Patriotyzm naiwny

Obrazek użytkownika referent Bulzacki
Kraj

Dziś dowiodę, że istnieje patriotyzm naiwny.

Siedemnastego najechały nas sowieckie hordy, dobiły młode państwo, które istniało niewiele dłużej niż nasza III RP/IV RP.

Nie udało się utrzymać odrębnej państwowości, mimo wysiłków i wspólnej pracy Polaków, do niedawna rozrzuconych po ziemiach trzech zaborów. To państwo różniło się od naszej III RP/ IV RP prawie wszystkim. Leżało w innym miejscu, funkcjonowało w oparciu o kilka odmiennych systemów prawnych, nie miało żadnych realnych sojuszników i przyjaciół. Jakoś sobie jednak radziło, byłoby trudno o dzisiejszą Polskę bez dziedzictwa tego okresu.

Wydarzyło się wówczas wiele kapitalnych spraw, z których szczególnie istotne wydaje się coś, co nazwałbym ― podtrzymaniem i rozwinięciem etosu świadomego obowiązków publicznych Polaka. To "coś" zawsze było częścią tradycji polskiej inteligencji, która niosła narodową tożsamość i nawet w niesprzyjających warunkach tworzyła "różnicę". Mówię o stanie umysłu, bez względu na przynależność społeczną, czy formalne wykształcenie. Większość z tych ludzi zginęła. Pomordowani przez Niemców i Sowietów, rozbici i rozproszeni, nie stanowili już "warstwy ochronnej". Między innymi stąd późniejsze sukcesy komuny i dzisiejsza konieczność przyswajania podstawowych pojęć i odruchów.

Kluczowe znaczenie polskiej inteligencji polegało na zapewnieniu ciągłości uniwersalnego kodu, systemu znaków i skojarzeń. Niekiedy było to dosyć proste i nieskomplikowane; do obowiązków należała elementarna wiedza o tym, co to jest: "Pan Tadeusz", "powstanie styczniowe", czy "Wawel". Przybierało jednak też bardziej złożone i ekskluzywne formy. Oczywiście upraszczam, ale mam nadzieję, że domyślacie się, co chcę powiedzieć.

Po wojnie nikt nie przyszedł na miejsce pomordowanych, przez kolejne kilkadziesiąt lat postępował drenaż mózgów i cały czas staramy się nadrobić zaległości. Czym jest brak wektorów zachowań i zdolności rozróżnienia dobra i zła ― w naszej małej skali ― widzieliśmy, kiedy pojawił się wśród nas ketman. Blogerzy stali bezradnie, rozglądali się na boki, a potem gremialnie przyłączyli się do tych, którzy najgłośniej i najbardziej natarczywie bełkotali, czyli do samego ketmana i jego ketmanoidów. Stosunkowo nieliczni zgłosili zastrzeżenie, odwołując się do pryncypiów, przypominając o nieprzekraczalnych granicach. Efekt był taki, że atak został skierowanych na nich.

Siedemnasty, dzień w którym najechały nas sowieckie hordy, jest ― moim zdaniem ― początkiem naszej krajowej komuny. Do dziś nie odzyskaliśmy w pełni niepodległości, w takim znaczeniu, w jakim niepodległe jest państwo Anglików, czy Amerykanów. Mamy parlament, luksusowe samochody i batoniki marsy (tak jak oni), ale nic nie jest takie same ― rzeczy funkcjonują inaczej. Żyjemy w państwie, które powoli przestaje być sowiecką kolonią; nie jesteśmy jeszcze żadną demokracją, to tylko modernizująca się postkomuna (pozdrawiam Yassę, to zdanie powstało podczas naszej rozmowy w S24). Wszystko przed nami.

Brak głosów