Mój 18 kwietnia - Wspomnienie na Rocznicę

Obrazek użytkownika cameel
Idee

W medialnym szumie, dominuje ostatnio odwoływanie się do pamiętnych czasów sprzed roku.

Wtedy to naród połączył się w bu...w bólu i pojednał.

Przyznaję, ja sam naiwnie uległem temu nastrojowi. Byłem gotów się pojednać. Byłem gotów zapomnieć to co zrobiono za życia śp. Lechowi Kaczyńskiemu. To jak go traktowano, to jak go poniżano, obrażano, wyśmiewano i pluto na niego. Wszystko było dozwolone, włącznie z wiązanką pijanego żula, który dzięki tej wiązance zrobił ogólnopolską karierę w mediach (swoją drogą to jest dopiero materiał na dziennikarstwo śledcze, co się stało z Hubertem? Jak namówiono go do występu w "tok szoł" Jacka Żakowskiego?).

Byłem gotowy to wszystko zapomnieć, pod jednym warunkiem. Przemysł pogardy symbolizowany przez "nihilistę z Biłgoraja" (jak powiedział o nim tuż po katastrofie JMR) miał odejść w niepamięć. To miało zniknąć.

Nie wymagałem nawet posypywania głowy popiołem, bo wiedziałem, że ci co pluli nie będą w stanie tego zrobić.

Co dostałem w odpowiedzi na mój gest dobrej woli?

Zacznijmy od Wawelu: bezprecedensowe wystąpienie Andrzeja Wajdy i redakcji Gazety Wyborczej było sygnałem do ataku, do zniszczenia jedności.

Doskonale pamiętam twarze wykrzywione grymasem nienawiści, które krzyczały do kamer, że nie życzą sobie Kaczyńskiego w Krakowie (patrząc po linkach w swoich tekstach i komentarzach sprzed roku widzę, że tvn24.pl różne rzeczy pousuwał ze swoich stron).

A to był dopiero początek, tego czym "umilano" Polakom okres żałoby, który w obecnych przekazach medialnych był czasem "zjednoczenia Polaków".

Do zeszłotygodniowego wydania Gazety Polskiej została dołączona rozszerzona wersja "Solidarnych 2010", bardzo dobrze się stało, ponieważ mogłem sobie odświeżyć to co czułem pierwszy raz oglądając ten dokument, a także spojrzeć z dystansu, z perspektywy roku na nastroje targające społeczeństwem od pamiętnej czarnej soboty.

Film poraża swoją aktualnością, pokazuje coś, co sam czułem będąc 18 kwietnia w Krakowie na Rynku Głównym, obserwując i uczestnicząc w wydarzeniu, które do dzisiaj nie przebiło się do społecznej świadomości. Mam tu na myśli triumf zjednoczonych ludzi nad propagandą.

[Przytoczę tylko fragment, całość, wraz ze zdjęciami znajduje się w linku z poprzedniego zdania, tytułem wyjaśnienia, na telebimach w Krakowie w dniu pogrzebu Pary Prezydenckiej od rana transmitowano TVN24]

(...)Po kilkunastu minutach relacji z bazyliki, ktoś wpadł na genialny pomysł i na wszystkich telebimach puszczono program publicystyczny Rymanowskiego i czterech polityków zaczęło swoje rozważania.

W ludziach zgromadzonych wokół mnie dało się wyczuć niezadowolenie, niektórzy zaczęli je głośno formułować, np. starsza Pani (słusznie) stwierdziła, że gdyby chciała oglądać telewizję, to została by w domu, poza tym zawsze mogłaby wtedy zmienić kanał.

Ludzie zaczęli głośno kontestować ten stan rzeczy, aż w pewnym momencie ktoś z kilkudziesięciotysięcznego tłumu krzyknął: "Bazylika, bazylika, bazylika", ten okrzyk, w którym kumulowało się ludzkie pragnienie, do przeżywania pogrzebu, a nie wysłuchiwania tyrad komentatorów politycznych rósł coraz mocniej. W pewnym momencie niósł się bardzo doniośle, zagłuszając głośniki, z których nadawano dyskusję w studio.

Reżyser przekazu medialnego zareagował szybko, wpuszczając na wizję w małym okienku obraz z Bazyliki Mariackiej, jednak dużą część ekranu zajmowali dalej politycy.

Część ludzi podniosła flagi, zewsząd roznosił się okrzyk:: "Bazylika i modlitwa, bazylika i modlitwa", następnie cały tłum zaczął śpiewać Mazurka Dąbrowskiego, a wszystkie flagi zaczęły powiewać nad głowami tłumu, wszyscy podnieśli się z ziemi, część osób odwróciła się tyłem od telebimów.

W tym momencie z reżyserki wydano polecenie wyłączenia fonii, w nadziei że to zakończy protest, jednak ludzie już dostrzegli, jak potężną mają władzę, nie wstydząc się tego czego chcą i widząc kolejne próby manipulacji ze strony TVN  zaczęli krzyczeć "TVP TVP TVP".

Reżyser przedstawienia nie wytrzymał i wyłączył dwa z trzech telebimów znajdujących się na wielkiej scenie. Ludzie zaczęli bić brawo i poniesieni euforią zaczęli krzyczeć "Jeszcze jeden, jeszcze jeden", co po kilkunastu sekundach przyniosło oczekiwany efekt i wszystkie trzy telebimy ze sceny zostały wyłączone. Powtórnie zabrzmiały brawa. Ludzie zaczęli spontanicznie się modlić, odmawiać różaniec, góralski chór w oddali śpiewał religijne pieśni. 

Zgromadzeni sami rozpoczęli uroczystości żałobne, które zjednoczyły cały plac wypełniony ludźmi.

Wszyscy razem modlili się za zmarłych.

Kolejne wejście z sygnałem nie zawierało już znaczka TVN, ani żadnego innego.(...)

Tak to właśnie wtedy wyglądało.

Próżno szukać o tym wydarzeniu informacji w Ministerstwie Prawdy. Od roku ta sprawa jest ukrywana przed społeczeństwem, w zamian karmi się telewidzów kłamstwami o tym, że przed rokiem wszyscy byli zjednoczeni i w milczeniu przyjmowali medialny przekaz.

Tymczasem mainstream po raz kolejny nagłaśnia i promuje protesty "młodych wykształconych" okraszając to "chórem wujów", tych samych którzy co jakiś czas wyskakują z kapelusza z przekazem dnia (Grupiński, Marcinkiewicz, Niesiołowski, Schetyna, a nawet towarzysz Miller).

Od tygodnia jestem na telewizyjnym odwyku.

Od wielu lat miałem swój codzienny rytuał, który polegał na oglądaniu wieczornych programów informacyjnych. Wyniosłem to jeszcze z domu, pamiętam że w podstawówce i liceum robiliśmy na WOS-ie prasówki i zawsze byłem dobrze poinformowany. Lubiłem wiedzieć co się dzieje w kraju i na świecie.

Pierwszym sygnałem, że coś w serwowanej w telewizji wersji rzeczywistości jest nie tak był dla mnie film "Nocna Zmiana". Pokazał mi go kolega ze studiów, który miał mocno lewicowe poglądy, ale cechował go pociąg do wiedzy i szukanie źródeł. To on także kilka dobrych lat temu pokazał mi salon24, gdzie przed  ponad trzema laty postanowiłem zacząć aktywnie pisać i dekonstruować kłamstwa Michnixa (stąd tytuł bloga).

Naocznym dowodem na medialne kłamstwa był właśnie dzień pogrzebu 18 kwietnia 2010, który pokazał mi dobitnie, że primo: telewizja kłamie, secundo: jeśli czegoś nie ma w telewizji, to nie istnieje (przynajmniej w społecznej świadomości). Jednak dalej trwałem w poglądzie, że propagandę wroga trzeba znać, aby móc z nią walczyć.

Ostatecznym zerwaniem z medialnym kłamstwem była dla mnie niedziela 10 kwietnia 2011. Którą postanowiłem dobrze udokumentować pożyczoną kamerą.

To co widziałem na własne oczy, to co udało mi się nagrać, miało się nijak do tego co zobaczyłem nazajutrz w telewizyjnych relacjach, dlatego postanowiłem się ostatecznie odłączyć.

To nawet nie było przemilczenie, czy zatajenie prawdy, tak jak na pogrzebie Pary Prezydenckiej. To było najzwyczajniejsze w świecie ordynarne kłamstwo. Medialny spektakl i masowa hipnoza.

Na razie mój organizm wykazuje typowe objawy odstawienne. W okolicach godziny 19 włącza mi się w głowie lampka, która chce ze mnie uczynić na powrót medialnego psa Pawłowa. Jednak mam silną motywację aby wytrwać w postanowieniu i nie włączać nigdy więcej "Faktów", które mają tyle wspólnego z faktami, co Platforma i Milicja Obywatelska z obywatelskością.

 

Brak głosów