Sędzia Rzepliński - No Passaram!

Obrazek użytkownika Leszek Smyrski
Idee

Biedni nie mają chleba i są głodni.

Cóż, niech jedzą ciasteczka.

Ta rozmowa odbywała się na dwóch poziomach komunikacji i dlatego rozmówcy nie mogli się porozumieć. Przypisywana jest Marii Antoninie, królowej ściętej przez Rewolucję Francuską. W rzeczywistości miała miejsce niemalże wiek wcześniej.

Sędzia Rzepliński proponuje nam też ciasteczka, bo wie, jest profesorem zwyczajnym Uniwersytetu Warszawskiego, że to najlepsze co można jeść, zwłaszcza ze sam je wypieka.

W rozmowie z panem Konradem Piaseckim powiedział, w odpowiedzi na cytat pana Kaczyńskiego – „ten trybunał broni tego wszystkiego, co w ciągu 25 lat było złe i haniebne. A my to chcemy zmienić, dlatego musimy zmienić ten trybunał”. -  „to nieprawda i to opinia, która jest znieważająca i poniżająca.”

Piasecki – Czy pan, panie prezesie bierze pod uwagę możliwość zrzeczenia się funkcji prezesa trybunału?

Rzepliński-Nie, absolutnie.

-Sędziego trybunału?

-Nie jako prezes, ale już sędzia w ogóle, który myśli o zrzeczeniu się tylko dlatego że próbują zniszczyć jego niezawisłość, prezes trybunału, który myślałby o zrzeczeniu się urzędu prezesa wtedy kiedy chcą zniszczyć niezależność trybunału, to znaczy że nigdy nie miałem osobowości sędziego, a miałem.

-Tylko zastanawiam się czy to nie byłby akt, czy to nie byłby taki ruch, który być może dałby szansę na rozwiązanie tego pata, tego węzła gordyjskiego, który coraz mocniej zaciska się wokół trybunału.

-Tak, to oznacza że ofiara, która jest okładana kijem bejsbolowym w pewnym momencie zaczyna wołać  że sprawca ma rację i że proszę jeszcze mocniej bić.

-Ale ofiara może tez powiedzieć, dla dobra państwa, dla jego całości robię krok w tył.

-Dla dobra państwa, nie, nie, nie, nie, dla dobra państwa nie mogę tego zrobić. To nie chodzi o mnie, o mnie osobiście w ogóle nie. Ja jestem przede wszystkim ukształtowany przez Uniwersytet Warszawski, jestem zwyczajnym profesorem. Nie myślę o tym w tych kategoriach, dla dobra osobistego. Tu chodzi o status sędziego i o status trybunału konstytucyjnego. W takich okolicznościach toksycznych, wrogich, rezygnacja to byłaby głupota. Na mnie, ja nie mówię tego z satysfakcją czy z dumą, na mnie zwrócone są oczy wszystkich sędziów. Wszystkich w Polsce, ponad 10 tysięcy. Co by oznaczała moja rezygnacja? Że jestem tchórzem. Człowiekiem który dla własnej wygody, w bardzo trudnej sytuacji, pierwszy schodzi z okrętu.

…..

Pan Piasecki mówi o projektowanych zmianach w konstytucji, na co pan Rzepliński odpowiada.

-„…są takie przepisy w konstytucji, mające rangę zasad, których nikt nie może zmienić, nikt, powiedziałem dziennikarzowi radiowemu że nawet 1000 Kukizów nie może ruszyć podstaw ustroju wolnej, demokratycznej, sprawiedliwej, wolnościowej Polski, a to jest zapisane w naszej konstytucji”.

Pan Rzepliński jest profesorem zwyczajnym i prawnikiem. Dlatego opowiada o swoim świecie, broni swojego świata, w zasadzie posiada w sobie pewien rodzaj heroizmu, który w 2012 roku mógłby spowodować że wyszedłbym na ulicę, pisałbym do wszystkich moich znajomych i nieznajomych mi ludzi że trzeba walczyć, bo nadchodzi ciemność i trzeba ją powstrzymać.

Bo jeśli na wszystkie wypowiedzi pana Rzeplińskiego patrzyłbym przez pryzmat prawa, konstytucji i wynikających stąd obowiązków, uznałbym że trybunał konstytucyjny jest zagrożony więc zagrożone jest państwo w którym żyję i moim obowiązkiem byłaby walka po stronie pana Rzeplińskiego.

Jednak w 2013 i 2014 roku byłem świadkiem funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości, nie tylko zresztą sędziów, ale całego systemu prawnego. Widziałem jak złodzieje dokonywali kradzieży a sądy i prokuratura zapewniały im ochronę, a dzięki tej ochronie cały system administracyjny w moim województwie jest w stanie zrobić co tylko zechce, aby nie zmieniać nieudolnych mechanizmów funkcjonowania.  Kiedy zacząłem badać sprawę głębiej widziałem że system tak samo działa wszędzie, kiedy wiosną Kukiz pociągnął za sobą masy, otrzymałem potwierdzenie stanu rzeczy. Nigdy wcześniej aroganckie złodziejstwo nie osiągnęło takiego stanu, jak teraz i u nas. Można wprawdzie powiedzieć że w krajach Afryki i Azji urzędnicy i politycy kradną więcej, ale tam nie ma takiego dostępu do danych, nie ma takiej świadomości. Cokolwiek by nie mówić o systemie przed 1989 rokiem, to poziom oświaty był wyższy niż w tamtych częściach świata i prości ludzie zaczęli widzieć różnicę między deklaracjami a faktami. Nieprzypadkowo poziom zaufania społecznego jest u nas niski, bo mimo wysiłków środków masowego przekazu trudno jest przekonać że nie mówienie o złodziejstwie sprawi że jego skutki przestaną być odczuwalne.

Pan Rzepliński mówi nam o tym, że nigdy nie było zmiany trybunału konstytucyjnego w historii cywilizowanych państw, konstytucja jest prawem nad prawa, sąd jest gwarantem stabilności. Propozycję stanu zerowego odrzuca z oburzeniem. W zasadzie robi swoją robotę, jest prawnikiem i opowiada że prawo jest najważniejszym elementem rzeczywistości. Ale tak nie jest. Prawo pełni  rolę służebną dla społeczeństwa. Ma stabilizować i wychowywać, ma jednak też eliminować zachowania zagrażające pewnym chronionym wartościom. Taką wartością jest uczciwość, zachowania jej zagrażające to na przykład złodziejstwo. Praktyka polskiego wymiaru sprawiedliwości w ostatnim ćwierćwieczu pokazuje, że nie tylko nie wyeliminowano takich zachowań, wręcz były pod specjalną ochroną. Oznacza to że prawo nie spełniło swojej funkcji, skoro zaś nie spełniło funkcji, społeczeństwo musi znaleźć sposób aby ten cel został osiągnięty.

Prawodawstwo może sprzyjać pewnym przeobrażeniom stosunków społecznych, inne zaś utrudniać. Ale nie tylko na etapie stanowienia i egzekwowania, również na etapie myślenia o prawie, jako o instrumencie pełniącym określoną funkcję. Inaczej postrzega to prosty obywatel, inaczej drobny przestępca, inaczej wysoki funkcjonariusz państwowy uwikłany w działalność kryminalną.

Pan Andrzej robi w prawie i mimo że postrzega sam siebie w roli majestatu, to po prostu otrzymał od społeczeństwa robotę. Fakt że tę robotę dali mu koledzy nie znaczy, że to im jest obowiązany służyć. Ma służyć mi, czytelnikom tej strony, pasażerom autobusów i pociągów, ludziom którzy akurat idą ulicami miast, tym którzy jedzą  przy stołach, tym którzy niedługo zatańczą podczas karnawału, tym którzy czytają książki i gazety. Wszystkim. A ma służyć nam na podstawie konstytucji, bo tam jest zapisane, że ma nam służyć, niezależnie od tego że wyczyta tam coś innego.

Dobrze jest mieć misję, dobrze jest wierzyć i bronić tego w co się wierzy, ale pan Andrzej broni szafy pełnej gnijących trupów, kurzu, pajęczyn i sfałszowanych mądrości. To że nikt nie wymieniał trybunałów nie znaczy że nikt nie wymieni. Kilka wieków temu nikt nie przypuszczał że cywilizacja przyspieszy i osiągnie olbrzymią prędkość.  A razem z cywilizacją musi iść myśl i musi rozwiązywać problemy. Pan Adam chce żeby było wciąż tak jak jest, bo myśli że tak jest bezpiecznie, ale to nieprawda. Ludwik XVI Burbon też chciał żeby było tak jak jest bo sądził że tak jest najbezpieczniej. 21 stycznia 1793 roku przekonał się że to wcale nie jest bezpieczne.

Pan Kaczyński i pan Kukiz nie są świetlistymi wojownikami. To ludzie pełni wad i to co robią też może być niebezpieczne. Współczesny świat jest wypełniony ryzykiem i my musimy wybierać takie, które będzie dla nas korzystniejsze. Miałem wiele obaw w tym zakresie, ale optymizmem napawają mnie dwie informacje. Pierwsza jest zawarta w pracy Stevena Pinkera  „The Better Angels of Our Nature. Why violence has declined ?” – gdzie w oparciu o dane statystyczne I opracowania historyczne pokazuje że jako ludzkość coraz mniej wzajemnie się zabijamy. Druga to teza Niklasa Luhmanna że my jako ludzie nie jesteśmy częścią systemów społecznych, jesteśmy czymś o wiele większym.

W związku z tym postanowiłem w sylwestrowy wieczór stworzyć własną planszę do gry. Na tej planszy zamierzam przebić pana Adama osinowym kołkiem, obciąć mu głowę i włożyć do trumny z głową między nogami, tak aby nie mógł jej dosięgnąć. Jeśli urażam tym jego majestat, cóż? Ludwik XVI miał więcej majestatu a też podobnie mu się przytrafiło.

Pan Mateusz Kijowski i tysiące ludzi zebranych w Komitecie Obrony Demokracji z pewnością uzna mnie za chama, łajdaka i oszołoma. Byłoby mi zapewne odrobinę przykro z tego powodu, bo przecież wśród tych ludzi są również moi przyjaciele, którzy ze zdziwieniem przyjmują to co piszę. Część z nich jest dla mnie ważna, sam pan Mateusz wygląda na osobę, z którą dzieliłem w młodości podobne przekonania na temat świata. Jest jednak pewien fakt, który mnie uspokaja. W mojej spółdzielni było 10 osób. W zarządzie który okradał było trzy, ja zgłosiłem sprawę do prokuratury. Pozostało sześć ofiar złodziejstwa. Dwie osoby uciekły, pozostałe opowiedziały się po stronie złodziei, jedna z nich wręcz fizycznie mnie zaatakowała. Tak wygląda społeczeństwo i musimy ten fakt zaakceptować.

A co do pana Mateusza Kijowskiego. Widziałem film z demonstracji KOD i na zakończenie śpiewaliście wspólnie „Imagine” Johna Lennona. Ta piosenka to nieformalny hymn ateistyczny. John ją napisał, to prawda, ale John zginął w 1980 roku. W latach 70-tych też myślałem że ateizm to jakaś nowoczesna, naukowa postawa. Ale gdyby John żył nadal, może i byłby po stronie ateistów przeciw oszołomom religijnym jak ja, byłby też zapewne po stronie wolności seksualnej przeciw purytanom. Ale nigdy nie byłby po stronie złodziei przeciwko okradanym. John Lennon napisał też „give peace a chance”.

Na mojej stronie na Facebook -  Socjologia Złodziejstwa udostępniam sprawy, które są w jakiś sposób powiązane ze złodziejstwem, korupcją, oszustwami, utajnianiem i ukrywaniem afer i z przykrością muszę stwierdzić, że jest ich coraz więcej.

Szczęśliwego Nowego Roku.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (4 głosy)

Komentarze

Jest nim również unikanie płacenia alimentów...

Vote up!
3
Vote down!
0

M-)

#1503498