Wielkie Żarcie Platformy

Obrazek użytkownika Roman Kowalczyk
Kraj

Od kilku dni opinię publiczną bulwersują wydatki partii Platforma Obywatelska. Jak doniósł tygodnik „Newsweek”, a powtórzyły inne media, partia rządząca z pieniędzy podatnika wydała na włoskie garnitury i buty 250 tysięcy złotych, na wino 100 tysięcy, restauracje 100 tysięcy. Nawet wynajęcie boiska, by premier Donald Tusk z kolegami mógł oddać się ulubionej rozrywce tj. „harataniu w gałę”, zostało w kwocie 6 tysięcy opłacone z funduszy partyjnych. Pikanterii dodaje fakt, że wieczór wyborczy dla grupy organizatorów kampanii wyborczej PO w 2011 r. został zorganizowany za pieniądze publiczne w klubie Rich & Pretty, znanym z erotycznych ekstrawagancji takich jak zlizywanie z siebie śmietany przez skąpo odziane panie, wlewanie sobie wódki za dekolt przez roznegliżowane dziewczęta, zjadanie sushi z ciała nagiej kobiety przez rozochoconych klientów).

Od razu po ujawnieniu tych karygodnych wybryków ruszyła machina propagandowa obozu władzy mająca zatrzeć fatalne wrażenie wśród wyborców, odciągnąć ich uwagę od kompromitacji partii D. Tuska i skierować zainteresowanie gdzie indziej. Aleksander Smolar w TVN 24 stwierdził, że D. Tusk „na pewno o niczym nie wiedział” (to stary numer - car czy pierwszy sekretarz też zawsze byli „dobrzy” i o niczym złym „nie wiedzieli”…). Stefan Niesiołowski w swoim czyli plugawym stylu zaczął obrzucać obelgami lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego, zaprzeczył jakoby jego partia zamawiała wino i stanowczo oświadczył, że kupowano jedynie „ciastka i słodycze” (ciasteczkowe potwory czy co?). Skarbnik PO Łukasz Pawełek przyznał jednak, że wino było kupowane - panowie widać nie uzgodnili wspólnej wersji - i oznajmił, że grywanie wieczorami w piłkę nożną przez czołowych działaczy PO za publiczne pieniądze jest „realizacją celów statutowych partii” (sic!). Sam D. Tusk rozmywając odpowiedzialność PO oświadczył, że „jest mu przykro, że dochodzi czasem do nierozsądnych wydatków” i dodał na jednym oddechu, że „we wszystkich partiach politycznych wydawanie pieniędzy publicznych nie zawsze odpowiada prawdziwym potrzebom partii politycznych”. Potwierdził picie wina na spotkaniach działaczy swojej partii, ale też od razu rozpoczął ostrą krytykę budżetowego finansowania partii politycznych i zapowiedział ustawodawczą inicjatywę w tej sprawie (celem tej operacji jest odwrócenie uwagi od wyczynów PO, a gdyby się powiodła to podcięcie finansowych korzeni konkurencji, zwłaszcza rosnącemu ostatnio w siłę Prawu i Sprawiedliwości). Ciekawe, że jakoś nie przyszło D. Tuskowi, miłośnikowi toskańskiego wina Brunello Cerretalto Casanova di Neri (po 650 zł za butelkę z rocznika 2004), pochwalić się opinii publicznej, ile wina w ostatnich latach zakupiła Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. A jest tego, jak podał dziennik „Fakt” z 18 czerwca br., niemało - 69 tys. zł w 2008 r., 37 tys. zł w 2009 r., 50 tys. w 2010 r., od wyborów w 2011 r. do końca 2012 r. ponad 75 tys. zł.

Szokujące wydatki wiele mówią o działaczach Platformy Obywatelskiej, o upadku ich morale i pojmowaniu polityki jako sposobu na zażywanie prywatnych przyjemności na koszt podatnika. I pomyśleć, że dzieje się to wszystko w czasie kryzysu, gdy bezrobotni i wielu emerytów klepie biedę, zamykane są szkoły, chorzy odsyłani są z kwitkiem… Zaświadczają o arogancji, bezwstydzie i poczuciu bezkarności. Mamy do czynienia z niedopuszczalnym rozpasaniem i hedonizmem nawiązującym w swojej poetyce do włosko-francuskiego dekadenckiego filmu „Wielkie żarcie” z 1973 r.

W Polsce pilnie potrzebni są u władzy ludzie prawi, pracowici, uczciwi i skromni, traktujący politykę w kategoriach dobra wspólnego oraz służby obywatelom i narodowi. Gruntowne - w tym personalne - zmiany są konieczne. Im szybciej nastąpią, tym lepiej.

Brak głosów