wołanie o Polskę * A P E L
Pożegnanie z piórem
Coś się ze mną stało. Umarł yuhma bloger, komentator, yuhma poeta. Umarły we mnie słowa. Straciły jakikolwiek sens....
Coś się ze mną stało. Umarł yuhma bloger, komentator, yuhma poeta. Umarły we mnie słowa. Straciły jakikolwiek sens. O tym, że nie jest to jednostkowy przypadek, świadczą podobne objawy u Romana Misiewicza, autora Tym ze Smoleńska, co odeszli na drugi krąg.
Zbyt stary, by nosić broń i walczyć jak inni, wyznaczyłem sam sobie niezwykle ważną rolę kronikarza.
Napisałem w moim ostatnim tekście:
Tak dalej się nie da! Ojczyzny nikt nam nie podaruje ani nie zrobi za nas. Każdy musi się włączyć w pracę. PiS za nas suwerennej Polski nie załatwi.
Zakończyłem to w ten sposób:
Zmieńmy kraj. Począwszy od siebie.
Wiśta wio, łatwo powiedzieć… Łatwo wzywać do zmiany, a samemu nic nie robić.
Marzy mi się Moherowa Agencja Pracy, Moherowy Bank Kredytowy, Moherowe Towarzystwo Budowlane. Na razie to tylko marzenie, ale nie bójmy się marzyć. Bez marzeń nic nie osiągniemy. Im, naszym przodkom z XIX wieku, się udało, nie – choć byli marzycielami, tylko – dlatego że byli marzycielami.
Ale to marzenia na przyszłość. Na razie… Za słaby jestem. Za chudy w uszach. Na razie marzy mi się strona.
Strona złożona z wielu okienek. Są na niej wybrane wpisy z niepoprawnych, blogmediów, salonu, w ostateczności Nowego Ekranu. Strona, na której wciąż są nowe filmy z YT. Strona z ogłoszeniami o konserwatywnych imprezach kulturalnych w każdym mieści. Reklamująca prawicowe organizacje społeczne. Organizująca wymianę książek, płyt itp. Strona zbierająca lokalne inicjatywy, informująca o koncertach, marszach, zbiórkach dobroczynnych, spotkaniach autorskich, spotkaniach założycielskich itp. I od cholery jeszcze. Co tylko uda się wymyślić. Zero aktualnego bicia piany, zero Tuska i śmuska, zero Komora i Belfegora. To piana na powierzchni życia, na którą tracimy niepotrzebnie czas.
Nie ma to być żaden kolejny agregat blogów ani portal wspierający się przedrukami z najbardziej znanych blogerów. Czapki z głów przed Seawolfem, Toyahem, FYM-em, Ściosem i wieloma innymi, ale nie o to chodzi. Jeśli przedruki, to poświęcone konkretnym sprawom, zwłaszcza lokalnym. Wielka polityka tylko w tle i jeśli już – to teksty syntetyzujące lub głębokie analizy, żadnej bieżączki.
Chcę zorganizować taką stronę.
Będę potrzebował od metra i ciut-ciut pomocy. Zwłaszcza mnóstwa korespondentów i szperaczy. Wiem, że brać blogerska nie jest najlepszym adresatem takiej prośby. My tu wszyscy chorujemy na chorobę polemiczności. Macie taki objaw, że rozmawiacie z telewizorem? No to witajcie w klubie J
To jest uzależnienie, podobne chyba do hazardu. No więc co? Mam chorych prosić o pomoc? J Wiem, że nikt albo bardzo mało kto odpowie na moje wezwanie.
Ale macie znajomych, którzy być może nie są uzależnieni. Macie adresy ludzi, do których rozsyłacie różne linki. Roześlijcie do nich też linka do tego tekstu. Z prośbą, żeby oni posłali to dalej. Może coś się uda. I żeby Ci, którzy chcą pomóc, pisali do mnie. Najlepiej od razu na maila yuhma@wp.pl
I mam jeszcze drugie marzenie. Przyszło mi do głowy już dosyć dawno temu. Nazwałem je Strona Pamięci.
Nie chodzi mi o pamięć o tych, o których już dbają inni. Nie o bohaterów, których wszyscy znamy. Żadna powtórka z www.zolnierzewykleci.pl , których zresztą ogromnie cenię. Chodzi mi o zwykłych prostych bohaterów – kaprali, sierżantów, nieznanych nikomu powstańców styczniowych, aż do uczestników Konfederacji Barskiej… Po prostu – naszych przodków. Wszyscy mamy takich w swoich rodzinach. Nikt o nich nie słyszał poza nami. Wszyscy mamy ich zdjęcia, pamiątki, coś o nich wiemy. I jeszcze lada moment a szlag to wszystko trafi. Zdjęcia zetleją w naszych albumach, a w końcu syn lub w najlepszym wypadku wnuk wyrzuci je na śmieci. Pamięć wygaśnie i nic po Nich nie zostanie.
Zrozumcie! Dawna Polska umarła. Nie ma już ułanów ani chłopców z „Parasola”. Zostaliśmy tylko my, skarlałe wnuki bohaterów. I naszym zakichanym obowiązkiem jest zadbać, by pamięć o nich przetrwała. Nie tylko w naszych rodzinach, ale w ogóle.
Marzy mi się strona, na której na SG jest mapa Polski w granicach z lat 1772-1945. Na niej zaznaczone są województwa, miasta i miasteczka. Po kliknięciu w dowolną miejscowość przechodzi się do zdjęć rodzinnych i opisów.
Stwórzmy Stronę Pamięci, póki nie jest za późno. To nie wymaga strasznego wysiłku od pojedynczego korespondenta. Trochę pracy przy skanerze, parę minut na opis. Zamiast jednego komentarza na blogu. Muzea nie zbiorą wszystkiego, biblioteki pełne są książek, których nikt nie kupuje, większość stron internetowych poświęcona jest wielkim bohaterom, a nasze rodzinne zdjęcia powoli zaczynają nam się rozsypywać w palcach, podobnie jak Polska bohaterska, którą wszyscy ukochaliśmy. My już jej nie wskrzesimy, ale możemy przenieść ją na plecach dla przyszłych pokoleń. Tak, jak nasi przodkowie z II połowy XIX wieku przenieśli Polskę dla Lwowskich Orląt. Kto wie, co będzie za ileś lat… Przyszłość nie jest określona na zawsze.
Wiem, że porywam się z motyką na słońce. Ale albo znajdę ludzi, którzy mi pomogą, albo się ograniczę. Jeśli nie wyjdą od razu cuda mecyje, to wyjdzie coś skromniejszego. Bo COŚ muszę zrobić. Kiedy po klęsce wyborczej pisałem swój cykl o pozytywistach – w zamierzeniu ku pokrzepieniu serc – doszło do mnie, że jesteśmy w identycznej sytuacji – umieramy jako naród. I albo uda nam się to powstrzymać jak pozytywistom, albo faktycznie powinniśmy umrzeć. Przynajmniej ja czuję, jak z każdym dniem umiera polskość.
Kazdy może pomóc. Chodzi zwłaszcza o:
Po pierwsze - o linkowców. To nie muszą być szperacze, tylko ludzie, którzy dużo czasu sami z siebie spędzają w sieci i wyrobią w sobie odruch wysyłania linków.
Po drugie - o szperaczy, czyli osoby, które już w ukierunkowany sposób będą szukać informacji.
Po trzecie - o korespondentów z terenu, czyli osoby aktywne lokalnie. Aktywne w sensie - uczestnictwo. Niech napiszą sprawozdanie, recenzję
Po czwarte - o INFORMATYKÓW. Stworzenie takich stron to potworny wydatek. Albo ktoś zrobi je społecznie, albo nie powstaną i wówczas trzeba będzie nieco ograniczyć rozmach. O nich będzie najtrudniej.
Po piąte - o potomków. To jest największy problem, żeby dotrzeć do ludzi, którzy mają jakieś pamiątki, żeby zechcieli je sfotografować, zeskanować i przesłać z opisem.
A po pierwsze, drugie, trzecie, czwarte, piąte i n-te - O ROZSYŁANIE LINKA DO TEGO TEKSTU po znajomych. Tyle KAŻDY może zrobić na początek.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 663 odsłony