Bronald

Obrazek użytkownika ander
Kraj

Najlepiej przytaczać własne słowa polityków, bo skoro je wypowiadają, to muszą w nie wierzyć, prawda?

Najpierw polityk numer jeden; jutro ma się ukazać z nim wywiad w newsweeku. Co ciekawego powiedział w tym wywiadzie? Jeszcze dokładnie nie wiem, ale na stronie internetowej newsweek.pl można przeczytać fragment tego wywiadu, mający być zapewne zachętą do przeczytania całości:

"Newsweek: Jarosław Kaczyński przestrzega, że prezydencja stworzy okazję dla promowania się Platformy w czasie kampanii wyborczej.
Donald Tusk: Przekonanie, że prezydencja jest świetnym pretekstem do rządowej propagandy, to mit – i paru europejskich polityków się o tym przekonało, bo zaraz potem stracili władzę. Ale przede wszystkim uważam, że, Bogu dzięki, w Polsce skończył się czas budowania reputacji za pomocą spotkań międzynarodowych i zdjęć ze znanymi politykami. Nawet jeśli jest to prezydent Barack Obama. Zamieszanie wokół zdjęć pewnego polskiego polityka z prezydentem USA pokazuje, że wpada się w niezłe tarapaty, gdy człowiek zbytnio postawi na tego typu inwestycję."

Niesamowite! Ucieszyłem się, bo rozsądnie człowiek mówi, prawda? Nie ma, jak to mozolna praca dla dobra kraju, bez niepotrzebnie błyskających fleszy czy namolnych, telewizyjnych kamer. I wszystko byłoby dobrze, ale przypomniało mi się, że kolega polityka numer jeden, polityk numer dwa... troszkę inaczej się na ten temat niedawno wypowiadał. Najlepiej, kiedy przytoczę jego własne słowa:

"Każdemu prezydentowi bym życzył na przyszłość - i w przeszłości również - żeby mógł się pochwalić zrobieniem dla Polski czegoś takiego, jak ja: w sensie kontaktów zagranicznych to jest korona Himalajów: (...) papież, prezydent USA, prezydent Rosji, prezydent Niemiec i teraz jeszcze jutro prezydent Francji i pani kanclerz Merkel, a w najbliższym czasie dalsze kontakty na najwyższych szczeblach, a to jest dowód, że Polska odzyskuje swoją pozycję kraju o stabilnej polityce, ważnego partnera i kraju, z którym chce się utrzymywać kontakty na najwyższych szczeblach - przyznał Komorowski."

Zastanawiam się teraz, czy prawdą jest to, co mówi polityk numer jeden, czy też polityk numer dwa. I jeszcze tak sobie myślę, że dla własnego komfortu psychicznego, najlepiej by było jakoś połączyć te wypowiedzi obydwu polityków, abym nie miał poczucia rozdwojenia jaźni, nie mówąc już o tym, abym nadal wierzył, że polityk numer jeden i polityk numer dwa powiedzieli to, co naprawdę myślą, prawda?

Jakby to miało wyglądać?

To proste: trzeba się spotykać, ale tak, żeby nikt nie robił zdjęć, przynajmniej z bliska, choć żeby jednocześnie wszyscy wiedzieli, że do spotkania doszło. No i na wszelki wypadek najlepiej, żeby nie za bardzo było wiadomo, o czym na takim spotkaniu była mowa; nie będzie wtedy potrzeby... niczego dementować.

Brak głosów