WON!!! Herr von…

Obrazek użytkownika kokos26
Blog

Ambasador Niemiec w Polsce, Arndt Freytag von Loringhoven nieoczekiwanie został odwołany. No cóż, służba nie drużba i trzeba wracać, gdy Vaterland wzywa swojego wiernego i wielce zasłużonego hitlerowskiego syna. Jego misja w Warszawie miała rozpocząć się z początkiem lipca 2020 roku tuż przed drugą turą wyborów prezydenckich w Polsce, w których Berlin i niemieckie media jednoznacznie wspierały Rafała Trzaskowskiego i bezpardonowo atakowały prezydenta Andrzeja Dudę bezczelnie ingerując w proces wyborczy suwerennego państwa. Jednak polski MSZ wyraźnie zaskoczony kandydatem z hitlerowskimi korzeniami tak długo zwlekał z akceptacją, że listy uwierzytelniające na ręce prezydenta Dudy von Loringhoven złożył już po wyborach 15 września. Jednym słowem ten były wiceszef niemieckiej Federalnej Służby Wywiadowczej (BND) nie dostał szansy, aby bezpośrednio z Warszawy nadzorować niemiecką agenturę w Polsce by w ten sposób wesprzeć Trzaskowskiego. Podsumowując, tak jak pisałem w ubiegłym tygodniu, misja hitlerowskiego syna zakończyła się podwójnym fiaskiem, ponieważ nie udało mu się również nadmuchać Tuska do rozmiarów, które dawałaby gwarancję, że będzie on tym, który odsunie PiS od władzy i przywróci rządy niemieckich i rosyjskich kelnerów.

Siedząc już na walizkach Arndt Freytag von Loringhoven zdążył jeszcze udzielić wywiadu „Rzeczpospolitej”, w którym mimo wielkich starań nie potrafił ukryć tej znanej nam dobrze niemieckiej buty, poczucia wyższości oraz wyjątkowej, podszytej bezczelnością i cynizmem obłudy. Von Loringhoven tak wypłakiwał się na temat biednych Niemiec atakowanych przez pisowski rząd: „W środowisku PiS od dawna istnieje bardzo wyraźna skłonność do publicznego atakowania Niemiec dla zdobycia przychylności prawicowego elektoratu kosztem dobrych relacji polsko-niemieckich. Zadaję sobie pytanie, jakie intencje mają obecne władze w Warszawie? Czy chcą one, aby Niemcy były silnym sojusznikiem Polski, czy też potrzebują nas w roli kozła ofiarnego dla rozgrywania własnych problemów wewnętrznych? To szczególnie niepokojące w dzisiejszych czasach, gdy Rosja stara się wykorzystać każdy podział, jaki rysuje się na Zachodzie. Nie jestem, więc w stanie pojąć logiki takiego działania. A teraz będzie najlepszy fragment: Ataki na Niemcy są przy tym asymetryczne: nie przypominam sobie żadnego przykładu podczas mojej misji tutaj, aby niemieckie władze w podobny sposób publicznie postawiły Polskę pod pręgierzem. Chcemy różnice zdań rozstrzygać rzeczowo i nie podsycać nawzajem nastrojów”.

Polska już od siedmiu lat stoi pod niemieckim pręgierzem okładana bezlitośnie i perfidnie cudzymi wynajętymi pięściami. Berlin z premedytacją używa do tego całkowicie podporządkowanych sobie instytucji UE, międzynarodówki folksdojczów i potężnych niemieckich koncernów medialnych. Rąbka tajemnicy w chwili szczerości uchyliła niemiecka eurodeputowana i wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego Katarina Barley nawołując do „finansowego zagłodzenia Polski”. Von Loringhowen jak na hitlerowskiego synalka przystało uprawia antypolską propagandę rodem z III Rzeszy, która oskarżała Polskę o prześladowania niemieckiej mniejszości i atak na radiostację w Gliwicach.

A teraz kilka zdań byłego już ambasadora o niemieckim biznesie w Polsce: „Skrócenie łańcuchów dostaw stwarza nowe możliwości inwestycji niemieckich w Polsce, o ile jednak wątpliwości w sprawie rządów prawa się nie pogłębią. Niemiecki biznes wciąż się nas o to pyta”. Jak wiadomo najbardziej etyczny na świecie jest niemiecki biznes, który zamiast zyskiem kieruje się przede wszystkim zasadami praworządności panującymi w krajach, w których działa. To pewnie w myśl tych ściśle przestrzeganych etycznych zasad niemieckie firmy sprzedawały Putinowi broń, budowały mu super nowoczesne naszpikowane elektroniką poligony do szkolenia wojsk i razem z nim położyły na dnie Bałtyku dwa rurociągi Nord Stream 1 i Nord Stream 2. Oczywiście praworządność w Rosji jest tak trwała, ugruntowana i bezdyskusyjna, że niemiecki biznes nie musiał tak jak w przypadku Polski zadawać władzom w Berlinie żadnych pytań na temat praworządność panującej w Rosji. Jednak trzeba uczciwie przyznać hitlerowskiemu synalkowi, że w Polsce istnieją poważne problemy z praworządnością odkąd Niemcy zupełnie jawnie zaczęły wspierać tych przedstawicieli sędziowskiej kasty, którzy otwarcie wypowiedzieli posłuszeństwo Państwu Polskiemu i zachęcani niemieckimi nagrodami, orderami i medalami podjęli próbę anarchizacji całego państwa. Trzeba powiedzieć wprost, że źródłem niepraworządności w Polsce są mocno wspierani przez Berlin zbuntowani i depczący konstytucję sędziowie.        

Zastanawiam się czy przeprowadzający wywiad, redaktor Jędrzej Bielecki nie poczuł się, choć przez chwilę jak chłopiec z hitlerjugend zatrudniony do zręcznego podawania piłek swojemu dowódcy? Kiedy już padły te wszystkie mocne oskarżenia pisowskiego rządu o ataki na „biedne i niewinne” Niemcy zaniepokojony redaktor zapytał czy można pod znakiem zapytania postawić polsko-niemieckie pojednanie, na co syn adiutanta Hitlera odpowiedział: „Nie sądzę, bo jest to proces głęboko zakorzeniony w społeczeństwach obu naszych krajów. Ale też trzeba przyznać, że PiS już w ogóle nie mówi o pojednaniu. Na przód wysuwane są wyłącznie kwestie winy, reparacji. […] Tu trzeba rozdzielić aspekt prawny, reparacje – gdzie z punktu widzenia Niemiec sprawa jest zamknięta, od wymiaru moralnego, gdzie bilans tragicznej historii, ciężar niemieckich win zawsze pozostanie obecny”. Z tego wynika wprost, że według niemieckiego arystokraty z hitlerowskimi korzeniami potomkowie zbrodniczego narodu gotowi są dźwigać ciężar niemieckich win, ale pomniejszony o finansowe zadośćuczynienie należne największej ofierze drugiej wojny światowej. Niemcy godzą się uderzyć w pierś, ale nie pozwolą uderzyć się po portfelu, za morze przelanej polskiej krwi, zagrabiony majątek, zniszczone miasta i spalone wsie. To jest właśnie moralność po niemiecku. W tych słowach znowu pobrzmiewa wdrukowana w niemieckie DNA genetyczna nienawiść do Polski i Polaków               

Czytając ten wywiad można odnieść wrażenie, że przyjazne i niewinne Niemcy znowu padają ofiarą „polskiej nienawiści i niewdzięczności”. Von Loringhoven z premedytacją sprzedał na lamach „Rzeczpospolitej” coś, co potocznie nazywamy udawaniem Greka, klejeniem durnia, albo rżnięciem głupa. No, bo jak inaczej nazwać budowanie kłamliwej narracji o odtrąconej przez Polskę niemieckiej ręce szczerze wyciągniętej do zgody, przyjaźni i współpracy?

Zastanawiam się, kto zastąpi von Loringhovena? Jeżeli Niemcy wybiorą kandydata według tego samego klucza to moim zdaniem murowanym kandydatem jest Miklas Frank, żyjący syn zbrodniarza i generalnego gubernatora na okupowanych terenach Polski, Hansa Franka skazanego w procesie norymberskim na śmierć przez powieszenie. Na dodatek Miklas Frank ma bardzo dobry kontakt ze środowiskiem „Gazety Wyborczej”. W lutym 2016 roku, czyli zaledwie trzy miesiące od powołania rządu Beaty Szydło udzielił wywiadu cynglowi Michnika, Bartoszowi T. Wielińskiemu, w którym mówił: „Tak mnie to boli, tak przeraża, że w "Süddeutsche Zeitung", którą prenumeruję, nie czytam już całych tekstów o Polsce. Wystarczają mi nagłówki. Mniej się wtedy denerwuję. Ja na Polskę nie patrzę tylko z perspektywy Niemiec. Dobrze znam pana kraj. Mam tu przyjaciół i znajomych. A teraz w niemieckich gazetach codziennie z żoną czytamy, co się u was dzieje, i jesteśmy przerażeni. To, co robi wasz nowy rząd, jest niewyobrażalne. Czego oni chcą? Cofnąć Polskę? Zmusić ludzi, by się modlili do rządu? By zdusić w kraju wszelką dyskusję? To niestety jest coraz bardziej widoczne. Polska zmierza w kierunku autokracji, ma stać się zamkniętym państwem katolickim. Pojawiają się też tchórze pokroju mojego ojca gotowi wiernie służyć reżimowi. Wydaje mi się jednak, że by powstrzymać ten rząd, na ulice muszą wyjść miliony. Wierzę, że dacie radę”.

Czy można wyobrazić sobie lepszego kandydata na ambasadora Niemiec w Polsce? On wzywał do obalenia wybranego przez Polaków legalnego rządu zanim jeszcze ten tak naprawdę zaczął rządzić. On podsunął Wyborczej i totalnej opozycji patent, według którego trzeba atakować obóz pisowskiej władzy i jego wyborców. Jakby na rozkaz synalka Hansa Franka zaczęły mnożyć się porównania Jarosława Kaczyńskiego do Hitlera, a pisowskiej władzy do rządów III Rzeszy. Zbrodniarz wojenny Hans Frank wydawał rozkazy rezydując na Wawelu, a jego syn Miklas Frank wydał odpowiednie dyspozycje z siedziby „Gazety Wyborczej” w Warszawie.

Artykuł ukazał się w „Warszawskiej Gazecie”

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (11 głosów)

Komentarze

Nawet zeitungi piszą jak bardzo napięte są stosunki polsko-niemieckie i wcale się temu nie dziwią!

https://wpolityce.pl/polityka/606075-welt-zaufanie-polski-wobec-rzadu-niemiec-bliskie-zeru 

 

A tu o "św.trójcy" Putina w Niemczech  - prezydent  Steinmeier + kanclerz Scholz i ich "doradca" Ploetner ze Schroederem w tle:

https://wpolityce.pl/swiat/603729-burza-w-niemczech-po-slowach-doradcy-scholza 

 

Pozdrawiam.

Vote up!
4
Vote down!
0

contessa

___________

"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". L.Kaczyński

 

 

#1645747

Przyjdzie kolej na innego "Utytłanego" obrońcy dymaniokracji unijnej?

To niejaki Donald Thusk von zPolski.

Vote up!
4
Vote down!
0

Dr.brian

#1645858