Ostatnie tchnienie Platynowej Papai

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Wszyscy o tym mówili, pisali, wszyscy tym żyli.
W gazetach królowały tytuły „Boję się wyznawców Platynowej Papai”. „Nie zabijajcie nas!” apelowali celebryci pod adresem zwolenników właściciela Platynowej Papai. "Od dawna ostrzegaliśmy przed tym cynicznym hochsztaplerem!" smutno konstatował "Wiodący Tytuł Prasowy".
Prokuratura postawiła zarzuty Orzemu-Jewsiakowi i jego żonie. Orzy-Jewsiak był od lat kojarzony z Platynową Papają. Był też Niekwestionowanym Autorytetem. Teraz wszyscy mówili, wszyscy wiedzieli, że to sprzeniewierzyciel. Co się właściwie stało?
- Przecież wiadomo co się stało – stwierdził z irytacją dziadek Łukaszka. – Pytanie powinno brzmieć inaczej: dlaczego na to tak długo pozwalano?
- To system jest winien – zaoponowała mama Łukaszka. – Przecież Największa Kwesta i Platynowa Papaja nie działały w próżni. Ktoś to wszystko sprawdzał, kontrolował. Wina rozkłada się po równo.
- Jaka wina? – wzruszyła ramionami babcia Łukaszka. – Przecież nie wziął z Kwesty ani euro centa!
- Ja chętnie wytłumaczę – mama Łukaszka zerknęła do „Wiodącego Tytułu Prasowego”. Na pierwszej stronie był artykuł pod tytułem „Nawet gimnazjalista zrozumie mechanizm ordynarnego przekrętu przed którym ostrzegaliśmy już od wielu lat”. – To działa tak. Najpierw jest Największa Kwesta. Jej szefuje Orzy-Jewsiak. Za darmo.
- No więc! – triumfowała babcia.
- Z Kwestą współpracuje firma Platynowa Papaja. Jej prezesem jest… Orzy-Jewsiak. W firmie jest jeden pracownik. To… dyrektor. Artystyczny. Jest nim… Orzy Jewsiak. I ten dyrektor zarabia tam po dyrektorsku.
- Z czegoś musi żyć – rzekł sentencjonalnie dziadek Łukaszka.
Mama Łukaszka się zagotowała.
- Za swoje niech żyje! Przecież te pieniądze mają iść na dzieci, na sprzęt, im więcej on skonsumuje tym mniej...
- Prawa nie złamał – poinformował mamę tata Łukaszka. – I żona też legalnie zarabiała.
- Właśnie, żona! – przypomniała sobie mama. – Wyobraźcie sobie, że on jako prezes tej Platynowej Papai wydawał na zewnątrz zlecenia! Firmie Pół Pasikonika! Na straszne pieniądze! A kto jest właścicielem Pół Pasikonika? Żona!
- Zaczyna się – odezwała się siostra Łukaszka pilnująca telewizora. Hiobowscy runęli w kierunku odbiornika.
- Wyjaśnienia zaczął składać dopiero miesiąc temu, gdy prokuratura miała już zebrany cały materiał dowodowy – opowiadał prezenter. - Opowiada o swoich zasługach. Kwestionuje wyliczenia prokuratury. Przyznaje się do prywatnych wydatków, ale blisko o połowę mniejszych. Tłumaczy się tym, że wszystko było potrzebne albo jemu albo Kweście. On sam uważa, że Kwesta to on. A oto konferencja prasowa właścicieli Platynowej Papai i Pół Pasikonika.
Na ekranie pojawiła się para starszych znękanych ludzi.
- Jestem właścicielką firmy Pół Pasikonika – zaczęła pani. – Firma już praktycznie nie istnieje. Zadusili mnie w tym kraju. Nic nie brałam! No, może troszkę. Przecież z czegoś trzeba żyć. No, może nie takie troszkę. Ale przecież należało mi się za ogrom pracy! Nic dla siebie! Wszystko dla innych, dla tamtych!
- Jestem prezesem firmy Platynowa Papaja – zaczął Orzy-Jewsiak. – Chyba jestem, bo podobno tak jest w dokumentach, bo ja niczego nie pamiętam. Więc zrzekam się wszystkiego i idę sobie. Cześć!
Wstał, ale towarzyszący mu ludzie nie przepuścili go do wyjścia. Chwilę z kimś porozmawiał i usiadł przygnębiony. Mikrofony złapały końcówkę jego wypowiedzi:
- ...oddać wszystko?
Orzy-Jewsiak spojrzał na kamery, westchnął głęboko, pomrugał szybko oczami i powiedział skrzywdzonym głosem:
- Woda sodowa uderzyła mi do głowy. Nie wiem dlaczego i mam świadomość, że postępowałem źle. Całe życie byłem gościem, który chodził w byle czym, jeździł tramwajem i luksusy miał gdzieś. I po prostu jak idiota dałem się skusić przez blichtr, obecność w mediach. W jakimś momencie wyłączył mi się bezpiecznik przyzwoitości.
I dodał:
- Słabym byłem prezesem. To już koniec Platynowej Papai...
Wybuchł straszny gwar, ale prowadzący konferencję uciszył zebranych ogłaszając:
- Za chwilę będzie konferencja przedstawicieli Największej Kwesty.
Dziennikarze zastygli w oczekiwaniu a... za stołem nadal siedzieli Orzy-Jewsiak z żoną.
- Witamy państwa na konferencji Największej Kwesty – przerwał wreszcie milczenie Orzy-Jewsiak. – Ja jestem prezesem Największej Kwesty a żona dyrektorem medycznym. Pomawia się nas o bizancjum, a my z Kwesty grosza nie bierzemy...
Dziennikarze eksplodowali pytaniami o Platynową Papają i Pół Pasikonika.
- Po pierwsze, nie współpracujemy z tego typu firmami – oświadczył z godnością Orzy-Jewsiak. – Po drugie, tych firm już nie ma, po trzecie my ludzi z tych firm nawet nie znamy, a po czwarte nie współpracujemy z takimi ludźmi bo się nimi brzydzimy. Żerować na chorych dzieciach! Spotkałbym takiego to przywaliłbym mu z baśki!

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (18 głosów)

Komentarze

że z resortowych dzieci, ale, że Jewsiak?

Czy wtedy porzuciłby go Wiodacy Tytuł Prasowy?

Pozdrawiam

Vote up!
6
Vote down!
-1

cui bono

#1460070

Nie nie, to tylko zbieżność nazwiska.

Vote up!
1
Vote down!
-1
#1460284

bo wszyscy nazywają go Orek Juwsiak.

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
-1

cui bono

#1460384