Mieczysław Zygfryd Słowikowski ps. Rygor - Agencja Afryka
Poszukiwanie zaginionych skarbów, czyli polska... Agencja Afryka
Temat ten chodził za mną od ładnych paru lat, od momentu gdy w moje ręce trafiła pewna niezwykła książka zatytułowana In The Secret Service - The Lighting The Torch. Książka jest niezwykła z conajmniej dwóch powodów:
- pierwszy, napisana przez Polaka, Generał-Majora Mieczysława "Rygora" Słowikowskiego (konia z rzędem temu kto, poza niezłymi historykami okresu, kojarzyłby jego nazwisko z czymkolwiek istotnym) opowiadającego historię jednego z kluczowych wydarzeń Drugiej Wojny Światowej i to nie z pozycji obserwatora, a ich głównego i czynnego bohatera.
Drugi powód niezwykłości tej książki paradoksalnie robi znacznie mocniejsze wrażenie - moja edycja to pierwsze i ostatnie oryginalne wydanie pamiętnika Mieczysława Słowikowskiego napisanego w 1986 roku, a wydanego przez londyński The Windrush Press w ... 1988 roku.
Na czym polega owa niezwykłość i to paradoksalnie większego kalibru niż jej zawartość, jako się wyżej rzekło ?
A no na tym, że historia spisana przez nietuzinkowego Polaka, w dodatku po polsku w końcówce PRLu, właściwie w trakcie jaruzelskiej odwilży, przez kolejne 22 lata (z czego ponad 20 w tzw. wolnej Polsce) nie doczekała się publikacji na polskim rynku.
Autor przeżył komunizm - zmarł pod koniec lipca 1989 roku, ale jego historia niemal odeszła razem z nim...
Podpalenie Pochodni
Temat książki zaś, jak już napisałem wcześniej, to delikatnie ujmując bomba sporego kalibru. Jest to historia stworzonej przez majora Słowikowskiego, oficera przedwojennego polskiego wywiadu wojskowego, siatki szpiegowskiej operującej w okupowanej francuskiej, północno-zachodniej Afryce - od Dakaru po Tunis. Siatka pracowała od czerwca 1941 roku do inwazji wojsk alianckich na Afrykę 8 listopada 1942 roku. Operacja aliancka przyjęła nazwę Torch (Pochodnia), a podtytuł książki Lighting the Torch sugeruje iż autor musiał mieć udział w podpaleniu tej Pochodni.
Dakar od Tunisu dzieli w prostej linii około 3660 km, z tym, że w praktyce była to odległość znacznie większa, jako że prawdziwe wydarzenia dotyczyły skrajnych puntów północno-zachodniego wybrzeża Afryki (główne placówki to Dakar, Agadir, Casablanca, Tlemcen, Oran, Algier, Setif, Dystrykt Constantine i Tunis), co daje w przybliżeniu 4500 do 5000 km. Droga powietrzna z oczywistych względów nie wchodziła w rachubę.
Skład siatki (w apogeum sięgający 2500 ludzi, w dużej części nie mających bladego pojęcia o naturze swojej pracy) był iście kosmopolityczny. Co prawda najwyższe szczeble organizacyjne zajmowali oficerowie polskiego wywiadu, niemniej równie kluczową rolę odgrywała spora grupa Francuzów i to w nierzadkich przypadkach znaczących funkcjonariuszy lokalnych władz lojalnych Niemcom. Niemałe zasługi oddali działalności również obywatele francuskich kolonii.
Informacje wywiadowcze zebrane przez siatkę Słowikowskiego posłużyły między innymi przygotowaniu inwazji, która okazała się być militarnym sukcesem. Aby ją przeprowadzić należało mieć wysoce precyzyjne informacje nie tylko o siłach wojsk francuskich i niemieckich, o stanie i lokalizacji portów czy lotnisk, ale także te, które mówiły o nastrojach Francuzów co do których nie można było mieć 100% pewności, po której stronie staną gdy padnie pierwsza salwa. I bynajmniej nie chodzi tu o przypisywane Francuzom tchórzostwo ale o pewne sympatie i antypatie, które sprawiały, że inwazja poprowadzona przez Brytyjczyków mogła skończyć się całkowitą katastrofą. Liczne środowiska w armii Francuskiej nie były zbytnio przychylne Niemcom ale w sytuacji gdy w grze pojawiliby się Brytyjczycy, sukces alianckiej misji mógł zostać narażony na poważny szwank. Zwłaszcza, że w algierskich portach jeszcze rdzewiały francuskie statki, które stanowiły dla Francuzów pomniki potęgi brytyjskiej Royal Navy, którą gorzko kojarzyli z nazwą Mers-el-Kébir.
To miedzy innymi wyperswadowanie aliantom oficjalnego dowództwa Brytyjczyków było jedną z iskier, którą Mieczysław Słowikowski umożliwił zapalenie Pochodni.
Przykrywką tak rozbudowanej struktury była zorganizowana w całości przez Słowikowskiego i przynosząca niezłe dochody (które finansowały działanie Agencji) fabryka Floc-Av Company produkująca owsiankę. Na poziomie poszczególnych komórek organizacyjnych siatki, żadna nie miała pojęcia o istnieniu innej - wszystko w pełni z regułami sztuki szpiegowskiej. Dość powiedzieć, że wielu ludzi dowiedziało się o swojej faktycznej pracy grubo po zakończeniu działania Agencji Afryka.
Historia, którą po raz pierwszy ukazała się w pełnym wydaniu w 1988 roku, była do tego czasu inkorporowana do historiografii okresu jako wyłączna i anonimowa działalność własna anglo-amerykańskiego wywiadu. Do tego czasu historia była zniekształcona conajmniej niedopowiedzeniami, czemu zresztą trudno się dziwić - kto miał być adwokatem prawdy ? Sowiecki satelita, którym stała się po wojnie Polska ? Polska z którą nikt na zachodzie się nie liczył ? Polska, której żywotnym interesem było ukrywanie aktów bohaterstwa sanacyjnych wojskowych ?
Kiedy 4 czerwca 1989 roku Joanna Szczepkowska wygłosiła swój absurdalny news o "końcu komunizmu", mniej przytomnym mogło się zdawać, że szybko czy powoli, nieuchronnie jednak wyjdziemy w końcu z plam w naszej historii i będzie nam dane zobaczyć to co dotąd zbyt wielu stronom opłacało się ukrywać.
Stało się inaczej.
Bez urzędowych zapisów cenzury, bez paragrafów sankcjonujących niepoprawne politycznie wydarzenia z naszej historii, są one po dzień dzisiejszy zakładnikami upiornej przeszłości.
W poszukiwaniu informacji
Tak jak napisałem wcześniej - temat chodził za mną parę lat, co jakiś czas zabierałem się do niego, sprawdzając czy można znaleźć w sieci cokolwiek na temat samego Słowikowskiego czy Agencji Afryka. Przez długie lata jedyne co pokazywało się w wynikach wyszukiwania to skąpe, encyklopedyczne wpisy, głównie w obcojęzycznych wersjach Wikipedii. Brak było jakichkolwiek informacji na temat rzeczonej książki czy planów wydawniczych jej dotyczących.
Kiedy kilka dni temu ponownie wywołałem wyszukiwanie, dostrzegłem, że wreszcie coś się pojawiło.
W 2005 roku, za sprawą raportu komisji polsko-brytyjskiej o działaniach polskiego wywiadu podczas II wojny światowej, który zawarty był w dwóch opasłych tomiskach, historia wypłynęła szerzej na światło dzienne. Mieszkająca we Francji dokumentalistka Małgorzata Gago, przygotowała film zatytułowany Powrót do Casablanki. Film wyemitował kanał Discovery.
W roku 2010 ukazało się opracowanie "MI6: The History of the Secret Intelligence Service", które wywołało historię Słowikowskiego i innych polskich współpracowników SIS do tablicy. Okazja stała się przyczynkiem do paru dość konkretnych artykułów w kilku nośnych mediach w sierpniu i wrześniu tego roku. Jednak dziwnym trafem, sprawa Agencji Afryka zwykle znajdowała się na szarym końcu listy zasług Polaków na polu wywiadowczym Drugiej Wojny, odwrotnie proporcjonalnie do zasług i skali działania siatki.
Odnalazłem też niszową inicjatywę Waldemara Wojciechowskiego zatytułowana POWTÓRNY POWRÓT DO CASABLANKI. SIATKA SZPIEGOWSKA II ODDZIAŁU SZTABU GENERALNEGO W.P. W PÓŁNOCNEJ AFRYCE.
Dodatkowo w wynikach wyszukiwania pojawiło się kilka innych wpisów, mniej lub bardziej (przeważnie jednak niewystarczająco) wyczerpujących temat.
W roku bieżącym, na rynku angielskim ukazała się też książka "Codename Rygor: The Spy behind the Allied victory in North Africa" autorstwa samego Mieczysława Słowikowskiego. Trudno znaleźć więcej informacji na temat tej książki, co pozwala przypuszczać, że jest to reedycja pod zmienionym tytułem.
Ale czy jest cokolwiek co pozwalałoby wnosić iż szykuje się polska edycja, czy inny sposób na rozwinięcie tematu ?
Nie.
Mimo ukazujących się od pięciu lat informacji na temat działalności siatki Słowikowskiego, próżno o rezonans, który byłby właściwy randze postaci i wadze opisanych wydarzeń.
Play it once, Sam...
Dość ciekawą okolicznością jest też pewna rzecz - porównania do filmu Casablanca, stanowiące główny motyw odkurzanej nieśmiało historii Mieczysława Słowikowskiego. Przyznam, że myśląc o tym jak opisać działalność Agencji Afryka również miałem zamiar użyć skojarzeń do filmu. Bo jak najlepiej otworzyć wyobraźnię na tło odległych czasowo i geograficznie wydarzeń jeśli nie poprzez film, który należy do kanonu światowego kina ? Zwłaszcza, że film powstawał równolegle do funkcjonującej w Afryce siatki Słowikowskiego, a scenariusz osadzony był w jednym z miast, w którym toczyła się akcja prawdziwych wydarzeń.
Autorzy artykułów sugerują wprost - historia Słowikowskiego była pierwowzorem scenariusza filmu. Obawiam się jednak, że ci którzy tak liniowo zestawili film Casablanca z działalnością Agencji Afryka poszli o jeden krok za daleko. Wydaje się bowiem całkowicie niemożliwe aby film mógł czerpać z równoległych czasowo, całkowicie tajnych wówczas operacji.
Przypomniijmy - Agencja Afryka funkcjonowała od czerwca 1941 roku do 8 listopada 1942 roku. Film powstawał pomiędzy kwietniem, a sierpniem 1942 roku - oczywiste jest, że w tym czasie musiał już być gotowy scenariusz wraz z kompletnym szkicem postaci. Trudno uwierzyć aby działalnosć tajnej siatki wywiadowczej, wyprzedzająca zasadniczą częśc produkcji filmowej o zaledwie rok, mogła posłużyć skonstruowaniu nawet zarysu scenariusza - film musiałby pokazywać dziejące się wydarzenia niemalże na żywo. W momencie gdy film powstawał, działanie Agencji Afryka było już w ścisłym zainteresowaniu amerykańskiego wywiadu, co zapewne bardziej komplikowało niż ułatwiało tworzenie paraleli pomiędzy rzeczywistością, a fikcją.
Żaden z głównych bohaterów filmu nie pasuje w najmniejszym stopniu do głównych postaci Agencji Afryka. Tak Rick Blaine, Ugarte, Renault czy uciekinier Victor Laszlo nie są postaciami, którym można by było przypisać odbicie w rzeczywistości znanej z relacji Słowikowskiego. Oczywiście każdy z osobna może teraz, po latach, przypominać tego czy innego agneta Mieczysława Słowikowskiego ale bardziej przez przypadek niż przez odwzorowanie.
Film oparty jest na nieopublikowanej sztuce Murraya Burnetta Everybody Comes to Rick's, która została zainspirowana pobytem autora we Francji w 1938 roku, w klubie nocnym, w którym pianistą był pierwowzór filmowego Sama. Akcja została ulokowana czasowo na okres przed atakiem na Pearl Harbour, czyli przed momentem w którym USA przystąpiły do wojny.
Również lokalizacja akcji w tym słynnym marokańskim mieście odstaje od realiów - Casablanca była jednym z istotnych, ale nie kluczowych miast operacji - głównymi pozostawały Algier i Oran. Ktoś może powiedzieć, że byłoby idiotyzmem lokowanie akcji w Algierze skoro ten pozostawał faktycznym centrum operacji Agencji - to prawda. Takim samym jednak idiotyzmem byłoby lokowanie akcji w Casablance i nikt przy zdrowych zmysłach nie igrałby z niebezpieczeństwem zwrócenia uwagi na miasto, które było częścią prowadzonej tajnej akcji.
Epilog
Książka Mieczysława Słowikowskiego to nie tylko operacja Pochodnia.
Poza głównym motywem, którego kulminacją była inwazja jest w niej mnóstwo innych niezwykle interesujących wątków. Jest tam o czołgach Rommla wzniecających tumany kurzy na pustynnych szlakach, napędzanych amerykańską ropą. Są dygresje na temat morale Polaków, których historia rzuciła na obczyznę aby pełnili swoją służbę dla dobra kraju, którego chwilowo nie było i którego nikt nie obiecywał przywrócić do formalnego istnienia. Są przytoczone niezwykle interesujące rozmowy z agentami wywiadu USA, które tyczyły politycznych scenariuszy najbliższej przyszłości i porządku, który zapanuje po wojnie.
Jest również znakomicie oddany duch pracy szpiega, którego każdy krok może być ostatnim - na pohybel jego i najbliższej rodziny. To książka o ludziach wystawionych na najtrudniejszą próbę.
To również książka-oskarżenie - oskarżenie wobec zdrady aliantów i gorzkie podsumowanie życia kilku bohaterów, którym za życia dane było wspiąć się na Olimp, po wojnie stawali się ludźmi bez przeszłości. Rzecz o zapomnianych bohaterach, o których z różnych powodów nie opłacało się pamietać zbyt wielu wpływowym opiniotwórczo środowiskom.
Niech zatem ten wpis, w tym właśnie dniu, będzie symboliczną świeczką na cześć pamięci Mieczysława Słowikowskiego.
Gen. bryg. Mieczysław Zygfryd Słowikowski ps. Rygor - 25.02.1896 - 29.07.1989
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 6099 odsłon