Belferski los Komorowskiego
Patrząc na to co się dzieje, na to jak przebiega ta kampania wyborcza, co mówią Polacy i co można znaleźć w Internecie, jak wreszcie wyglądała wczorajsza debata telewizyjna kandydatów - co raz bardziej jestem przekonany, że Jarosław Kaczyński wygra w pierwszej turze. Że 20 czerwca odbędą się wybory, które po naszej stronie będą totalną mobilizacją, zrywem podobnym do tego jak zareagowaliśmy 10 Kwietnia.
Debata, czy raczej teleturniej, który się odbył wczoraj, pokazał dobitnie różnice w intelekcie pomiędzy kandydatami, a zwłaszcza pomiędzy Jarosławem Kaczyńskim a Bronisławem Komorowskim. I to co napiszę teraz nie wynika z uprzedzeń ani też z jakiejś mojej zajadłej wrogości w stosunku do kandydata PO (chociaż uważam, że ten “projekt” polityczny jest wyjątkowo szkodliwy dla Polski). Po prostu - nie znając osobiście tego człowieka opinię o nim mogę sobie wyrobić jedynie na podstawie tego co usłyszę i co zobaczę w telewizorni, np. podczas takiego programu jak wczoraj. A właśnie takie okazje są po to, żebym jako wyborca mógł się zorientować kto zacz.
Z racji doświadczeń zawodowych mam niejaką wprawę w ocenie ludzi, ich wystąpień publicznych i zachowań w sytuacjach stresu. Patrząc wczoraj wieczorem na Bronisława Komorowskiego i Jarosława Kaczyńskiego, porównując ich zachowanie, to co mówili, w sposób jaki mówili, wreszcie przekaz niewerbalny - język ciała, gestykulację, mimikę - patrząc na to wszystko odniosłem wrażenie, że Bronisław Komorowski jest napompowany przekazem trenerskim, przekazem tych ludzi którzy pracowali nad nim przez ostatni czas przed debatą, tak mocno, że aż boi się w swój naturalny sposób zachować. I prawdopodobnie z tych treningów zapamiętał, że ma pokazywać pewność siebie, a człowiek pewny siebie zajmuje dużo przestrzeni - więc rozparł się wygodnie na fotelu. Prawdopodobnie powiedziano mu, żeby zbyt dużo nie gestykulował, bo to robi złe wrażenie na telewidzach - i stąd tylko lekkie gesty prawą ręką, a lewa kurczowo trzymająca się podłokietnika fotela. Nie powiedziano mu tylko, albo nie zapamiętał, że w przekazie telewizyjnym szczególnie nie należy uwidaczniać krocza i dlatego trzeba trzymać nogi złączone kolanami, a na ten szczegół bardzo wrażliwe są kobiety.
Język ciała - skrępowanie maskowane wytrenowaną pewnością siebie, a do tego wszystkiego - pewnego rodzaju prostactwo wynikające prawdopodobnie z cech osobniczych. Takie jest moje wrażenie. Kogoś takiego, przy takim przekazie na pewno bym nie zatrudnił.
To co Bronisław Komorowski mówił było zaskakująco miałkie. Żadne ze zdań które wypowiedział ani nie zaskoczyło mnie, ani też nie spowodowało zaciekawienia dalszym ciągiem. Komorowski był aż do przesady przewidywalny w tym co powie, lecz przewidywalny w sposób, który drażni - widz chciałby nawet znane rzeczy usłyszeć powiedziane w nieznany do tej pory sposób, tak aby mieć wynagrodzony czas spędzony przed telewizorem. Podczas tej debaty Komorowski mówił sposób belferski, stosował te same sztuczki, które ma w zanadrzu nauczyciel nielubianego przedmiotu, łącznie z protekcjonalnym zwracaniem się do młodszego od siebie Grzegorza Napieralskiego.
I tu przypomniałem sobie, gdy patrzyłem na tę groteskową postać, przypomniałem sobie dokument filmowy, jaki obejrzałem w którejś telewizorni, nadany niedługo po “katastrofie”, przedstawiający postać marszałka p.o. I był tam fragment jego wykładu jaki miał na temat odnowienia Grobu Nieznanego Żołnierza, jakie miało miejsce po 1989 roku - i młody Komorowski, wtedy wiceminister obrony odpowiedzialny za wychowanie, dużo szczuplejszy niż dziś, w wielkich okularach w plastikowej oprawie patrząc gdzieś w bok, unikając wzrokiem kamery, z przechyloną głową - w taki sam jak podczas wczorajszej debaty opowiadał śmiertelnie nudnym belferskim tonem o historii Grobu i powodach jego odnawiania. I te same rzeczy można było opowiedzieć w sposób pasjonujący, zapierający dech w piersiach. Patrząc wtedy na niego, na prezentowany 20 lat temu zestaw środków wyrazu belfra - ton głosu, mimika, gestykulacja - zrozumiałem KIM jest Bronisław Komorowski. Otóż jest on nudnym belfrem, który wyuczył się nauczanego przedmiotu, ale tak on go nudzi, że nawet już nie przykłada wagi do tego czy to co opowiada jest interesujące dla słuchaczy. I ta jego rubaszność (“przemówienia powinny być krótkie, a kiełbasy długie”, “kaszaloty”) jest też wprost z pokoju nauczycielskiego wuefistów, albo męskiego internatu.
Wtedy ten film z Komorowskim z 1989 roku był kręcony krótko po zakończeniu przez obecnego marszałka Sejmu kariery nauczyciela w Niższym Seminarium Duchownym w Niepokalanowie. Ciekawe jakim był nauczycielem? Jak zapisał się we wspomnieniach uczniów?
Przypomniałem sobie tamten film, przypomniałem sobie także te wszystkie, nazwijmy je tak, lapsusy Komorowskiego na tym tle i układanka się ułożyła - kandydat PO na najwyższe stanowisko w państwie jest po prostu belfrem, który pomimo zmiany dekoracji, garnituru i okularów dalej pozostał mentalnie w szkole, zajęciu, które uprawia się dlatego, że nic innego się nie potrafi. Los i okoliczności rzuciły go w morze polityki, a on próbuje w tym pływać - ale jest bezradny, bo to zadanie go przerasta. A z drugiej strony - tak daleko już zaszedł i wierzy, że tylko dzięki osobistym zdolnościom. Ten powód do dumy, tak skrajnej, że wypełniającej całą jego postać, ten powód, dla którego przeciętny człowiek, wyborca odbiera Komorowskiego jako człowieka pełnego pychy wynika, jak podejrzewam w umyśle marszałka p.o z prostej konstatacji - porównania kim było się 20 lat temu i kim się jest obecnie.
I dlatego na wstępie tej notki napisałem, że nie będzie drugiej tury. Że z naszej strony będzie totalna mobilizacja. Bo wszyscy mieliśmy w swoich doświadczeniach szkolnych takiego właśnie belfra - wynoszącego się swoją władzą, satysfakcją dokonań i przez to wdeptującego nas w ziemię, dającego do zrozumienia że nic a nic go nie obchodzi nasz los bo on ma władzę decydować. I ma przyjemność w tym, że zdecyduje.
I ludzie to czują.
Debata, czy raczej teleturniej, który się odbył wczoraj, pokazał dobitnie różnice w intelekcie pomiędzy kandydatami, a zwłaszcza pomiędzy Jarosławem Kaczyńskim a Bronisławem Komorowskim. I to co napiszę teraz nie wynika z uprzedzeń ani też z jakiejś mojej zajadłej wrogości w stosunku do kandydata PO (chociaż uważam, że ten “projekt” polityczny jest wyjątkowo szkodliwy dla Polski). Po prostu - nie znając osobiście tego człowieka opinię o nim mogę sobie wyrobić jedynie na podstawie tego co usłyszę i co zobaczę w telewizorni, np. podczas takiego programu jak wczoraj. A właśnie takie okazje są po to, żebym jako wyborca mógł się zorientować kto zacz.
Z racji doświadczeń zawodowych mam niejaką wprawę w ocenie ludzi, ich wystąpień publicznych i zachowań w sytuacjach stresu. Patrząc wczoraj wieczorem na Bronisława Komorowskiego i Jarosława Kaczyńskiego, porównując ich zachowanie, to co mówili, w sposób jaki mówili, wreszcie przekaz niewerbalny - język ciała, gestykulację, mimikę - patrząc na to wszystko odniosłem wrażenie, że Bronisław Komorowski jest napompowany przekazem trenerskim, przekazem tych ludzi którzy pracowali nad nim przez ostatni czas przed debatą, tak mocno, że aż boi się w swój naturalny sposób zachować. I prawdopodobnie z tych treningów zapamiętał, że ma pokazywać pewność siebie, a człowiek pewny siebie zajmuje dużo przestrzeni - więc rozparł się wygodnie na fotelu. Prawdopodobnie powiedziano mu, żeby zbyt dużo nie gestykulował, bo to robi złe wrażenie na telewidzach - i stąd tylko lekkie gesty prawą ręką, a lewa kurczowo trzymająca się podłokietnika fotela. Nie powiedziano mu tylko, albo nie zapamiętał, że w przekazie telewizyjnym szczególnie nie należy uwidaczniać krocza i dlatego trzeba trzymać nogi złączone kolanami, a na ten szczegół bardzo wrażliwe są kobiety.
Język ciała - skrępowanie maskowane wytrenowaną pewnością siebie, a do tego wszystkiego - pewnego rodzaju prostactwo wynikające prawdopodobnie z cech osobniczych. Takie jest moje wrażenie. Kogoś takiego, przy takim przekazie na pewno bym nie zatrudnił.
To co Bronisław Komorowski mówił było zaskakująco miałkie. Żadne ze zdań które wypowiedział ani nie zaskoczyło mnie, ani też nie spowodowało zaciekawienia dalszym ciągiem. Komorowski był aż do przesady przewidywalny w tym co powie, lecz przewidywalny w sposób, który drażni - widz chciałby nawet znane rzeczy usłyszeć powiedziane w nieznany do tej pory sposób, tak aby mieć wynagrodzony czas spędzony przed telewizorem. Podczas tej debaty Komorowski mówił sposób belferski, stosował te same sztuczki, które ma w zanadrzu nauczyciel nielubianego przedmiotu, łącznie z protekcjonalnym zwracaniem się do młodszego od siebie Grzegorza Napieralskiego.
I tu przypomniałem sobie, gdy patrzyłem na tę groteskową postać, przypomniałem sobie dokument filmowy, jaki obejrzałem w którejś telewizorni, nadany niedługo po “katastrofie”, przedstawiający postać marszałka p.o. I był tam fragment jego wykładu jaki miał na temat odnowienia Grobu Nieznanego Żołnierza, jakie miało miejsce po 1989 roku - i młody Komorowski, wtedy wiceminister obrony odpowiedzialny za wychowanie, dużo szczuplejszy niż dziś, w wielkich okularach w plastikowej oprawie patrząc gdzieś w bok, unikając wzrokiem kamery, z przechyloną głową - w taki sam jak podczas wczorajszej debaty opowiadał śmiertelnie nudnym belferskim tonem o historii Grobu i powodach jego odnawiania. I te same rzeczy można było opowiedzieć w sposób pasjonujący, zapierający dech w piersiach. Patrząc wtedy na niego, na prezentowany 20 lat temu zestaw środków wyrazu belfra - ton głosu, mimika, gestykulacja - zrozumiałem KIM jest Bronisław Komorowski. Otóż jest on nudnym belfrem, który wyuczył się nauczanego przedmiotu, ale tak on go nudzi, że nawet już nie przykłada wagi do tego czy to co opowiada jest interesujące dla słuchaczy. I ta jego rubaszność (“przemówienia powinny być krótkie, a kiełbasy długie”, “kaszaloty”) jest też wprost z pokoju nauczycielskiego wuefistów, albo męskiego internatu.
Wtedy ten film z Komorowskim z 1989 roku był kręcony krótko po zakończeniu przez obecnego marszałka Sejmu kariery nauczyciela w Niższym Seminarium Duchownym w Niepokalanowie. Ciekawe jakim był nauczycielem? Jak zapisał się we wspomnieniach uczniów?
Przypomniałem sobie tamten film, przypomniałem sobie także te wszystkie, nazwijmy je tak, lapsusy Komorowskiego na tym tle i układanka się ułożyła - kandydat PO na najwyższe stanowisko w państwie jest po prostu belfrem, który pomimo zmiany dekoracji, garnituru i okularów dalej pozostał mentalnie w szkole, zajęciu, które uprawia się dlatego, że nic innego się nie potrafi. Los i okoliczności rzuciły go w morze polityki, a on próbuje w tym pływać - ale jest bezradny, bo to zadanie go przerasta. A z drugiej strony - tak daleko już zaszedł i wierzy, że tylko dzięki osobistym zdolnościom. Ten powód do dumy, tak skrajnej, że wypełniającej całą jego postać, ten powód, dla którego przeciętny człowiek, wyborca odbiera Komorowskiego jako człowieka pełnego pychy wynika, jak podejrzewam w umyśle marszałka p.o z prostej konstatacji - porównania kim było się 20 lat temu i kim się jest obecnie.
I dlatego na wstępie tej notki napisałem, że nie będzie drugiej tury. Że z naszej strony będzie totalna mobilizacja. Bo wszyscy mieliśmy w swoich doświadczeniach szkolnych takiego właśnie belfra - wynoszącego się swoją władzą, satysfakcją dokonań i przez to wdeptującego nas w ziemię, dającego do zrozumienia że nic a nic go nie obchodzi nasz los bo on ma władzę decydować. I ma przyjemność w tym, że zdecyduje.
I ludzie to czują.
I też zdecydują.
Nieodwołalnie.- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2945 odsłon
Komentarze
Świetna i trafna analiza
14 Czerwca, 2010 - 19:02
do tego dochodzą jeszcze takie cechy jak nieliczenie się z nikim {poczucie własnej wyższości },gburowatość,arogancja.W świetle najnowszych wydażeń dochodai jeszcze szantaż.Zebrawszy wszystko-jawi się..............Pozdrawiam.
staryk
wierzy w siebie
14 Czerwca, 2010 - 19:53
Z Twoja diagnoza nie mogę się nie zgodzić, jesteś specjalista.
Ale mam jedna wątpliwość; czy on rzeczywiście wierzy w to, że zaszedł tak wysoko tylko dzięki osobistym zdolnościom? Czy on nie wie -jak by powiedział Michalkiewicz - skąd mu nogi wyrastają?
Pozdrawiam
cui bono
cui bono
to jest rodzaj zakłamania
14 Czerwca, 2010 - 19:56
on wie doskonale skąd mu nogi wyrastają, ale to wypiera, równocześnie wiedząc. Coś w rodzaju syndromu sztokholmskiego.
Czarnowidz
Czarnowidz Były Jasnowidz
Precz z komuną! Chodżcie z nami!
Dziękuje,
14 Czerwca, 2010 - 20:01
Tak własnie myślałem.
pzdr
cui bono
cui bono
Re: Belferski los Komorowskiego
14 Czerwca, 2010 - 21:47
Bardzo optymistyczny wpis jak na czarnowidza. :)
świetnie powitali bronka,
14 Czerwca, 2010 - 23:34
http://www.tvn24.pl/-1,1660651,0,1,marszalek-powitany-kaszalotem,wiadomosc.html
Marika
świetnie powitali bronka
14 Czerwca, 2010 - 23:32
http://www.tvn24.pl/-1,1660651,0,1,marszalek-powitany-kaszalotem,wiadomosc.html
Marika
dygresja,jeśli taki kandydat to kto pozostał w PO
15 Czerwca, 2010 - 00:04
Podpisujemy petycję o ustanowienie niezależnych obserwatorów OBWE podczas wyborów prezydenckich. ZAPRASZAMY !!! http://pis-sympatycy.pl/
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
----------------------------------
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków
Re: Belferski los Komorowskiego
15 Czerwca, 2010 - 02:06
Najwyraźniej taki typ osobowości jest w pewnych służbach niezwykle pożądany. Potwierdza to wręcz kliniczny przykład patologicznego megalomana Bolka.
Rebellis
Belfer?
15 Czerwca, 2010 - 02:37
No może teraz tak TO sie nazywa. Polecam jednak zapoznanie sie z:
www.iskry.pl temat "czego sie boi bronisław K".
Może sie okazać że Belfer to ZBYT ŁAGODNE określenie.
Pozdrawiam myślących.