Przyczyny rozpadu

Obrazek użytkownika Aleksander Rybczyński
Kraj

Ponad rok temu, we wrześniu 2011 roku przeprowadziłem rozmowę z profesorem Wiesławem Biniendą.

Tematem dnia była wówczas jego sensacyjna symulacja komputerowa, udowadniająca, że skrzydło Tupolewa nie mogło się urwać w wyniku zderzenia z brzozą. Naukowa praca cenionego, polskiego i amerykańskiego specjalisty, współkonstruktora wprowadzonego właśnie do floty LOT-u "Dreamlinera", została zaraz po jej ogłoszeniu publicznie wyśmiana na medialnym forum III RP, a sam profesor nazwany przez urzędującego Prezydenta Polski "egzotycznym naukowcem".

Od tego czasu niezależne badania przyczyn katastrofy smoleńskiej doprowadziły do wyjaśnienia wielu zagadek; nie tylko wykluczono zderzenie z "pancerną brzozą", ale pomimo braku "twardych dowodów" - ciągle przetrzymywanych w Rosji - jest już oczywiste, że samolot, w którym zginęła cała katyńska delegacja z Prezydentem Kaczyńskim na czele, rozpadł się w wyniku podwójnego wybuchu. Konferencja naukowa, o którą profesor Binienda bezskutecznie apelował przed rokiem, doszła do skutku w Warszawie w październiku 2012, z udziałem polskich i zagranicznych uczonych o powszechnie uznanym dorobku, związanych z renomowanymi uczelniami. Zdecydowana większość uczestników w oparciu o naukowe przesłanki potwierdziła tezę o wybuchu. Te teoretyczne, doskonale udokumentowane ustalenia zostały poparte przeciekami z samego śledztwa, dowodzącymi obecność materiałów wybuchowych w szczątkach samolotu. Dodatkowym argumentem stały się wyrwane z poszycia samolotu nity, znalezione podczas bulwersujących ekshumacji w ciałach ofiar.

Można by sądzić, że ten przełomowy moment i lawina trudnych do zakwestionowania dowodów zmieni narrację smoleńską rządzącej ekipy i basujących jej dziennikarzy mediów głównego nurtu (czy, jak je nazywa Grzegorz Braun - "głównego ścieku") Tak się jednak nie stało, a strategia przemilczenia sensacji została przypieczętowana przez premiera rządu zdecydowanym oświadczeniem, że największym jego autorytetem cieszą się "wybitni specjaliści" z nieszczęsnej komisji Millera. Sama komisja Millera, z powszechnie znienawidzonym jej przewodniczącym, nabrała wody w usta. Taktykę tę stosuje zresztą uparcie od dnia ogłoszenia kłamliwego raportu.

Brutalna, sprowokowana akcja policyjna podczas tegorocznego Marszu Niepodległości potwierdza tylko najgorsze obawy obozu patriotycznego: ekipa rządząca, odpowiedzialna za wszystkie manipulacje podczas przygotowań do wizyty Prezydenta Kaczyńskiego w Katyniu, odpowiedzialna za bezwarunkowe oddanie śledztwa Rosji, odpowiedzialna za rozpowszechnianie kłamstwa smoleńskiego w Polsce i na całym świecie - jest gotowa na wszystko, by utrzymać władzę i uniknąć odpowiedzialności i kary, o którą wyrwany z letargu naród stanowczo się upomni.

W tym kontekście nadal aktualnie i gorzko brzmią słowa wypowiedziane przed rokiem przez profesora Biniendę:

"Godność Polaków wymaga, aby śledztwo w sprawie przyczyny katastrofy prezydenckiego samolotu było prowadzone z dołożeniem należytej staranności. Wszystkie fragmenty samolotu i czarne skrzynki powinny bezzwłocznie być przewiezione do Polski, należycie zabezpieczone w strzeżonej hali. Teren katastrofy winien być jeszcze raz dokładnie przeszukany. Powinno się ocenić, jaka część samolotu została rozkradziona bądź zniszczona. Wszystkie odzyskane fragmenty winny być przeanalizowane przy pomocy mikroskopu, aby zrozumieć dynamikę pękania materiału, następnie fragmenty te winny być użyte do rekonstrukcji samolotu, aby móc ocenić kolejność rozpadu, która może wskazać przyczynę katastrofy."

Przyczyny rozpadu samolotu rządowego 10 kwietnia 2010 stają się powoli jasne dla wszystkich, skłonnych poświęcić trochę uwagi dostępnym informacjom i faktom na temat katastrofy. Nie powinniśmy jednak na tym poprzestać. Godność Polaków wymaga także zbadania przyczyn rozpadu polskiego państwa.

Felieton dla portalu:

www.solidarni2010.pl

Zapraszam także na strony:
www.marszpolonia.com
www.aleksander-rybczynski.com

Brak głosów