WESTERPLATTE HISTORIA PRAWDZIWA

Obrazek użytkownika Aleszumm
Kraj

 

PIEŚŃ O ŻOŁNIERZACH WESTERPLATTE

Konstanty Ildefons Gałczyński
Pieśń o żołnierzach z Westerplatte

Kiedy się wypełniły dni
i przyszło zginąć latem,
prosto do nieba czwórkami szli
żołnierze z Westerplatte.

(A lato było piękne tego roku).

I tak śpiewali: Ach, to nic,
że tak bolały rany,
bo jakże słodko teraz iść
na te niebiańskie polany.

(A na ziemi tego roku było tyle wrzosu na bukiety.)

W Gdańsku staliśmy tak jak mur,
gwiżdżąc na szwabską armatę,
teraz wznosimy się wśród chmur,
żołnierze z Westerplatte.

I śpiew słyszano taki: -- By
słoneczny czas wyzyskać,
będziemy grzać się w ciepłe dni
na rajskich wrzosowiskach.

Lecz gdy wiatr zimny będzie dął
i smutek krążył światem,
w środek Warszawy spłyniemy w dół,
żołnierze z Westerplatte.

Wiersz ten powstał w 1939 roku, po klęsce Polski z hitlerowskimi najeźdźcami. Jego tematem jest bohaterska, ale zakończona klęską obrona Westerplatte przez polskich żołnierzy. Utwór ten ma charakter legendy (prawda miesza się z fantastyką).Podmiot liryczny wyraził tu uczucia podziwu i uznania dla żołnierzy, więc ujął ich bohaterstwo w legendę by było wieczne jak pomnik, aby o nim pamiętano. Tytuł ,,Pieśń o żołnierzach z Westerplatte" uwzniośla czyn żołnierzy z 1 września 1939 roku. Wiersz należy do liryki. Jego celem jest wyrażenie uczuć i przeżyć podmiotu lirycznego.

 

Obrona Westerplatte przez polskich żołnierzy stałą się legendą kampanii wrześniowej. Jesienią 1925 roku Polacy przejęli do własnego użytku teren Westerplatte - składnicy amunicji w porcie gdańskim.

Zagrożenie ze strony niemieckiej spowodowało, iż załogę Składnicy wzmocniono do 182 ludzi. Dowództwo nad tym małym oddziałem objął mjr Henryk Sucharski. Obrońcy mieli do swojej dyspozycji niewielki obszar ziemi, na którym mogli się bronić.

Wyposażeni byli w 4 moździerze i 3 działa małego kalibru. Gdy 1 września 1939 roku o godz. 4:45 niemiecki pancernik "Schleswig - Holstein" rozpoczął ostrzeliwanie Westerplatte, symbolicznie dał początek II wojnie światowej.

Kilka dni wcześniej przypłynął do Gdańska z "kurtuazyjną wizytą". Składnica stała się zatem pierwszym celem niemieckim, mimo iż w kilku punktach granicznych ofensywę rozpoczęto kilkanaście minut wcześniej.

18 dział pancernika umilkło dopiero wówczas, gdy przeniósł się on w inny rejon, aby ostrzeliwać Hel, znacznie ważniejszy dla Niemców. Jednocześnie przypuścili oni szturm lądowy.

Pierwszym punktem oporu została placówka "Prom", którą dowodził Leon Pająk.

Polacy pozwolili zbliżyć się Niemcom na możliwie bliską odległość, po czym otworzyli ogień ze swoich karabinów maszynowych. Nieprzygotowani na tak skuteczną obronę Niemcy, zmuszani byli do wycofania się, zostawiając za sobą wielu zabitych i rannych. Również innym placówkom udało się przetrzymać pierwszy atak. "Schleswig -Holstein" podpłynął teraz na odległość zaledwie 500 metrów i zaczął razić Składnicę ogniem swoich dział. Po 28 strzałach zamilkło działo obrońców.

1 września zameldowano o pierwszych stratach. Zginęli st. sierż. Wojciech Najsarek, kpr. Kowalczyk, st. leg. Ziemba oraz strzelec Bronisław Uss. W dniu tym Niemcy trzykrotnie podejmowali się przeprowadzenia ataku, lecz wszystkie zakończyły się niepowodzeniem.

Początkowo placówka miała wytrzymać 12 godzin, aż do nadejścia wsparcia. Taki był plan Naczelnego Dowództwa, który i tak uznawano za optymistyczny, wziąwszy pod uwagę nikłość załogi Westerplatte. Liczono jednak na to, iż uda się przeprowadzić ofensywę pomocniczą, która oswobodzi zamkniętych w okrążeniu żołnierzy. To już był skrajny optymizm. Realia początku wojny, który zdecydowanie był na korzyść Niemców, zmusiły Polaków do trwania na pozycjach znacznie dłużej niż wspomniane 12 godzin.

Od 2 września na Westerplatte dowodził faktycznie kpt. Franciszek Dąbrowski, który będąc zastępcą Sucharskiego, zmienił go na stanowisku.

Dotychczasowy dowódca przeszedł głębokie załamanie nerwowe, przez co nie mógł stać na czele oddziałów broniących placówki.

Z czasem zaczął siać niebezpieczny defetyzm wśród kolegów, z czym wiązała się historia dotycząca odizolowania Sucharskiego od reszty załogi.

Tego samego dnia Niemcy ponawiają ataki lądowe. Mimo to żołnierze polscy wytrzymują natarcie. Dramat rozpoczął się około godz. 17, gdy nad Westerplatte nadleciały niemieckie bombowce.

Obrońcy usłyszeli przeraźliwy gwizd kilkudziesięciu samolotów Luftwaffe, które zrzuciły swój śmiercionośny ładunek, obracając w gruzy wartownię nr 5. Straty tego dnia wyniosły 9 zabitych i wielu rannych.

Wieczorem niemieckie oddziały jeszcze raz próbują wedrzeć się do placówki. I tym razem górą jest polska załoga. Mjr Sucharski rozkazuje zniszczyć dokumenty przechowywane na Westerplatte. Przybywa rannych.

Lekarz placówki, kpt. Mieczysław Słaby, ma coraz mniej środków, którymi mógłby leczyć i ratować żołnierzy. Mimo to warszawski spiker nadal nadaje komunikat:

„Westerplatte broni się nadal". W kolejnych dniach Niemcy za wszelką cenę usiłują zdobyć placówkę. Irytuje ich, iż tak wątły oddział odpiera ataki kilkunastokrotnie przeważającego wroga. 5 września Sucharski zwołuje naradę dowódców, na której postanowiono trwać na stanowiskach (szczególnie kpt. Franciszek Dąbrowski był chętny do walki).

Według niektórych relacji szlochający Sucharski prosił o poddanie Westerplatte. Byłby to akt wyjątkowego defetyzmu w szeregach obrońców. Dąbrowski prawdopodobnie zagroził, że jeśli major nie przestanie namawiać żołnierzy do kapitulacji, rozkaże go aresztować.

Pomimo to Sucharski nadal pozostawał faktycznym dowódcą obrony, a co za tym idzie zwierzchnikiem Dąbrowskiego, który winien mu był posłuszeństwo, niezależnie od warunków bojowych.

Istnieją relacje, które przekazują, iż Sucharski faktycznie na krótko znalazł się "pod kluczem", co miało być akcją co bardziej bojowo nastawionych obrońców Składnicy. Rankiem 7 września szaleńczy szturm niemiecki dociera niemalże do centrum placówki.

Bohaterstwo obrońców jeszcze raz pozwala na odrzucenie Niemców w tył. Mimo iż żołnierze cały czas są zorganizowanym oddziałem i skutecznie stawiają opór wielokrotnie silniejszemu przeciwnikowi, ich zmagania muszą zostać zakończone.

Na skutek wyczerpania amunicji oraz fatalnej sytuacji sanitarnej mjr Sucharski decyduje się poddać placówkę. Także tutaj pojawiają się pewne rozbieżności dotyczące poddania Westerplatte -  być może była to samowolna inicjatywa Sucharskiego.

Po wojnie lansowano go na bohatera, a mit nieustępliwego dowódcy przetrwał wiele lat. Dopiero dzisiaj postać Sucharskiego została odbrązowiona, wbrew temu, co mówiła komunistyczna propaganda.

Polacy skorzystali z możliwości honorowej kapitulacji, nie było to ujmą na ich honorze. Walczyli dopóki mogli, dalszy opór byłby pewną śmiercią. W dowód uznania gen. Eberhardt, kierujący niemieckim natarciem, pozwala Sucharskiemu zachować oficerską szablę, co jest pewnym symbolem bohaterstwa żołnierza Wojska Polskiego.

Polskie straty wyniosły 15 zabitych oraz 50 rannych. Niemcy stracili ok. 400 zabitych, co było ogromnym wyczynem polskich obrońców. Mieli bronić się 12 godzin, utrzymali się aż 7 dni, budując wokół siebie mit nieustępliwości i bohaterstwa polskiego żołnierza.

Stali się symbolem Wojska Polskiego, które zawsze walczy do końca. Mit Polaków na Westerplatte szybko został rozpowszechniony. Niebagatelne znaczenie na tym polu miały audycje Polskiego Radia na bieżąco informującego o wydarzeniach w placówce.

Drugim elementem budowania legendy była wiersz napisany przez Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, jeszcze w trakcie trwania kampanii wrześniowej. Warto przytoczyć jego słowa , mit poszedł w świat, mit o żołnierzach z Westerplatte, którzy "czwórkami do nieba szli".

Córka kapitana Franciszka Dąbrowskiego Elżbieta Dąbrowska – Hojka, zgromadziła wiele dowodów, że to kapitan Franciszek Dąbrowski we wrześniu 1939 roku dowodził obroną Westerplatte.

„Jest bardzo stara, najprawdopodobniej w stylu Księstwa Warszawskiego” – mówi - trzymając w ręce małą srebrną łyżeczkę – Elżbieta Hojka, córka kapitana Franciszka Dąbrowskiego.

Kiedyś była pozłacana, ale złoto już dawno się wytarło. W naszym domu pojawiła się dopiero po wojnie, wraz z całym kompletem łyżeczek, broszek, pierścionków i innych kosztowności. Wszystkie należały do mojej babci wywiezionej na początku wojny „gdzieś” do Związku Radzieckiego. Dziadkowie mieszkali w Stanisławowie, byli tam jedną z najbardziej znanych rodzin wojskowych wyższej rangi.

W tym pięknym mieście polskich Kresów generałów można było policzyć na palcach jednej ręki i pewnie by tych palców jeszcze zostało. Dziadek Romuald, generał brygady okazale prezentował się „przy orderach”.

Najważniejsze ordery „zapracował” po wstąpieniu do Wojska Polskiego w 1920 roku, na frontach wojny polsko - bolszewickiej. Czterokrotnie odznaczono go wówczas Krzyżem Walecznych, został też kawalerem Krzyża Srebrnego Orderu Wojennego Virtuti Militari.

Życiorys mojego dziadka drukowany był w „Polsce Zbrojnej”. Kiedy patrzę na fotografię mojej babci Elizabeth, czyli Elżbiety z Broulików, córki Leopoldyny von Schweda, to trudno nie przyznać, że tak dostojnie prezentująca się kobieta nie mogła nie zwracać na siebie uwagi w każdej sytuacji, a cóż dopiero gdy szła z dziadkiem, po lewej jego ręce, żeby prawą mógł odpowiadać salutującym – bez przerwy, jak to w mieście garnizonowym – wojskowym.

O tym jak wyglądał przed wojną Stanisławów, nie można było przeczytać w książkach, czy w podręcznikach szkolnych. Zmieniono miastu nazwę na Iwano - Frankiwsk. O swoich rodzicach ojciec mało opowiadał.

Może nie chciał, abym chwaliła się w szkole dziadkiem, przedwojennym generałem? I babcią z rodziny szlachetnie urodzonych z tym „von” przed nazwiskiem?

Pięciopokojowym mieszkaniem dziadków w Stanisławowie? I to wówczas, gdy w Krakowie naszej czteroosobowej rodzinie wannę zastępowała poobijana miednica w kącie pokoju…

W niektórych książkach podają, że dziadek zmarł w 1938 roku, ale faktycznie został aresztowany przez NKWD we wrześniu 1939 roku, o czym autorzy bali się napisać.

Ta niepozorna łyżeczka, która cudem wróciła z wywózki do Kazachstanu i sygnet rodowy, ten sam który widać wyraźnie na palcu ojca na jednym ze zdjęć z kapitulacji Westerplatte, to wszystko co po wojnie zostało z majątku Dąbrowskich.

Po zakończeniu wojny wielu westerplatczyków rozmawiało z dziennikarzami, lub pisarzami. Różne opinie wygłaszali jedni koledzy o innych. Krytykowali brak odwagi, wytykali pozostawienie rannego bez pomocy, ale żaden nie zająknął się nawet na temat obecności bodaj jednej kobiety w koszarach czy na którejś z placówek.

Jak potraktować zatem podaną 8 września 1939 roku w „Danziger Neueste Nachrichten” przez Fritza Jaenitzkego informację o jeńcach – kobietach wśród kapitulującej załogi Westerplatte?

Takich „pomysłów” mających uatrakcyjnić książki, czy artykuły, nigdy nie brakowało. Całego zamieszania na temat obrony Westerplatte wywołała książka Melchiora Wańkowicza „Westerplatte”, w której autor powtarza plotkę, opowiadaną przez strażników więziennych w Gdańsku.

Zaśmiewali się z „dowcipu” polskiej załogi, że wywiesiła białą flagę, a gdy niemieccy dostojnicy ruszyli w stronę niby kapitulujących Polaków, flaga zniknęła, a zagrały karabiny maszynowe.

Wańkowicz wprawdzie komentuje tę informację jako niewiarygodną, jednak zapomina dodać w komentarzu, że za podobny „numer” po kapitulacji polscy żołnierze zapłaciliby życiem, a nie wysłaniem do stalagów, czy oflagów. Błędów i zmyśleń nie ustrzegło się wielu polskich autorów. Sporo naliczono ich u Wańkowicza.

Oprócz wspomnianego wyżej „dowcipu” z białą flagą w jego książce doliczono się trzydziestu innych. Skrytykowany pisarz nie chciał ich prostować, zasłaniając się, że pisał to co usłyszał od majora Sucharskiego we Włoszech w 1945 roku.

W wydanej w NRD w ogromnym nakładzie broszurze Hansa Haggego „Westerplatte” autor podkreśla, że obrońcy narzekają na polski rząd i dowództwo, które nie zdecydowało się na wyrażenie zgody, aby atakowanej przez hitlerowców Polsce pomogła Armia Czerwona.

Bezsporne jest, że komendantem, a więc i dowódcą WST (Wojskowa Składnica Tranzytowa) na Westerplatte był major Sucharski, natomiast obroną WST dowodził kapitan Franciszek Dąbrowski.

Ale faktycznie to Sucharski – co widać na publikowanym wielokrotnie zdjęciu – poszedł, żeby poddać Westerplatte.

Kto naprawdę dowodził obroną Westerplatte we wrześniu 1939 roku?

- Obronę rozpoczął major Henryk Sucharski, 2 września dowodzenie przejął kapitan Franciszek Dąbrowski, który kierował walką do 6 września – mówi w wywiadzie opublikowanym na łamach „Dziennika Polskiego” we wrześniu 2008 roku Mariusz Borowiak, - 7 września placówkę poddał Sucharski. A zatem Sucharski rozpoczął i zakończył obronę.

- Do zmiany dowództwa w dniu 2 września doszło w dramatycznych okolicznościach…

Tego dnia wieczorem Niemcy zorganizowali ciężki nalot lotniczy na półwysep. Prawie sześćdziesiąt samolotów bombardowało składnicę przez pół godziny, niszcząc wartownię i koszary.

Pod wpływem nalotu i strat jakie wywołał, major Sucharski przeżył załamanie nerwowe i uznał, że należy się poddać.

Wydał rozkaz spalenia dokumentów i szyfrów, a następnie kazał wywiesić białą flagę na dachu koszar. Gdy dowiedział się o tym zastępca majora Henryka Sucharskiego kapitan Franciszek Dąbrowski, natychmiast rozkazał zdjąć flagę, a majorowi zakomunikował, że nie ma mowy o kapitulacji.

Sucharski zareagował ogromnym wzburzeniem, które przerodziło się w atak epilepsji. Wezwano lekarza składnicy kapitana Słabego, który zaaplikował dowódcy środki uspokajające i przywiązał do łóżka. Od tego momentu obroną kierował de facto kapitan Franciszek Dąbrowski. Sucharski był w apatii, wielokrotnie powtarzając, że walka nie ma sensu i należy się poddać.

Janusz Roszko krakowski dziennikarz ujawnił „tajemnicę Westerplatte” – historię białej flagi w „Polityce” w 1993 roku. Wokół artykułu Roszki rozpętało się autentyczne piekło.

Zaatakowano Roszkę o naruszanie świętości, oskarżono o lekceważenie bohaterów, o chęć zdyskredytowania majora Sucharskiego w porozumieniu z kapitanem Dąbrowskim.

Insynuacje poszły jeszcze dalej, posypały się oceny, wśród których najbardziej delikatne były słowa „bzdury” i „brednie”, „kubeł na śmieci”.

W krakowskim Klubie Dziennikarzy „Pod Gruszką” insynuacje pod swoim adresem Roszko otrzymał od środowiska dziennikarskiego w czasie zakrapianego spotkania.

W czasie tego spotkania w obronie Roszki wystąpili red. red.Olgierd Jędrzejczyk i Zdzisław Dudzik.

Pijany Bruno Miecugow argumentował swoje racje ręcznie, a ja otrzymałem od niego uderzenie w twarz. Artykuł Roszki nazwano „jątrzeniem opinii publicznej”, czyli określeniami z arsenału komunistycznej propagandy, a przecież drukowanymi w 1993 roku.

Janusz Roszko zmarł w 1995 roku, zamieszanie wokół obrony Westerplatte trwa nadal. I tak 17 sierpnia 2007 roku „Gazeta Wyborcza” zaatakowała patriotyzm tekstem „Patriotyzm jest jak rasizm”, aby 27 sierpnia 2008 roku zaatakować już bezpośrednio Obrońców Westerplatte tekstem Bartosza Gondka „Kontrowersje wokół filmu o Westerplatte”:

„(…) pijany westerplatczyk sikający na portret marszałka Rydza Śmigłego. Brudny kapitan Franciszek Dąbrowski, wiecznie sięgający po butelkę, czy obrońcy składnicy biegający nago pod ostrzałem Niemców(…)”.

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.8 (13 głosów)

Komentarze

O okolicznościach niemieckiej agresji na Polskę po upływie 74 lat wiemy już niby wszystko, ale ciągle jeszcze trafiamy na zagadki, nieścisłości i kontrowersje. Należy do nich nawet data i godzina wybuchu II wojny światowej.

Czy Polska w 1939 r. mogła uniknąć niemieckiej napaści? Kreatorzy „historii alternatywnej” przekonują, że należało zapobiec atakowi, a nawet wejść w sojusz z III Rzeszą. To jednak mrzonki, gdyż Hitler twardo parł do podbicia Polski. „Alternatywą” było tylko to, że II wojna światowa mogła wybuchnąć 26 sierpnia, a nie 1 września.
Nawet ta kwestia, tak pozornie oczywista jak moment wybuchu wojny, pozostaje sprawą nieco dyskusyjną. Oficjalnie i według podręcznikowej wiedzy największy konflikt zbrojny w dziejach świata rozpoczął się 1 września 1939 r. o godz. 4.45, zgodnie z wytycznymi Adolfa Hitlera. Wtedy to bowiem niemiecki pancernik „Schleswig-Holstein” ostrzelał polską Wojskową Składnicę Tranzytową na Westerplatte w Gdańsku. Pięć minut później jej komendant mjr Henryk Sucharski w raporcie do dowództwa Marynarki Wojennej podał godzinę, którą przyjęło się potem uważać za początek II wojny światowej.
Barbarzyńskie naloty
W rzeczywistości jednak siły niemieckie zaatakowały Polskę trochę wcześniej. Już o godz. 4.43 nalot na Wieluń w województwie łódzkim przeprowadziła eskadra 4. Floty Powietrznej feldmarszałka Wolframa von Richthofena. Zanim więc dzielna załoga Westerplatte odpowiedziała ogniem na atak z morza, bombowce nurkujące typu Ju 87B zrzucały już pierwsze bomby na wieluńskie zabudowania, w tym szpital i kościół. Ten nalot, stanowiący jeden z przykładów niemieckiego bestialstwa i bezsensownego terroru (zniszczono wtedy 75 proc. zabudowy miasta), od kilkunastu lat przedstawiany jest jako początek agresji na Polskę, czyli rzeczywisty moment wybuchu wojny. To jednak też okazuje się nie do końca zgodne z faktami, gdyż jeszcze wcześniej – już o godz. 4.34, a więc 11 minut przed oficjalnym terminem ataku – wspomniane już bombowce Ju 87B (tzw. Stukasy – od niem. Sturzkampfflugzeug) zbombardowały przyczółki mostu kolejowego w Tczewie. Dowódca 3. eskadry 1. pułku, porucznik Bruno Dilley, miał za zadanie sterroryzować polską obsadę i umożliwić Wehrmachtowi przejęcie obiektu w nienaruszonym stanie. Akcja jednak się nie powiodła dzięki fortelowi Pawła Szczecińskiego, zawiadowcy stacji w przygranicznym Szymankowie. Zdołał on bowiem skierować na ślepy, boczny tor pociąg pancerny płk. Gerharda Medema, który miał wykonać główne natarcie. To opóźnienie umożliwiło wysadzenie mostu w powietrze, co bardzo skomplikowało działania niemieckiej Grupy Armii „Północ”. W odwecie paramilitarny oddział SA „Grosser Werder” wymordował 21 kolejarzy i celników wraz z ich rodzinami, dając kolejny przykład niemieckiego okrucieństwa wobec Polaków.

http://www.przewodnik-katolicki.pl/nr/historia/nie_tylko_westerplatte.html

Vote up!
3
Vote down!
0
#1435695

Warto ją upowszechniać i budzić świadomość narodową wśród młodego pokolenia. Zastanawiające jest to dlaczego szkoła tak mało działa w tym kierunku?

Vote up!
2
Vote down!
0

"Mówienie prawdy w epoce zakłamania jest rewolucyjnym czynem"
/G. Orwell
Mind Service - 1do10.blogspot.com

#1435717

Duce odmawia Hitlerowi
Wszystko to działo się 1 września 1939 r., ale niewiele brakowało, a kolejne rocznice wybuchu II wojny światowej obchodzilibyśmy 26 sierpnia. Dlaczego? Bo na ten właśnie dzień (była to sobota), na godz. 4.30, Hitler pierwotnie zaplanował uderzenie na Polskę. Wszystko logistycznie zostało już właściwie przygotowane, ale 25 sierpnia wódz III Rzeszy otrzymał dwie wiadomości, które wprawiły go w zły nastrój. Najpierw włoski przywódca Benito Mussolini, który kilka miesięcy wcześniej zobowiązał się w „pakcie stalowym”, że wesprze Niemcy, jeśli znajdą się w stanie wojny, odpowiedział negatywnie na osobisty list Führera, zapowiadający atak na Polskę. Duce przypomniał, że mowa była o wybuchu wojny dopiero po roku 1942, a Włochy do tego czasu miały zostać solidnie dozbrojone. Drugą niepomyślną informacją dla Hitlera stanowiło doniesienie o tym, że został podpisany formalny polsko-brytyjski traktat o pomocy wzajemnej. W tej sytuacji niemiecki dyktator przystał na propozycję ministra spraw zagranicznych Joachima von Ribbentropa i odwołał wydany już rozkaz napaści na Polskę. Długo jednak nie zwlekał – 28 sierpnia wyznaczył nowy termin agresji – na 1 września.
Wojna dywersantów przed czasem
O tej zmianie na czas nie dowiedziała się jednak 30-osobowa grupa dywersyjna, pod dowództwem oficera Abwehry, porucznika Hansa-Albrechta Herznera, która nad ranem 26 sierpnia miała napaść na stację kolejową Mosty i zająć tunel kolejowy na Przełączy Jabłonkowskiej do czasu nadejścia regularnych wojsk III Rzeszy. Z pewną dozą przesady można stwierdzić, że właśnie ci bojówkarze, wywodzący się z niemieckiej mniejszości na Śląsku Cieszyńskim, rozpoczęli II wojnę światową, bo to oni już w nocy z 25 na 26 sierpnia oddali pierwsze strzały przeciwko Polakom. Z pobliskiego wzgórza ostrzelali stację kolejową i stojący obok dom, w którym kwaterowali polscy saperzy, a także zajęli dworzec. Nasza Straż Graniczna odpowiedziała ogniem, broniąc ważnego strategicznie obiektu (dziś leżącego na terytorium Czech). Mogło dojść do długotrwałej potyczki, ale kiedy rano dywersanci dowiedzieli się o zmianie daty ataku na Polskę, opuścili stację w Mostach. Całe wydarzenie zostało potem sprowadzone do zatargu o charakterze bardziej dyplomatycznym niż militarnym, który dziś nazywany jest incydentem jabłonkowskim.

http://www.przewodnik-katolicki.pl/nr/historia/nie_tylko_westerplatte.html
autor:S.Kmiecik

Vote up!
3
Vote down!
-1
#1435696

Wariant Biały, czyli zgładzić Polskę
Inna rzecz, że stosując pozornie „drobne” spięcia i prowokacje podejmowane przez grupy dywersyjne i sabotażowe, Hitler cały czas eskalował napięcie i budował stan rzekomego zagrożenia ze strony Polski. Bo wbrew modnym ostatnio teoriom o możliwości zawarcia sojuszu z III Rzeszą, a przez to uniknięcia napaści z jej strony, trzeba podkreślić, że Hitler był przeświadczony o absolutnej konieczności podbicia Polski. Pragnął wojny z naszym państwem, gdyż ona otwierała mu drogę do dalszych podbojów w Europie, czyli do realizacji programu, który wytyczył w Mein Kampf. A przypomnijmy, że kluczowe zdanie jego „programowej” książki brzmiało: „Niemcy albo staną się mocarstwem światowym, albo przestaną istnieć”. II Rzeczpospolita była postrzegana w Berlinie jako państwo blokujące dalszą ekspansję Niemiec. Już 11 kwietnia 1939 r. Hitler wydał rozkaz przygotowania szczegółowego planu ataku na Polskę o kryptonimie „Fall Weiss” („Wariant Biały”). Koncepcja zakładała gwałtowną napaść bez wypowiedzenia wojny i prowadzenie walk według doktryny Blitzkriegu, czyli wojny błyskawicznej. Ostatecznym efektem nie miało być „tylko” zwycięstwo militarne – chodziło o to, aby nasz kraj przestał istnieć jako samodzielny byt na arenie międzynarodowej, aby – innymi słowy – Polska została wymazana z mapy Europy. Realizując to założenie, Hitler w przemówieniu wygłoszonym 28 kwietnia 1939 r. w Reichstagu wypowiedział polsko-niemiecką deklarację o nieagresji. Do rozpętania wojny potrzebował tylko kolejnych pretekstów.
Żądania nie do spełnienia
Zarzutem głównym był sam fakt, że Polska okazała się pierwszym krajem, który zdecydowanie odrzucał niemieckie żądania. A te, przedstawione już 24 października 1938 r., dotyczyły – przypomnijmy – włączenia Gdańska do Niemiec, przeprowadzenia przez polskie Pomorze eksterytorialnej autostrady i linii kolejowej łączącej Prusy Wschodnie z Niemcami oraz przystąpienia Polski do paktu antykominternowskiego. Było też wiele oczekiwań mniejszej wagi, których lista mogła być dowolnie zmieniana i rozszerzana. Formułowane dziś twierdzenia, że wystarczyło przystać na żądania Hitlera, aby uniknąć agresji są niepoważne, jeśli weźmie się pod uwagę prosty fakt, że wódz III Rzeszy bez użycia siły, grożąc jedynie wojną, wcześniej zajął Austrię i Czechosłowację. Po każdym spełnionym życzeniu mogłoby paść kolejne, bo cel strategiczny – usunięcie polskiej „zawalidrogi” – z punktu widzenia Hitlera nie podlegał dyskusji.
Wojna od wielu miesięcy wisiała zatem na włosku, ale i tak dla wielu Polaków jej wybuch stanowił szok. Lato 1939 r. było bowiem bardzo upalne i niektórzy dopiero 1 września wracali w głąb kraju z wakacji nad Bałtykiem. O atmosferze tamtego dnia niech świadczy fakt, że w Warszawie jeszcze po południu w teatrzyku „Ali Baba” grany był wesoły program Orzeł czy Rzeszka, w którym Ludwik Sempoliński parodiował Hitlera, śpiewając piosenkę Mariana Hemara ze słynną frazą: „Ten wąsik, ach ten wąsik”. Autor tego utworu i jego wykonawca nie przypuszczali, że już wkrótce – tropieni przez Gestapo – będą musieli pospiesznie uciekać z kraju. A całemu polskiemu społeczeństwu przed 1 września nie mieścił się w głowie ani rozmiar totalnego niemieckiego ataku, ani skala brutalności agresorow

http://www.przewodnik-katolicki.pl/nr/historia/nie_tylko_westerplatte.html
S.Kmiecik

Vote up!
2
Vote down!
-1
#1435697

z lat 30-tych ub. wieku niebezpiecznie przypomina mi obecną sytuację międzynarodową Polski. Mówią, że historia lubi się powtarzać. Oby nie!

Vote up!
2
Vote down!
0

"Mówienie prawdy w epoce zakłamania jest rewolucyjnym czynem"
/G. Orwell
Mind Service - 1do10.blogspot.com

#1435716

Jednoczesnie pamietac musimy o roli kosciola a wlasciwie Watykanu w przededniu

II w.s. i relacji z nazistowskimi Niemcami

 

Vote up!
2
Vote down!
-1
#1435719

Historia nie tylko lubi sie powtarzac , ona niestety powtarza sie .

Vote up!
1
Vote down!
0

Bądź zawsze lojalny wobec Ojczyzny , wobec rządu tylko wtedy , gdy na to zasługuje . Mark Twain

#1435768

Gott mit uns. Błogosławieństwa dla Wehrmachtu

Na ogół wszyscy wiedzą, że żołnierze hitlerowskiego Wehrmachtu, rozpoczynając agresję na Europę i tym samym II Wojnę Światową, nosili na klamrach swoich mundurowych pasów napis "Gott mit uns". Ale mało ludzi zdaje sobie sprawę skąd się taki napis na tych klamrach wziął.

Hitler doszedł do władzy 30 stycznia 1933r. i już 20 lipca tego samego roku podpisał konkordat z Watykanem, otrzymując przy tym błogosławieństwo do krucjaty na Wschód. Hitlerowcy nawiązali do starych tradycji Krzyżaków, ich napisu na sztandarach i do nawracania ogniem i mieczem.

Vote up!
1
Vote down!
-1
#1435770

ich początkowe sukcesy

Vote up!
1
Vote down!
0

"Mówienie prawdy w epoce zakłamania jest rewolucyjnym czynem"
/G. Orwell
Mind Service - 1do10.blogspot.com

#1436356

Trzeba o tym przypominać. Mało kto np. wie, że biskupem polowym Wehrmachtu był Franz Justus Rarkowski, człowiek o polskobrzmiącym nazwisku, który swoją korespondencję często kończył pozdrowieniem: Heil Hitler.

 

 

Znane są zdjęcia biskupów katolickich z wyciągniętą ręką w hitlerowskim pozdrowieniu.

 

Dużo pisze się o Westerplatte i obronie Poczty Gdańskiej, ale nie ma wiadomości, że Pius XII naciskał na Polskę na kilka tygodni przed wojną do ustępstw na rzecz Hitlera. Skłonność Watykanu do systemów politycznych reprezentowanych przez Mussoliniego, Franco i Hitlera czy Pinocheta (noszącego zresztą na piersi ryngraf z Matką Boską, otrzymany od bylego juz dzis Redaktora "Życia Warszawy" Tomasza Wołka i posła bylej AWS Michała Kamińskiego) jest szeroko znana. Demokracja ze swoją wolnością zadawania pytań jest bardzo niewygodna. W tym miejscu warto jeszcze przytoczyć słowa Ministra Józefa Becka, który po zakończeniu Kampanii Wrześniowej w 1939 r. powiedział w Bukareszcie: — "Do najbardziej odpowiedzialnych za tragedię mojego kraju należy Watykan. Zbyt późno uświadomiłem sobie, że prowadziliśmy politykę zagraniczną służącą jedynie egoistycznym celom Kościoła katolickiego

 

Podpisanie konkordatu Watykan - Niemcy

 

Vote up!
2
Vote down!
-1
#1435772

Smutne sa te fakty , szczegolnie dla Polakow-Katolikow , Juliusz Slowacki tez o tym pisze w  Beniowskim (piesn pierwsza) . Nieprzyslanie delegacji Watykanu na pogrzeb Lecha Kaczynskiego tez pokazuje jak bardzo jestesmy osamotnieni .

Beniowski – J. Słowacki

O Polsko! jeśli ty masz zostać młodą
I taką jak ta być, co dzisiaj żyje,
I być ochrzczona tą przeklętą wodą,
Której pies nie chce, wąż nawet nie pije;
Jeśli masz z twoją rycerską urodą
Iść między ludy jak wąż, co się wije;
Jeśli masz zrównać się z podstępnym Włochem:
Zostań, czym jesteś — ludzi wielkich prochem!

Ale to próżna dla ciebie przestroga!
Ciebie anieli niebiescy ostrzegą
O każdej czarze — czy to w niej przez wroga,
Czyli przez węża i pająka swego
Wlane są jady. — Jesteś córką Boga
I siostrą jesteś Ukrzyżowanego.
Ciebie się żadna trucizna nie imie;
Krzyż twym papieżem jest — twa zguba w Rzymie!

Tam są legiony zjadliwe robactwa:
Czy będziesz czekać, aż twój łańcuch zjedzą?
Czy ty rozwiniesz twoje mściwe bractwa,
Czekając na tych, co pod tronem siedzą
I krwią handlują, i duszą biedactwa,
I sami tylko o swym kłamstwie wiedzą,
I swym bezkrewnym wyszydzają palcem
Człeka, co nie jest trupem — lub padalcem.

Vote up!
1
Vote down!
-1

Bądź zawsze lojalny wobec Ojczyzny , wobec rządu tylko wtedy , gdy na to zasługuje . Mark Twain

#1435878

stający w obronie Ojczyzny, oddając za nią życie jest bohaterem.

Cała załoga Westerplatte to najlepsi synowie tej ziemi, bez wyjątków.

Różnice zdań, czy odmienne spojrzenia na sytuację placówki w tamtym czasie, wynikły z charakterów i sposobu wychowania obu dowódców.

Czymże są dzisiejsze postawy współczesnych "elyt"-chociażby politycznych w porównaniu do tamtych ludzi?

Jak zachowaliby się dzisiejsi bohaterowie z pierwszych stron gazet na Placówce Westerplatte w 1939 roku?

Odpowiedź na te pytania wynosi tamto pokolenie do grona bohaterów, natomiast to obecne okrywa cieniem hańby.

Pozdrawiam autora.

 

 

Vote up!
2
Vote down!
-1

"Ar­mia ba­ranów, której prze­wodzi lew, jest sil­niej­sza od ar­mii lwów pro­wadzo­nej przez barana."

#1435733