Szczyt NATO
Niniejszy wpis jest owocem dyskusji nad wypowiedzią pana Gorgola „zawieszonej” czy opublikowanej na stronie „Niepoprawni”. W tej dyskusji najciekawsze jest chyba zdanie pani Aleksandry, która sugeruje mi, że jestem „zwolennikiem uprawiania dyplomacji przewidywalnej i konsekwentnej”.
Jest to dla mnie wielki komplement, ale muszę sprostować - taki rycerski to ja nie jestem.
Otóż ja jestem zwolennikiem polityki zgodnej z polską racją stanu, natomiast środki, jakie zostały zastosowane mniej mnie obchodzą.
Przez dziesiątki lat pilnie studiowałem historię Polski w XIX i XX w. w tym zwłaszcza działalność Marszałka Piłsudskiego, który nie rezygnował z żadnej formy prowadzenia polityki, a zadanie miał znacznie trudniejsze, bo wówczas dwaj sąsiedzi zupełnie głośno nazywali Polskę – z jednej strony państwem sezonowym – z drugiej zaś bękartem traktatu wersalskiego. Dziś tak nikt głośno nie mówi.
Jaka była polska racja stanu w 2009 r. w momencie wyboru nowego szefa NATO.
Odpowiedź – NATO MUSI BYĆ SILNE I SKONSOLIDOWANE.
Oczywiście nic nie wiem o panu Rasmussenie, o jego osobowości, możliwościach intelektualnych, postawie moralnej, wadach, nałogach itd.
Kieruję się innymi przesłankami. Z 28 krajów należących do NATO 26 zgodziło się na jego wybór bez żadnych ujawnionych na zjeździe warunków wstępnych. Jedynym krajem, który się sprzeciwiał była Turcja. Ja tureckich delegatów rozumiem. Turcja jest jedynym państwem muzułmańskim w NATO (teraz jeszcze Albania) a Rasmussen „podpadł” Islamowi. Pobyłem trochę w państwach gdzie panuje Islam, więc się tym ludziom nie dziwię.
Krzyknęli – coś tam dostali – i ucichli. Dzięki komu? – dzięki Stanom Zjednoczonym. Nie łudźmy się proszę państwa. Bez USA – NATO można odstawić do lamusa. To Amerykanie wygrali dwie wojny światowe.
Z dwudziestu ośmiu krajów 26 rozumiało to doskonale i karnie ustawiło się szeregu na kilka słów prezydenta Obamy. Tylko my chcieliśmy „coś ugrać” ale, jako żywo, nie wiadomo co.
Kandydatury pana Sikorskiego nie biorę pod uwagę - bo sam słyszałem jak publicznie się zarzekał - że nie kandyduje. Kilka razy to powtarzał. Fakt - że równie publicznie pan premier wypowiedział się, że prezydent poparł nie tego kandydata. To znaczy - którego miał poprzeć? Bułgara? Bo Kanadyjczyk już został wycofany.
My mamy się podobać Stanom Zjednoczonym i Rasmussenowi. Musimy ich przekonać, że jesteśmy państwem frontowym wraz z Litwą. Łotwą i Estonią – co niestety jest prawdą – i nie przewidujemy, żeby się to szybko zmieniło.
Dumnej nazwy PRZEDMURZA EUROPY pozbyliśmy się w XVIII w. wraz z niepodległością. Dziś też sami się nie obronimy. Rosja ciągnie się a po Władywostok i Kamczatkę. To przestrzeń jest nie do pobicia.
Niecały rok temu prezydent Kaczyński wraz z przywódcami państw bałtyckich i na dodatek Ukrainy pojechał do Gruzji będącej w stanie konfliktu. Czyn był wielce symboliczny bo akces do tej ryzykownej wycieczki zgłosiły głowy krajów, które zbudowały swoje państwowości na terenach I Rzeczypospolitej.
Wtedy rząd oniemiał ze zgrozy, że prezydent ośmiela się drażnić Rosję. Dziś ten sam rząd „ośmiela się” drażnić USA. Może oni mają jakieś swoje racje. Ja tych atutów nie zauważyłem.
Pani Aleksandra pisze:
„Szantaż ,zaskoczenie, szukanie zwolenników w sytuacji, gdy wymagana jest zgoda wszystkich uczestników Gry - to są nasze atuty. Całe szczęście, że nie wiemy co można byłoby ugrać, bo odkrywanie kart przed zagrywką - społeczeństwu i kontrkandydatom oficjalnym (i takim, którzy mogliby być zgłoszeni w czasie szczytu) - to skazywanie się na klęskę”.
Pani Aleksandro! Wspomniany już wyżej rajd pięciu prezydentów do Gruzji to był szantaż. Zastosowany został wobec prezydenta Francji, który nieomal „wywleczony z łóżka” pojechał do Moskwy i niewiele – ale coś załatwił. Ale ostatni Francuzi, którzy mieli w genach chęć do walki wyginęli pod Verdun w beznadziejnych dziesięciomiesięcznych zmaganiach. Oni nas nie obronią. Wobec Amerykanów nie stosujmy szantażu – to nienajlepszy pomysł. Bóg łaskaw, że Prezydent na to nie poszedł.
Próbujmy przedstawiać sytuację Europy „po dobroci” w bardzo tajnych negocjacjach.
W 1933 roku takie tajne rozmowy wysłanników Piłsudskiego we Francji nie przyniosły rezultatu. Może tym razem pójdzie lepiej. Zbyt duża stawka na takie metody jak szantaż i zaskoczenie.
Andrzej Wilczkowski
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1393 odsłony
Komentarze
Re: Szczyt NATO
8 Kwietnia, 2009 - 13:05
NATO ma poważny problem w postaci polityków takich jak Merkel, Sarkozy i Obama, których polityka niszczy sojusz i zaprzecza racji stanu państw członkowskich. Polecam moje teksty na ten temat.
Zgadzam się co do swego rodzaju dogmatu sojuszu transatlantyckiego polegającego na dominacji USA. Pax Americana to zjawisko które rzeczywiście miało miejsce i powinniśmy je rozciągnąć na tereny europejskie. Administracja Busha świetnie rozumiała rolę Polski jako ,,przedmurza'' Zachodu, stąd programy modernizacyjne a nawet propozycje silniejszego sojuszu bilateralnego. Polecam wywiad z Friedmannem nt. przewidywanej roli dla Polski oraz Turcji w ramach amerykańskiego planu na stabilizację sytuacji w Europie.
P.S.: Piłsudski i dla mnie jest wzorem dobrego, pragmatycznego polityka nie zapominającego o wartości nadrzędnej - racji stanu.
Re: Re: Szczyt NATO
8 Kwietnia, 2009 - 15:09
Friedmann fantazjuje, poza tym widać wyraźnie, że Obama stawia sprawę tarczy na zasadzie karty przetargowej, niż permanentnego zaangażowania się w naszą część Europy.
Inna sprawa, że z przykrością trzeba stwierdzić, że USA zbliżają się do granic swojej wytrzymałości w utrzymaniu globalnej hegemonii i przywództwa. To zresztą obszerny temat do dyskusji, w sam raz do naszego radia. :)
DoktorNo
8 Kwietnia, 2009 - 15:20
Czy na pewno fantazjuje? Popatrz na Japonię, RFN czy Koreę Południową. To jest możliwe a wręcz wskazane.
Polityka Obamy to stopniowy powrót do izolacjonizmu, w mojej opinii prowadzący do wielkich szkód dla Zachodu i więzi transatlantyckiej. Działania europejskich polityków tylko przyspieszają ten proces - dla Polski szkodliwy pod każdym względem.
Chętnie wezmę udział w dyskusji na ten temat:)
Doktorze
9 Kwietnia, 2009 - 05:51
Nowy prezydent Obama, kłaniający się w pas królowi Saudyjskiemu, nazywający USA "krajem pełnym arogancji", popełniający masę gaf dyplomatycznych... taki prezydent to marzenie dla Rosji, Chin i światowego teroryzmu.
Owoce takiej durnej polityki, osłabione USA, ale również cały zachodni świat zbierze już wkrótce. Niemcy i Francja będą tak samo ofiarami terroryzmu jak i USA.
Oby nie skończyło się na krwawej łaźni dla Europy i całego świata.
Co mnie przeraża, to finansowe bankructwo USA.
Już wkrótce USA nie będą miały pieniędzy nie tylko na zbrojenia, ale nawet na spłaty długów zaciąganych w tempie ekspresowym. Obecna administracja zbankrutuje stany zjednoczone w ciągu jednej kadencji. Rządy lewicowych demokratów to zagrożenie dla całej ludzkości. Jakie będą tego skutki, wolę nawet nie myśleć. Słaba Ameryka, to groźba III-ej wojny światowej.
Pozdro.
Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".
szczyt
8 Kwietnia, 2009 - 13:34
Są dalekosiężne , podstawowe racje stanu i niewątpliwie Polska, ,jak mało który członek NATO , dbała i dba o jego siłę i konsolidację , narażając się na krytykę ze strony wielkich Europy , prawda?
Nazywano nas wręcz "koniem trojańskim USA " .
Za niebagatelną daninę krwi i powiększania deficytu budżetowego na wyposażanie kolejnych zmian w Iraku a teraz w Afganistanie ,mamy chyba moralne prawo do liczenia się z naszym zdaniem i naszymi propozycjami .Do podejmowania gry także .
Oczywiście , post factum trudno gdybać,co można byłoby zyskać .
Niemniej, jeżeli za wierność Sojuszowi nie mamy konkretów a jedynie( daj Boże aż ) zapewnienie interwencji NATO w razie agresji na nasz kraj , to może warto przypomnieć sobie jak walka Polaków w czasie II wojny światowej została przez najsilniejsze mocarstwo "doceniona" w Jałcie .
Co do meritum dyskusji , czyli amatorszczyzny rządowej i prezydenta na szczycie wynikającej z wojenki tychże , pisze Pan ,że Kaczyński świadomie poparł Duńczyka w imię największej naszej racji stanu .
To po jakie licho podejmował próby dodzwonienia się po nocach, Duńczyka wypytywał o zdanie Tuska ? A i sens wypowiedzi na konferencji prasowej prezydenta, świadczy o próbie usprawiedliwiania się z natychmiastowego poparcia Rasmussena .
Szczerze byłam zdziwiona widząc estymę z jaką potraktowano prezydenta po wieczornych ustaleniach : poklepywania , zaproszenie do pierwszego szeregu , szczere uśmiechy ... .
Widać wszyscy wielcy mają taką samą racje stanu co Polacy .
Dziękuję za poświęcenie mi uwagi , Panie Andrzeju .
Podobno nie można dojść do Prawdy bez dyskusji .
Aha , premier Danii został oficjalnie zgłoszony jako kandydat 1 kwietnia , Sikorskiego "stan gotowości " był oficjalnie znany od maja w USA .
Coś w zamian za Irak , Afganistan mogliśmy ugrać , choćby przez jednodniowe veto , tak myślę , bo pewności ani ja, ani Pan mieć nie możemy , gry nie zaczęto wszak .
Są wielkie i mniejsze polskie racje stanu .
Aleksandra
polska racja stanu.
8 Kwietnia, 2009 - 22:15
art. 5., który mówi o tym, że atak zbrojny z zewnątrz zwrócony przeciwko jednemu lub kilku państwom członkowskim traktowany będzie jako atak przeciwko całej organizacji.
I to jest powód - dla którego musimy być w NATO.
Chyba większość dyskutantów zgodzi się z tym, że Polska jest krajem frontowym. Jak pisałem - niegdyś byliśmy przdmurzem - ale to było fatalne miejsce - bo przed murami. Kiedy zbliżał się wróg, ci co byli przed murami mieli przechlapane. Jako państwo frontowe jesteśmy bardziej zagrożeni niż np Belgia. Ale Belgów czy Portugalczyków artykuł 5 zobowiązuje w równym stopniu jak nas. Uważam, że tam gdzie w grę wchodzi żołnierska krew sojuszników powinni być jak najmniej GRY, a szantażu, koterii, zaskakiwań i kiwań nie powinno być wcale.
Proszę mnie nie nazywać naiwniakiem. Chyba jedyny spośród grona dyskutantów byłem naocznym świadkiem tego jak byliśmy rolowani przez sojuszników już podczas II wojny.
Uważam jednak, że naszą podstawową GRĄ powinno być - że my nie prowadziy GRY. I przypominać o tym wszystkim dookoła.
W izolacjonizm Ameryki nie wierzę. Po pierwsze Pearl Charbour i WTC wykazały im jednoznacznie, że dziś żaden izolacjonizm nie wchodzi w grę. Po drugie Obama chce zaangażować w Afganistanie dalsze 17.000 żołnierzy a my tylko dwustu. Po trzecie Chiny zaczynają odchodzić od izolacjonizmu.
Sojuszników mamy jakich mamy - innych nie będzie. Trzeba na nich trochę liczyć, ale najbardziej trzeba liczyć na siebie.
Wiedział już o tym Sejm Czteroletni, który uchwalił stutysięczną armię. 100.000 - to dziś 10 dywizji.
Piłsudski powiedział: chcę mieć małą armię, ale gotową natychmiast. Ale następne zdanie brzmiało: mobilizacja trwa przez cały czas wojny...
Trzeba mieć kogo mobilizować.
Na razie to tyle.
AW
Re: Szczyt NATO
9 Kwietnia, 2009 - 00:51
Pani Aleksandro.Nasłuchała się pani bredni głoszonych przez
Tuska i jego ekipę i powtarza to pani jak mantrę.Czy nie potrafi pani myśleć samodzielnie?Bo takie domysły jakie pani snuje na temat Szczytu NATO można snuć przy zlewozmywaku.
zlewozmywak
9 Kwietnia, 2009 - 12:26
Merytoryczna odpowiedź ,że palce lizać . "Filozofie" , odczep się od mojego zlewozmywaka i od durnego przekonania , że każdy musi myśleć tak jak Ty , bo to typowe dla zatwardzenia ... i nie chodzi mi o fekalia , oj nie !:)
Aleksandra