Piramida Orszy

Obrazek użytkownika Andrzej Wilczkowski
Blog

W 1943 roku, ówczesny komendant Szarych Szeregów, Orsza-Broniewski w artykule w harcerskim tajnym czasopiśmie „Wigry” stworzył taki model społeczeństwa. Jest to mianowicie piramida, na czubku której znajdują się ci, którzy pragną i potrafią wszystko oddać dla ojczyzny, a im dalej ku podstawie tym więcej prywaty, a na samej podstawie – sama prywata. W/g Orszy w tej piramidzie jest jeszcze pęknięcie. Otóż ci, którzy nie potrafią bezinteresownie kochać ojczyzny nienawidzą tych, którzy potrafią.

To właśnie wysmuklenie piramidy i zepchnięcie pęknięcia w dół miało być głównym zadaniem Szarych Szeregów.


Zauważmy wszelako, że model został stworzony w czasie, który jawi się nam dziś jako czas solidaryzmu społecznego i wielkiej, wszechogarniającej miłości do ojczyzny. Trochę się nam, jak widać, ten obraz wypaczył od tamtego okresu. Chyba nie było tak cudownie.

Cudownie – nie cudownie – piramida Orszy stała się dla mnie drogowskazem na życie

O dziwo, na początek proponuję zająć się postacią Judasza. Spróbować odgadnąć – jakie były pobudki jego czynu? A może należałoby zapytać – jak to robili starożytni: – cui bono? Cui prodest?

Właściwie jedyny interes w zwerbowaniu Judasza mieli prześladowcy Chrystusa.
On był argumentem w ich rękach. Jeżeli zło wychodzi z najbliższego otoczenia Mistrza – to co jest warta jego nauka? Co są warte jego zasady? Co to jest – miłość bliźniego? Wszystko jest relatywne. Spójrzcie – powiadają – Jego najinteligentniejszy uczeń go zdradza!

Tylko nie mówcie mi – drodzy bracia w wierze, że Judasz żałował, pieniądze oddał i się powiesił. Nic takiego nie było. Przeczytajcie sobie nareszcie Dzieje apostolskie. Święty Piotr wyraźnie mówi. Nie było żadnej ekspiacji. Za srebrniki Judasz kupił sobie ziemię – konkretnie Pole Garncarza, a zginął, bo spadł ze skarpy i pękł na pół. Judasz to egzemplifikacja zła.

Bywa takie zło immanentne – nieuleczalne.

Bóg odpowiada. Przeciąga na swoją stronę Szawła – to jeden z największych umysłów epoki i do tego z ogromną charyzmą. To on roznosi chrześcijaństwo po świecie. Bóg pokazuje, że dobro może zwyciężyć.

Inteligencja ludzka jest skalarem. Za nią musi stać jeden z dwóch wektorów: DOBRO lub ZŁO!

W Kozielsku na przykład był diabeł.
Osobiście!

To kombryg Zarubin. Doskonale wykształcony, szpiczasto inteligentny, o nienagannych manierach. Prowadził z polskimi oficerami rozmowy na najwyższym poziomie i to w kilku językach. Miał on sprawdzić, czy polscy inteligenci nadają się do sowieckiej resocjalizacji. Wydał Stalinowi negatywną opinię.
Wszystko wskazuje na to, że to ta opinia kosztowała życie tysięcy ludzi.
Walka o dusze polskiej inteligencji trwała na wszystkich frontach. Nie zaczęła się w 1939 roku. Zło zaczęło zwyciężać już pod koniec XVII w.

W II Rzeczypospolitej nastąpiła erupcja patriotyzmu.
Wystarczył rok, żeby to społeczeństwo rozdarte przez 123 lata pomiędzy trzech zaborców bose i wygłodzone przez Wielką Wojnę skonsolidować na tyle, że udało się powstrzymać bolszewików na niemal 20 lat.

A potem przyszła druga wojna.

I właśnie w samym epicentrum tej wojny Orsza Broniewski przedstawia swój program dla młodzieży.
Na społeczeństwo nie wolno się obrażać. Trzeba je ciągnąć do góry – ponad pęknięcie w piramidzie.
Zakończenie wojny było dla nas katastrofalne.
Zwracam uwagę na jeden bardzo rzadko podnoszony argument. Mniej więcej około 1949 roku straciliśmy wiarę, że dożyjemy katastrofy układu komunistycznego. Presja na mózgi była duża. (Nie powiem straszna, bo byli tacy którzy zachowali jasność myślenia i resztki godności osobistej.

No i cóż. Każdy kto się uważa za inteligenta, musi być przekonany, że jego największy skarb – to głowa i to co ma w głowie. No i myśli – co zrobić – żeby się to nie zmarnowało. I w końcu dochodzi do błędnego wniosku:
. „To ja jestem inteligent – a oni – ciemniaki! To ja będę nimi kręcił.”

A tymczasem to nie były ciemniaki! A jeśli nawet ten, który cię przesłuchiwał wyglądał na głupca, to on miał odpowiednie procedury opracowane przez najtęższe umysły w KGB albo nawet wcześniej w ochranie i ich się trzymał.
I tak ubecja łowiła nie tylko mięczaków ale i zadufków – jednego po drugim.
Gubiła ich pycha.
A oni – te pyszałki, które wzywano na ubecję, co najgorsze – nie czytali Conrada. „Lord Jim” był dla nich za rozwlekły, nie było go w lekturze szkolnej.

Po co czytać na czterystu stronach o tym jak się całym życiem odpowiada za kilka sekund paniki.

Mój wielki Idol – Marszałek Piłsudski powtarzał gdzie mógł – strzeżcie się obcej agentury.

Powołam się znowu na model Piramidy Orszy.
Nie dziwota, że w czasach powojennych, kiedy polski byt państwowy miał –oględnie mówiąc – przykry zapaszek, piramida Orszy stała się mniej wysmukła i przysiadła, a tym samym podstawa powiększyła się znacznie.

Czubek piramidy wszelko się nie zmienił. Na jej szczycie, jak – nie przymierzając – na szczycie Mnicha w Tatrach, może się zmieścić około pięciu osób.
Spróbujmy nie być tacy wymagający – żeby od razu na szczycie. Ile nas może być powyżej pęknięcia. Ciągle za mało. Ci, co są pod nami poniżej pęknięcia, czasem o wyciągnięcie ręki – nas nienawidzą. Ale my nienawidzimy ich. Świadczy o tym zarówno język polityki jak i język dyskusji w Internecie.

Jeden powinniśmy mieć cel wspólny – ujawnić agenturę. Jak to zrobić kiedy nas mało – nie wiem.

Jak zrobić, żeby przekonać nie przekonanych – tak, aby zepchnąć pęknięcie w dół – o czym marzył Orsza? Nie w ten sposób, nie tym językiem. Tragedia – nie potrafimy rozmawiać.

Wiem jedno. Agenturę należy ujawnić w sposób możliwie bezwzględny. Ci ludzie wcale tego nie chcą. Im bardziej się starzeją tym bardziej chcą być „ponad śnieg bielsi”. Dawno nie otrzymali żadnych orderów, a te, które mają straciły jakoś blask. Oni się boją ujawnienia. A szczur, który się boi – rzuca się do gardła. Tak ma zapisane w procedurach TW.

Przed jednym przestrzegam. Nie próbujcie przekonywać ludzi pokroju Judasza szy Zarubina. Szkoda waszego wysiłku.

Andrzej Wilczkowski

Brak głosów