Tożsamość liryczna
Od zawsze, kiedy zaczęły się literackie boje i polityczne przepychanki Polacy szukają swojej tożsamości kulturowej, której najczęściej oczekują jako przejawu mądrości
Nadzieje te są i tak bezpodstawne bowiem 99 procent ludzi na świecie nie używa kory mózgowej, co wcale nie jest obrazą tylko faktem ponieważ funkcje korowe mają charakter schizofrenny i paranoidalny.
Inaczej mówiąc myśli wyłącznie schizofrenik albo paranoik i to w bardzo wąskim paśmie bowiem myślenie jest dla tej konstrukcji neurofizjologicznej jakim jest człowiek po prostu nie do wytrzymania,
Myślenie opiera się na funkcji asocjacyjnej kory mózgowej, która służy do niczego. Jest to pewnego rodzaju wiatrak który młóci napięcie wyobraźni wyłapując to co język nazywa nieskończonością.
Na szczęście mowa, która jest zdolnością wtórną tłumi to coś, a w zasadzie nic ponieważ w innym przypadku pojechalibyśmy prosto do prosektorium.
Nieskończoność nie jest jak to sobie wyobrażamy pociągiem, który jedzie ze stałą prędkością i nie może dojechać, ale otwarciem w stosunku do którego każda wielkość posiadająca z istoty swojej granice jest jednoznacznie redukowalna do nieistnienia i zwyczajnie przestaje istnieć . Parafrazując Kartezjusza, myślę a więc jestem….trupem.
Jakiekolwiek spojrzenie człowieka w nieskończoność równa się śmierci. Poczucie albo obecność nieskończoności odczuwamy wtedy, gdy niespodziewanie umrze nam ktoś bliski i takie doświadczenie niechybnie zwala z nóg i to bez dwóch zdań.
Dlatego człowiek, aby bronić się przed najazdem nieskończoności tworzy więzi afektywne. Bez więzi lirycznych, poezji, dobrego słowa, zwykłego uczucia i wzajemnej pomocy w pięć minut każda społeczność dostaje takiego przyspieszenia, że jeden drugiemu rzuca się do gardła i wszystko się kończy rzezią.
Jednakże ta cała trucizna nieskończoności ma swoje dobre strony bowiem kapie nam ona do wyobraźni, która przerabia ją na zdolność funkcji metrycznych i dzięki temu staliśmy się inżynierami i mamy naszą kochaną cywilizacje.
Ale tu zaczyna się problem, bowiem aby ona funkcjonowała musi równolegle postępować rozwój więzi afektywnej, gdyż inaczej następuje rozrost tego co określamy heroizmem walki i konkurencji czyli postęp przerobionej na wyobraźnie trucizny nieskończoności.
W każdej kulturze za więzy afektywne odpowiedzialny był szaman- czarownik kapłan –ksiądz, który był jednocześnie poetą i tworzył teatr liryczny metafory dramatycznej czyli przerabiał zło napięcia nieskończoności na dobro ludzkiej wrażliwości wspólnoty.
Podstawą wrażliwości wspólnoty jest język, który wbrew temu co twierdził poeta, wcale nie jest giętki i wcale nie mówi to co pomyśli głowa ale stanowi w pierwszej kolejności to czego nie udaje się wyrazić słowami.
Fundamentem języka jest bowiem świadomość różnicy pomiędzy uczuciem a ekspresją.
Wyraża on swoistą niemoc i słabość wszelkiej zdolności, którą napotyka zdolność, kiedy przychodzi jej zobrazować uczucie.
Uczucie czyli głębia przeżycia, dlatego właśnie jest ową głębią, że z istoty swojej jest nie wyrażalna. Nigdy i nigdzie i w żaden sposób nie da się jej wyrazić. Stanowi wieczność tajemnicy nieustannego przekroczenia .
Język nie mówi za tym o tym co jest, gdyż nie jest to narzędzie, ale stanowi wyraz szacunku i uznania dla tego co jest fundamentalne, czyli dla istotowej niemożności. Stanowi ukłon w stronę niewyrażalnej głębi w pełnej akceptacji jej pierwszeństwa.
W ten sposób język w swojej wrażliwości lirycznej kotwiczy człowieka w niewyobrażalność głębi przeżycia, której nie można wyrazić słowami, nie dlatego że brak słów, ale dlatego że nie ma takiego słowa, które obrazuje uczuciowość.
Stąd też słowa robią to samo co wiatrak wyobraźni funkcji korowych tylko w odwrotnym porządku , O ile funkcja asocjacyjna wielkości korowych czyli myślenie usiłuje wypracować napięcie funkcji różnicowej o tyle język stara się wypracować w asocjacji przestrzeni semantycznej wielkość wspólną czyli wartość.
Możemy sobie to wyobrazić jako dwa wiry stożkowe z których jeden chce nas porwać do góry czyli owa nieskończoność i rozrzucić na nieskończoność różnicy drugi usiłuje nas nijako skleić w oparciu o podobieństwo zawarte w funkcji leksykalnej jakie tworzy warstwa metaforyczna.
Metaforyczność języka to ta jego właściwość która powoduje że rozmawiając ze sobą chcemy się zrozumieć mimo, że każdy rozumie po swojemu. Jest to intencja wspólnoty zawarta w języku. Liryczne ukołysanie we wspólnym kręgu wrażliwości. Nie siada ona słowie ale jest nastrojeniem, które przynosi zaufanie do czegoś czego w istocie rzeczy nie rozumiemy i tworzy przeciwwagę nieskończonej różnicy w nieskończonym podobieństwie
Niestety żaden język ani w warstwie metaforycznej ani rozumienia nie tworzy wspólnoty jaką byśmy oczekiwali, wspólnoty realnego doświadczenia . Ta wspólnota jest wspólnotą oszustwa i hipokryzji.
Pewnego rodzaju zmowy , inteligentnej przemyślności która kryje się pod kołderką pięknych słow. Owe liryczne ukołysanie okazuje się w praktyce pozornym kręgiem prawdy która osłania zmowę korzyści, ma ona osłabić czujność i przyssać się do upatrzonego z góry podłoża .
Jest to tak zwane zło konieczne. Chytrość i cynizm każdej prawdy lirycznej. Tworzące oczekiwanie zysku i zawód.
Dokładnie to samo, albo jedno albo drugie czuje obecnie każdy przeciętny Polak słysząc słowa Solidarność Prawo i Sprawiedliwość czy Platforma Obywatelska.
Bardziej zdeterminowani, takiego samego zawodu lub satysfakcji z korzyści doznają w skojarzeniu z pojęciem takich słów jak Kościół Wiara czy Bóg oszczędzając jeszcze słowo Papież w nadzieje, że coś się jeszcze uda dzięki temu uratować dla wspólnoty lirycznej , która i tak powoli kruszeje.
Jeszcze inni podobnej gorączki zawodu lub korzyści doznają na słowo Patriotyzm Ofiarność czy Pamięć.
Polacy jako społeczność zostali oszukani przez samych siebie, przez własną liryczność. Nawet nie będąc oszukanym ponieważ tak czy inaczej proces przemiany systemowej przebiegał zgodnie z pewną procedurą formalnego porządku racji państwowotwórczych w interesie państwa, czują się oszukani i nic tego nie zmieni.
Efektem tego jest destruktywna mechanika próżnych słów polityków i kapłanów a także poetów wyobraźni kulturotwórcze,j które grzęzną w rozparcelowanych na kawałki porozbijanej na fragmenty dawnej lirycznej wspólnoty zamienionej na pragmatyczny układ funkcjonowania.
Wszystkie one pływają w morzu poczucia zawodu topiąc się w nim coraz głębiej i głębiej. Probuje ją ratować medialność, ale w moim przekonaniu ta sieć już niczego nie wyłowi.
Polska liryczna tożsamość narodowa rozpada się na naszych oczach i formalnie nic nie możemy zrobić. Wątpię żeby zastąpiła ją tożsamość pragmatyczna bowiem w Polsce nigdy nie było woli pragmatyzmu
Należy jedynie czekać i mieć nadzieje na jej odrodzenie bowiem stało się to nijako samo i również samo unormuje.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 869 odsłon
Komentarze
Ale przemowa!
3 Lutego, 2010 - 01:57
"Liryczne ukołysanie", ktore " okazuje się w praktyce pozornym kręgiem prawdy która osłania zmowę korzyści?;)
.........................................................................................
Ciekawe ujecie, choc brakuje mi w nim obecnosci oraz funkcji, jaka w tak pojmowanym obrazie, odgrywa intelekt.
Poeta nie twierdzi, ze jezyk jest gietki - ale ze chcialby (chodzi mu o to, a b y jezyk b y l gietki. B y mogl powiedziec, co POMYSLI ( nie:poczuje) glowa.
.....................
Moja konkluzja z tekstu:
Jakiz Pan Bog jest madry, ze zakazuje naduzywania swego Imienia.
:):):)
...........................
"Polacy jako społeczność zostali oszukani przez samych siebie, przez własną liryczność. Nawet nie będąc oszukanym ponieważ tak czy inaczej proces przemiany systemowej przebiegał zgodnie z pewną procedurą formalnego porządku racji państwowotwórczych w interesie państwa, czują się oszukani i nic tego nie zmieni."
Oszukani przez wlasna lirycznosc - tego nawet Kuron nie wymyslil, choc w "Siedmiolatce...." jest blisko - na pytanie: Kto ukradl Polske? odpowiada, ze sami ja sobie ukradlismy . O ilez, jednak "lirycznosc" jest podreczniejsza dla "ukrywania chytrości i cynizmu".;););)
Caly witz ukrywa sie w slowie "pewna". Pewna procedura.
Dalej trzeba spytac czy rzeczywiscie byla ona "racjami państwowotwórczymi w interesie państwa".
A potem? Potem juz mamy czysty pragmatyzm!:)
Kaska
Kaska