Pamiętamy księdza Jerzego!

Obrazek użytkownika Krystian Frelichowski
Historia

Minęło już dwadzieścia pięć lat od tragicznej śmierci kapelana Solidarności, księdza Jerzego Popiełuszki. Ten skromny kapłan urodził się na ziemi białostockiej we wsi Okopy. Do seminarium wstąpił w 1965r. Był to czas, kiedy to komunistyczne władze różnymi metodami starały się zniechęcić młodych ludzi do służby Bogu. Jedną z nich był pobór do służby wojskowej. Taki właśnie los spotkał Jerzego Popiełuszkę. W roku 1966 trafił on do jednostki specjalnej, w Bartoszycach na Mazurach. Było to specjalne miejsce przeznaczone tylko dla kleryków. Podawano ich tam przeróżnym szykaną fizycznym i psychicznym. Codziennie w ramach tzw. „szkolenia wojskowego” zmuszano ich do nadludzkiego wysiłku. Nieustannie urągano godności poborowych. Ksiądz Jerzy w swoich wspomnieniach okres ten nazywał czasem próby. Do seminarium powrócił 1968r. Świecenia kapłańskie przyjął z rąk prymasa Kardynała Stefana Wyszyńskiego, w archikatedrze warszawskiej, 28 maja 1972r. Jako młody kapłan trafił do parafii pw. św. Stanisława Kostki w Warszawie. W okresie „Solidarności” i w latach stanu wojennego głoszone przez niego słowo boże przyciągały tłumy wiernych. Kościół nie był wstanie pomieścić wszystkich przybyłych, wielu warszawiaków zmuszonych było wysłuchiwać słów homilii z wystawionych na zewnątrz głośników. Działanie te rzecz jasna nie mogły się podobać komunistycznemu okupantowi. Służba Bezpieczeństwa organizowała szereg prowokacji skierowanych przeciwko Popiełuszce. Jedną z nich było podrzucenie do mieszkania księdza nielegalnych wydawnictw i broni. Zaniepokojony tą sytuacją Prymas Glemb proponuje księdzu Jerzemu wyjazd na studia zagranice. Kapłan zdecydowanie odmawia, chce pozostać wierny ludziom, którzy mu zaufali.
Pierwsza próba zamachu została przeprowadzona 13 października 1984r., kiedy to, ks. Jerzy wracał z parafii św. Brygidy w Gdańsku. Na położonej w lesie drodze między Ostródą i Olszynkiem. Grzegorz Piotrowski wyskoczył na pobocze z zamiarem rzuceniem kamienia w samochód wiozący księdza. Esbecy liczyli na to, że zbijając przednią szybę spowodują wypadek. Zniszczony samochód wraz z pasażerami miał być następnie oblany benzyną i spalony. Kierowca widząc jednak podejrzanego osobnika z kamieniem w dłoni skierował wóz w jego kierunku. Odskakujący Piotrowski chybił.
Swą ostatnią mszę świętą kapelan „Solidarności” odprawił w Bydgoszczy w kościele Świętych Polskich Braci Męczenników dnia 19 marca 1984r. Poprowadził po niej rozważania w czasie nabożeństwa różańcowego. Pozwolę sobie w tym miejscu przytoczyć ich fragment. „Życie trzeba przeżyć godnie, bo jest tylko jedno. Trzeba dzisiaj bardzo dużo mówić o godności człowieka, aby zrozumieć, że człowiek przerasta wszystko, co może istnieć na świecie, prócz Boga. Przerasta mądrość całego świata. Zachować godność, by móc powiększać dobro i zwyciężać zło, to pozostać wewnętrznie wolnym, nawet w warunkach zewnętrznego zniewolenia, pozostać sobą w każdej sytuacji życiowej.
Zachować godność, by móc powiększać dobro i zwyciężać zło, to kierować się w życiu sprawiedliwością. Sprawiedliwość wypływa z prawa i miłości. Sprawiedliwość czynić i o sprawiedliwość wołać mają obowiązek wszyscy bez wyjątku.”
Mimo upływu lat słowa te nie straciły na aktualności. Potraktujmy je jako testament księdza Jerzego.
Popiełuszko nie powrócił już do Warszawy. W okolicach Górska został porwany przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, następnie pobity i zamordowany. Wraz z upływem lat coraz więcej wątpliwości pojawia się w tej sprawie. Dziś nie jest już nawet pewne czy osoby skazane za zabójstwo księdza nie są tylko jego porywaczami. Czy cała prawda ujrzy kiedyś światło dzienne? Czas pokaże.
Działacze niepodległościowi naszego regionu zrzeszeni w stowarzyszeniu „Idee Solidarności 1980 – 88” kierując się potrzebą serca dwudziestą piątą rocznice śmierci swojego kapelana uczcili w sposób szczególny. Wsparci przez bydgoskich parlamentarzystów Tomasza Latosa i Jana Rulewskiego ufundowali obelisk z płytą pamiątkową, który został wmurowany w miejscu porwania księdza Jerzego Popiełuszki.

Brak głosów

Komentarze

Wcześniej był wikarym w parafii w Ząbkach pod W-wą. Już wtedy dał się poznać jako wspaniały kapłan nie dbający o sprawy materialne i chyba dlatego nie bardzo pasował miejscowemu proboszczowi. Dopiero przy księdzu Boguckim który kochał go jak syna mógł rozwinąć skrzydła.
Według wielu dokumentów i zdarzeń po porwaniu możemy mieć prawie pewność że pierwsza próba porwania nie doszła do skutku ze względu na ew. świadka - Seweryna który jechał z księdzem Jerzym i "Desperatem". Znałem księdza Jerzego bo moi przyjaciele byli w komitecie który pełnił warty gdy spodziewali się napadu na plebanię. Niestety ten który miał najlepiej chronić księdza okazał się Judaszem. Często tak było że "najbardziej odważni" i "wyrywni" później okazywali się kapusiami którzy wiedzieli że i tak nic im nie grozi.

Vote up!
0
Vote down!
0
#183362