Kalectwo polskiej pamięci

Obrazek użytkownika Jadwiga Chmielowska
Kraj

Polecam tekst Bohdana Urbankowskiego. Jeszcze trochę nie poznamy czasów, w których żyliśmy - my sami!
LEKTURA OBOWIĄZKOWA!

Kalectwo polskiej pamięci

Polska „Pamięć Września" jest kaleka, asymetryczna. Przechowuje sylwetki obrońców Westerplatte, katowickich harcerzy – obrońców Wieży Spadochronowej, ułanów szarżujących przez Wólkę Węglową, znalazła miejsce dla „Wołodyjowskiego" z bunkrów pod Wizną – kpt. Władysława Raginisa, ale w stosunku do bohaterów walk z najazdem sowieckim jest głucha i niesprawiedliwa.

Jeśli są jakieś próby przywrócenia równowagi, to poprzez zohydzanie żołnierzy walczących z Niemcami. Pojawiają się oparte na niemieckich dokumentach „rewizje" polskich bitew, szykowany jest film ośmieszający obrońców Westerplatte, domorośli historycy dowodzą, że w Katowicach nie było harcerzy, pod Wizną Polacy nie walczyli, a Niemcom przeszkadzały tylko „korki" na polskich drogach. Jeden przykład: ostatnia bitwa kawaleryjska świata została stoczona 23 września 1939 r. pod Krasnobrodem – roztoczańską Częstochową, u stóp klasztoru. Kawalerzyści z 25. Pułku Ułanów Wielkopolskich pobili kawalerzystów z 17. Pułku Rajtarów Bamberskich (Siebzehntes Reiter-Regiment). Szarżę prowadził dowódca 1. szwadronu por. Tadeusz Gerlecki, który zginął wkrótce po bitwie. Do niewoli wzięto ok. 100 nieprzyjaciół. Pamięć o tym zwycięstwie nie przedarła się poza społeczność lokalną, a i ta jest ostatnio wygaszana. Pamięć o walkach polskich kawalerzystów kształtuje więc scena z „Lotnej" Wajdy, w której niezbyt rozgarnięty ułan rąbie szablą niemiecki czołg. Jeszcze gorzej przedstawia się stan polskiej pamięci w odniesieniu do walk 17 września i dni następnych. Wiedzą o nich nieliczni historycy oraz Czytelnicy zwani „oszołomami", którzy nie potrafią żyć nowocześnie.

Bohaterowie, którzy giną po raz drugi

Umarł w polskiej pamięci ppłk Marceli Kotarba – pierwszy obrońca Kresów, dowódca pułku KOP „Podole". On był tym, który poinformował dowództwo o ataku sowieckich sił i – wbrew rozkazowi – podjął walkę z najeźdźcami. Wysłana przez niego wiadomość o ataku dotarła do Sztabu Głównego o godz. 6:10. Słowa oficerskiego meldunku kryją w sobie niezwykły dramatyzm: „Przewaga bardzo duża, bijemy się uporczywie i będę się starał jak najdłużej moje kierunki osłaniać". Te słowa przeszły do historii – i zniknęły.

Na pamięć zasługują także walki dywizji „Kobryń" płk. Adama Eplera. Formacja ta walczyła z obydwoma zaborcami: 14 września z Niemcami, 29 września z Rosjanami pod Jabłonią i dzień później pod Milanowem. Pod Jabłonią wzięto do niewoli 50 jeńców (straty własne – kilku żołnierzy i podoficerów, których zwłoki Rosjanie odarli z odzieży i porzucili). Podczas przesłuchań jeńcy rosyjscy poprosili, by ich nie odsyłać. Skarżyli się na nieludzkie stosunki w swojej armii, na to, że są bici, poniżani, przysięgali, że będą walczyli wiernie do końca po stronie polskiej. Słowa dotrzymali. Walczyli z Armią Czerwoną pod Milanowem, potem w następnych bitwach – już z Niemcami. Po zmaganiach pod Kockiem poszli do niewoli niemieckiej wraz z żołnierzami polskimi.

Symbolem obrony Grodna stał się 13-letni Tadzik Jasiński. Rosjanie osaczający miasto 21 września byli tak pewni siebie, że posłali do ataku czołgi bez osłony piechoty. Ten błąd wykorzystali polscy obrońcy, obrzucając czołgi butelkami z benzyną. Zniszczyli bądź uszkodzili 10 czołgów. Rozwścieczeni Rosjanie zastosowali wówczas tę samą metodę, którą stosowali ongiś Niemcy pod Głogowem. Jako żywe tarcze zostały użyte dzieci. Tadzik Jasiński zginął przywiązany do czołgu. Umierający chłopiec został odbity przez Polaków i przeniesiony do szpitala. Według legendy skonał na rękach matki, która go pocieszała, mówiąc: „Tadzik, ciesz się! Polska armia wraca! Ułani z chorągwiami! Śpiewają". Po zdobyciu miasta Rosjanie urządzili masakrę ludności. We wspomnieniach świadków wydarzeń pojawia się plac przed farą, a na nim ogromny wał trupów. I płynąca po kamieniach krew. Spod Grodna i spod Wilna pochodzą także przekazy o miażdżeniu jeńców gąsienicami czołgów. Prawdopodobnie chodziło o oszczędność amunicji.

Te obrazy zostały zapomniane, wyrzucone z pamięci – razem z pomordowanymi żołnierzami. Nie istnieją w niej kadeci ze Szkoły Oficerów Policji w Mostach Wielkich, jeńcy rozstrzelani z kulomiotów na szosie pod Kostopolem, powiązani drutem kolczastym i obrzuceni granatami podchorążowie z Niemirówka.

Rządy zdrajców

Nie istnieją też w naszej pamięci komuniści, którzy strzelali w plecy polskim żołnierzom i szykowali listy proskrypcyjne dla NKWD. Nie istnieją działacze, którzy witali wkraczających girlandami kwiatów i nie tylko. Oto scena likwidowania polskiej policji w Sarnach: „Żydzi z bronią krótką w ręku oraz z kilkoma żołnierzami radzieckimi prowadzili polską policję granatową, plując na nich, krzycząc »przepuścić tych psów«. Policja szła bez pasów, z rękami w górze, szli na śmierć. Szli w pięciu grupach, ok. 300 osób. Szli w stronę mostu na rzece Słucz w las".

I nikt nie wrócił. A raczej: powrócili oprawcy po następne ofiary.

A w jakiś czas potem ci oprawcy – bądź ich towarzysze – otrzymali od najeźdźców władzę. Rządzili Lwowem, potem Wilnem, a jeszcze później – całym PRL. Okupacja sowiecka była kuźnią przyszłych „polskich" kadr. Tu uczyli się rządów Bierut i Gomułka, tu nowe, socrealistyczne podręczniki układali Bromberg z Przybosiem i Borejsza z Jastrunem. Te kadry okazały się sprawnymi „inżynierami dusz". To oni dokonali ich okaleczenia. Zwycięstwo Sowietów nad Polską nie skończyło się we wrześniu 1939 r. Ono trwa.

Bohdan Urbankowski
http://niezalezna.pl/33002-kalectwo-polskiej-pamieci

Brak głosów

Komentarze

Muldi

Vote up!
0
Vote down!
0

Muldi

#291522

pamięci odpowiada stosunkowi do nazizmu (hitleryzmu, faszyzmu) i komunizmu.

Nazizm i jego symbole są zwalczane i karane, komunizm i jego symbole są tolerowane a nawet rozpowszechniane.

Ergo walka z Niemcami była słuszna, walka z Rosją (sowietami), nie.

Pozdrawiam

cui bono

Vote up!
0
Vote down!
0

cui bono

#291571