Czyzby jutrzenka wolnosci dla Waszyngtonu?
Za jaskiniowych czasow troglodytow nazywanych "neokonami " i G. "Dabja" Busha, przyjelo sie okreslac Waszyngton jako terytorium okupowane przez Izrael. Wybor Obamy na prezydenta "The Great Country of United States of America" zrodzil w pewnych kregach nadzieje, ze stolica duzego kraju zostanie wreszcie wyzwolona.
Symetrycznie, w innych kregach, a takze czesciach swiata, nastroj byl, ze tak powiem, calkiem odmienny.
Zacznijmy od tych drugich, by nie byc banalnym. Wszak zawsze "first things first". Zydzi w czasie kampanii wyborczej wlozyli duzo wysilku (i pieniedzyyyy!) w zdyskredytowania Obamy. To oni zaczeli masaowa kampanie internetowa "islamizowania" Baracka. I pozostali sobie wierni do konca. Takze do konca (lubie to okreslenie w stosunku do ludzi, ktorzych nie lubie) wysylali wiesci internetowe informujace, ze Obama "z naiwnoscia podchodzi do zagrozen wymierzonych w Stany Zjednoczone i Izrael, byl przeciwny uznaniu iranskiej Gwardii Rewolucyjnej za organizacje terrorystyczna, wyrazil chec spotkania sie z prezydentem Iranu bez zadnych warunkow wstepnych'. No ale czas na mizerykordie! Obama stwierdzil, ni mniej ni wiecej, ze "Nikt bardziej nie cierpi niz narod palestynski". Od niechcenia dodam, ze straszono juz na samym poczatku, takze Zbigniewem Brzezinskim, ktory jest wedlug rzeczonych "wrogiem Izraela i amerykanskich zydow". Prominenci zydowscy wyrazali swje zaniepokojenie. Na przyklad Barry Rubin z Izraela wyrazil mysl, ze jest on krancowo zaniepokojony jakie niezamierzone skutki polityki Obamy moga przyniesc dla Izraela. A dalej, obawia sie o postawy pro-zachodnich krajow arabskich, ktore dostrzegajac slabosc stanowiska amerykanskiego, moga starac sie zblizyc do do Iranu.
Z kolei, Palestynczycy zywia nieuzasadnione przekonanie, ze nowy przezydent U.S.A. stanie po ich stronie. Nazywaja to nowym inteligentnym podejsciem wladz amerykanskich. Stare, jak wiadomo, w ramach "wojny z terroryzmem" osmieszylo sie juz w momencie, gdy je sformulowano. Smutny to los mysli politycznej.
A prawda jest chyba taka, ze rozne przemozne okolicznosci, ktore dzialaly i dzialaja do dzis, beda nadal pracowaly. Moze jeszcze inaczej, polityka amerykanska zmieni sie co do tonacji, stylu, ale nie co do tresci.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1011 odsłon
Komentarze
Re: Czyzby jutrzenka wolnosci dla Waszyngtonu?
7 Listopada, 2008 - 23:07
Panie szanowny, jak to jest możliwe że USA, co niby tak chodzą w/g Pana po pasku Izraela, mają sojuszników w krajach arabskich? A co z sojuszem z Iranem Szaha i wspieraniem Iraku w latach 80-tych, nie mówiąc o Arabii Saudyjskiej, która wyłamała się z Frontu Odmowy, i embarga naftowego?
Na marginesie: polecam wpis Rybitzkiego:
http://niepoprawni.pl/blog/23/obama-zbombarduje-iran-czyli-fan-walesy-w-bialym-domu
Obama był Muzułmaninem z urodzenia, ale nie praktykował tej wiary (był jedynie wpisany jako Mahometanin w dokumentach indonezyjskiej szkoły), a już jako dziecko był ochrzczony. Z punktu widzenia szariatu jest więc konwertytą.
I tyle, burza w szklance wody z obu stron.
Doktor na nie
12 Listopada, 2008 - 02:24
Czy Pan mysli wedlug przyjetych norm, powiedzmy, europejskich, czy w poprzek? Myli Pan podstawowe kategorie.
Sojusznicze panstwa arabskie, to ohydne dyktatury! Jezeli pozwola tym narodom glosowac, to powstana republiki, ktore w mig zalatwia bazy amerykanskie, tolerancje wrzoda, czyli Izraela - smrodliwego liliputa psujacego swiat, a najpierw te setki ksiazat mieszkajacych w domach ze zlotymi klamkami.
Pan jakby z sufitu Gazety Wyborczej, Politycznej Poprawnosci i innego badziewia sie urwal.
Jako James, to znaczy "My name is James. James Bond" radze by trzymal sie Pan ziemi, elementarnych podstaw ludzkiego myslenia, gdzie wypracowana w Europie logika, odgrywa pierwszorzedna role.
Dokturniet!
12 Listopada, 2008 - 02:26
Czy ma Pan jakies lustro? Jezeli ma Pan to lustro, to niech Pan w nie nie patrzy. Ktos bedzie musial zaplacic za psychiatrow i psychologow ratujacych Panskie Ego.