Klechda Krakowska VIII „ Anne Vanderbilt „
Marek Mojsiewicz Klechda Krakowska . Rozdział ósmy „ Anne Vanderbilt „
Rozdział pierwszy „ Dobre złego początki „
Rozdział drugi „ Na końcu którego będzie o bogini Kali „
Rozdział trzeci „ Nie należy nerwosolu pic na oko „
Rozdział czwarty „O rzeźbie Niosącego Światło „
Rozdział piąty „Impreza u Starskiego „
Rozdział szósty „ „Tych filmów już się oglądać nie da „
Rozdział siódmy „ Mutant „
Rozdział ósmy „ Anne Vanderbilt „
Umówili się przed wejściem do budynku w którym miał się odbyć Bal Dobroczynny Miasta Krakowa. Grażyna nie zdążyła zrobi sobie wcześniej fryzury , oczywiście , więc zakomunikowała na dwie godziny przed wyjściem Władkowi ,że musi on sobie wziąć taksówkę , bo ona teraz właśnie w tej chwili , to musi jechać do fryzjera. Władek dotarł na miejsce na czas , pierwsze co zrobił to udał się w kierunku pobliskiego punktu Ruchu .Władek nie był człowiekiem , który by mógł się poszczycić wysokim ilorazem inteligencji emocjonalnej , ale nawet na tym swoim skromnym poziomie wykoncypował ,że czeka na kobietę, próżną do tego , która ani chybi się spóźni . Kupił Najwyższy Czas Korwina Mikke . Gazetę , którą zaczął czytać mając kilkanaście lat , zaraz po tym jak zaczęła się ukazywać . Wtedy był to matecznik idei , nie bano się tam tematów tabu . Teraz po prawie dwudziestu pięciu latach został z niej cień dawnej świetności . Najwyższy Czas zastygł , skostniał , stał się żywą skamielina, która tylko do czasu do czasu zabłyśnie jakimś tekstem przypominającym czasy świetności . Czekał na spóźnioną dziewczynę .Przerzucał po kolei od tyłu , taka miał manierę , strony gazety . Jedynie co go tak naprawdę zainteresowało to tekst o upadku Argentyny , kiedyś jednego z najbogatszych państw świata . Zamyślił się . Już miał się udać po zakup następnej gazety , kiedy zobaczył wychodząca za za rogu ulicy Grażynę .Zamarł , nie mógł od niej oderwać wzroku . Jednak dopiero kiedy podeszłą , dopiero z bliska oszołomiło go .
Dziewczyna miała włosy przefarbowane na czerwono , gładko zaczesane w długi koński ogon , który przerzuciła do przodu , struga czerwieni komponowała się z gołymi ramionami , długa czerwona, obcisła suknia delikatnie muskała ziemię , wysokie czerwone szpilki wyłaniały wraz z długimi nogami przy każdym kroku z jej rozcięcia .Jednak to co z początku wydawało się Władkowi suknią z bliska okazało się sukienką mini przechodząca w koronkę o gęstych abstrakcyjnych wzorach . Grażyna lewą dłoń oparła na biodrach , długie palce zakończone ciemnoniebieskiemi paznokciami przesuwały się po czerwonym materiale sukni . Podniósł wzrok na jej twarz . Jednak było w niej coś z czarownicy , elegancka , oszałamiająca kreacja i perfekcyjnie pasująca fryzura byłą jedynie dodatkiem . Grażyna miała ciemny , barokowy czerwono granatowy makijaż oczu , który jeszcze bardziej podkreślała mocna niebieska szminka na jej zmysłowo wykrojonych ustach .
- nie zdawałem sobie sprawy, że masz takie oczy – Władek nie lubił zbyt często patrzeć ludziom w oczy, wydawało mu się że narusza tym przestrzeń intymności drugiej osoby i dopiero teraz , z bliska kiedy przyjrzał się uważniej oczom Grażyny dostrzegł ,że przypominają błękitny kryształ , są przejrzyste , maja głębie , wystarczyła chwila , poczuł że odrywają go od rzeczywistości , że jego jaźń zapada się nich , że cały świat wokół zaczyna się odrealniać
Z tego dziwnego , niezwykłego dla niego , realisty stanu wyrwał go dotyk dłoni dziewczyny . Delikatnie musnęła jego policzek
- komplement na poziomie sztubaka – zaśmiała się cicho – od czasów podstawówki nic takiego nie słyszałam . Powiedz mi jeszcze coś równie miłego , tak miło mi poczuć się znowu pryszczatą dziewczynką z warkoczykami – śmiała się dalej.
- są piękne , doskonale piękne – powiedział cicho
- no, teraz się poczułam jak kobieta – znowu musnęła palcami jego policzek . Była zadowolona z wrażenie jakie wywarła na Władku , a największą przyjemność sprawiły jej nie tyle jego słowa , ile zachwyt, który przez krótka chwilę widziała w jego oczach
- chodźmy – wzięła go pod ramię – chyba jesteśmy już spóźnieni – mrugnęła do niego drwiąco, gdy uśmiechając się odwrócił do niej swoja twarz
Weszli na sale balową , Grażyna ściągnęła natychmiast uwagę mężczyzn . Władek w ich spojrzeniach widział nieukrywany podziw dla Grażyny ,a potem w ich uśmieszkach politowanie dla niego .
- ludzie nie mogą wyjść ze zdumienia na nasz widok – powiedział do niej z rozbawieniem
- nie dziwię im się . Muszą się zastanawiać jak takiej dziewczynie jak ja udało się przyjść na bal z takim wspaniałym facetem jak ty – zaczęła się z nim droczyć
- mnie też zastanawia jak tak łatwo udało ci się – zwrócił się do niej uśmiechnięty- zrobić ze mnie najpopularniejszą osobę tego wieczoru
Grażyna zatrzymała się na chwile i odwróciła twarzą do Władka
- popatrz mi się prosto w oczy i powiedz ,że masz kompleksy w stosunku do mnie – jej oczy się śmiały
Mężczyzna się lekko uśmiechnął
- no sam widzisz . A teraz powiedz ,że nie uważasz mnie za głupiutka blondynkę
Władek zawahał się chwilę. Poczuł silne uderzenie łokciem Grażyny
-Ale przynajmniej jestem bardzo piękną kobietą – już się nie uśmiechała . Była zła na niego,że nie zaprzeczył, że nawet jeśli tak nie uważał , to nie zdobył dla niej na drobne słodkie kłamstewko .
Po chwili otoczyli ich ,a raczej Grażynę znajomi . Wśród nich znalazł się Radosław Kunewicz . Kunewic przyszedł na bal specjalnie dla Grażyny .Wiedział ,że ma zaproszenie i że przyjdzie Kiedy tylko zobaczył ja wchodząca przeprosił trzy mizdrzące się do niego dziewczyny i natychmiast ruszył w jej kierunku
- cudownie wyglądasz, jak zwykle zresztą – zwrócił się do niej całkowicie ignorując Władka . Grażyna to zauważyła ,ale była na Niemierza tak zła ,że sama zaczęła rozmawiać z Kunewiczem , tak jakby Władka przy niej nie było. Chciała go ukarać
Niemierz cicho się ulotnił , podszedł do barku, wypił dwa kieliszki wódki , trzy kolejne zabrał ze sobą i zaszył się na tarasie .
Prezydent Kozikowski rzucił okiem na drzwi wejściowe . Właśnie pojawiła się w nich młoda skromnie , elegancko ubrana kobieta . Nie była pięknością . Wysoka , bardzo szczupła , aż za bardzo , z małym biustem i długa pociągłą twarzą , która wymusiła krótka ,chłopięcą fryzurę . Nie była atrakcyjna , a jednak przyciągnęła i przykuła wzrok wielu mężczyzn , którzy zwrócili swe oczy w kierunku drzwi . Ze sposobu w jaki szła biła pewność siebie , władza, dominacja , jej oczy emanowały głębokim rozumieniem zmuszającym wszystkich do spuszczenia ich własnych , o ile niechcący nawet skrzyżowali z nią wzrok .Na twarzy prezydenta wykwitł uśmiech zadowolenia. Byłą bardzo ważnym dla niego gościem . Zdawał sobie sprawę ,że teraz wiele w jego dalszej karierze zależy od tej kobiety .Była spóźniona , a on czekał na nią i już zaczął się niepokoić ,że coś mogło przeszkodzić w jej przyjściu . Zdawkowo przeprosił wszystkich i szybkim krokiem , prawie biegiem skierował się w jej kierunku .
Ujął ją rękę i staropolskim zwyczajem chciał ją w nią pocałować . Kobieta nie pozwoliła na., jedynie uścisnęła jego rękę. Uśmiechnęła się przepraszająco do prezydenta , co zaskoczonego Kozikowskiego uspokoiło
- witam pani Anne – odezwał się poprawna angielszczyzną
- panie prezydencie , proszę mówić po polsku – powiedziała do niego kalecząc , ale nie na tyle, aby to co mówi było niezrozumiałe – od dwóch lat uczę się polskiego , a ponieważ od dziecka uczyłam się rosyjskiego wierzę, że tyle czasu wystarczyło, abyśmy mogli swobodnie porozumieć się w pana pięknym języku .
Rozmawiając kurtuazyjnie doszli do miejsca , gdzie stał ojciec Grażyny
- Janku – prezydent zwrócił się po imieniu do niego – chciałbym ci przedstawić panią Anne Vanderbilt z Nowego Jorku ., która reprezentuje pewną firmę hi tech . Pani Anne przyjechała z propozycjami potężnych projektów inwestycyjnych . Zażyczyła sobie przedstawienia kogoś , kto mógłby być jej lokalnym partnerem w tym przedsięwzięciu . Od razu pomyślałem Janku o tobie.
Kozikowski mówiąc to ostatnie zdania mijał się z prawdą . Gdy usłyszał o skali ewentualnej inwestycji i pieniądzach jakie Amerykanie chcą zainwestować od razu pomyślał o członkach sitwy, układu składającej się z kilkunastu właścicieli kamienic , hoteli , przedsiębiorstw budowlanych , która była finansową podstawą wygrywania kolejnych wyborów i tym samym jego władzy w Krakowie. Pewny siebie wskazał nawet konkretna firmę swojego znajomego , esbeka Kunewicza . Amerykanie delikatnie odmówili i sugerowali ,a raczej wskazywali właśnie na Ostrogskiego. Kozikowski i jego klika przestraszyli się jednak ,że Ostrogski nie tylko urośnie finansowo przy Amerykanach , ale stanie się poważnym zakulisowym graczem politycznym , tak silnym ,że będzie w stanie przy okazji zbliżających się wyborów samorządowych , przy wsparciu przyjaciół ze Stanów postawić na kogoś innego i wysiudać Kozikowskiego i jego sitwę z krakowskiego magistratu . Postanowili do tego nie dopuścić . Kozikowski zakomunikował nieoficjalnie Amerykanom ,że albo zgodzą się na Kunewicza , albo zablokuje inwestycję .
I wtedy spotkał się z nim inny jego dobry znajomy profesor Bitchson . Bitchson nie należał do ścisłego sitwy Kozikiewicza , funkcjonował gdzieś w jego tle, nie mieszał się bezpośrednio do funkcjonowania urzędu miasta, ani układu , który oplótł cały gród . Który przyssał się miasta i jego mieszkańców i ssał , wysysał wszystkie jego soki . Kozikiewski wiedział jednak ,że Bitchson jest masonem i że stoją za nim potężni ludzie. Dlatego zawsze spełniał prośby , zwykle drobne , najczęściej dotyczące obsadzenia jakiegoś stanowiska w administracji , czy podległych miastu spółkach i instytucjach . Kozikowskiego nic to nie kosztowało , a dzięki temu miał jak mniemał dobre stosunki z masonerią .
Bitchson zaprosił prezydenta do C.K Browaru . Mason lubił szczegóły. Wiedział że Kozikiewski przepada za produkowanym w nim piwie pszenicznym i za golonką. Pamiętanie o takich drobiazgach pozwalało stworzyć przyjazny mikroklimat , sprzyjający rozmowie .
Pierwszy przyszedł Bitchson . Zamówił dwie golonki , na które musiało się chwile czekać i dwa piwa pszenne . Po chwili na spotkanie dotarł Kozikowski . Kelner właśnie postawił na stole dwa kufle . Żartowali ,wymieniali się ploteczkami , jedli , pili , a d kiedy talerze były już puste , a kufle na nowo napełnione Bitchson zagaił
- Janek , słyszałem ,że Amerykanie szykują potężną inwestycję w Krakowie – popatrzył na prezydenta i zamilkł czekając aż ten zacznie temat kontynuować
Kozikiewiski opatrzył uważnie na masona . Wiedział ,że nie bez powodu o tym wspomniał .
- to nawet nie jest faza wstępnych rozmów – zaczął – jakieś sygnały , niejasne propozycje . Nie znają w ogóle realiów Krakowa , ani klimatu inwestycyjnego . Ot tak sobie przyszli i co sobie myślą, że będę tańczył jak mi zagrają . Jak zmiękną i dostosują się to pogadamy . Na razie , no sam wiesz jak długie mogą być urzędnicze procedury- zaśmiał się porozumiewawczo do profesora .
- mój znajomy – profesor kontynuował - który zna tych Amerykanów lepiej niż ja czy ty prosił, aby ciebie przeprosić za ich nietaktowne zachowanie , powiedzieli mu że dalej chcą inwestować w Krakowie i że są pewni że współpraca idealnie się ułoży – tym miejscu znowu przerwał czekając na reakcję współbiesiadnika .
- widzę ,że poszli po rozum do głowy – ucieszył się prezydent – nie mogli tak od razu
- Janek , to nie wszystko – Bitchson złapał za ramię Kozikiewiskiego – chcą w ramach naprawienia stosunków złożyć na twoje ręce specjalny , wyjątkowo wartościowy dar dla krakowskiego IPN .
- bardzo dobry pomysł – prezydent poklepał po ręce profesora - wykorzystamy to medialnie w nadchodzącej kampanii wyborczej . Kilka konferencji prasowych , gazety szczegółowo to wszystko opisujące . Najpierw będziemy w mediach wałkować ich inwestycje , nowe miejsc pracy , podniesieni rangi Krakowa , a na koniec , tuż przed ciszą wyborczą zrobimy specjalny medialny show z tym darem dla IPN - rozmarzył się , wypił duszkiem pół kufla piwa i zwrócił się do Bitchsona – tak z ciekawości , mógłbyś odsłonić rąbek tajemnicy , co jest tym wyjątkowym prezentem ?
- nie znam szczegółów , ale chyba chodzi o fotokopie dokumentów STASI z wyciągiem agentury jaką zwerbowali w Krakowie w latach osiemdziesiątych .
Kozikowski zakrztusił się pitym właśnie piwem . Jasnozłocisty napój poszedł nosem i pobryzgał stół i garnitur profesora . Po chwili , kiedy przestał kaszleć i pluć chwycił za rękę kelnera
- proszę przynieść pół litra wódki , ale szybko – kelner wiedział kim jest i natychmiast poszedł zrealizować zamówienie – musimy się napić – zwrócił się do Bitchsona
Bitchson poszedł do łazienki doprowadzić obryzgany garnitur do ładu , a tym czasie prezydent powycierał stół , kelner doniósł wódkę , polał do przyniesionych kieliszków, Kozikiewicz wypił trzy szybkie kieliszki , profesor zdążył wrócić . W sitwie, układzie jaki powstał wokół wokół osoby prezydenta było sporo donosicieli SB , Kozikowski był nawet bardzo z tego zadowolony . Klimat skurwienia , brudu , który pokrył układ , cementował biznesowe powiązania , korumpował jakiekolwiek odruchy przyzwoitości , o uczciwości nie mówiąc . Na Kozikowskiego nie było żadnych materiałów w IPN , nie był nigdy donosicielem SB . Dał się za to zwerbować agentowi enerdowskiej Sasi w początku lat osiemdziesiątych . Przeżył sporo lęków w czasie , kiedy otwarto akta wschodnioniemieckiej służby bezpieczeństwa i powstanie Instytutu Gaucka ,ale tam też tak jak i w Polsce poniszczono mnóstwo akt . Kozikowski po kilku latach całkowicie się uspokoił . Nie wiedział ,że wywiad amerykański otrzymał zapewne od jakiegoś niemieckiego oficera , pewnie za gwarancje bezpieczeństwa komplet mikrofilmów kompletnych akt wschodnioniemieckiej służby bezpieczeństwa.
- powiedz im – zwrócił się do Bitchsona ,że jestem wzruszony ich podejściem i zaangażowaniem na rzecz naszego Krakowa – i zapewnij Amerykanów ,że jeszcze raz przejrzę ich dokumentację osobiście dołożę wszelkich starań , aby wszystkie ich życzenia odnośnie inwestycji zostały spełnione .
Kozikowski zdawał sobie sprawę ,że Bitchson już teraz wie ze miał on związki ze Stasi . Masona zaś nurtowały myśli , a raczej pytania dlaczego Oni dali mu od tak taką władze nad prezydentem Krakowa , bo nie miał wątpliwości ,że to że to on miał zaszantażować i zastraszyć Kozikowskiego to nie był przypadek . Z jakiś powodów Kraków staje się dla jego najwyższych mocodawców miastem szczególnym , miejscem ważnym . Mason nie wiedział jednak że jego mocodawcy inwestycję mogli ustawić poprzez Warszawę i odpowiednie ministerstwo, zależało im jednak nad przejęciem bezpośredniej kontroli nad Krakowem . Po pokazaniu prezydentowi Kozikowskiemu mieli plany zadbania , aby został wybrany na kolejną kadencję. Swój człowiek jedzący im z ręki z pewnością przyda się im jeszcze nie raz w przyszłości.
Po tej małej , acz bolesnej dla włodarza miasta retrospekcji możemy śmiało wrócić do rozbawionej śmietanki towarzyskiej królewskiego grodu taplającej się w oparach swojej urojonej wyjątkowości na balu.
- Janku – Kozikowski zwrócił się do Ostrogskiego – zostawiam cię z panią Vanderbilt . Wzywają mnie obowiązki gospodarza - był na tyle inteligentny , aby potrafić zaaranżować sytuację , której od niego oczekiwano – ale w każdej chwili jestem do waszej dyspozycji – dodał .
Anne szybko znalazła wspólny język z Ostrogskim. Oboje byli świetnie zorientowani w problematyce inwestycyjnej . Najpierw poszli do miejsca , gdzie był przygotowany szwedzki stół ,potem do barku , w końcu znaleźli się na tarasie , gdzie zaszył się Władek z kolejnym kieliszkiem wódki .
Bal ,a raczej ludzie tam obecni nużyli go . Koncesjonowani przedsiębiorcy , radni, posłowie , krakowscy politycy z małych i dużych partii , urzędnicy tworzyli specyficzną ferajnę . Nie czuł się najlepiej w tym towarzystwie .
Kto to jest ? - Vanderbilt zapytała Ostrogskiego – wszyscy się bawią – przerwała na chwilę- mam wrażenie ,że stroni do towarzystwa
- znam go , bardzo porządny człowiek , tylko dziwak
- Władku – Ostrogski zwrócił się do naszego bohatera – pozwól że ci przedstawię panią Anne Vanderblit . Pani Anne , przedstawiam pani pana Władysława Niemierza
- Miło mi pana poznać – Anne zwróciła się do Władka – pan Ostrogski szalenie skomplementował pana . Dodał że jest pan tutaj osobą najbardziej oryginalną
- Oryginalnie to chyba użył słowa dziwak , odmieniec , albo w najlepszym wypadku terminu nieprzystosowany społecznie – mówił w stronę kobiety - czy nie tak mnie opisałeś Janku ?. No przyznaj się – i zaczął się śmiać . Anne i Ostrogski zaczęli się śmiać razem z nim.
- proszę opisać miasto , tak jak pan je widzi , swoimi oczami – Amerykana przybliżyła się do niego
- Elita Krakowa jest taka sam jak w każdym innym mieście Europy,tak mi się przynajmniej wydaje
- dlaczego pan tak uważa? - przecież wszystkie miast są inne
- Małe trybiki machiny nie rozumiejące po co ani dlaczego się kręcą . Wydaje im się że są panami tego co robią ,że miasto należy do nich . Duża cześć to pożyteczni idioci , zaś obok nich złodzieje ,łapownicy, bandyci , kolaboranci . Na ścianach magistratu powinny wisieć ich tarcze herbowe , symbole głupoty łapówkarstwa, kumoterstwa , nepotyzmu ,złodziejstwa. Całe to bractwo spaja gówno ,cuchnąca maź o nazwie układ, układzik . Są niczym larwy much w szambie. Gówno wyznacza ich przestrzeń życia . W nim żyją, nim się żywią . Jest im tam tak ciepło , tak przytulnie , tak bezpiecznie , tak naturalnie . Bez niego przestają istnieć, są martwi .
Zaczęła się śmiać
- nie lubisz ich pan .
- to nie jest prawda – lekko przecząco pokręcił głową - oni się nie liczą , to takie krasnale , które w lesie widzą koło siebie tylko pojedyncze drzewa. Tak naprawdę to nie lubię tych , którzy stworzyli ten system , ten niewidoczny dla tych głupców las , ordynację wyborczą , procedury administracyjne, prawo budowlane, inwestycyjne , miejskie prawo finansowe z możliwością zadłużania miasta
Władek zwrócił uwagę na długie place Vanderbilt, którymi bawiła się kieliszkiem wódki .
- to ciekawe ,że picie wódki prze kobietę dodaje jej władzy w oczach mężczyzn
Anne zaczęła się śmiać
- wszyscy wyobrażają mnie sobie z kieliszkiem szampana . Kokietują mnie z szacunkiem ze względu na pozycje moje rodziny . Traktują mnie z niewymuszoną wyrozumiałością podszytą nutą ciepłego , tak naturalnego dla mających władzę mężczyzn lekceważenia .Kiedy jednak proszę o czysta wódkę wszystko się zmienia. Zaczynają zwracać się do mnie inaczej. Wódka plus moje pochodzenie robi cuda . Zaczynają się odnosić się do mnie z jeszcze większą rezerwa .
- widziałem jak ich zamroziło po tym gdy wzięła pani z tacy wódkę. - Władek wypił do końca swój kieliszek – ale nie widziałem ekscytacji z tego powodu w pani oczach .
- do wszystkiego człowiek przywyka ,- powiedziała w zadumie - wszystko , nawet władza powszechnieje , a szczególnie jej rytuały. One blakną najszybciej
– myślimy o poważnej inwestycji w Krakowie . Kraków razem ze Śląskiem to jedyny poważny ośrodek naukowo przemysłowy w Polsce – zawiesiła głos, czekała na reakcję Niemierza
- o jaka inwestycję chodzi, jaki jest jej charakter ?- zapytał się Władek
- chodzi nam o stworzenie czegoś w rodzaju hybrydowego hubu produkcyjno technologicznego zajmującego się produkcją i rozwojem technicznym samochodów elektrycznych . Docelowo ma to być największa fabryka w Europie Co jednak najważniejsze większość produkcji chcemy lokować na polski rynek
- jednym słowem chcecie uzbroić Polskę w broń atomową - zobaczył w oczach Vanderbilt zdumienie.
- bez elektrowni jądrowych nie można rozwinąć przemysłu samochodów elektrycznych ,a elektrownie jądrowe w wypadku kraju zagrożonego przez atomową Rosję są różnoznaczne ze stworzeniem arsenału nuklearnego.
Anne Vanderbilt przez chwile nie mogła dojść do siebie .Nie wiedziała co robić , co Niemierzowi powiedzieć
- Jeszcze w Nowym Jorku opisali mi pana jako niezwykle inteligentnego ,ale w rzeczywistości wypada pan jeszcze lepiej – Vanderbilt doszła do wniosku ,że kłamanie nic jej nie da . I jeśli chce go omotać , zmanipulować musi rozgrywkę z nim przenieść na dużo wyższy , bardziej złożony poziom
Witam serdecznie tych wszystkich , którzy do końca rozdziału dotrwali .W końcu , po długich bojach udało mi się skończyć ósmy rozdział . Z dużym opóźnieniem. Chroniczny , pogłębiający się brak czasu . Muszę jakoś ten problem w końcu rozwiązać .
Pozdrawiam
Marek Mojsiewicz
Ci z Państwa ,którzy chcą otrzymać informację o publikacji kolejnych rozdziałów zapraszam do polubienie na facebooku strony poświęconej tylko Klechdzie Krakowskiej „ Klechda Krakowska ” lub polubienie strony na facebooku poświęconej mojemu blogowi Marek Mojsiewicz
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 824 odsłony