Nasze Szlezwiki, nasze Holsztajny

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Był pierwszy września.
Łukaszek poszedł do szkoły odpisać tylko plan lekcji i nie było go pół dnia. Rzekomo był również na mszy inaugurującej rok szkolny.
- Katoprawicowy terror - westchnęła mama Łukaszka. - Pewno by dostał niedostateczny gdyby nie poszedł.
- Po pierwsze: za to nie ma ocen - uniósł się dziadek Łukaszka. - A po drugie: żadna msza nie trwa pół dnia! On nas bezczelnie oszukuje! Za grosz cywilnej odwagi żeby się przyznać gdzie naprawdę był!
- Internet wie wszystko - rzekł z namaszczeniem siostra Łukaszka i zasiadła do komputera. Udało jej się wejść na stronę parafii a tam już była galeria zdjęć z mszy inauguracyjnej. I Łukaszek był na zdjęciach.
- Jednak nie kłamał - odetchnął z ulgą dziadek.
Bystre oko siostry zaraz wypatrzyło, że na wszystkich zdjęciach koło Łukaszka stoi ta sama osoba. Krótko ostrzyżona brunetka o kocich oczach.
- Ma dziewczynę! - zakrzyknęła siostra zwycięsko.
- Jednak hetero - odetchnęła z ulgą babcia.
Łukaszek nie reagował na te zaczepki. Zamknął się w pokoju pod pozorem nauki i esemesował jak wściekły.
Hiobowscy krążyli bezradnie po mieszkaniu, aż z dużego pokoju wyszedł wzburzony tata Łukaszka. Oznajmił, że to policzek, że to skandal, żeby takie filmy dawać na pierwszego września w tak zwanej polskiej telewizji.
- Jakie filmy? - zaciekawiła się mama Łukaszka.
- "Nasze Szlezwiki, nasze Holsztajny"
Mama Łukaszka zaczęła momentalnie pchać wszystkich z powrotem, argumentując, że muszą obejrzeć ten film. Że to najnowsza produkcja niemiecka. Że każdy, kto chce być wesoły i nowoczesny musi ten film obejrzeć. Że jego nieobejrzenie to antysemityzm. I tak dalej.
Zasiedli więc na kanapie i oglądali.
...okręt szkoleniowy Schleswig-Holstein zakotwiczył w Gdańsku, na Wiśle. Dzieci wróciły z uroczystości ku czci marynarzy z Magdeburga i teraz na pokładzie szorowały armaty. Po obiedzie, na który składał się tradycyjny eintopf, udały się do sali wykładowej i tam uczyły się stawiać umlauty.
Oficer wachtowy spojrzał na wąski, agresywnie wysunięty w morze pasek lądu. Westerplatte. Siedlisko krwiożerczych Polaków. Jakby na zawołanie w gąszczu drzew porastających cypel zamigotały tu i tam odblaski na szkłach lornetek. Oficer domyślił się, że jest obserwowany przez Polaków (krwiożerczych) i poczuł się nieswojo.
Zapadł łagodny, jeszcze sierpniowy zmierzch. A potem noc. Oficer czuł się coraz bardziej nieswojo, ale przecież ordnung muss sein. Tym bardziej, że na pokładzie mieli niemieckie dzieci.
Noc ciągnęła się niczym mowa fuehrera na parteitagu.
Wreszcie zaczęło świtać. Oficer wachtowy stłumił ziewanie i ze zdziwieniem stwierdził, że ciszę zastąpił dziwny odgłos. Jakby setek gardzieli mlaskało. Pomyślał, że może to krwiożerczy Polacy wypełzli na brzegu rzeki i chłepczą wodę? Podobno ta prymitywna dzicz nie zna wodociągów.
Wyjrzał za burtę i osłupiał. Wody Zakrętu Pięciu Gwizdków pruły setki kajaków. Poznał je od razu. To najnowszy krzyk polnische wirtschaft, kajak pancerny typu Prypeć wz. 38. W każdym z kajaków siedziało po dwóch Polaków (krwiożerczych) i wiosłowali - stąd ten mlaszczący odgłos.
Cofnął się od burty, ale było już za późno. Z dołu nadlatywały świszcząc powiązane ze sobą widelce i zaczepiały o relingi. Do widelców były przywiązane liny. Sapiąc i stękając krwiożerczy Polacy zaczęli się wdrapywać na burtę okrętu. Każdy z nich miał na sobie plecak. Po wdarciu się na pokład taki Polak przyklękał, wyjmował z plecaka olbrzymi nabój i trzymając go oburącz uderzał w co popadło.
- Oni gotowi są zniszczyć okręt! - oficer wachtowy skoczył do kabiny dowódcy okrętu.
Kapitan zur See, Kleikamp, nie spał już.
- To straszne - dowódca okrętu poinformował zaskoczonego oficera wachtowego. - Właśnie dostałem meldunek co się stało nad Wieluniem. Formacja naszych Sztukasów pokojowo sobie nurkowała nad polskim Wieluniem, gdy krwiożerczy Polacy znienacka ich zbombardowali!
- Jak to możliwe? - wyjąkał oficer wachtowy.
- Ci Polacy nie znają podstawowych zasad prowadzenia wojny. Wyszli na dachy i rzucali bombami w samoloty.
Oficer wachtowy przypomniał sobie po co przyszedł i zameldował, że krwiożerczy Polacy wdarli się na okręt.
- Ostrzeliwują nas pociskami największego kalibru! Może zawiadomić fuehrera?
- Daj mi pan spokój z tym szaleńcem! - Kapitan zur See wstał powoli. - Nikt normalny z Niemczech nie popiera tego zbrodniarza! Owszem, jestem w organizacji "Lebensraum", ale tylko dlatego, żeby dostać przydział na mieszkanie!
Do kabiny wszedł radiowiec. Był blady.
- Mamy wojnę... Na całej długości granicy polskie szlabany podstępnie zaatakowały pokojowo maszerujące oddziały Wehrmachtu...
- Cóz, meine Herren - rzekł powoli Kleikamp. - Nie zapominajcie naszej dewizy: Gott mit uns! Pokonamy tych krwiożerczych, polskich nazistów i uratujemy tylu Żydów ile się da!


--------------
]]>https://twitter.com/MarcinBrixen]]>
]]>https://pl-pl.facebook.com/marcin.brixen]]>
 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (11 głosów)

Komentarze

i chyba będzie film o samoobronie przed atakiem wojsk burżuazyjnej Polski chcącej zaanektować swoją kolonię z Łukaszkiem na Krymie i utworzyć tam polski obóz koncentracyjny ....

 

 

Vote up!
3
Vote down!
0

... to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

#1492063

O tym nie myslałem, boję się, że nie dam rady nic wymyślić...

Vote up!
0
Vote down!
0
#1492888