Szeptem (bo cisza) i nie-politycznie...

Obrazek użytkownika SZUAN
Blog

Ogarnęła nas wszechobecna cisza. Wyborcza. Znaczy się skoro mówić nie można, to ktoś (według mnie co najmniej inteligentny inaczej) zafundował nam „Brzmienie ciszy”.
Po co to i na co nikt nie wie, ale każdy boi się krzyknąć. Zatem skoro i ja się boję, to sobie poszepczę, tym razem zupełnie nie-politycznie poprawnie.

Usłyszane czasami słowo, wypowiedziane w zupełnie innym kontekście, pobudza gdzieś naszą wyobraźnię, przywołuje dźwięki lub obraz. Zapamiętany, czasami ulotny, ale nie pozbawiony dawki emocji czy wspomnień . Raz sięgający do wzruszeń wynikających z „odbioru” filmu, raz skojarzony z sytuacją, kiedy się taki lub inny film oglądało.
Zapewnie podobnie tak jak i ja , słuchając takiej czy innej muzyki ,macie nie raz wspomnienia filmu z nią się właśnie kojarzącego. Najczęściej, albo nam się tak film podobał, że i muzyka „do niego” stała się bliska, ale bywa, że odwrotnie – muzyka skusiła do obejrzenia filmu.
Różnie to bywa, ale zawsze ma swój urok. Szczególnie po latach, kiedy zaczynamy rewidować wspomnienia od dzieciństwa, przez młodość, pierwsze zauroczenie, zachłyśnięcie, zupełnie subiektywny ogląd świata w dawno minionych latach.
Różnie to bywa…. też tak macie ?
To zapraszam na króciutką ścieżkę „filmową”, może znaną a zapomnianą, może ulubioną, a może wzruszycie ramionami i wrócicie do swoich „kawałków”. Nie pogniewam się, bo przecież – „różnie to bywa”…
Pierwszym co pamięć mi podsuwa to przedszkole. Dawno , dawno temu… był sobie chłopiec, pies i góry …


Troszkę później, kiedy jedynym wyróżnikiem popołudniowych zabaw był „Ekran z Bratkiem” ( ot takie dzieło telewizji dla co młodszych;)), wracało się biegiem aby nie przegapić ulubionych przygód… hmm, no właśnie, co najmniej kilku „bohaterów”. Takie to uroki dzieciństwa, proste, wyraziste, a jakże miło wspominane..


"
Ale spokojnie, dzieciństwo szybko ucieka, (za szybkoooo !) , przychodził czas zupełnie innych wzruszeń.

Już troszkę inne filmy, ale też,( bez obrazy ) – równie „wartościowe”. Ech, te sentymenty, kto by to dziś oglądał ?!

]


Poniżej film, który mnie „zamurował”. Bite 3,5 godziny, obraz jeszcze czarno-biały, ale ten klimat ! I ta muzyka !. Zresztą sami posłuchajcie :

Wiecie, że bohaterowie mieli po 14 i 17 lat ? Dziś to by zakrawało na pedofilie, wtedy było tak naturalne… (Zresztą zgodne z oryginałem !) Zeffirelli zaryzykował..i wygrał !
A zaraz potem podobne, cóż poradzę – takie były czasy, akurat mnie dopadły nastroje „liryczne”


A potem był film, który zachwycił mnie muzyką na długie lata… był odkryciem ! I chyba pierwszy raz spojrzałem na to w sposób też „filmowy”. To jak zagrał, jak pokazał co potrafi Hoffman, to już dziś legenda…

A ostatnia scena filmu, ten uśmiech zwycięzcy i człowieka który wbrew wszystkim postawił na swoim.. kto to dziś doceni ?

Kolej na film, którego tak naprawdę nie lubię. Nie rozumiem i jakoś do mnie nie trafia. Ale muzykę ma piękną..

No I przyszła kolej na dwa „hity”..
film „bajka” o dobrych wujkach do naśladowania, wtedy wydawali się symbolami uczciwych ludzi, którzy chcą tylko żyć po swojemu. Godnie i z dumą, kodeksem wewnętrznych reguł ale i pewnym rodzajem wzajemnego szacunku…


Różne są filmy, różne do nich dopasowane opowieści. Są też i takie, które trudno opisać prozą. Bardziej pasował by wiersz..pieśń..może tekst z klimatem..
To kilka z nich. Nie wiem jak opisać to , co nas dosięga , kiedy zamiast filmu na ekranie przenosi nas jakby w inny świat. Świat baśni..legend, może tam :

Tylko konie osiodłać i przez wrzosowiska,
tam gdzie elfy i czarownice.
A przydrożne kamienie imiona celtyckie dumnie noszą
jak tajemnice.
Tylko konie osiodłać
i przez wrzosowiska
myślą z samym ścigać się Bogiem.
Chmurne myśli dokładać
jak drwa do ogniska,
gdy noc czarna zasłoni ci drogę.

Ach śni mi się, śni irlandzki śnie ,
całego porwij mnie, ach porwij mnie.
Od morza wiatr niech niesie mnie gdzieś
w irlandzki zielony sen.


Nie ukrywam, że kiedy pierwszy raz widziałem „Excalibur”, nie mogło mnie nic oderwać od ekranu. Ten film , niby tak niskobudżetowy, niby taki mało znany, ale jak wciąga ! Zamiast bajki dla dzieci dosięga nas nastrój, klimat, całe bogactwo zupełnie innych odczuć. Takich nie dzisiejszych…



Ale są przecież i filmy, o których wiemy tylko dlatego, że muzyka, którą znamy, lubimy, jest do nich ścieżką dźwiękową. Czasami sam film „nie nadaje się” wręcz do oglądania, ale właśnie tym sposobem trafiłem na kolejną perełkę. Kolejny mit w nowym spojrzeniu. Sami amatorzy, żadnych gwiazd, akcja sprowadzona do kilkunastu godzin, ale te kilka scen !
Nie znam filmu, który niósłby w sobie tak wielką nadzieję, tak optymistyczny przekaz wbrew wszelkiemu złu i niesprawiedliwości świata.

Bo przecie słońce zawsze znów zaświeci,
trzeba je tylko przywołać muzyką…


I troszkę z innej bajki. Tak jak wiele jest dobrych filmów o uczuciach, miłości lepszej lub gorszej , słodkiej lub zaprawionej goryczą, tak nie znam sceny, która bardziej pokazywała by jak okrutna, bezpostaciowa w sumie jest wojna. Ta pierwsza, z błotem, bezsensem, brakiem nadziei na jutro..

(…) A w tym tle brązowej szarości
Na niebieskim kolorze nadziei
Wyrasta coś…
Jak cienkie bezlistne drzewo
Jak maszt
nieistniejącej radiostacji…(…)


A jak nie ta Pierwsza, to kolejna, równie okrutna, I równie chwilami bezsensowna. Tym większy kontrast, bo mogliśmy też tak iść, iść, …i pewnie tak samo wrócić ;

No ale przecież zawsze pozostaje nadzieja. Czy ktokolwiek widząc ten film, mimo że dookoła nic nie wskazywało aby mogło być lepiej, nie miał mimo wszystko nadziei ? Przypomnijcie sobie… :

Na koniec kilka zupełnie innych nastrojów. Najzwyczajniej tych, które lubię, czasami sięgam do nich na półkę dla przypomnienia, czasami po płytę z muzyką. Takie nic wielkiego, ale znane , słuchane, oglądane…

Teraz sami wiecie, różnie to bywa…

Brak głosów