Wyjazd na Wileńszczyznę – Koniuchy

Obrazek użytkownika Fedorowicz Ewaryst
Blog

Wyjazdy na Wileńszczyznę, poza proponowane przez biura podroży tzw. „destynacje”, dostarczają, jak to się mówi, wielu wrażeń.
Różnych.
Tak też było i tym razem, gdy z naszej, od lat tej samej, zawsze przyjaznej, leżącej na Wileńszczyźnie „bazy wypadowej”, pojechaliśmy do wioski Koniuchy, znajdującej się jakieś 3 km od obecnej granicy Litwy z Białorusią, która to granica przecięła zwarty, polskojęzyczny obszar na pół, przydzielając powstałe połówki dwóm sowieckim republikom: litewskiej i białoruskiej.

Wioska ta jest znana (a raczej nieznana, przynajmniej 99% posiadaczom paszportów RP) z faktu , jak to się eufemistycznie określa, pacyfikacji dokonanej w dniu 29 stycznia 1944 roku.

W wyniku której, jak podaje informacja na stojącym na leśnym cmentarzyku krzyżu, zginęło 38 cywilów, w wieku od 2 (tak jest od DWÓCH) do 57 lat.

Informacja ta jest nieścisła.
Ponieważ pacyfikacja, oprócz rutynowego rozstrzeliwania mieszkańców wsi, polegała też na jej spaleniu, w wyniku czego, ciężkich poparzeń doznało przynajmniej 10 mieszkańców, którzy niedługo po masakrze zmarli z ran w okolicznych wsiach, przygarnięci przez krewnych, czy po prostu dobrych ludzi.

Na krzyżu brak jest istotnej informacji: kim byli ci spacyfikowani mieszkańcy?

Ano, byli Polakami – co rzecz oczywista w leżącej teraz w granicach Litwy polskiej wiosce, jak wspomniałem jakieś 3 km od obecnej, jałtańskiej granicy z Białorusią, która Wileńszczyznę i Nowogródczyznę przecięła wzdłuż, zostawiając po obu stronach polskie wsie i miasteczka, rodziny, groby, kościoły i wszystko inne.

Ale to akurat jest niekoniecznie informacją istotną, a do tego może być, jak to się ładnie mówi – jątrzącą.

Kolejna informacja, która jest niepełna, to ta, że mordercami (no dobrze – pacyfikatorami) byli sowieccy partyzanci, co brzmi dobrze, a przede wszystkim – słusznie.
A jest niepełna, bo wśród 120 pacyfikatorów, sowieckich partyzantów było ok 70, a reszta to byli, ukrywający się w lasach Żydzi, tzw. przetrwańcy, co potwierdza, o dziwo, nawet ]]>Cioteczka Wiki]]>

Ci Żydzi byli uzbrojeni, utrzymywali się z rabunku (OK – ekspropriacji, prawda, że lepiej?) okolicznych, rzecz jasna polskich, wsi i ze względu na swą świetną znajomość terenu i mieszkańców, stanowili dla sowieckich partyzantów doskonałe wsparcie.
No, ale przyznacie państwo, że taka, prawdziwa informacja, na pomniku wyglądałaby niesłusznie, toteż jej tam nie ma.

Ba! Wspomniana Cioteczka Wiki brzydko opisuje też intencje żydowskich pacyfikatorów:

„Według jednego z napastników Chaima Lazara celem operacji była zagłada całej ludności łącznie z dziećmi jako przykład służący zastraszeniu reszty wiosek”

Ten Chaim Lazar to jakiś anty… ten, no… wiadomo, co anty

***

Tak czy inaczej, pomnik w postaci krzyża wygląda solidnie, a przed naszym przybyciem, ktoś zadbał o zawiązanie na nim biało-czerwonych wstążek, toteż przywieziony przez nas zapas tej pasmanterii pozostał nietknięty.

I wszystko byłoby jeśli nie dobrze, to słusznie, gdyby nie spostrzegawczość kolegi Piotra, który zwrócił uwagę na jedną z mogił na wspomnianym cmentarzyku (o fenomenie rozrzuconych po lasach Wileńszczyzny cmentarzyków napiszę dokładniej innym razem).
Otóż na tym zdjęciu, na tabliczce przyczepionej do metalowego krzyża, widzicie państwo wydrapane jakimś gwoździem czy innym kawałkiem metalu, nazwiska 3 ofiar tego sowiecko-żydowskiego mordu

Ś┼P
Tu spoczywają Woronis Anna
Walentyna Marian
Pokój
(dalej słabo czytelne– ale zapewne) Ich Duszom

I tak się składa, że te 3 nazwiska widnieją na samym dole upamiętniającej mord listy.

Czyli – tu, w tej bieda mogile, spoczywają szczątki rodziny Woronisów: Mariana, Anny i Walentyny

 

***
Na cmentarzyku leżą też i inni pomordowani w tej masakrze Polacy – mogiłki też biedne, bo może krewni nie żyją, albo wyjechali, albo po prostu nie stać ich na granit itp. bajery – nie wiem.

Ale wiem, że dla 20 gospodarki świata, jaką jest PRLbis/3RP (do wyboru) zadbać o ten cmentarzyk, to jak, za przeproszeniem, ale i jak najbardziej a propos – splunąć.

No, taki pisowski ekscelencja minister od kultury, ale i od dziedzictwa narodowego, Gliński, na jeden tylko żydowski cmentarz przy ulicy Okopowej w Warszawie dał 100 milionów złotych.
Fakt, że za mało, bo tam nie bardzo widać, żeby jakieś istotne zmiany nastąpiły, ale co ja tam wiem.

W każdym razie, tak szczery patriota, jak Gliński, przez 8 długich lat sprawowania władzy, pewnie by na ten cmentarzyk parę groszy (z naszych podatków – ministrowie tylko taką kasę rozdają) dał, ale skąd miał o nim wiedzieć, tym bardziej, że cmentarzyk ten na odległość pachnie niesłusznością?

Zresztą, zajęty był projektami ważniejszymi i słuszniejszymi – na przykład promowaniem Zygmunta Baumana, co nie tylko ]]>opisałem]]>, ale i (ku pamięci) sfotografowałem.

Jego platformiarskich następczyń na ministerialnym stołku się nie czepiam, bo pierwsza zasłynęła tym, że na uroczystości przechodziła w brudnych trampkach, a kolejna doniosła na podwładną, sygnalizującą, najdelikatniej mówiąc – nieprawidłowości, ale Gliński, gdy już wróci w ministry, może jednak by na tę niesłuszność oczywistą oko przymknął, o mogiły pomordowanych Polaków zadbał, a żeby go nie uwierało, w opisie sprawców mordu, po słowie sowieckiej , zamiast niesłusznego określenia „i żydowskiej”, na pomniku dodał tylko parę literek: „i innej” ?

Choć nie wykluczam, że jego, ministerialnemu sercu, bliższe byłoby inne rozwiązanie:

w Koniuchach mordercami byli partyzanci sowieccy i polscy – a ofiarami żydowscy cywile.

]]>https://pl.wikipedia.org/wiki/Zbrodnia_w_Koniuchach]]>

]]>https://web.archive.org/web/20170704194512/https://niepoprawni.pl/blog/fedorowicz-ewaryst/minister-glinski-promuje-zygmunta-baumana]]>

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Informacja dla Czytelników: w związku z trollowaniem moich tekstów nie odpowiadam na żadne komentarze
Twoja ocena: Brak Średnia: 3.1 (6 głosów)