30 PLN. Chcesz taniej? Sięgasz do samej ziemi i z dodatkową gimnastyką kupujesz po 0,79 PLN.
Rodaczki-katoliczki za mięsną ladą czy przy kasie też radzą sobie jak mogą. Żona postanowiła zakupić filet z indyka za okazyjne 10,00 PLN kg. W domu okazało się, że na indyczym mięsie jest nalepka " boczek łuskany" za 14,59 PLN. No i taka cena na końcowym rachunku. Ciekawie jest przy stoisku owocowo-warzywnym. Reklamowane są jabłka " Jonagold" za jedyne 1,99. Obok ten sam gatunek, ale już po 3,99 PLN.Wybieram te tańsze, a przy kasie mam nabijane ...oczywiście te droższe. Podobnie jest z gruszką odmiany " Konferencja". Jeszcze makrela, sztuk jedna.Dopiero w domu przekonałem się, że na rachunku mam wbitą cenę prawidłowo, tylko....dwukrotnie.
Przy kasie kładę towar właściwej ilości i stosownego asortymentu do bonifikaty. " Nie bierze" - mówi beznamiętnie kasjerka wskazując, że urządzenie kasowe nie chce przyjąć bonifikatowego talonu.
W jeden przedświąteczny dzień " nacięto" mnie łącznie na 7,00 PLN. Mój portfel jakoś to wytrzymał, natomiast duma klienta - nie...W przedświątecznym czasie jesteśmy " zakręceni". Ludzie marketów - również. Tylko dziwne, że zawsze w jedną stronę...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2609 odsłon
Komentarze
W Danii, w Coopie
30 Grudnia, 2016 - 16:54
(tamtejsze Społem) dzieje się tak samo. W innych marketach np. Fakta, Netto, Irma - podobnie. Przez cały rok, przy tzw. ofertach specjalnych. Ale ponieważ, jako jedna z nielicznych, odbieram rachunki i kontroluję je, toteż każdorazowo zgłaszam reklamację i ostatecznie odbieram "co moje"; są to kwoty rzędu 5 do 10 koron czyli 6 - 12 zł). Niby nic, ale w skali roku...
Tak więc to nie kwestia "polskich" supermarketów, a raczej korporacji (korpo ;) ) międzynarodowych. Po prostu - złodziejski system.
A w prywatnej masarni, w Polsce, gdy zapomniałam zabrać niewielki kawałek szynki (za ~10 zł), to właścicielka telefonowała do mojej Siostry (mego telefonu nie ma), by umówić się, kiedy ten zapomniany "towar" będę mogła odebrać. Bez komentarza!
Pozdrawiam,
_________________________________________________________
Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie
katarzyna.tarnawska
odpowiedź
5 Stycznia, 2017 - 19:46
Jak pisałem, byłem "nacinany" zarówno przez same korporacje jak i nasze ekspedientki. Jedni i drudzy mają gdzieś swojego klienta i sami robią oddzielne interesy dla siebie. Czy tak jest też w Danii? Niestety, pilnowanie się przy zakupach niewiele wnosi bo oni wymyślają ciągle coś nowego przeciw swoim klientom.
Pozdrawiam cieplutko zapraszając nadal na mojego bloga.
Lu-Bicz
Myślę, że w Danii
5 Stycznia, 2017 - 19:59
oszustwa są głównie "domeną" korporacji. Choć zdarzyło się, bodajże dwakroć, gdy sprzedawca "zwinął" towar, który sam odłożył w taki sposób, że mogłam go nie zauważyć (i zostawić). Po czym, zaraz, sam się "zwinął" - tak iż go nie zastałam, gdy po chwili, zauważywszy brak - wróciłam do kasy.
Pozdrawiam,
_________________________________________________________
Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie
katarzyna.tarnawska
odpowiedź
12 Stycznia, 2017 - 16:04
Co by nie rzec - to korporacje przodują w " nacinaniu"...swoich kliientów. W tym celu zatrudniają i specjalnie szkolą swój menegement. Myślę, że nie tylko w Polsce i Danii.
Nadal pozdrawiam cieplutko zapraszając na swój blog.
Lu-Bicz