[8 III 2009] Feministki, Msza Trydencka a Kotarbiński...
<strong>dzisiaj... </strong>z okazji Dnia Modlitw za Ofiary Feminazizmu zaprosiliśmy Mamę (oczywiście ja z Tatą – wszak Siostrą zajmuje się już mąż!) do restauracji! Jak wiadomo – w niedziele Wielkiego Postu post nie obowiązuje, wobec czego obiad zwieńczyliśmy deserkiem. Powiem krótko... miło jest od czasu do czasu skonsumować dobra, które się wypracowało! A im rzadziej się je konsumuje, tym milej się to robi! Dlatego oficjalnie zalecam od czasu do czasu wypaść sobie do kawiarni, tudzież restauracji! Zaś restauratorzy, tudzież właściciele kawiarni powinni lobbować we właściwym ministerstwie, by promowało bywanie w tego rodzaju przybytkach, jako sposób na umilenie żywota i regenerację umysłu przed wydajną pracą od poniedziałku. Kampania społeczna przełoży się na wyższe podatki, co poskutkuje tym, że nikogo nie będzie na taki luskus stać. Więc... lepiej nie lobbować!<strong>później... </strong>z Tatą na Mszy w rycie nadzwyczajnym w Brwinowie, pod Warszawą! Poniżej wklejam zdjęcia...Ubolewam, że odbywa się tylko raz w miesiącu – tak nota bene wygląda w polskiej praktyce wcielanie w życie postanowień motu proprio Summorum pontificum...!<strong>wskrześmy reizm! </strong>ostatnio przypomniałem sobie o Kotarbińskim i jego reizmie! Zagadnieniu poświęciłem swego czasu dużo czasu, napisałem nawet kobylasty esej na ten temat, później wiersz o Kotarbińskim. Postać fascynująca, sztywny ateista, który ponoć na łożu śmierci się nawrócił.No, ale wracając do reizmu, który skrytykowała nawet jego własna żona – rzeczywiście w wersji radykalnej postulat by posługiwać się jedynie nazwami konkretnymi, bądź nazwami przekładalnymi na nazwy konkretne nie jest do utrzymania, ale jako ideał – konieczny do krzewienia! Ileż mniej byłoby bełkotu w samej tzw. „nauce”, jak i w ogóle tzw. „debacie publicznej”. Co to jest „kryzys” w języku reistycznym? Nie ma czegoś takiego. Skonstatowawszy to, większość ludzi zaczęłaby się dopiero zastanawiać nad tym, czym ten „kryzys” jest i na czym polega, a stąd – do czego może prowadzić oraz co może znaczyć dla konkretnej osoby i co w związku z tym przedsiębrać.Podobnie z prakseologią – drugim jego koniku. „Traktat o dobrej robocie” przydałoby się odświeżyć w powszechnej świadomości... Szkoda, że mało zostało ludzi, którzy w ten sposób filozofują – choćby nawet byli ateistami, to po pierwsze – pokornymi jak Kotarbiński, po drugie – dałoby się z nimi dyskutować na gruncie wspólnej metodologii, czy epistemologii.Z sentymentu do prof. Kotarbińskiego – proszę każdego wierzącego Czytelnika o modlitwę za Jego zbawienie.<strong>już od tygodnia... </strong>...mamy Wielki Post! Mam nadzieję, że każdy przejrzał Przewodnik po Wielkim Poście mojego autorstwa i zabrał się do roboty! Maruderom przypominam o wielkiej wadze, którą należy przywiązywać do praktyk pokutnych: postu, modlitwy i jałmużny. Gdzie przez modlitwę rozumiemy nie tylko ustną, czy udział w nabożeństwach wielkopostnych, ale także myślną – gdzie wielką pomocą są polecane przeze mnie po tysiąckroć Rozmyślania o życiu kapłańskim autorstwa św. bpa Pelczara!<strong>nie nabzdyczaj się! </strong>nie należy się nabzdyczać podczas poszczenia – o tym mówi oczywiście Ewangelia. Ja natomiast chciałbym się podzielić pewną obserwacją antropologiczną! Tą mianowicie, że w sytuacji, gdy zasypiamy w miejscu publicznym – na zajęciach, w pociągu, czy tramwaju... zazwyczaj przybieramy groźną, ew. bardzo poważną minę! Myślę, że to strategia na udawanie, że wcale się nie śpi, tylko intensywnie rozmyśla z zamkniętymi oczami. Poobserwujcie ludzi, bądź napięcie własnych mięśni mimicznych podczas zasypiania w takich warunkach!<strong>francuska laicite! </strong>wracając do reizmu. Oczywiście posługiwanie się językiem reistycznycm jest niewygodne ze względu na konieczność tłumaczenia wszystkich pojęć hipostatycznych (a więc nie-konkretów) na konkretne, co wydłuża i komplikuje wypowiedź, ale nie słyszałoby się na zajęciach na socjologii rozemocjonowanego młodego doktora, który co drugie słowo przywołuje „francuską laicite”, albo „liberte”! Ja się domyślam, co ma się na myśli... ale mniej lansu, więcej treści. To chyba dotąd nie zauważany wymiar reizmu – mniej lansu, więcej treści!<strong>pan Seidman rzecze </strong>w ramach przygotowań do kolokwium ze „Współczesnych teorii socjologicznych”, czytałem ostatnio tekst Seidmana o „końcu teorii socjologicznej”. Seidman to obrzydliwy postmodernista, ale tekst da się czytać i przejrzyście polemizować. O jego uczciwości świadczy kilka zaskakujących wniosków, takich jak ten, który z okazji dzisiejszego dnia przytoczę poniżej:<em>Debaty, w których używa się pojęć w rodzaju „kobieta”, „mężczyzna”, „gej”, „czarny Amerykanin”, i „biały Amerykanin”, należy postrzegać jako przejaw sił społecznych ucieleśniających chęć kształtowania ładu płciowego, rasowego i seksualnego. Starają się one umieścić w naszych ciałach określone pragnienia, potrzeby, oczekiwania i społeczne tożsamości. (...)Nie ma powodów, by sądzić, że należąca do klasy średniej heteroseksualna członkini Kościoła metodystów z Południa będzie miała takie same doświadczenia czy nawet wspólne interesy związane z płcią kulturową jak mieszkająca na Północy żydowska lesbijka z klasy robotniczej. Jest też naiwnością zakładać, że jakiekolwiek wspólne cechy związane z płcią przesłonią rozbieżne interesy i wartości tych kobiet. </em>Niby postmodernista, a ujął sedno!A nasze feminazistki, choć drapują się na nowoczesne ętelektualystki, są niestety – patrząc z ogólnoświatowego poziomu ich macierzystego komsomołu – towarzyszkami mocno wstecznymi. Wałkują brednie, które porzucono lata temu. W ogóle to trzeba przyznać, że polskie życie intelektualne – z nielicznymi wyjątkami – to powtarzanie ogranych przed laty banałów z Zachodu. Banałów, które już przeminęły.Publiczka oczywiście ma miękko w gaciach, gdy je słyszy i czuje się uprawniona do postrzegania samej siebie jako nowoczesnej. Jak ma taką potrzebę i to jej wystarcza – proszę bardzo.<strong>tłumacza mam! Mam tłumacza! </strong>skoro my jesteśmy nowocześni, to i tłumacza mamy! A i owszem! Gdyby ktoś potrzebował usług translatorskich – małych, bądź większych (np. na użytek wydawnictwa, medium informacyjnego) – ogłaszam wszem i wobec, że mój kolega jest świetnym i doświadczonym tłumaczem z hiszpańskiego i angielskiego, mającym na swoim koncie już kilka książek! Jeśli komuś trzeba – zapraszam do kontaktu przeze mnie. Dla moich Czytelników przewidziany jest rabat...!<strong>przypominam! </strong>o konkursie, który ogłosiłem w ostatnim tygodniu! Informacje znajdują się tu. Bardzo proszę o branie udziału od zaraz.<strong>myśl na dziś </strong><em>Świętych Obcowanie. — Jakże ci to mam wytłumaczyć? — Wiesz, czym dla ciała jest transfuzja krwi? A więc taką samą transfuzją dla duszy staje się Świętych Obcowanie. </em>św. Josemaria Escriva, <strong><em>Droga</em></strong>, nr 544 <p align="center"></p>
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 499 odsłon