Po co reanimować komunę?
<p align="justify">Medialna otoczka wyborów szefa SLD jest czymś, czego żadną miarą nie można racjonalnie uzasadnić. Oto szczęśliwie dogorywająca partia komunistyczna (owszem- rządząca krajem przez 40 lat bez przerwy, później zaś pod zmienioną nazwą, do władzy powracająca, ale w obecnej chwili legitymująca się poparciem charakteryzującym raczej partie kanapowe) wybiera swojego zapewne ostatniego szefa. Sprawa faktycznie, dość istotna, ale raczej z kronikarskiego punktu widzenia; media tymczasem robią z niej główne wydarzenie weekendu. </p><p align="justify">SLD należy do kilku partii w Polsce- obok PSL, SdPl, UP, Samoobrony i (dzięki koalicji LiD) Partii Demokratycznej, nad którymi powinniśmy litościwie spuścić zasłonę milczenia. Te wywodzące się z PZPR/ZSL partie, w szczególności zaś właśnie SLD i PSL, które w istocie są PZPRem i ZSLem (zmieniła się tylko nazwa- pozostała ciągłość strukturalna i majątkowa) to uosobienie patologii polskiego systemu politycznego, zaś ich agonia jest nadzieją na tego systemu uzdrowienie. Ponieważ- przynajmniej w teorii- panuje w naszym kraju wolność zrzeszania się i wolność poglądów, nawet ludzie systemu totalitarnego mają prawo tworzyć swoje stronnictwa i głosić swoje poglądy. Nikt nie zamierza im tego odebrać (choć oni robili to przez 40 lat PRLu)- nie rozumiem jednak, jaki sens jest w usilnym lansowaniu ich chorych struktur. Owszem, informacja o wyborach i ich wynikach powinna się znaleźć w mediach, ale znajmy miarę rzeczy- nawet gdyby chodziło o wybory szefa normalnej (nie mającej totalitarnych konotacji) kanapowej partii, nie można z tego robić wydarzenia miesiąca. W sytuacji, kiedy mamy do czynienia ze znajdującym się w stanie agonii tworem, nie legitymującym się żadnymi związkami z polityczną normalnością, próby reanimacji są zwyczajnie niesmaczne. </p>
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1306 odsłon