Dzień zwycięstwa

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

- "Dzień Zwycięstwa, maj zielony, białe kwitną bzy, dziadek usiadł zamyślony, wspomniał wojny dni - nuciła babcia krzątając się po kuchni.
- Dziadek wcale nie siedzi zamyślony, tylko ogląda siatkarki w telewizji - zauważył Łukaszek.
- Nie siatkarki tylko mecz siatkówki - poprawił go dziadek. - A dlaczego to miałbym siedzieć zamyślony i wspominać wojny dni?
- No bo jest dzień zwycięstwa! - zakrzyknęła babcia.
- Kto wygrał? - odezwał się Łukaszek.
- Mecz przecież jeszcze trwa - zdumiał się dziadek.
- Dzień zwycięstwa!! Koniec drugiej wojny światowej!! - uniosła się babcia.
- A nieprawda - odezwał się z korytarza tata. - Bo na Pacyfiku skończyła się we wrześniu.
Babcia zamknęła drzwi od korytarza boleśnie uderzając tatą w duży palec u nogi.
- Jak już mówiłam, w maju zakończyła się druga wojna światowa - kontynuowała niezrażona babcia. - Dzień wolności...
- Jakiej wolności? - zadał niebezpieczne pytanie dziadek i został również eksmitowany do korytarza.
- Druga wojna światowa zakończyła się wielkim polskim zwycięstwem nad faszystowskim zwierzem - poinformowała babcia Łukaszka. - Dzisiaj wieczorem jest film o tym pięknym wydarzeniu, będziesz oglądać i się uczyć.
Wieczorem, pomimo protestu reszty rodziny, babcia przełączyła telewizor na kanał, na którym miał być prezentowany film.
- Proszę o spokój! Patrzymy i uczymy się! - komenderowała babcia Łukaszka zabierając pilota.
- To jest pogwałcenie wolności - pieklił się tata.
- Nikt tu nikogo pod pistoletem nie trzyma - babcia zablokowała fotelem drzwi i zasiadła w nim z uśmiechem satysfakcji. - Proszę! Oglądamy!
Na ekranie pojawiły się napisy zapowiadające film. Była to świeżej daty wspólna produkcja niemiecko-rosyjska.
- O Jezu - skomentował dziadek.
- Proszę o ciszę! - krzyknęła babcia i trzasnęła pilotem o poręcz fotela tak mocno, że z pilota wypadły baterie, a w telewizorze pojawił się serial "A jak afekt".
- Jasna cholera... - zdenerwowała się babcia. - Baterie! Natychmiast oddajcie baterie! - trzęsącymi się rękami włożyła je do pilota i zmieniła kanał na ten z filmem.
A tam działy się bardzo ważne rzeczy. Skrótowo, przez dziesięć minut pokazano co się działo przed wojną. Wbrew swoim intencjom Hiobowscy zaczęli się wciągać w film.
- W celu zapobiegnięcia wojnie Trzecia Rzesza jednoczy Europę przyłączając kolejne państwa... - powiedział lektor. - Niektóre pokojowo, jak Austrię czy Czechosłowację...
- Zaraz będzie układ Ribbentrop-Mołotow - emocjonował się dziadek.
- ... niektóre zbrojnie jak Francję czy Norwegię.
- A Polska?! - zdziwił się tata Łukaszka.
- ... w tysiąc dziewięćset czterdziestym pierwszym doszło do wybuchu bratobójczej wojny pomiędyz Rzeszą a Związkiem...
I akcja filmu toczyła się dalej. Moskwa, Stalingrad, łuk Kurski i Berlin.
- A Polska?! - dziwił się ciągle tata Łukaszka.
Polski nie było. Film kończył się wyzwoleniem Niemiec spod władzy uzurpatora Hitlera przez Armię Czerwoną. W ostatnich ujęciach ludność cywilna Berlina darła portrety fuehrera i witała żołnierzy radzieckich kwiatami.
Po filmie, w studiu, redaktor pytał jakiegoś pana:
- Wie pan, telewidzowie dzwonili w czasie emisji i pytali dlaczego w tym filmie nie ma Polski...
- Hm... - rzekł mądrze pan. - Producenci proponowali nam współfinansowanie filmu, ale odmówiliśmy. No więc skoro nie daliśmy pieniędzy to nie było nas w filmie. Tak, panie redaktorze, działa kapitalizm! Na całym świecie! Kto płaci, ten wymaga!
- A dlaczego nie daliśmy pieniędzy? - drążył odważnie redaktor.
- Bo wykupiliśmy udział Polski... to znaczy... współfinansujemy film o bitwie pod Grunwaldem...
- No i co, jesteś zadowolona? - zapytał babcię dziadek.
Babcia pomilczała chwilę i rzekła:
- No, przynajmniej nie było polskich obozów koncentracyjnych...

Brak głosów

Komentarze

z komunistycznej podstawówki....
Pamiętam, że musiałem się tego koszmarnego "wirszyka" uczyć na stopień.
Do dzisiaj pamiętam parę koszmarkowatych zwrotek...

Jak z radziecką armią sławną,
w bój na wroga szedł,
działo to się tak niedawno,
a zda się, że wiek.

Jak miał Miszę towarzysza,
co w okopach padł,
można było z takim Miszą,
przewędrować świat.

Dzień Zwycięstwa, maj zielony,
białe kwitną bzy,
dziadek siedzi zamyślony,

wspomniał wojny dni....

i coś tam dalej szło tylko nie pamiętam co...
Koszmar!

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".

#19701

Wielu ludzi, którzy żyło w koszmarze wojny czekało na ten dzień. Wiązali z nim ogromne nadzieje. Że nie będzie obozów, łapanek, strachu, okupacji.
A że potoczyło się trochę inaczej?
Przecież jakoś żyć trzeba było.

Vote up!
0
Vote down!
0
#19705

Masz rację, wojna była koszmarem, ale dla wielu Polaków koszmar nie skończył się w roku 1945, czy 1954...
Dla wielu, ten koszmar zakończył się męczeńską i samotną śmiercią. W wielu przypadkach, nie wiemy gdzie zostali pochowani, tyle wiemy, że to byli "bandyci" walczący z LWP.
Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".

#19821

wydaje mi się, że końcówka była taka

dzień zwycięstwa, maj zielony
kwitną białe bzy
dziadek siedzi zamyślony
pomyśl z nim i ty

mojego dziadka dzielni Misze towarzysze wsadzili do obozu, ale na szczęście, uciekł.

Vote up!
0
Vote down!
0

"porządek w aktach musi być, bez względu na ustrój"

#19710