Niszczarka Bondaryka

Obrazek użytkownika Wojciech.Wybranowski
Kraj

Niespełna kilka tygodniu po akcji Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w domach członków Komisji Weryfikacyjnej WSI i dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego -obecny szef ABW Krzysztof Bondaryk podjął decyzję, która pozwoliła funkcjonariuszom tej spec-słuzby na niszczenie, tzw "brakowanie" dokumentów - operacyjnych.

Oznaczać to może, że nawet, gdyby doszło do niezależnej od obecnej władzy kontroli w Agencji, po dokumentach, które wskazywałyby na przeprowadzane z udziałem tej służby prowokacje najprawdopodobniej pozostało tylko wspomnienie. No oczywiście, o ile któryś z funkcjonariuszy nie uznał wcześniej za stosowne, biorąc przykład z byłych esbeków zabezpieczyć się biorąc "na przechowanie" niektóre teczki.

Pamiętacie Państwo artykuł w "Gazecie Wyborczej" z jesieni ubiegłego roku, w której autorzy "ujawnili" jakoby ówczesny premier Jarosław Kaczyński podpisał dokument nakazujący niszczenie tajnych dokumentów w ABW? Zapanowała swoista psychoza podsycana zręcznie przez polityków Platformy Obywatelskiej, dziennikarze "śledczy", którzy teraz od roku nie są w stanie wykryć żadnej afery z udziałem spec-służb czy obozu rządowego wówczas krzyczeli o próbie tuszowania podsłuchów, nielegalnej inwigilacji opozycji i łamaniu standardów demokracji. W rzeczywistości chodziło o "Zarządzenie Nr 118 Prezesa Rady Ministrów z dnia 23 października 2007 r. w sprawie zasad i trybu postępowania z materiałami archiwalnymi i inną dokumentacją w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego" , a owo odkrycie "GW" nie było niczym nadzwyczajnym- decyzja Kaczyńskiego była wcześniej opublikowana w "Monitorze Polskim". Ale takie już jest dziennikarstwo śledcze kolegów z "Wyborczej", że "odkrywają" to co wcześniej napisali inni, lub to co bynajmniej ukryte nie jest.

Ale nie w tym rzecz. W każdym razie po aferze jaką wywołała publikacja "GW" następca Bogdana Święczkowskiego- ppłk Jerzy Kiciński, po szefa ABW wydał zakaz niszczenia JAKICHKOLWIEK dokumentów, do odwołania.

Do czerwca br. rozporządzenie Kicińskiego, mimo zmiany politycznej warty w ABW obowiązywało. Trwało sobie, trwało, mimo, że audyt przeprowadzony w tej służbie nie potwierdził zarzutów "GW". Niespodziewanie jednak Krzysztof Bondaryk, w czerwcu br podjął decyzję o uchyleniu "zakazu Kicińskiego"- co automatycznie oznaczało zgodę na powrót do praktyk niszczenia dokumentów, nie tylko archiwalnych, ale również operacyjnych ABW.

Zgodnie ze wspomnianym rozporządzeniem- zawieszonym decyzją Kicińskiego i odwieszonym w tym roku przez Bondaryka- zdecydowana większość dokumentacji ABW może być niszczona na ściśle określonych warunkach, komisyjnie- po wcześniejszej zgodzie przewodniczącego komisji i jeszcze jednej, uprawnionej osoby, a także co najważniejsze- dopiero po 1 stycznia następnego roku po upływie ważności czy przydatności tychże dokumentów.

Ale są wyjątki, które praktycznie dają możliwość niszczenia "papierów" z ewentualnie nielegalnych operacji z pominięciem tychże formalnych wymogów.

I tak art 19 p 1 mówi "Komunikaty oraz materiały z obserwacji spełniające warunki określone w art. 23 ust. 8 ustawy o ABW oraz AW podlegają niezwłocznie protokolarnemu, komisyjnemu zniszczeniu, z pominięciem czynności, o których mowa w § 12."

I dalej pkt.4. Niszczenia dokumentacji i materiałów kryptograficznych, z pominięciem czynności, o których mowa w § 12, po ustaniu ich przydatności praktycznej do dalszej pracy, dokonuje się na bieżąco we właściwej komórce organizacyjnej,",

a z kolei pkt 7 " Niszczenie materiałów legalizacyjnych, które utraciły ważność lub ustała ich przydatność praktyczna do dalszej pracy, z pominięciem czynności, o których mowa w § 12, zarządza Szef ABW na podstawie pisemnego uzasadnionego wniosku"

Tyle rozporządzenia, które zostało uchylone przez Bondaryka w czerwcu. Data do tego stopnia nie przypadkowa, że nawet członkowie sejmowej spec-komisji min Zbigniew Wassermann, którzy przyznają, że zakaz "brakowania" powinien zostać uchylony zwracają uwagę, na kontekst wydania tej decyzji.

Oto kilka tygodni wcześniej ABW przeprowadziła akcję w domach członków Komisji Weryfikacyjnej WSI: Leszka Pietrzaka i Piotra Bączka, wreszcie skandaliczną rewizję w mieszkaniu dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego. Cała akcja od razu wywołała liczne kontrowersje, tak liczne, że 3 tygodnie później postanowiła się nią zająć sejmowa Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka. I o ile postępowanie tej komisji ABW mogłoby zlekceważyć- jej członkowie nie mają bowiem prawa dostępu do informacji tajnych, o tyle- wniosek mniejszości sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych by również zbadać sprawę dla ABW mógł stanowić już zagrożenie. Członkowie spec-komisji mają bowiem prawo żądać okazania pełnej dokumentacji dotyczącej tej sprawy przez ABW, a także w trybie tajnym- wyjaśnień ze strony kierownictwa tej służby, które w tym przypadku nie ma możliwości zasłonięcia się tajemnicą śledztwa.

Czy decyzja Bondaryka, o cofnięciu zakazu niszczenia dokumentów w ABW miała związek z akcją w domu red Sumlińskiego i członków Komisji Weryfikacyjnej? Najprawdopodobniej. Rzeczniczka ABW nie potrafiła przedstawić uzasadnienia decyzji Bondaryka, sugerując, że przecież takie zarządzenie wcześniej wydał premier Kaczyński. I całkowicie przemilczając, że owszem Kaczyński wydał, ale Kiciński wstrzymał, a dopiero Bondaryk owo "wstrzymanie" uchylił.

Przysłowia są mądrością ludu. A ja pamiętam takie "Na złodzieju czapka gore". Stąd pytanie- dlaczego akurat w czerwcu, po całej akcji, która coraz bardziej przypomina prowokację, zainteresowaniu mediów i posłów pospiesznie Bondaryk podjął decyzję, które pozwalają na niszczenie materiałów w ABW.

Zarówno Wassermann jak i Macierewicz zapowiedzieli, że będą o to pytać na posiedzeniu spec-komisji, a Bondaryk zostanie na nie wezwany celem złożenia wyjaśnień. Niestety posiedzenia spec-komisji są tajne, a biorąc pod uwagę, że ofiara rozgrywek polityków i spec-służb stał się, jak coraz więcej na to wskazuje, niewinny dziennikarz Wojciech Sumliński, dobrze by było, żeby opinia publiczna miała możliwość poznania prawdy, a wyjaśnienia padły jawnie, na forum publicznym.

Brak głosów