Zwyciężajmy dobrem, jak bł. Jurek
Mimo fatalnego nastroju związanego z wydarzeniami w Łodzi, postanowiłam pojechać do kościoła św. Stanisława Kostki na pierwszą Mszę świętą odprawianą w dniu jego śmierci, ale już do niego,a nie za niego.
Nie będzie to relacja z tego wydarzenia, a jedynie moje obserwacje i odczucia z tej uroczystości.
Napisałam o Jerzym Popiełuszce po prostu Jurek, bo właśnie nastrój panujący w żoliborskiej świątyni, to że mimo, że prawie nikogo tam nie znałam, czułam się jak wśród rodziny, spowodował poczucie dziwnej bliskości z tym pełnym dobroci i miłości do ludzi kapłanem. Pomyślałam o Popiełuszce - Jurek również pod wpływem słów abpa Nycza, który wspominając niedawno zmarłego proboszcza tego kościoła (pisałam o nim niedawno - http://www.niepoprawni.pl/blog/1386/zmarl-ks-zygmunt-malacki) ks. Zygmunta Malackiego przypomniał jego słowa "Za pomocą Jurka załatwiłem niejedną sprawę".
Dla wielu tam obecnych Popiełuszko był po prostu Jurkiem. Przecież od jego śmierci minęło zaledwie 26 lat.
Był przecież Jurkiem, a właściwie Alkiem dla jego cudownej mamy, do której podeszłam ucałować jej ręce za takiego syna. Był Alkiem - Jurkiem dla rodzeństwa, dla robotników z FSO i wielu, wielu osób, z którymi działał, które wspierał i które kochał. On kochał wszystkich ludzi, a teraz oni tłumnie wypełniali świątynię i plac przed nią.
Patrzyłam z dumą i zdziwieniem na dziesiątki pocztów sztandarowych dosłownie z całej Polski. Powiewały na balkonie sztandary "Solidarności", szkół, parafii i sama nie wiem czyje jeszcze. Udało mi się znaleźć wewnątrz kościoła, więc i koło mnie bliżej i dalej stali ludzie w różnym wieku z sztandarami. Wszyscy skupieni, ale jacyś radośni. Gdy spotkałam czyjeś spojrzenie była w nim duma i radość. Oto jesteśmy to jak przez lata. Najpierw jeszcze z ks. Jerzym na Mszach św. za Ojczyznę, potem zrozpaczeni, rozmodleni o ocalenie niezłomnego kapłana, wreszcie co miesiąc na modłach o wyniesienie go na ołtarze i teraz po raz pierwszy modląc się do niego o wstawiennictwo już do błogosławionego.
Przed Mszą św. odprawiany był różaniec z ks. Jerzym i słuchając czytanych tam intencji miałam wrażenie, że i on ich słucha, kiwa ze zrozumieniem głową i mówi - Trzeba pomóc.
Wśród odprawiających poza abp. Nyczem, nowym nuncjuszem abp Celestino Migliore i ks. kanclerzem Kurii, który ogłosił, że będzie to od dziś Sanktuarium bł. Jerzego Popiełuszki, zauważyłam ks. Stanisława Małkowskiego.
Pomyślałam, że doniesienia o "prześladowaniu" go przez Kurię są mocno przesadzone. Zwłaszcza, że potem przypadkiem widziałam z jaką atencją zajmował się nim obecny proboszcz tej świątyni ks. Tadeusz Bożełko.
Z wypowiedzi abpa Nycza zapamiętałam wspomnienie czerwcowych dni i tej niesamowitej radości wśród wierzących na pl.Piłsudskiego, podczas procesji i w Świątyni Opatrzności. Zwrócił on uwagę na to, że mimo upływu lat i tego, że są to już zupełnie inne czasy to nadal zamiast miłości i solidarności króluje cynizm i nienawiść. Zbyt wiele osób wg abpa stoi z boku i przygląda się wydarzeniom, dla zbyt wielu z nas Ojczyzna nie jest tak droga jak powinna. Dalej mówił o zagrożeniach jakie płyną z demagogii i pychy, bo są bardziej groźniejsze od wrogów zewnętrznych. Przypomniał słowa Jana Pawła II przed murami rosnącymi między ludźmi i w ich sercach. Podobało mi się to, że PRL nazwał czerwonym Goliatem, z którym ks. Jerzy walczył otwartym sercem. Chociaż nie był naiwny i wiedział co go czeka, to nie ukrył się i nie zmienił metod, jego orężem była prawda i dobro.
Myślę, że wielu osobom dały do myślenia słowa o tym, że często powtarzane słowa "Zło dobrem zwyciężaj" są tylko fasadą, sloganem, ale nic za tym nie idzie. (Też mam wrażenie, że zamiast dobra sieje się nienawiść.) Trzeba wziąć pod rozwagę, że wtedy oprawcy myśleli, że wygrali "uciszyli klechę", a Bóg już wtedy otwierał ścieżkę zwycięstwa - zwycięstwa dobra nad szalejącym złem - beatyfikację. Na koniec abp Kazimierz przestrzegł przed pokusą szybkich i łatwych zwycięstw i przypomniał, że prawdziwe zwycięstwa są pod znakiem krzyża.
Msza św. trwała dalej, a ja czułam obecność i ks. Jerzego i ks. Zygmunta. Do oczu napływały mi łzy troch,e z dumy, trochę ze smutku, bo ciągle kołatały mi się po głowie pytania - "Czy o to Jurku walczyłeś? Jak byś się czuł teraz? Czy stanął byś z ludźmi pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu?" Myślałam sobie, że szkoda, że nie ma już jego, kard. Wyszyńskiego i naszego kochanego Papieża, bo oni może lepiej umieliby przeprowadzić nas przez to morze buty, agresji i chamstwa.
Podczas procesji z darami, w której szło wielu ludzi, wzruszyły mnie dzieci niosące skrzynkę jabłek i delegacja parafii z Suchowoli, która wśród darów niosła kamień z rodzinnych stron ks. Popiełuszki. Przemknęła mi przez głowę myśli, że właśnie ks. Jerzy był jak taki polny kamień - niepozorny. Znalazł się w obcym mieście, a jednak potrafił wrosnąć w nie na zawsze.
Po Mszy św. parę słów powiedział przewodniczący "Solidarności", z których dla mnie najważniejsze było to, że bł Jerzy Popiełuszko jest patronem tego związku.
Potem było ucałowanie relikwii ks. Jerzego, a mnie jakby niósł śpiew pieśni "Ojczyzno ma..." i "Boże coś Polskę". W oczach miałam łzy, gardło ściśnięta, a w sercu miłość do Ojczyzny.
DOBRZE, ŻE TAM BYŁAM.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2084 odsłony
Komentarze
Oto moje skromne uwagi odnośnie 19 X
20 Października, 2010 - 18:26
1. Po pierwsze dla mnie data 19 października jest tyko symboliczna, gdyż prawdopodobnie ks. Jezry został amordowany przez doprowadzenie do uduszenia w wodzie po kilkudniowych torturach (tekst poniżej) (por. http://www.parafiamateusza.com/czytelnia/art121.php)
Ks. Jerzy Popiełuszko odprawiał tego dnia mszę w intencji ojczyzny w kościele Braci Męczenników Polskich w Bydgoszczy. Kierowcę Popiełuszki, Jacka Lipińskiego, który miał go potem odwieźć do Warszawy, w ostatniej chwili zastąpił Waldemar Chrostowski.
Jak się poźniej okazało, Chrostowskiego zwerbowało już wcześniej SB i miał pseudonim Desperat.
Msza trwała, a w pobliżu kościoła w służbowym fiacie 126p czekał na księdza kapitan Grzegorz Piotrowski (57 l.) ze swoimi ludźmi z Wydziału VI Departamentu IV MSW. Ten wydział odpowiadał za dezintegrację środowisk kościelnych. Jeden z szefów WSI w latach 90. zeznał, że kilkadziesiąt metrów dalej stały też samochody z żołnierzami Wojskowej Służby Wewnętrznej, która śledziła grupę Piotrowskiego.
Po mszy Popiełuszko wsiadł do volkswagena golfa. Chrostowski miał go odwieźć do Warszawy. W okolicy Górska, między Bydgoszczą a Toruniem, zostali zatrzymani przez funkcjonariuszy SB podających się za milicjantów; wśród nich był Piotrowski. Umundurowany mężczyzna wyszedł z fiata i poprosił „Desperata” na kontrolę trzeźwości. Gdy ten podszedł do
samochodu, został wepchnięty na miejsce obok kierowcy i skuty kajdankami. Wówczas Popiełuszko wysiadł z golfa. Siłą wepchnięto go do bagażnika auta Piotrowskiego. Fiat ruszył w stronę Torunia. W czasie jazdy Chrostowski miał otworzyć
sobie drzwi i wyskoczyć przy prędkości 90–100 km/h. Nie odniósł przy tym żadnych obrażeń. Według prokuratora Andrzeja Witkowskiego (56 l.), który w latach 90. oraz 2003–04 prowadził śledztwo w sprawie ks. Popiełuszki,
Chrostowski miał spiłowane kajdanki, co pozwoliło mu uciec. Prokurator dowodził, że „Desperat” nie mógł wyskoczyć z samochodu bez uszczerbku na zdrowiu. Te okoliczności miałyby świadczyć o jego współpracy z funkcjonariuszami SB.
W czasie jazdy duchowny był związany w taki sposób, że każda próba wyprostowania nóg zaciskała pętlę na jego szyi. Fiat po raz pierwszy miał zatrzymać się w ruinach zamku toruńskiego. W trakcie śledztwa znaleziono tam różaniec Popiełuszki. Tam też dotkliwie pobito księdza pałkami. Kolejny postój i tortury miały miejsce w starym bunkrze wojskowym w pobliżu Kazunia.
Według dotychczasowych wersji, grupa Piotrowskiego wrzuciła worek obciążony kamieniami z ciałem ks. Popiełuszki do rzeki przy zaporze we Włocławku. Nie wiadomo, czy w tym momencie jeszcze żył. Dr Leszek Pietrzak ma inną wersję wydarzeń. Według zgromadzonych przez niego poszlak wynika, że nad ranem Popiełuszkę przejęła inna grupa operacyjna, a kpt. Piotrowski ze swoimi ludźmi wrócił do Warszawy.
Według Pietrzaka, poszlaki wskazują na to, że księdzem zajęli się ludzie inwigilujący oddział Piotrowskiego. Popiełuszko mógł żyć sześć dni dłużej, niż uważaliśmy do tej pory. – W dniach 20–25 października duchowny mógł przebywać w sowieckiej bazie w rejonie Kazunia. Tam też mieścił się oddział KGB. Tamtejsze tereny były zajęte przez Sowietów, niemal eksterytorialne – mówi Faktowi dr Pietrzak. Dodaje, że za tą hipotezą przemawia też fakt, że KBG zaczęło
interesować się księdzem kilka miesięcy wcześniej. Sowieckie służby nawiązywały też kontakt z kapitanem Piotrowskim. Wiadomo także, iż po całej sprawie odbyła się narada ludzi z MSW z przedstawicielami KGB, na której podsumowywano sprawę Popiełuszki.
W czasie, gdy Popiełuszko mógł być torturowany, szukało go ok. 30 tys. ludzi. MSW prowadziło akcje poszukiwawcze pod kryptonimem „Sutanna” i „Przeszukanie”. – Jest rzeczą niemożliwą, by wtedy nie znaleziono ciała księdza. To wskazuje, że Popiełuszko mógł nadal żyć – podkreśla Pietrzak. – Także obrażenia na ciele księdza świadczą o dużo dłuższych torturach – dodaje.
Na potwierdzenie swojej tezy historyk przytacza jeszcze jedno wydarzenie. 25 października u lekarza kapłana zjawiło się dwóch
tajniaków MSW. Dopytywali się o leki, jakie przyjmował Popiełuszko. – Po co mieliby to robić, gdyby ksiądz już nie żył? – pyta Pietrzak.
Historyk uważa, że jako dzień śmierci podano 19 października, bo ta data bardziej pasuje do scenariusza, który odpowiada MSW. – Ten dzień automatycznie wskazuje na sprawców grupę Piotrowskiego. Wiadomo, że nad ranem wracali już do Warszawy, więc to był jedyny logiczny termin – mówi Pietrzak.
Ciało Popiełuszki mogło być też dwa razy wyławiane z Wisły. Pierwszy raz 26 października. Ludzie Czesława Kiszczaka (83 l.) mieli tego dnia wyłowić ciało i wezwać na miejsce prokuratora, by obejrzał zwłoki. Potem ponownie wrzucono je do rzeki. Dopiero 30 października ciało zostało oficjalnie wyłowione. Prokurator Andrzej Witkowski nie chce odpowiedzieć na pytanie, która
data śmierci ks. Popiełuszki jest bardziej prawdopodobna. – Data 25 października jest jak najbardziej możliwa.
2. Po drugie, Ks. Małkowski został już dawno opluty i zabity w sensie śmierci cywilnej.
3. Po trzecie, Ks. Popiełuszko nie chciałby, abyśmy robili dobrą minę do złej gry i udawali, że Polska jest taka o jaką walczył, obrońcy Krzyża są uważani za antychrześcijan, w najlepszym razie chorych psychicznie, a Dominik Taras święci triumf, Tusk i Komorowski z honorami przyjmują Komunię świętą (w nagrodę za in vitro?), prawdziwemu autentycznemu "popiełuszkowemu" procesowi ukręcono łeb, aby chronić Kiszczaka etc., i udaje się wzniosłe świętowanie, a w tle same kłamstwa. Jedyną prawdą jest to, że ks. Popiełuszko jest błogosławiony, I Bogu dzięki i Papieżowi za ogłoszenie Go takim.
@ Marti
20 Października, 2010 - 19:30
Dziękuję za te ważne wiadomości o śmierci ks. Jerzego, ale data śmierci wobec ustanowionego święta nie ma znaczenia.
Jeśli chodzi o ks. Małkowskiego to już się wypowiedziałam. Wiem, że nikt nie chce zrobić mu krzywdy.
Jeśli chodzi o sprawiedliwość w naszym państwie to jej nie ma i pewnie szybko nie nie będzie.
Pozdrawiam
GosiaNowa
@sgosia
20 Października, 2010 - 20:39
Jeśli masz pewne wiadomości że już nikt nie będzie szykanował księdza Małkowskiego to podziel się z nami jakimiś faktami!!! Z tego co wiem to dla niego jeszcze nie skończył się stan wojenny bo od lat 80-tych ciągle jest na zesłaniu na cmentarz w Wólce Węglowej i nadal nie ma prawa odprawiać poza nim otwartych mszy świętych. W bieżącym roku zwiększono nawet szykany zabraniając mu nawet publicznej modlitwy wraz z wiernymi.
Oczywiście to dla dobra księdza Stanisława? Ja często bywałem na mszach za ojczyznę, troszkę poznałem ks. Jerzego ale nigdy nie powiem że to dla jego dobra zakatowały Go sowieckie pachołki.
No właśnie...
20 Października, 2010 - 19:22
Jak to jest?Oszczercy,rzucający skarżenia,że "Kaczyński używa krzyża do walki politycznej"-co by dziś powiedzieli na "Msze za Ojczyznę" księdza Jerzego?Na Jego pochody 1-wszomajowe z warszawskimi hutnikami?Z..wyciągniętą ponad głowami walczących-ręką z krzyżem- księdza Skorupki??Chyba ci..oskarżyciele "nowożytni"..są niedouczeni,lub..mocno tępawi..
Patria Opressa
„takiego łotra tylko
20 Października, 2010 - 21:12
„takiego łotra tylko ziemia może wyprostować” – mając na myśli oczywiście ks. Popiełuszkę.
Re: Zwyciężajmy dobrem, jak bł. Jurek.
20 Października, 2010 - 23:02
Dziekuje za ten tekst i wzruszajace slowa....obysmy tylko potrafili to wszystko przetrzymac.
10/10
@Sgosia
21 Października, 2010 - 11:58
Odniosę się jedynie do Nycza.
Nie podzielam twojego entuzjazmu w stosunku do tego purpurowego renegata.
Lustracja pasibrzuchów proponowana przez ks.Isakowicza-Zaleskiego powiedziałaby nam zapewne więcej o takich Nyczach, Kowalczykach, czy też innych Meringach.
Ks.Małkowskiego niestety, ale z pewnością sprowadzono do "parteru", a twoje obserwacje mogą być złudne.
Pamiętasz jak Nycz cedził te słowa:
"- Chciałbym jeszcze raz zawołać, przywołując słowa biskupów diecezjalnych z Jasnej Góry: rozłączmy tzw. sprawę krzyża od spawy upamiętnienia (ofiar katastrofy). Demokratyczne państwo ma wiele sposobów, wiele instytucji struktur społecznego i politycznego dialogu, by osiągać słuszne cele. Nie potrzebuje do tego posługiwać się krzyżem, krzyżem Chrystusa - powiedział w homilii abp Nycz.
- Dlatego rozłączmy te dwie rzeczy, żeby nie dokonywało się w publicznym miejscu Warszawy zgorszenie wokół chrystusowego krzyża i żeby nie robili interesu swojego ci wszyscy, którzy grają na tej sytuacji - dodał duchowny. "
Pierdzą w jedna trąbę z takimi kreaturami jak gajowy.
Przykro mi, ale taka jest prawda.
Księdza Małkowskiego w sposób brutalny rzec można, usunięto spod KRZYŻA!