Donald do nogi!
Nasz miłościwie nam panujący, premier drugiej Irlandii, Słońce Peru, (niedoszły) prezydent Tusk, stara się sprawiać wrażenie osoby, która nad wszystkim panuje i mimo pewnych trudności trzyma się wyznaczonej przez siebie drogi. Tusk miał pokazać nową jakość w polityce, gdzie profesjonalizm i patriotyzm w formie rządów PO miał być gwarantem szczęścia i spełnieniem marzeń i ambicji naszego narodu.
Niejednokrotnie mieliśmy do czynienia ze stanowczym i zatroskanym wizerunkiem szefa rządu. To raz, konsekwentnie zgodnie z oczekiwaniami (czyt. sondażami) wyrzucił ministra sprawiedliwości, aby pokazać swoją stanowczość i uczciwość. Podobnież było w wypadku senatora Misiaka. Ten sam premier, w rozmowach ze stoczniowcami, miał powiedzieć, że jest gotów wyłysieć, aby tylko dopiąć polskie sprawy najlepiej jak się da. Piękny to obraz, aczkolwiek nie kompletny. Zechcę go uzupełnić.
Aby pokazać swój patriotyzm i oddanie ojczyźnie, PO “odkurzyła” Lecha “elektryka” Wałęsę i zaczęła czerpać ze źródła Wałęsa - które zagwarantowało rozpoznawalność na arenie międzynarodowej oraz pewien prestiż. Jednak Lechu został przeinwestowany - zabrakło krytycyzmu i dystansu, wobec czego mamy do czynienia z pewną obstrukcją - jeszcze niedawno, co by nie zrobił Lechu (przez wrogów częściej określany Bolkiem) zasługiwało na heroiczną obronę tej postaci. Było coś o tym, że każdy atakujący to karzeł moralny i takie tam. Dlaczego wracam do tej kwestii?
Otóż Wałęsa zrobił to, za co go krytykuję jako prezydenta: niestabilność w preferencjach politycznych oraz jednoczesne bycie “za” i “przeciw”. A do tej pory, zrobiono z Lecha Wałęsy nieomylnego bohatera, którego nieomylność była kreowana na wielki dogmat III RP. Lech, jak tylko odżył, pokazał swój potencjał, wszak on umie wykorzystać swoje pięć minut na swoją korzyść. I w sumie się cieszę, bo nikt nie ma patentu na bohaterów narodowych. Natomiast różnice pomiędzy PiS a PO, polegają właśnie w dużej mierze na różnicy w ocenie prezydentury Lecha Wałęsy. I wyszło na PiSu - że Wałęsa nie zawsze ma rację…
Kolejna kwestia, którą warto wspomnieć, to polityka niemiecka. Niemcy nie patrzą na Polskę, jak na równego partnera. Potwierdzeniem tej tezy, są proponowane rozwiązania w Traktacie Lizbońskim, czyniące z nas niemalże “wasala” dużych krajów członkowskich, zamiast włączenia Polski do grona ważnych rozgrywających w polityce europejskiej - najwidoczniej “Europa dwóch prędkości” to nie zagrożenie EU a raczej cel niektórych krajów, aby swoją pozycję wzmocnić, kosztem nowych lub mniejszych.
Następnym elementem, konsekwentnie realizowanym przez Niemcy, jest projekt Nordstream, który z naszej perspektywy okazuje się takim gazowym “Ribbentrop - Mołotow”. Niemcom nie zależy na wspólnej polityce europejskiej. I nie ma się im co dziwić, przecież z historii wiemy, że zawsze się z Rosją dogadywali. Teraz jednak ta współpraca przybrała genialny wręcz wymiar: niemieckie pomysły są “podciągane” pod wspólny europejski szyld, nie bacząc na nasze obiekcje… A Donald się uśmiecha i czeka na to, aby go ktoś poklepał… Niestety poprawność polityczna i polityka miłości, stoją w sprzeciwie z polską racją stanu! Donald nie może się wychylić za szereg, bo okrzykną go anty-europejskim! Straszne!
Co ciekawe, oczekiwałem od premiera Tuska, pomimo wielu różnic światopoglądowych, dbania o polskie dobro, w tym o szacunek dla naszej historii. I właśnie nikt inny, jak premier - historyk powinien mieć to na sercu. O ile dobrze pamiętam, jedną z obietnic była realizacja polityki historycznej. Jakoś nie widzę rezultatów. No chyba, że nie chodziło o polską…
Martwi mnie brak stanowczego stanowiska nie tylko MSZ ale właśnie samego premiera, w sprawie krzywdzących i zakłamujących stwierdzeń, oskarżających nas o zbrodnie popełnione przez Niemców w czasie drugiej wojny światowej. Tak, przez Niemców a nie przez bliżej nieokreślonych nazistów. Skończmy z tą nadpoprawnością polityczną, zacznijmy nazywać rzeczy po imieniu.
Jeśli chodzi o kwestie historyczne, to są wśród nas ludzie, twierdzący, że nie ma co wracać do przeszłości, że liczy się to co teraz i jutro. Ale czy mielibyśmy swoje państwo, gdyby nie właśnie oparcie na historii i kulturze? Ponadto uważam, że naród niedbający o przeszłość, nie ma przyszłości!
Panie Premierze, więcej determinacji! Nie może być tak, że kwestie trudne zostają przemilczane, bo nie wypada o nich mówić. Proszę właśnie uczyć się chociażby od Niemców, którzy umieli zmierzyć się ze swoją przeszłością. A my, ci którzy nie powinniśmy się wstydzić mamy prawo i obowiązek domagać się swoich racji. Bo inaczej, samym milczeniem bądź uśmiechem, nic nie osiągniemy.
Kwestia stoczniowców to sprawa szczególna - otóż Ci, którzy przyczynili się do wolnej Polski, dziś jak widać mają marną przyszłość. Właśnie stocznie powinny być pewnym symbolem dla całej Europy i Świata. Brak marketingu, powoduje, że symbolem transformacji nie jest Stocznia Gdańska ani Solidarność, a Mur Berliński! W tym miejscu zmierzam do meritum: ostatni spot KE pokazuje, co się dzieje, jeśli premier nie dba o promocję i interesy swojego kraju. To jest efekt tego, że premier uwielbia pochwały zagranicznych partnerów, a nie umie wcisnąć swoich pięciu groszy!
Siedząc cicho, i popierając ślepo propozycje Komisarzy Ludowych tak właśnie napiszemy swoją historię, że nic po nas nie zostanie. Tylko czekać kilkadziesiąt lat, i napiszą w książkach do historii, że to Polska wywołała II. WŚ a Niemcy były wspólnie z Rosją zbawienną siłą, które przywróciły ład i porządek.
Zresztą, jak nigdy w tym roku, nie było w mediach głośno o rocznicy zakończenia II. WŚ. Widocznie poprawna polityka pro - europejska wymaga od nas zapomnienia o krzywdach i zbrodniach w imię wyższych idei. Ale co mamy z tego?
Tak się dzieje, gdy pozwalamy aby nam dyktowano wszystko z góry. I co pragnę na końcu dodać, to ja nie mam pretensji do Niemców, że robią co robią. Mam pretensje do “naszych”, że właśnie tego nie robią.
Ostatnio także premier Włoch Silvio Berlusconi dał wyraźny sygnał naszemu rządowi: nawet nie liczcie na Buzka. My poprzemy Cimoszewicza, a w zamian wy poprzecie Włocha na stanowisko szefa PE. Nie miejmy złudzeń!
Zauważyć także można większy krytycyzm mediów wszelkiej maści wobec poczynań cudownej drużyny Donalda Tuska. Najwidoczniej miesiąc miodowy powoli się kończy. Może znów lewica otrzyma “namaszczenie” od mediów?
Nie mam naszego premiera za psa ani za żadne inne zwierzę - celem miał być dość prowokacyjny tytuł, który wskaże na pewne cechy oczekiwanej “służalczości” wobec pewnych elit i grup interesów. I obawiam się, że właśnie nasz pan premier, tak długo za granicą jest postrzegany za dobrego, póki nie zacznie wpychać polskiego kija w szprychy europejskiego dyskursu politycznego.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1483 odsłony
Komentarze
Re: Donald do nogi!
19 Maja, 2009 - 00:56
Ależ nie trzeba go mieć za psa.ON NIM JEST.Tusk w języku
kaszubskim oznacza burek,taki kundel podwórkowy.
Re: Re: Donald do nogi!
19 Maja, 2009 - 09:49
nieswiadomie, bylem blisko... cale zycie czlowiek sie uczy.