Czy kontrwywiad wojskowy inwigilował prokuratora Marka Pasionka? Jeśli tak, to „obiad drawski” jest „małym pikusiem”!

Obrazek użytkownika Tomasz A.S.
Kraj

Na zdjęciu: prokurator Marek Pasionek

Jeżeli prokurator Parulski, zdobywający szlify prokuratorskie w stanie wojennym, przekazał taką informację Służbie Kontrwywiadu Wojskowego, a następnie SKW wszczęła odpowiednią procedurę, to doszło do rażącego złamania prawa. Dlaczego?
Zgodnie z art. 5 ustawy z dnia 9 czerwca 2006 r. o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służbie Wywiadu Wojskowego, do zadań SKW należy:
rozpoznawanie, zapobieganie oraz wykrywanie popełnianych przez żołnierzy pełniących czynną służbę wojskową, funkcjonariuszy SKW i SWW oraz pracowników SZ RP i innych jednostek organizacyjnych MON, przestępstw (…)
- w dalszej części tego przepisu wymieniony jest katalog tych przestępstw.
Tymczasem prokurator Marek Pasionek w dniu, którym prokurator Parulski wystosował wniosek do SKW, nie był żołnierzem pełniącym czynną służbę wojskową. Marek Pasionek nie był również funkcjonariuszem SKW lub Służby Wywiadu Wojskowego. Prokurator Pasionek nie był także pracownikiem Sił Zbrojnych RP. Marek Pasionek był wtedy prokuratorem, w dodatku prokuratorem prokuratury powszechnej, który został delegowany do prokuratury wojskowej. Był osobą cywilną!
Generał Parulski nie miał więc prawa składać doniesienia na Marka Pasionka do SKW, zaś kontrwywiad wojskowy nie powinien wszczynać czynności wobec osoby cywilnej, która nie mieści się w ustawowym katalogu zainteresowań tej służby. Dlatego jeżeli SKW inwigilowała prokuratora badającego katastrofę smoleńską, to mamy do czynienia z aferą zdecydowanie przewyższającą „obiad drawski”.

PIOTR BĄCZEK

Publikacja za zgodą autora tekstu

Brak głosów